poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 24: Wyjątkowy wojownik


– Sprawiedliwość nie oznacza, że wszyscy dostają to samo – odparł tato. – Sprawiedliwość oznacza, że wszyscy dostaną to, czego potrzebują.
Rick Riordan – Czerwona piramida
Kamose leżał na podłodze, ramieniem obejmując Esmillę i delikatnie gładząc jej nagie ciało. Patrzył w sufit, zastanawiając się nad tym, co zrobił. Żałował, że dał się ponieść namiętności i w porę nie odtrącił kobiety, na którą teraz nie potrafił spojrzeć. Może rebelianci nie mieli nic przeciwko jej umiejętnościom, ale on nie mógł ich zaakceptować. Ba! Nawet nie chciał próbować, gdyż w jego odczuciu równało się to z morderstwem. Nie obchodziły go żadne tłumaczenia ani tym bardziej zwalanie odpowiedzialności na egipską boginię, której składano ludzkie ofiary.
Kamose miał nadzieję, że Esmilla uzna ten seks za jednorazową sprawę. Nie chciał pakować się w poważny związek z kimś takim jak ona. Zresztą w starożytnym Egipcie nie chciał się angażować w żadne związki, liczył się tylko powrót do domu. Najgorsze, że nie wiedział, jak mógłby to odkręcić, gdyby kobieta zrozumiała wszystko dokładnie na opak. Przybądź już Ellesharze i uwolnij mnie stąd, westchnął w duchu, mimo że musiał sam wypić piwo, które nawarzył. Legendarny wojownik nie miał nic wspólnego z jego osobistymi problemami.
Mógłby uciec z domu kobiety, tłumacząc się odczytaniem papirusów, co po części byłoby prawdą, ale zarazem chciał wydobyć od niej więcej informacji na temat magicznych zdolności. Stwierdził, że lepiej zrobi, gdy zostanie, przynajmniej w przyszłości nie będzie musiał ryzykować z przychodzeniem tutaj.
– Gdy jechaliśmy do obozu, przez przypadek usłyszałem twoją rozmowę z Nefretete – zaczął Kamose. – Mówiłaś, że gdy… zmieniasz ciało, tracisz część swoich zdolności.
– Kiedy robię to za szybko – poprawiła go Esmilla. – Takie przejście jest bardzo męczące, jeżeli nie zrobiłabym tego w odpowiedni sposób, mogłoby się to dla mnie źle skończyć. Zresztą sam widziałeś, jak szybko traciłam siły w jaskini. Bogowie obdarowali swych wyznawców darami, lecz w jakiś sposób są one połączone z naszymi duszami.
– Czyli nie można przesadzać, bo to może doprowadzić do śmierci? – próbował upewnić się Kamose.
– Qeb ci o tym nie wspomniał? – zdziwiła się Esmilla.
– Uznał, że szczegóły wyjaśni mi, gdy w ogóle coś zademonstruję. Kiedyś zdarzyło się, że ktoś za pierwszym razem wyzwolił tak wielką moc, że od razu zginął? – zapytał, drżąc na samą myśl.
Kamose pomyślał o Antefie. Najwyższy kapłan sprawił, że deszcz padał w Tebach nieustannie przez kilka godzin. Czyżby granica prowadząca do śmierci była tak odległa? Chyba że pomagali mu inni kapłani, ale zlęknieni potęgą bogów mieszkańcy nawet o tym nie pomyśleli. Albo jego moc jest tak wielka, pomyślał z trwogą. W takim wypadku rebelianci nie mieliby żadnych szans w walce z nim. Zawsze pozostaje jeszcze Elleshar.
– Nie – odpowiedziała Esmilla, przywracając go do rzeczywistości. – Zresztą raz przyzwałeś ogień, więc mniej więcej wiesz, jaki wysiłek cię to kosztuje.
I lód, dodał w myślach Kamose, próbując przywołać z pamięci walkę z tangiem. Przede wszystkim pamiętał strach, reszta emocji zatarła się z biegiem czasu, jakby ktoś zupełnie inny zademonstrował swe magiczne umiejętności i pomógł mu i Echnatonowi zabić potwora. Lód i ogień zaskoczyły go, a potem zemdlał. Nie wiedział, czy dlatego że za bardzo zaszarżował, czy przytłoczyła go cała sytuacja. Raczej stawiał na to drugie.
– Bardziej interesuje mnie to, co powiedziałeś, gdy przybyliśmy do obozu – zmieniła temat Esmilla. – O tej drugiej osobowości. Tak się zastanawiałam, czy nie był to efekt uboczny klątwy, jaką rzucił na ciebie Antef, by zablokować dar.
– Nie bardzo rozumiem, do czego zmierzasz – wyznał szczerze Kamose.
– Może gdy po twoich narodzinach Antef zablokował twój dar, przez przypadek dokonał to samo z twoją świadomością. Ten prawdziwy ty żył w świecie duchów, nawet o tym nie wiedząc, jednak zarazem rósł w siłę i pewnego dnia powrócił.
Kamose miał ochotę się roześmiać, ale z szacunku dla kobiety ugryzł się w język. Wcześniej powiedziałby, że ten cały dziwny starożytny Egipt był wytworem jego wyobraźni. Może miał wypadek w piramidzie i teraz leżał w śpiączce w szpitalu. Szczerze wątpił, by ktokolwiek z ludzi żyjących w tych czasach był sobie w stanie wyobrazić świat w dwudziestym pierwszym wieku, nie mówiąc o wysłaniu czyjejś podświadomości w takie miejsce i stworzeniu nowej osobowości. Nie przypuszczał, by wchodziło to w zakres magicznych umiejętności Egipcjan, nawet Antefa.
– Mój świat jest zbyt skomplikowany, by to było możliwe – odezwał się po dłuższej chwili milczenia. – Zresztą opowiadałem ci trochę o nim. Moja świadomość przeniosła się tutaj, gdy trzy i pół tysiąca lat później wszedłem do grobowca Elleshara…
– Żyję już dość długo, ale i tak ciężko mi uwierzyć we wszystko, co mówisz – powiedziała Esmilla. – Opowiedz mi więcej o tym grobowcu, może to pomoże nam dowiedzieć się czegoś więcej o Ellesharze.
Kamose wahał się przez chwilę, ale potem uległ kobiecie, uznając, że wiedza o jego krótkim pobycie w Egipcie w dwudziestym pierwszym wieku nie może w żaden sposób wpłynąć na biegi historii. Co więcej, Esmilla mogła pomóc mu w rozwiązaniu zagadki legendarnego wojownika, jednak podświadomie obawiał się, że znał już odpowiedź.
Zaczął opowiadać o archeologach, którzy starali się odnaleźć legendarne berło i poznać historię egipskiego wojownika. Najgorsze okazało się przekonanie kobiety, że w tamtych czasach badanie grobowców było czymś normalnym, nie profanowano zwłok, a traktowano je z szacunkiem. Całkowicie pominął przy tym wzmianki o tym, że przez lata rabusie zdążyli obrabować wiele piramid, a przedmioty grzebane wraz z zmarłymi wystawiono na pokaz w muzeach. To mogło być zbyt wiele dla Esmilli. Następnie wspomniał o Sahirah i jej babci, która obwołała się strażniczką grobowca i nawet go otruła, by udaremnić mu wejście do piramidy. Starał się najdokładniej opisać malowidło przedstawiające dwóch walczących mężczyzn – Elleshara i Antfa, jak się domyślał. Żałował, że w żaden sposób nie mógł pokazać kobiecie hieroglifów, ona na pewno z łatwością, by je przeczytała. Na temat drugiego rysunku nie wspomniał ani słowem, obawiając się, że ona zinterpretowałaby go w ten sam sposób. A to przerażało Kamose najbardziej.
~ * ~
Kamose udało się wyrwać z domu Esmilli dopiero nad ranem. Przeklinał w uchu swoją uległość, ale nie potrafił odmówić, gdy zaproponowała, by został na noc. Powoli szedł przez pogrążony w ciszy obóz rebeliantów, zastanawiając się, co pomyślał sobie Qeb, gdy nie stawił się na ćwiczeniach. Wątpił, by mężczyzna był zadowolony czy wyrozumiały, skoro zamiast studiować papirusy, spędził czas gdzie indziej.
Kamose westchnął głośno. Robił to, co kazali mu rebelianci, a pewnie i tak zostanie jakoś ukarany. Chyba że w końcu zademonstruje magiczne umiejętności. Wolał z tym zaczekać i w pierwszej kolejności skupić się na odczytaniu papirusów, ale w tej sytuacji raczej nie miał dużego wyboru. Za wszelką cenę wolał uniknąć złości Ur-Atuma, dla którego liczyły się tylko efekty działań, nie myślenie.
Kamose zatrzymał się nieopodal zbiornika wodnego i uważnie rozejrzał dookoła. Nikogo nie było w pobliżu, co bardzo mu odpowiadało. Gdyby coś poszło nie tak, nie chciał robić z siebie głupka na oczach rebeliantów i narazić się na późniejsze drwiny lub idiotyczne komentarze.
Odetchnął głęboko świeżym, chłodnym powietrzem, zastanawiając się, od czego powinien zacząć. Mimo że pokonał tanga za pomocą ognia, za pierwszym razem wolał nie ryzykować przyzwania tego żywiołu, by w efekcie przez przypadek czegoś nie podpalić. Lód też odpadał, Kamose nawet nie chciał sobie wyobrażać, jak zamraża jedyne źródło wody w oazie, pozbawiając rebeliantów tego życiodajnego płynu.
Ostatecznie doszedł do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie deszcz. Gdyby coś nie wyszło, przynajmniej nikogo przy tym nie zrani ani nie zabije. Kamose zamknął oczy, przywołując w głowie obraz nieba zakrytego szarymi chmurami. Smutek i żal ścisnęły mu serce, gdyż ten obraz przypominał jego prawdziwy dom. Starał się chwilowo stłumić te emocje i skupić na tym, co próbował zrobić. Całą siłę woli skoncentrował na deszczu. Wyobraził sobie zimne, duże krople spadające na ziemię oraz na taflę wody, na której powstawały kręgi.
I nagle to poczuł. Pierwsza kropla spadła mu na ramię, kolejna roztrysnęła się na nosie. A potem następna, następna i następna. Kamose otworzył oczy, spoglądając w górę. Roześmiał się, było tak samo jak w Tebach. Padało, chociaż na niebie nie było ani jednej deszczowej chmury.
Padało jedynie w okręgu o promieniu dwóch metrów, w którego w centrum znajdował się Kamose. Jednak to wystarczyło. Książę cały czas skupiał się na obrazie deszczu, starając się zarazem poszerzyć obszar, w którym padał. Udało mu się, ale przez to, że nie do końca panował na tym, co robił, deszcz spadł na obszarze całego obozu rebeliantów.
Kamose nie był w stanie tak mocno się skupić i zapanować nad żywiołem, dlatego po kilku sekundach deszcz ustał. Mężczyzna odetchnął głęboko, wysiłek umysłowy, jaki potrzebował, by tego dokonać, niewiele różnił się od tego, który wykorzystywał do nauki. Nie poczuł się zmęczony ani bliski śmierci, co uznał za dobry znak.
Zadowolony z siebie, skierował się w stronę domu, który dzielił z Pepim i Qebem. Jeszcze kilka dni temu w ogóle nie przypuszczał, że magiczne zdolności starożytnych Egipcjan opierały się tylko i wyłącznie na sile woli i dokładnym wyobrażeniu sobie tego, co chciało się osiągnąć. Wystarczyło tylko coś bardzo mocno chcieć. Z nieskrywanym przerażeniem uzmysłowił sobie, że byliby oni zdolni do podbicia całego świata, gdyby nie ograniczała ich wyobraźnia.
Kamose nie potrafił jedynie zrozumieć, skąd w ogóle brały się te magiczne umiejętności. Zarazem szczerze wątpił, by kiedykolwiek poznał odpowiedź na to pytanie. Najbardziej prawdopodobna wydawała mu się teoria z mutacją genetyczną. Lecz czy w takim wypadku naukowcy z dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku nie powinni tego odkryć, badając odnalezione szczątki?
Zastanawiał się, czy udałoby mu się przekonać Lucy, by zleciła bardzo precyzyjne badania pod tym względem, gdy archeolodzy znajdą mumię Elleshara. O ile uda mi się wrócić, pomyślał sceptycznie, ale szybko wyrzucił tę myśl z głowy. Musi mi się udać, musi istnieć jakiś sposób, poprawił się szybko. Nie chcę spędzić reszty życia w starożytności.
Kamose przyspieszył kroku. Odczytanie papirusów to dobry pierwszy krok.
~ * ~
  Gdy Kamose wszedł do domu, mina mu zrzedła. Qeb już nie spał i najprawdopodobniej czekał na niego. Wyraz twarzy rebelianta nie wróżył niczego dobrego. Książę głośno przełknął ślinę, powtarzając sobie w myślach, że nie ma się czego obawiać – w końcu zrobił olbrzymi postęp w opanowaniu magicznych umiejętności i dowiedział się o nich trochę więcej. Co więcej, niebawem Ur-Atum powinien być bardzo zadowolony, gdy przetłumaczy mu treść papirusów.
– Nie stawiłeś się wczoraj na treningu, książę – odezwał się niezadowolony Qeb. – Na dodatek nie spędziłeś tego czasu odczytując pismo bogów, a na zapewnieniu sobie rozrywek. Może w pałacu faraona takie zachowanie jest dopuszczalne, ale w obozie na pierwszym miejscu stawiamy obowiązek. Wojna z Antefem to nie zabawa, walczymy o lepszą przyszłość dla Egiptu. Myślałem, że to rozumiesz, książę, bo będziesz jednym z pierwszych, których najwyższy kapłan pozbawi życia.
Kamose cierpliwie czekał, aż Qeb skończy mówić, chociaż w głębi ducha wiedział, że jako książę już na początku powinien przerwać mężczyźnie i kategorycznie zabronić, by zwracał się do niego w taki sposób. Ale już nie jestem księciem, pomyślał. Zresztą w ogóle nie chcę nim być. Jak do tej pory większość czynów jego starożytnej osobowości nie przypadła mu do gustu, wieloma wręcz gardził. Nie chciał zrażać do siebie ludzi, szczególnie że w tym wypadku Qeb miał rację.
Kątem oka Kamose dostrzegł, że Pepi także się obudził. Szybko jednak zamknął oczy, woląc udawać, że nadal śpi. Książę nie miał mu tego za złe, na miejscu chłopaka pewnie postąpiłby tak samo.
– Przepraszam, że tak wyszło – powiedział szczerze Kamose. Jego przeprosiny mocno zaskoczyły Qeba. Zapewne żaden książę nie postępował w taki sposób, ale on w ogóle się tym nie przejmował. – Jednak w końcu zrozumiałem, jak korzystać z darów.
– To zasługa Esmilli? – zapytał podejrzliwie Qeb.
– Nie, sam to zrozumiałem – rzekł Kamose, zastanawiając się, jak zareagowałby mężczyzna, gdyby udzielił twierdzącej odpowiedzi. Czy uznałby go za wyznawcę Anat i nie chciał dalej trenować, czy może aż tak bardzo by go nie potępił?
– Możesz to pokazać, książę? Chyba że jak Pepi wyzwoliłeś na początek zbyt wielką moc, to poczekam. Nie chcę, byś wzniecił tu pożar.
Jak poprzednio Kamose uznał, że lepiej nie próbować z ogniem, by złowieszcze wróżby Qeba nie miały możliwości się spełnić. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś, co nie wyrządzi żadnych szkód. Pomyślał o wodzie, ale nie był pewien, czy w ogóle byłby zdolny do utworzenia małej fontanny na ręce. Potem jego wzrok napotkał na Pepiego leżącego z pół otwartymi oczami i już wiedział, co najlepiej zrobić.
Skupiając siłę woli, wyobraził sobie niedużą kulą światła, która świeciłaby z mocą przeciętnej latarki. W tym przypadku wysiłek był niewielki i już po chwili nad ręką Kamose zabłysło światło. Uśmiechnął się lekko zadowolony z osiągniętych rezultatów, jednak ku jego zdziwieniu Qeb nie podzielał tej radości. Patrzył z niedowierzaniem to na księcia, to na przywołaną przed chwilą kulę.
– Niesamowite! – zawołał Pepi, przestając udawać, że śpi. – Do tej pory myślałem, że to jeden z wyjątkowych darów. Jesteś nadzwyczajny, Kamose!
Dopiero wtedy książę pojął, że popełnił błąd. Dokładnie nie przemyślał swoich działań. Rebelianci sądzili, że jego podstawową umiejętnością jest przyzwanie ognia, dlatego Qeb wspomniał o pożarze. Zapewne to nad tym darem miał uczyć się panować. Nikt z nich tak naprawdę nie znał zasady działania magicznych zdolności, dlatego nie spodziewali się, że z łatwością przyjdzie mu opanować inne, nawet, a może szczególnie, te uważane za wyjątkowe i niepowtarzalne.
Wpakowałeś się w niezłe bagno, Kamose, pomyślał, gasząc kulę światła. Najpierw uważali go za wyjątkowego, bo wykazywał umiejętności widzących i potrafił przywołać ogień. Po tym, co właśnie zademonstrował, przejdzie na znacznie wyższy poziom wspaniałości i wyjątkowości w oczach rebeliantów. Oczywiście wszystko dlatego, że w porę nie pomyślał o konsekwencjach swoich działań.
W głowie nasunął mu się obraz Ur-Atuma mdlejącego z wrażenia, gdy Qeb opowiada mu o wszystkim. W innym wypadku to wydawałoby się Kamose zabawne, lecz obecnie napawało go przerażeniem. Rebelianci właśnie dostali to, czego chcieli, wojownika o wyjątkowych umiejętnościach, który zdaniem przywódców śmiało może stanąć naprzeciw Antefa.
Miał tylko nadzieję, że papirusy go uratują i znajdzie wskazówki, jak odnaleźć Elleshara. Obawiał się, że w innym wypadku Ur-Atum nie będzie czekać. Zgromadzi rebeliantów i zaatakuje Antefa, a Kamose zostanie zmuszony do wzięcia udziału w tej bitwie.
– Muszę porozmawiać z Ur-Atumem – odezwał się po dłuższej chwili nieprzyjemnego milczenia Qeb.
Pospiesznie wstał i wyszedł z domu, nie oglądając się nawet na Kamose.
– Qebie, stało się coś dziwnego! – zawołał ktoś na zewnątrz. – Jakiś czas temu przez chwilę padał deszcz. Do obozu przybył ktoś nowy i uczy się wykorzystywać swój dar?
Kamose nie usłyszał odpowiedzi, ale zaklął szpetnie pod nosem. Starał się nie patrzeć na Pepiego, zapewne zobaczyłby na twarzy chłopaka podziw, a nie tego mu było teraz trzeba. Wpadł po uszy.
~ * ~
O ile nic się nie zmieni (bo Dragon Age Inkwizycja takie wciągające, czasochłonne, fajnie i w ogóle), to rozdziały będę publikować co dwa tygodnie. Przez cały czas mam dwa w zapasie, więc nie jest najgorzej. A wydaje mi się, że przy rzadszym publikowaniu to wszystko niepotrzebnie by się za długo ciągnęło.
Ręka w górę, kogo jeszcze wkurzają informacje o plikach cookie, z którymi trzeba się zgadzać przy wchodzeniu po raz pierwszy na każdego bloga. Mam nadzieję, że niebawem to zniknie, bo zwariuję.

11 komentarzy:

  1. Taaaak, z tymi plikami cookies to jeden wielki żart. Najbardziej denerwują mnie, kiedy sprawdzam coś na telefonie, zasłaniają wszystko. Okropne.
    Kamose pakuje się w coraz większe bagno właśnie dlatego, że nie myśli. A mimo to jakoś czuję do niego coraz większą sympatię. Po pierwsze noc z Esmillą. Cóż, jestem pewna, że po tylu latach życia kobieta wie, że niekoniecznie oznacza to, że będą żyli razem długo i szczęśliwie i Kamose nie będzie musiał odkręcać jeszcze tego. Trochę zdziwiłam się jego reakcją na jej dar. Rozumiem, że może uważać to za niemoralne i straszne, ale w zasadzie to, co robi Esmilla to coś czysto ludzkiego. Ma dar, który pomaga jej przeżyć, więc z niego korzysta. Wątpię, by dużo osób na jej miejscu postąpiło inaczej.
    Świetnie, że Kamose nauczył się w końcu panować nad darami, ale używa ich trochę nierozważnie. No dobra, więcej niż trochę. :D I chociaż podziwiam go za te umiejętności tak samo jak Pepi to faktycznie, mogą uznać go za kogoś, kto uratuje ich bez większego wysiłku. A najlepsze jest to, że Kamose jeszcze nie potrafi zapanować nad żywiołami na tyle, by faktycznie stanąć do decydującej walki.
    Mam nadzieję, że wkrótce jego moc wzrośnie, a jemu samemu nic się nie stanie, bo... Cóż. Jego zachowanie bardzo często wpędza go w kłopoty, jakby nie było. :D
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo chciałam, by Kamose zrozumiał jej dar i zaakceptował, kończąc wątek chwilowym happy endem. Ale gdy doszłam w pisaniu do tego momentu, to zrozumiałam, że do Kamose z dwudziestego pierwszego wieku takie zachowanie nie pasuje. On ma inną moralność niż Egipcjanie i odebranie życia komuś innemu, by przedłużyć własne uważa za złe.
      A to, co Kamose zademonstrował w tym rozdziale to dopiero przedsmak jego kłopotów. Zdąży się wpakować w następne, a dodatkowo inni mu jeszcze pomogą.

      Usuń
  2. Ach, konkretny ten rozxzial i bardzo dobrze. Nie spodziewałam sie, ze ta magia polega tylko albo aż na sile woli czy umysłu. To naprawdę ciekawe. Może upojne chwile z Esmila pomogły Kamosemu z darem... Tylko zd niechcący jesZCE bardziej sie biedak wrobił. Teraz to juz go na pewno nie wypuszcza. O ile w ogóle nie zamkną w jakiejś klatce ze względu na "ogólne bezpieczenstwo". Kurde nadal skę zastanawiam, które ja Kanosego jest prawdziwie... A może oba są? To byłoby najlepsze rozwiazanie... Może to rownolegle wszechświaty?;)jestem tez ciekawa, jak rozwinie sie wątek K&E, nie sadze, żeby książę tak łatwo sie odciął od dziewczyny xd ale czy to w ogóle ma jakieś szanse?;) z niecierpliwoscią czekam na cd. Condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Sprawa z podwójną osobowością zostanie wyjaśniona. Już wiem kiedy i w jaki sposób, ale jeszcze trochę trzeba będzie na to poczekać, bo wśród rebeliantów nie przebywa "ekspert", który może więcej na ten temat powiedzieć. No i w najbliższych rozdziałach chcę się skupić na tarapatach, w jakie wplątał się Kamose.
      Wątek z Esmillą też będzie teraz kontynuowany, ale na zakończenie, jakiekolwiek by ono nie było, trzeba będzie poczekać jeszcze dłużej.

      Usuń
    2. O, to znaczy, że istnieje ekspert od podwójnych osobowsci? może taki, który jest za to odpowiedzialny, nie zdziwiłoby mnie to spejcalnie... Zdaje sobie sprawę,że na rozwiązanie takich rewelacji trzeba będzie poczkeać, ale to dobrze, bo ja nie chcę, żeby to opowiadanie za szybko się skonczyło. Zapraszam do mnie na świeżo dodany rozdział:)

      Usuń
  3. Moja ręka powędrowała wysoko do góry i nie opadnie, aż w końcu informacje o plikach cookie znikną z mojego pola widzenia, bo doprowadzają już mnie do białej gorączki - wyskakują mi nawet, gdy wchodzę na blogi, które już kilkanaście razy oglądałam.
    No to Kamose wpakował się w niezłe tarapaty. Jeśli dobrze zrozumiałam, to rebelianci mogą teraz pomyśleć, że to właśnie książę jest legendarnym Ellesharem, a to prowadzi do tego, że Kamose musiałby wziąć udział w bitwie - na pierwszej linii frontu.
    No cóż, żaden inny Egipcjanin nie potrafi przyzywać tyle różnorodnych darów, dlatego bardzo ciężko będzie się Kamose'owi wytłumaczyć ze swoich mocy.
    Jestem okropnie ciekawa jak zareaguje przywódca rebeliantów na wiadomość, że Kamose ma tak różnorodny dar.
    Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam.
    Cathleen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamose już nie ma możliwości, by się z tego wytłumaczyć, szczególnie że rebelianci już uważają go za kogoś wyjątkowego. A teraz dolał sobie jeszcze oliwy do ognia.
      A reakcja rebeliantów pojawi się w kolejnych rozdziałach. Ur-Atum podejmie też decyzję, co dalej zrobić z Kamose i jego niezwykłymi umiejętnościami.

      Usuń
  4. Nadrobiłam już zaległości na Twoim blogu i muszę przyznać, że historia poszła naprzód.
    Esmilla ma niezwykły dar. Po części rozumiem do niego nastawienie Kamose, ale z drugiej strony, któż wybrałby śmierć skoro może wybrać życie? Zastanawiam się czy Esmilla przeżyła i istnieje w XXI wieku. Może to Sahirah albo jej babcia?
    Kamose i Esmilla? Domyślałam się, że coś może być na rzeczy, ale chyba nie spodziewałam się, że prześpią się ze sobą. A przynajmniej nie tak szybko. No i jestem ciekawa jak sytuacja między nimi będzie dalej wyglądać. Kamose uważa to za błąd, a ciekawe co o tym sądzi Esmilla.
    Kamose w końcu zrozumiał funkcjonowanie darów. Cieszę się bardzo, ale i tu spotkało mnie zaskoczenie. Jak widzę, wystarczy silne skupienie, chęci, no i wyobraźnia, a można opanować wiele darów. Chociaż muszę zgodzić się z Kamose, nieźle się wkopał z tymi darami. I właśnie tu zastanawiam się czy to nie Kamose jest tym Ellesharem, bo jeśli tak, to szuka sam siebie ;) Hm... Nie wiem jak to wyjaśnić, ale może historia zatacza koło. Albo Kamose jako Elleshar tak jakby umarł w starożytności, ale jego dusza przeżyła i odrodził się w XXI wieku. Trochę zwariowane są te moje teorie, ale w końcu to opowiadanie z elementami fantastycznymi, więc wszystko może się stać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, widzę, że Kamose jednak ma problem z akceptacją daru Esmilli. Jest to pewien dylemat moralny. Jestem, ciekawa, jak potoczą się ich dalsze relacje.
    Fajna scena z deszczem. Kamose wreszcie zrobił jakieś postępy w związku ze swoją mocą.
    Wybacz że komentuję tak późno. Dodam jeszcze, że mnie te powiadomienia o plikach cookie też strasznie wkurzają xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że Kamose zrozumiał, jak się posługuje darem (a w jego przypadku darami), ale wywołując deszcz albo kulę światła postąpił nierozważnie. Jestem ciekawa, jak zareaguje na to Ur-Atum i jak dalej rozwiną się relacje pomiędzy nim z Esmillą. Czekam na następny rozdział i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To się Kamose wpakował. Poddał się uroku kobiety i teraz żałuje, że w ogóle dopuścił się do tego, że coś między nimi doszło. Esmila z pewnością potraktowała to jako zaproszenie na "coś więcej", bo jednak kobieta (w szczególności z tamtego okresu) dość uczuciowo do tego podchodzą.
    No i najciekawsze... W końcu wyjaśniła się sprawa ze zdolnościami... Tutaj też popełnił błąd. Wszyscy uważali, że ma tylko dar ognia, a tu zrobił kule światła i spowodował deszcz. Oj, wpakował się po uszy :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy