Właśnie odkrył, że wiedza daje
władzę, zwłaszcza wiedza o cudzych sekretach.
Margaret Wais – Kuźnia dusz
Odczytanie papirusów
nie było wcale tak proste, jak Kamose początkowo przypuszczał. Wezwanie deszczu
czy ognia zdawało się przy tym dziecięcą igraszką. W przypadku żywiołów
wystarczyło, że dokładnie wyobraził sobie, co chciał osiągnąć i odpowiednio mocno
się skoncentrował. Odkąd pojął, o co w tym wszystkim chodziło, zawsze osiągał
zadowalające rezultaty. Myślał, że tak samo będzie w przypadku rozszyfrowania
papirusów. I oczywiście, jak to często się zdarzało, grubo się pomylił. Z
pozoru łatwe i przyjemne zadanie okazało się wyjątkowo męczące.
Przede wszystkim Kamose
nie wiedział, na czym powinien się skupić, samo wyobrażenie sobie angielskich
słów niewiele pomagało. Dopiero po wielu męczących i nieudanych próbach
zrozumiał, że musi użyć całej siły woli, by chcieć
odczytać tekst, nie myśląc przy tym o żadnych językach, a tylko o przeczytaniu
papirusów. A i to nie zawsze wychodziło tak, jak chciał.
Z czasem bywało coraz
lepiej i mimo kilkuwyrazowych luk potrafił zrozumieć przekaz, jednak to ani
trochę mu się nie podobało. Papirusy ani słowem nie wspominały o tym, jak
znaleźć Elleshara! Opisano co prawda, że pojawi się wielki wojownik o potędze
przekraczającej wyobrażenia ludu egipskiego, który stanie na czele armii i na
zawsze odmieni państwo.
Bardzo mu się nie
podobało, że użyto takich ogólnikowych słów, bo tak naprawdę mogły one znaczyć
wszystko. Nietrudno było przekroczyć wyobrażenia Egipcjan, którzy tak silnie
wierzyli w bogów i uważali, że wszystko to ich zasługa. Armia także wydawała mu
się bardzo wymowna, nigdzie nie było wzmianki o tym, że Elleshar stanie po
stronie rebeliantów i pokona Antefa. Kamose był coraz bardziej przekonany, że
Ur-Atum sobie to dopowiedział, chcąc przechylić szalę zwycięstwa na swoją
korzyść. Żałował, że nie mógł obecnie w żaden sposób dowiedzieć się, co Falan
myślała o tym wszystkim i czy kapłani rzeczywiście uważali tajemniczego,
widmowego wojownika za swoją zgubę.
Najgorsze, że za dwa dni
odbędzie się narada, na której będzie musiał przedstawić, czego dowiedział się
z papirusów. Wątpił, by Ur-Atumowi spodobały się takie ogólniki. Zero
informacji na temat pobytu Elleshara, pokonania Antefa czy magicznego berła,
które niby potrafili stworzyć rebelianci. Gdyby nie wiedział, że w dwudziestym
pierwszym wieku istnieje grobowiec wojownika widmo i archeolodzy wierzą, że
znajduje się w nim berło, wyśmiałby rebeliantów i ich marzenia o zgładzeniu
kapłanów.
Westchnął zrezygnowany i
spojrzał na ostatni papirus, który jako jedyny różnił się od pozostałych. Nie
było w nim ani słowa o Ellesharze czy prowadzeniu armii do zwycięstwa. Opowiadał
za to o narodzinach wielkiego człowieka, który całkowicie odmieni Egipt, a co
więcej, ta zmiana obejmie cały świat.
– Historia zostanie
napisana zupełnie inaczej – po raz któryś przeczytał ostatnie zdanie. Również i
tym razem zimny dreszcz przebiegł Kamose po karku.
Oparł głowę na dłoniach,
zastanawiając się, co powinien z tym zrobić. Ur-Atum ani Khepri nie potrafili
odczytać papirusów, więc z łatwością mógł to przed nimi zataić. Chociaż z
drugiej strony z chęcią subtelnie podpytałby kobietę, czy wie coś więcej na
temat tego wielkiego człowieka. Chciałby wierzyć, że ten tekst zawieruszył się
tutaj przez przypadek i mówił o czymś, co już dawno się wydarzyło. W głębi
ducha wiedział jednak, że to jedynie pobożne życzenie. Znając jego szczęście,
historia rzeczywiście mogła być zagrożona.
– I co ja mam z tym
zrobić? – jęknął zrozpaczony. Kamose miał wrażenie, że dźwiga na swych barkach
ciężar odpowiedzialności za całą historię Ziemi. Zrobi jeden fałszywy ruch i
zniszczy przyszłość, jaką znał w dwudziestym pierwszym wieku. Dzieje ludzkości
zostaną napisane na nowo, w zupełnie inny sposób. Kto wie, czy nie gorszy, pomyślał przerażony.
– Nie chciałem tego –
mruknął pod nosem.
– Coś się stało? –
usłyszał na plecami znajomy głos i aż drgnął zaskoczony. Był pewien, że
rebelianci dadzą mu spokój do czasu narady. Najwyraźniej ona uznała, że jej to
nie dotyczy.
Kamose powoli odwrócił
się, by spojrzeć na stojącą w progu Esmillę. Starał się uśmiechnąć,
zastanawiając, czego kobieta mogła od niego chcieć. Widzieli się wczoraj, a do
tej pory nic nie wskazywało na to, że wydarzyło się coś, co wymagałoby jego
natychmiastowej uwagi.
Esmilla podeszła do Kamose
i usiadła obok, po czym pocałowała go czule w usta. Odwzajemnił pieszczotę, po
raz setny przeklinając się w myślach, że miał tego nie robić. Po tamtej nocy
obiecał sobie, że nigdy więcej nie dopuści, by ponownie się do siebie zbliżyli.
Jednak mijały kolejne dni i tygodnie, a on ciągle do niej wracał.
Gardził tym, co robiła, by
przedłużyć swoje życie, ale nie potrafił ostatecznie z nią zerwać. Esmilla
miała w sobie coś, co go przyciągało, sprawiało, że niemal każdej nocy do niej
wracał. A potem nienawidził siebie za to, że był tak słaby i po raz kolejny jej
uległ. W tamtych momentach marzył o powrocie do domu i zostawieniu kobiety w
przeszłości. Mimo że potrafiła zmieniać ciała i wydłużać swoje życie, wątpił,
aby dotrwała do dwudziestego pierwszego wieku. Jego zdaniem trzy i pół tysiąca
lat to zbyt dużo.
– Przesunęli godzinę
narady? – zapytał Kamose, próbując wytłumaczyć wizytę kobiety.
– Nie, po prostu chciałam
sprawdzić co u ciebie. Ostatnio nie byłeś pewien, czy wszystko dobrze rozumiesz
– powiedziała, kładąc dłoń na jego.
Kamose mimowolnie drgnął.
Pomimo że mówiła spokojnie, miał wrażenie, że położyła delikatny, acz stanowczy
nacisk na ostatnie słowa. Czyżby chciała wyciągnąć z niego całą prawdę,
domyślając się, że spróbuje coś ukryć przed Ur-Atumem? Szybko jednak wyrzucił
tę myśl z głowy. To że przedłużała własne życie kosztem innych, nie oznaczało
jeszcze, że miała jakieś ukryte zamiary. Szczególnie że wcześniej w zachowaniu
Esmilli nie zauważył niczego podejrzanego.
– Czy istnieje możliwość,
że Falan ma zupełnie inne teksty? – zapytał Kamose, korzystając z okazji, że to
ona rozpoczęła ten temat.
Esmilla zmarszczyła brwi i
w milczeniu zastanawiała się przez chwilę.
– Nie wiem – powiedziała
po dłuższej chwili. – To słowa bogów, powinny być takie same. Dlaczego pytasz?
– Bo ani jeden papirus nie
wspomina nic na temat berła – wyjaśnił Kamose.
– Berło to pomysł
rebeliantów. Kapłanki Anat wiedzą, jak je stworzyć. Powiedziałam o tym
poprzednikowi Ur-Atuma, a on zgodził się, że warto spróbować, że zapowiedziany
przez bogów wojownik, który poprowadzi nas do zwycięstwa, powinien dzierżyć
symbol władzy – powiedziała, uśmiechając się lekko na wspomnienie tamtych
czasów.
Kamose zaczął się
zastanawiać, jakim człowiekiem był poprzedni przywódca rebeliantów. Czy łatwiej
byłoby z nim rozmawiać? A może zrozumiałby jego położenie i spróbował pomóc w
powrocie do domu? Cóż, ostatecznie nigdy się tego nie dowie, chyba że znów w jakiś
magiczny sposób zafunduje sobie wycieczkę w przeszłość, więc nie warto o tym
rozmyślać.
– Wspominałeś, że w twoich
czasach berło rzeczywiście istnieje, więc to chyba dobrze, że rebelianci chcą
je stworzyć – kontynuowała temat Esmilla.
Prawdopodobnie istnieje… będzie istnieć, poprawił ją w myślach Kamose. Ostatecznie archeolodzy
nie odnaleźli berła. Zresztą w sprawie grobowca też tylko przypuszczali, że
należał on do Elleshara. Chyba że to coś,
co chciała pokazać mi Lucy potwierdzało wszystkie hipotezy, zadumał, po raz
któryś żałując swojej lekkomyślnej decyzji o oddaleniu się od grupy.
– Byłem ciekaw –
powiedział na głos, spoglądając na ostatni papirus. Powinien ją zapytać, czy
jego treść zachować dla siebie?
Tak bardzo chciał się z
kimś podzielić tą wiedzą. Wręcz potrzebował tego, nie potrafiąc dłużej dusić w
sobie tych wszystkich informacji. Wiedział, że Esmilla nie powtórzy niczego
Ur-Atumowi, jeżeli ją poprosi. Bał się jednakże, że w jakiś sposób wykorzysta
to dla własnych korzyści. Nie potrafił jej w pełni zaufać, odkąd dowiedział
się, że z łatwością może wydłużać swoje życie w nieskończoność.
– Jest jeszcze coś? –
zapytała Esmilla, jakby czytając mu w myślach.
Kamose wahał się jeszcze
przez chwilę. Prawdopodobnie, gdyby powiedział, że nie chce o tym rozmawiać,
Esmilla uszanowałaby jego decyzję i nie drążyła tematu. Może… Jednak zbyt mocno chciał dowiedzieć się więcej, by teraz tak
to zostawić, szczególnie że potem żadna inna okazja mogłaby się już nie
natrafić. Co więcej, fragment o zmianach w historii całego świata mógł
przemilczeć.
– Wszystkie papirusy z
wyjątkiem jednego mówią o Ellesharze – zaczął, ostrożnie dobierając słowa. –
Ten ostatni opowiada o narodzinach człowieka, który na zawsze i bezpowrotnie
odmieni Egipt. Trochę nie daje mi to spokoju – wyjaśnił.
– Skąd wiesz, że nie
chodzi tu o Elleshara? – odpowiedziała pytaniem Esmilla.
– Bo nie pasuje mi to do
sposobu, w jaki został opisany na pozostałych papirusach. Mam wrażenie, że w
tym wypadku chodzi o kogoś innego.
– Nigdy nie słyszałam, by
mówiono o kimś, aby miał odmienić Egipt. Semenenre też nie przekazał nam
żadnych informacji o tym, że Falan wie coś na ten temat. – Zamilkła na chwilę,
po czym spojrzała prosto w oczy mężczyźnie. Kamose ani trochę nie spodobało się
to spojrzenie. – Ale o tobie mówiono, że będziesz wielkim człowiekiem, wielkim
wojownikiem. I kluczem do odnalezienia Elleshara.
Kamose zadrżał na samą
myśl o tym, że mogłoby się to okazać prawdą. Nie chciał być tym, który przez
własne nieprzemyślane czyny lub słowa zmieni bieg historii. O ile już tego nie
dokonał. Z ochotą opowiadał Pepiemu o wynalazkach dwudziestego pierwszego
wieku. Zdradził Esmilli, w jaki sposób znalazł się w starożytnym Egipcie, co
więcej, opowiedział jej sporo o tym drugim Kamose, który nie miał nic wspólnego
z księciem. Także Nefretete zorientowała się w końcu, że był kimś zupełnie
innym, nie mówiąc już o Echnatonie czy reszcie rodziny faraona. Już spowodował
nieodwracalne zmiany, mogące sprawić, że historia zostanie napisana na nowo.
– Może się to też odnosić
do przyszłości – dodała Esmilla, widząc zmartwioną minę Kamose. – W końcu to
słowa bogów, od zawsze zdradzali nam tylko fragmenty przyszłości. Nigdy nie
wiesz ani o kim mówią, ani w jakim czasie ma się coś wydarzyć. Dlatego dar
widzenia jest tak rzadki, bo potrzeba wielkiej wiary, by zrozumieć prawdę.
Wyjątek stanowi Elleshar – powiedziała po chwili zastanowienia kobieta. – To
jedyne imię, jakim podzielili się z nami bogowie.
– A mimo to jeszcze
trudniej jest go znaleźć – stwierdził Kamose, nie potrafiąc powstrzymać się od
uszczypliwej uwagi.
– Niebawem go odnajdziemy
lub on odnajdzie nas – zapewniła gorliwie Esmilla, a oczy zabłysły jej z
ekscytacji. – W końcu bogowie to przewidzieli. Elleshar pokona Antefa i dłużej
nie będziemy musieli się ukrywać. Egipt stanie się jeszcze potężniejszym
państwem! Zapewnimy faraonowi potęgę, o jakiej nigdy nie marzył!
– Czyli do tej pory nie
zdarzyło się, że słowa bogów się nie sprawdziły? – zapytał Kamose, licząc, że
trochę ostudzi zapał Esmillli. Chociaż korciło go trochę, by powiedzieć, że
Egipt powoli zmierza ku upadkowi, bo Amenhotep III bardziej interesuje się
bogactwem niż utrzymaniem podbitych ziem. A Echnaton pójdzie w ślady ojca,
tylko że bogactwo zamieni na prześladowania kapłanów i niszczenie świątyń.
W głębi ducha znał już odpowiedź
na zadane pytanie, ale nikt nie zabraniał mu mieć tej odrobiny nadziei, łudzić
się, że jeszcze nie przekreślił wszystkiego.
– Nie, słowa bogów zawsze
się sprawdzają. Szczególnie że są wielką rzadkością.
Kamose tylko skinął głową,
akceptując słowa Esmilli. Najwyraźniej wszystko działało obecnie przeciw niemu.
Czuł, że jakaś tragedia zbliżała się wielkimi krokami. I nawet dla Elleshara
znajdzie się w niej miejsce.
Obecnie nie dawała mu
jednak spokoju jeszcze jedna sprawa. Skąd Egipcjanie w ogóle wytrzasnęli „słowa
bogów”. Wszyscy w kółko powtarzali o wizjach, jakie miały Khepri i Falan, ale
to niczego nie tłumaczyło. Brzmiało niedorzecznie, jak przepowiadanie
przyszłości przez niezliczone wróżki w dwudziestym pierwszym wieku, które tak
usilnie starały się przekonać, że przeznaczenie człowieka ukryte zostało w
kupce herbacianych fusów.
Kamose bardzo chciał
wierzyć, że i tym razem Egipcjanie wymyślili to sobie, by mieć na co oczekiwać
w trudnych czasach. Jednak ponoć to Falan
pierwsza dowiedziała się o Ellesharze, przypomniał sobie. Po co miałaby to
robić, skoro stała po stronie Antefa, o którego zagładę chodziło? Chyba że
kryło się za tym coś więcej, czego obecnie nie potrafił wyjaśnić. Gdy był w
Tebach, nigdy nie widział widzącej, nie wiedział, jaką była osobą. A im dłużej
o tym myślał, tym bardziej pragnął się z nią spotkać.
– Chodźmy powoli na tę
naradę – odezwał się w końcu Kamose. Pora
stawić czoło Ur-Atumowi, pomyślał, mając ochotę wyjechać jak najdalej od
obozu rebeliantów i w końcu przestać angażować się w wydarzenia historyczne.
~ * ~
Kamose pierwszy raz
uczestniczył w naradzie rebeliantów. Wcześniej nie wolno mu było nawet zbliżać
się do domu, w którym mieszkał Ur-Atum, kiedy omawiano istotne sprawy. Prawdę
powiedziawszy, nawet tego nie próbował. Po co, skoro i tak nie miałby prawa
głosu, a co więcej przywódca i tak zawsze stawiał na swoim.
Wszystko zmieniło się, odkąd
po obozie rozeszła się wiadomość, że Kamose ma wyjątkowe zdolności. Nie tylko w
zaskakująco krótkim czasie opanował wiele różnych rodzajów umiejętności
bitewnych, to potrafił posługiwać się specjalnymi darami, wcześniej dostępnymi
tylko dla wybranych. Do tego dochodziło jeszcze czytanie pisma bogów i
rebelianci już zaczęli wymyślać niestworzone historie o wspaniałości księcia i
wielkich czynach, jakich dokona w przyszłości.
Wchodząc do domu Ur-Atuma,
trochę się zdziwił, iż zaproszonych na naradę zostało tak mało osób. Przywódca
siedział na swoim tronie, obok niego stali Khepri, Qeb, Chibale oraz dwóch
mężczyzn, których Kamose znał jedynie z widzenia, nigdy nie poznał ich imion.
Licząc jego i Esmillę, było ich ośmiu. Osiem osób miało zdecydować o
przyszłości Egiptu, a może i całego świata. Mężczyzna szybko wyrzucił te myśli
z głowy. Nie należało martwić się na zapas, istniał cień szansy, że Ur-Atum
zachowa się rozsądnie.
– Witaj, książę Kamose –
odezwał się przywódca, uśmiechając się lekko.
Kamose czuł się tak, jakby
trzasnął go piorun. Nigdy nie spodziewał się nawet odrobiny życzliwości ze
strony Ur-Atuma. Od razu zrozumiał, że musi zachować szczególną czujność i
nawet się nie zająknąć na temat papirusu mówiącego o człowieku zmieniającego
historię świata. Prawdopodobnie przywódca rebeliantów, tak jak Esmilla,
uznałby, że dotyczy to jego, syna Amenhotepa III, i natychmiast rozpoczął
działania zbrojne mające na celu pokonanie Antefa. Nie czekałby na Elleshara,
mając w ręce o wiele cenniejszą zdobycz.
– Jesteśmy już wszyscy,
więc możemy zaczynać – powiedział Ur-Atum. – Książę, poznaj Fenuku i Husani –
wskazał na dwoje mężczyzn stojących po jego prawej stronie. Obaj z szacunku
lekko ukłonili się przed Kamose. – Oni i Nefretete to moi troje najbardziej
zaufani doradcy. Teraz opowiedz nam o słowach bogów – rzekł, chociaż zabrzmiało
to bardziej jak rozkaz.
Kamose odetchnął głęboko,
zbierając myśli. Wiele razy układał w głowie co i jak powinien powiedzieć,
jednak teraz wszystkie starannie ułożone zdania jakby wyparowały. Przede
wszystkim bał się, że złe wiadomości zezłoszczą Ur-Atuma i przywódca tę złość
zechce wyładować na nim, chociaż nie miał nic wspólnego z tekstem na
papirusach.
– Słowa bogów rzeczywiście
odnoszą się do Elleshara – zaczął ostrożnie, starając się przy tym mówić
pewnie, by Ur-Atum nie pomyślał, że coś przed nim zataił. – Opisują go jako
wielkiego i potężnego wojownika, który stanie na czele armii i odmieni Egipt.
– Czyli to prawda, że ma
stanąć po naszej stronie – zadumał przywódca.
Kamose wolał milczeć, nie
wyprowadzając Ur-Atuma z błędu. Ostatecznie nie wspomniał nic na temat tego, że
Elleshar poprowadzi rebeliantów do wojny z kapłanami i w końcu pokona Antefa.
Książę kątem oka zerknął na dwoje doradców. Ku jego zaskoczeniu jeden z nich
nie podzielał entuzjazmu przywódcy, lekko kręcąc głową z dezaprobatą.
– Co dalej? Gdzie znajduje
się Elleshar? Kiedy mamy wyruszyć do ataku? – zadawał kolejne pytania Ur-Atum.
– Słowa bogów o tym nie
wspominają – powiedział Kamose, obawiając się reakcji zebranych.
W pomieszczeniu zapadła
kilkuminutowa, nieprzyjemna cisza. Kamose czekał na wybuch złości Ur-Atuma,
jednak on nie nastąpił. Przywódca oparł głowę na dłoni, milcząc i analizując
to, co usłyszał, podczas gdy pozostali rebelianci spoglądali na niego
wyczekująco. Jedynie Khepri teatralnie zakryła usta dłonią i pobladła, jakby za
chwilę miała zemdleć. W końcu Husani pierwszy zabrał głos:
– Od początku mówiłem, że
w słowach bogów nie znajdziemy wskazówek dotyczących pobytu Elleshara. Gdyby
tak było, Falan już dawno doprowadziłaby do niego Antefa.
– Może książę Kamose
niedokładnie odczytał pismo bogów – wtrącił Chiable, a Esmilla obdarzyła go
nienawistnym spojrzeniem. – I potrzebuje więcej czasu – dodał pogardliwie.
– Nie potrzebuję więcej
czasu – zaprzeczył szybko Kamose. – Odczytałem papirusy bardzo dokładnie – szukając potencjalnych informacji, które
pozwoliłyby mi wrócić do domu, dodał w myślach. – Nie ma w nich żadnej
wzmianki na temat pobytu Elleshara.
– Może nie warto na niego
czekać, Ur-Atumie – zasugerowała Esmilla, a Kamose miał ochotę zatkać jej usta.
Powoli domyślał się, do czego zmierza kobieta.
– Tym razem muszę zgodzić
się z Esmillą – oznajmił Qeb. – Niedawno otrzymaliśmy raport od Nefretete,
Antef nie spodziewa się z naszej strony żadnych ataków. Druga taka szansa może
się nam nie przytrafić.
– Szczególnie że wiemy,
jak stworzyć berło – powiedział Husani.
– I teraz mamy wojownika,
który jest w stanie się nim posługiwać – dokończyła Esmilla. – Bogowie nam sprzyjają,
Ur-Atumie. Nie czekajmy na Elleshara, niech Kamose poprowadzi nas w tej wojnie!
~ * ~
Wiem, że jestem okropna,
bo od publikacji poprzedniego rozdziału minął niemalże miesiąc. Nie chcę
składać pochopnych obietnic, więc powiem tylko, że następny pojawi się nie
później niż za miesiąc. W każdym razie nie musicie się martwić, historia Kamose
zostanie doprowadzona do końca. Możliwe, że ślimaczym tempem, ale nie mam
zamiaru jej porzucać, szczególnie że zabrnęła już tak daleko.
och, trochę się wyjasniło... to znaczy, może dla bohaterów nie do końca, bo mimo odczytania papirusów nadal nie wiadomo do konca, o co chodzi, ale mimo wszystko - warto wiedzieć,że Kamose staje się coraz lepszy zarówno w tym, jak i w bijatykach, widać, że magia działa;) No i najwyraźniej teraz dopiero się acznie, bo coś mi mówi, że dowódca rebeliantow z chęcią pójdzie za radą Esmilli... Nadal ją lubię, ale chyba faktycznie myśli bardziej o więszym dobru niż o Kamose... Choć z drugiej sotrny niespecjlanie się jej dziwię... pewnie naweyt nie wie, że ksiażę aż tak bardzo nie chce być traktowany jak nie wiadomo kto. a mnie się wydaje, że to właśnie on jest nie tylko wojownikiem, który pomoże im teraz, ale również tym, o którym mówi ostatni papirus...Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, będę cierpliwa:)
OdpowiedzUsuńBohaterowie, niestety, trochę jeszcze będą musieli poczekać na wyjaśnienia. Zresztą w tym samym czasie także czytelnicy poznają odpowiedzi na prawie wszystkie wątpliwości, łącznie z tym, czy papirusy mówiły o jednej czy o dwóch osobach. No i przede wszystkim, kim on/oni są.
UsuńPrzede wszystkim Esmilla nie widzi w Kamose mężczyzny z dwudziestego pierwszego wieku, a księcia, który z racji swego urodzenia powinien dążyć do wielkości i osiągania wielkich czynów. No i ma jeszcze kilka innych powodów, ale o tym w kolejnym rozdziale.
no tak, nawet dla kogoś, kto przedłużasobie życie już od długiego czasu, XXI wiek musi się jhawić wyjątkowo odlegle i niezrozumiale... więc orzumiem, czemu Esmila traktuje Kamose jak księcia. Hm, ja myślę, że papirusy mówia o dwóch osobach, no chyba że by się okazało, żeElleshar to Kamose, no to może i o jednej xD Ciekawe.... nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:) zapraszam do mnie na nowość i życzę dużo weny!
UsuńAleż się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że u ciebie jest nowy rozdział! Już się nie mogłam doczekać aż dowiem się czegoś więcej na temat "słów bogów", które miał odczytać Kamose, a tu wyszło na to, że nie dowiedzieliśmy się o Ellesherze nic więcej niż do tej pory wiedzieliśmy. No oprócz tego, ze berło zostało wymyślone przez Kapłanki i w dodatku już wiedzą jak je stworzyć - coś czuję, że to Kamose zostanie tym legendarnym Ellesharem, skoro już teraz Esmilla namawia przywódcę rebeliantów do ataku z księciem na czele.
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział, bardzo mi się podobał i mimo że bardzo chciałabym już przeczytać kolejny rozdział, będę czekać cierpliwie ;-)
Pozdrawiam!
Cathleen.
Dziękuję :)
UsuńZa jakiś czas tak na sto procent będzie wiadomo, kim jest Elleshar. Obecnie jednak nie zabraknie rebeliantów, którzy będą widzieć Kamose w tej roli, szczególnie po tym, co ostatnimi czasy zademonstrował.
Czytając ten rozdział coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Ellesharem jest Kamose, chociaż oczywiście mogę się mylić. Całkiem możliwe jest też to, że Kamose jest tym, który odmieni cały świat. Jeśli tak, to ciekawa jestem jak będzie wszystko wyglądało, gdy Kamose wróci do XXI wieku. Chyba, że XXI wiek wygląda tak jak wygląda już dzięki Kamose.
OdpowiedzUsuńNo nieźle, Kamose ma romans z Esmillą, co zważając na jego poglądy o jej darze jest całkiem pokręcone. Nie wiem za bardzo jakie uczucia Esmilla żywi do Kamose, ale jeśli to sympatia (a może coś więcej) to chłopak ją trochę wykorzystuje. No chyba, że to Esmilla próbuje do czegoś wykorzystać Kamose. Wciąż mnie zastanawia czy mogła ona przeżyć do XXI wieku i zna Kamose jako Sahirah.
Widzę, że szykuje się wojna. Właściwie to już nie mogę się jej doczekać (w przeciwieństwie do Kamose pewnie).
Oczywiście nie zdradzę, kim jest Elleshar ani tajemniczy ktoś, który ma odmienić świat. Niebawem jednak wszystko powinno się wyjaśnić, chociaż Kamose już teraz ma pewne podejrzenia, o których na razie ze szczegółami nie wspomni ;)
UsuńKamose jest ostatnią osobą, która mogłaby cieszyć się z nadchodzącej wojny. Jednak w tej, jak i w kilku innych sprawach nie będzie miał nic do powiedzenia, mimo że to dotyczy także jego.
Cześć ;) Dziś znalazłam Twojego bloga i właśnie skończyłam czytać. O ile pierwsze rozdziały mi się dłużyły to później poszło już z górki i muszę przyznać, że czyta się Twoją opowieść bardzo przyjemnie :) Teraz pewnie zabiorę się za Utracony Tron, a potem Braci (szczerze mówiąc trochę odstarszają mnie imiona znane mi z Czarnych Kamieni, boję się, że będę notorycznie spodziewać się po postaciach zachowania, które znam z książki). Teraz powinno paść kilka słów na temat Legendy. Strasznie podoba mi się motyw, że Egipcjan ogranicza wyobraźnia w korzystaniu z ich darów. Tak samo jak to, że Kamose zanikają wspomnienia po jego drugim ja. Masz naprawdę świetne pomysły i bardzo zgrabnie wplatasz je do fabuły :) Z drugiej strony trochę nie pasuje mi język używany przez postaci, o ile Kamose może ujść to na sucho, to po reszcie raczej spodziewałabym się bardziej formalnej mowy i trochę większego zdziwienia, gdy Kamose mówi przykładowo "archeolog". Czytając rozmowy między postaciami ciężko poczuć, że to starożytny Egipt. To chyba największe "ale", które zapamiętałam z lektury, reszta jest na plus. Masz nową czytelniczkę ;) I z tego co widzę, to chyba nawet z tego samego wydziału :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :)
UsuńNieskromnie mówiąc, z pomysłu o ograniczonej wyobraźni jestem bardzo zadowolona, szczególnie że wpadłam na niego krótko przed tym, jak zabrałam się za pisanie rozdziałów, w których Kamose w końcu dochodzi do poprawnych wniosków. Początkowo wątek z mocami miał wyglądać zupełnie inaczej, coś mi mówi, że zbyt zwyczajnie.
I to nie ten sam wydział. Studiuję na kierunku elektronika na Wydziale Elektroniki Mikrosystemów i Fotoniki.
Hej, chciałam tylko napisać, że bardzo lubię twoje opowiadanie i śledzę je już od jakiegoś czasu. Umiejscowienie akcji w starożytnym Egipcie jak dla mnie jest strzałem w dziesiątkę i nadaje takiego specyficznego klimatu. No i magia. Ach, uwielbiam magię pod każdą postacią, a u ciebie naprawdę dobrze zgrywa się z resztą opowiadania.Do tego podróże w czasie, gdzie wszystko może się zdarzyć. Bohaterowie też są świetnie wykreowani. Czekam z niecierpliwością na nowe rozdziały i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i cieszę się, że opowiadanie ci się podoba :)
UsuńNo to Esmilla wpakowała go, nie ma co! Możliwe, że teraz będzie miał powód do tego, by w końcu z nią zerwać :p
OdpowiedzUsuńAle w sumie to się nie dziwię, dlaczego tak się zachowała, jest wierna bogom i odczytane przez Kamosa papirusów sprawiły, że uwierzyła w wojowniczą walkę mężczyzny. Kamos wpadł całkowicie, już w momencie wywołania w sobie zdolności, i teraz będzie musiał się z tym zmierzyć.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg:*
Ach, i zapomniałabym... wyłapałam błąd:
Usuń– Nie, po prostu chciałam sprawdzić co u ciebie. Ostatnio nie byłeś pewien, czy wszystko dobrze rozumiesz – powiedziała kładąc dłoń na jego.
Urwałaś dialog i po powiedziała powinien być przecinek ;)
Z lekkim poślizgiem, ale dotarłam. Wybacz, że komentuję tak późno, ale w najbliższych czasie będę w blogsferze tylko przed weekendy. Mam nadzieję, że nie narobię sobie dużo zaległości.
OdpowiedzUsuńNa miejscu Kamose zamordowałabym Esmillę. Kamose może i jest dzielny, dobry, utalentowany, mądry i tak dalej, i tak dalej, ale na pewno nie chce walczyć w tej wojnie i ginąć za tych ludzi. Nie, on chce wrócić do domu. A Esmilla robi z niego wielkiego bohatera, chce widzieć go jako wspaniałego przywódcę i wyzwoliciela. Cóż, mogła to z nim chociaż przedyskutować.
Wydaje mi się, że ona naprawdę się w nim zakochała, ewentualnie jest bardzo blisko zakochania się w nim. To, że uznała go za kogoś zdolnego do tak wielkich czynów, to wspomnienie o nienawistnym spojrzeniu, które rzuciła komuś, kto odważył się w niego zwątpić... Nawet mi jej szkoda. A Kamose... Cóż, na pewno też nie jest wobec niej obojętny, aczkolwiek wydaje mi się, że u niego jest to raczej zwykła, ludzka potrzeba bliskości, na pewno nie wielka miłość. Może kiedyś, kto wie?
Nie wiem, jak Kamose się w tym wszystkim odnajdzie. Już wcześniej uważano go za kogoś wyjątkowego, pokładano w nim wielkie nadzieje, ale teraz? I w ogóle czy reszta zgodzi się na to, by poprawił ich do zwycięstwa? Jestem pewna, że nie wszyscy są mu przychylni.
Jeju, tyle pytań...
Najbardziej ciekawi mnie, tradycyjnie, Elleshar. Co z nim? Kiedy się pojawi? Czy naprawdę odegra tak wielką rolę?
Czekam na odpowiedzi.
Pozdrawiam. :)
Ostatnie zdanie zapowiada ciekawy obrót wypadków. Jaki chłopak wyciągnięty z XXI jest w stanie poprowadzić wojnę? Dla Kamose'a to na pewno ciężka sytuacja, nie mam pojęcia, co bym zrobiła na jego miejscu. Ach, ta Esmilla...
OdpowiedzUsuńNajbardziej ciekawi mnie chyba tor przyszłości. Czy rzeczywiście teraz wszystko się zmieni, zapisze na nowo? No i ten tajemniczy Elleshar, czy wreszcie się objawi, da jakiś znak?
Pozdrawiam i życzę weny ^^
Wreszcie znalazłam świetnie napisanego bloga, którego główny bohater nie dość, że zachowuje się jak facet, to jeszcze wygląda jak facet (a nie jest kolejnym metroseksualnym lalusiem lub emo z grzywką na pół twarzy). Piszesz genialnie! Zazwyczaj dzieje się tak, że dobrze napisane historie są nudne jak flaki z olejem, ale tobie udaje się to wszystko połączyć. Przeczytałam całość na jednym oddechu... Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie:
http://jestem-mentalnym-moherem.blogspot.com/