Są serca powody, o których rozsądek
nie słyszał.
Pascal
Dom Esmilli
znajdował się na obrzeżach obozu rebeliantów, wręcz został ulokowany nieco z
dala od pozostałych budynków. Kamose zastanawiał się, co mogło być powodem. Czy
odseparowanie brało się z tego, co inni myśleli o kobiecie? Czy może sama
chciała oddalić się od reszty? Po chwili zapytał o to towarzysza, licząc, że
może chłopak wiedział więcej na ten temat.
Pepi wzruszył jedynie
ramionami, po czym zatrzymał się, nie chcąc za bardzo zbliżać się do domu
Esmilli.
– Zawsze trzymała się z
dala od ludzi – odezwał się po chwili Pepi. – Zresztą nikt nigdy nie zabiegał o
jej towarzystwo, skoro… – urwał, po czym podjął inny wątek, nie chcąc
kontynuować poprzedniego. – Gdyby nie ty i wszystko, co się teraz dzieje,
pewnie wyjechałaby do innego obozu.
Gdyby nie ty,
utknęło w głowie Kamose. Szybko jednak oprzytomniał. Pepi na pewno miał na
myśli jego zdolności oraz rolę, jaką przypisywano mu w odnalezieniu Elleshara. Nie
uczucia, którymi tutaj nikt specjalnie się nie przejmował. W tamtej chwili
wiele by oddał za zwyczajne, serdeczne uściśnięcie ręki Andrew, nie mówiąc o
spotkaniu z rodziną. Tą prawdziwą, kochającą go bezinteresownie, nawet gdy
sprawiał problemy, nie faraonem, którego miłość zależna była od zaszczytów,
jakie przynosiło się Egiptowi.
– Nie osądzaj jej zbyt
pochopnie – wyrwał Kamose z zadumy głos Pepiego, gdy starał się wyrzucić z
głowy wspomnienia o rodzinie, zbyt bolesne w obecnej sytuacji.
Zdezorientowany Kamose nie
wiedział, co chłopak miał na myśli. Już chciał poprosić o dokładniejsze
wyjaśnienie, jednak ten odwrócił się na pięcie i powoli odchodził.
Czy ja kiedykolwiek oceniłem tu kogoś pochopnie?, zadumał zbliżając się do wejścia. Nie potrafił
przypomnieć sobie takiej sytuacji, dlatego słowa Pepiego trochę go zabolały. Co
więcej, widział już tyle dziwnych i przeczących zdrowemu rozsądkowi rzeczy, iż
wątpił, by tajemnica Esmilli, o której nikt nie chciał mówić, mogła go
zaskoczyć lub wpłynąć na sympatię, jaką darzył kobietę.
Zapukał do drzwi, lecz gdy
czekał, aż kobieta otworzy lub zaprosi go do środka, wcześniejsza pewność
momentalnie zniknęła. Przecież jego domysły na temat daru mogły okazać się
fałszywe, a Esmilla chciała, by trzymał się z daleka nie bez powodu. Pierwsza zasada tego dziwnego starożytnego
Egiptu: mimo że pewne fakty w teorii do siebie pasują, za chwilę może się
okazać, że to tylko zapowiedź kolejnego koszmaru rodem z filmów grozy,
wyrecytował w myślach Kamose. Już chciał się powoli wycofać i swoją teorię
wypróbować w praktyce, lecz wtedy drzwi otworzyły się.
– Cześć – przywitał się
szybko Kamose, powstrzymując się przed uściskaniem kobiety i pocałowaniem w
policzek. Nie chciał dopuścić jej do słowa jako pierwszej, popełnił jednak
błąd, za długo zastanawiając się, czy w Egipcie znano takie powitania, czy może
znów powiedział coś niezrozumiałego.
– Ile razy mam ci jeszcze
powiedzieć, że masz zostawić mnie w spokoju, zanim to do ciebie dotrze? – zezłościła
się kobieta.
Chciała zamknąć mu drzwi
przed nosem, jednak Kamose w porę się zorientował i szybko wślizgnął się do
środka, przechodząc pod ramieniem kobiety. Nie wyglądała na zadowoloną i
pomyślał, że jeszcze chwila, a wyrzuci go siłą, korzystając ze swoich
telepatycznych umiejętności. Lub zamieni
w żabę, pomyślał, o ile to wchodziło
w zakres podstawowych umiejętności rebeliantów.
– Czego nie zrozumiałeś,
gdy powiedziałam, byś zostawił mnie w spokoju?! Nie chcę być powodem
dodatkowych cierpień, więc w tej chwili wyjdź. Albo wyrzucę cię siłą –
dokończyła, ale już nie tak pewnie.
– To wyrzuć. I tak nie dam
ci spokoju. Wyważę drzwi lub… wymyślę coś innego – dokończył, przeklinając w
duchu wahanie. – Możesz mnie powstrzymywać swoją mocą… darem – poprawił się
szybko, by Esmilla dobrze go zrozumiała. – Ale nawet ty nie możesz być czujna
przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Ostatnie słowa
zdezorientowały kobietę, co Kamose uznał za dobry znak. Zresztą tym razem mówił
szczerze, nie podda się bez względu na to, co ona postanowi. Miał już dość tych
wszystkich sekretów, które do niczego go nie doprowadziły.
– Rozumiem, że możesz czuć
się rozczarowany, a nawet zraniony, ale wierz mi, że to dla ciebie lep…
– Skąd możesz wiedzieć?! –
przerwał jej Kamose, mając serdecznie dość, gdy decydowano za niego. Wolał
poznać nawet najgorszą prawdę, przynajmniej zanim trafił do starożytnego
Egiptu, i samemu wyciągnąć wnioski. – Zdążyłem się już zorientować, że to jakiś
mroczny sekret, o którym nikt nie chce mówić. Rozumiem, że pozostali cię
odtrącili, ale sama przyznałaś, że jestem inny. Dlatego chcę w końcu usłyszeć
całą historię. Zresztą i tak chciałem zapytać cię o twój dar, bo chyba już
zrozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi i jak odczytać pismo bogów.
– Mój dar nie ma nic
wspólnego z pismem bogów – powiedziała Esmilla, uważnie przyglądając się
mężczyźnie. Wyraz twarzy jej złagodniał, co Kamose przyjął za dobry znak.
– Bezpośrednio pewnie nie,
miałem na myśli sam mechanizm. Mogę zostać?
Esmilla z wahaniem skinęła
w końcu głową. Kamose uśmiechnął się szeroko, zadowolony z obrotu sytuacji. To
pierwsze małe zwycięstwo wzbudziło w nim taką euforię, że, ignorując zdrowy
rozsądek, przytulił kobietę. Początkowo stała jak skamieniała, nie do końca
rozumiejąc, co się działo. Zanim jednak spróbowała go odepchnąć, odsunął się
nieznacznie.
– Nie mógłbyś zachowywać
się jak dawniej – mruknęła, zamykając drzwi. – Wszystko tylko utrudniasz.
– Chciałem pokazać, że
jestem po twojej stronie. Zresztą nie tylko ja… – zadumał, uświadamiając sobie,
że Pepi zawsze mówił o kobiecie z szacunkiem. Kamose zastanawiał się, jaki był
stosunek chłopaka do tych wszystkich mrocznych sekretów. Czyżby nie chciał o
tym mówić, bo wśród rebeliantów panowała taka zasada?
– To ci nie wyszło.
Esmilla zaprowadziła go do
pomieszczenia niewiele różniącego się od tego, w którym sam mieszkał. Ponieważ
Ur-Atum cenił sobie kobietę, Kamose spodziewał się, że w jej domu będzie więcej
ozdób czy cennych przedmiotów. Nawet
Khepri się lepiej urządziła, pomyślał ze smutkiem. Zarazem zastanawiał się,
w jakich warunkach ulokowano Nefretete. Czyżby była księżniczka i przyszła
królowa Egiptu także musiała znosić takie życie, wszystko co lepsze oddając
przywódcy?
Kamose rozejrzał się
wokół. Przy jednej ze ścian znajdowało się posłanie, obok niego stała toaletka,
na której znajdowały się tylko najpotrzebniejsze drobiazgi. Po przeciwnej
stronie ulokowano dość płaski kamień, służący za prowizoryczny stolik, wokół
niego leżały poduszki.
Esmilla gestem zachęciła
go, by usiadł, po czym z sąsiedniego pomieszczenia przyniosła dzban piwa oraz
świeży chleb. Na widok pieczywa Kamose od razu poczuł się głodny. Nie jadł nic
od rana, a rozwiązywanie magicznych zagadek tylko wzmogło apetyt.
Ukradkiem obserwował
kobietę ustawiającą na prowizorycznym stole jedzenie, gdy jego wzrok przykuł
przedmiot leżący obok kamienia. Zapominając, że znajdował się w gościnie, wziął
do ręki wykonaną z drewna laskę. Przy rączce wyrzeźbiono trzy splecione ze sobą
węże. Było to piękne i staranne wykonanie, lecz najbardziej zdziwił mężczyznę
materiał, w końcu drewno było towarem luksusowym, nie wykorzystywano go w taki
sposób.
Po chwili zorientował się,
że Esmilla uważnie mu się przygląda, więc odłożył przedmiot na miejsce. Zarumienił
się lekko ze wstydu i zażenowania. Powinien najpierw zapytać, czy może obejrzeć
laskę, a nie od razu brać ją w ręce. Pokusa tym razem okazała się silniejsza,
ale nie potrafił wyjaśnić dlaczego. Miał mgliste wrażenie, że powinien
pamiętać, że już kiedyś to widział, ale nie umiał sobie przypomnieć ani kiedy,
ani gdzie. Może to skrawki pamięci
starożytnego ja, wywnioskował, uznając, że chwilowo nie warto się tym
przejmować.
– Co ci się znów stało? –
zapytała Esmilla, przerywając niezręczną ciszę.
Kamose dopiero teraz
zorientował się, że był tak poruszony wnioskami, do jakich doszedł po rozmowie
z Pepim, że zupełnie zapomniał o rozcięciu na ręce. Krew już nie leciała, ale
zaschła wokół rany. Zresztą skóra też się zaczerwieniła.
– Ach, to… – zaczął, nie
bardzo wiedząc, jak wyjaśnić to w kilku słowach. – Potrzebowałem czegoś do
pisania, by odczytać pismo bogów – dodał, pomijając, że okazało się to
niepotrzebne.
– Jedno wyklucza drugie –
oznajmiła Esmilla, a Kamose po tonie jej głosu bez trudu zorientował się, że mu
nie uwierzyła.
Nie czekając na dalsze
wyjaśnienia mężczyzny, z drugiego pomieszczenia przyniosła naczynie z wodą.
Usiadła obok Kamose i starannie obmyła mu ranę, po czym przewiązała kawałkiem
materiału.
– Na pewno nie chcesz
wyjść i zapomnieć o mnie? – zapytała, jakby spodziewała się, że tym razem coś
to zmieni.
– Na pewno – odpowiedział
Kamose. Wziął do ręki kawałek chleba i odgryzł kawałek. – Chcę się wszystkiego
dowiedzieć.
– Uważaj, o co prosisz –
ostrzegła go Esmilla. – Jestem kapłanką Anat… – zaczęła, po czym zawahała się,
nie wiedząc, jak kontynuować opowieść.
– Możesz być nawet
kapłanką Seta, nic mnie to nie obchodzi. Już ci to powiedziałem – wszedł jej w
słowo Kamose. I nie mam w głowie
encyklopedii, dodał w myślach. Nie wiedział nic na temat Anat ani jej
wyznawców. Prawdopodobnie nie była popularną boginią lub jej kult został
przyniesiony do Egiptu z jakiegoś innego państwa.
– Drwisz ze mnie?
Zakładam, że nic nie wiesz na temat Anat.
– I co z tego? Nie
przyszedłem tu na pogawędkę o religii. Możesz wierzyć, w kogo chcesz, o ile
swoich decyzji nie tłumaczysz wolą bogów.
– Anat to bogini miłości i
płodności, a także niezwykle potężna i budząca grozę wojowniczka. Szał bitewny,
jaki zsyła na swoich wyznawców, pozwala na pokonanie silnych przeciwników,
jednak cena jest bardzo wysoka. W ofierze musi zostać złożone dziecko.
Kamose przebywał w
starożytnym Egipcie już na tyle długo, by zrozumieć, jak istotną rolę w
społeczeństwie pełniły dzieci. Składanie ich w ofierze musiało być dla żyjących
w tych czasach ludzi czymś paskudnym, obrazą wobec tradycji nakazującej
posiadanie wielkich rodzin i dbanie o potomstwo.
Ucząc się historii, Kamose
wielokrotnie natrafiał na wzmianki o składaniu ludzkich ofiar, więc sama idea
mocno nim nie wstrząsnęła. Miał tylko nadzieję, że nigdy nie zostanie zmuszony
do oglądania takiego obrzędu, bo to ponad jego siły. Poczuł dreszcze na myśl,
że Esmilla mogła być jedną z kapłanek trzymających sztylet i zadających
śmiertelny cios niewinnemu, płaczącemu dziecku. Starał się przegonić ten obraz
z głowy, licząc, że kobieta nigdy tego nie robiła.
– Te… ofiary mają coś
wspólnego z twoim darem? – zapytał. Musiał poznać prawdę, mimo że wolałby
zmienić temat. Wymienienie opinii na temat pogody byłoby w sam raz.
Chwycił puchar. Upił łyk,
by zwilżyć zaschnięte wargi, a przy okazji zająć czymś ręce. Ani trochę nie
podobało mu się przedłużające się milczenie. W takim wypadku odpowiedź mogła
być tylko jedna, ta najgorsza.
– Mam prawie dwieście lat
– powiedziała Esmilla.
Kamose omal nie opluł się
piwem. Słowa kobiety całkiem wyprowadziły go z równowagi. Co ma piernik do wiatraka, pomyślał skołowany. Odstawił puchar na
prowizoryczny stolik, by przez przypadek się nie oblać.
– Tak, a ja jakieś minus
trzy tysiące trzysta dziewięćdziesiąt – prychnął Kamose, nie potrafiąc się
powstrzymać od komentarza. – Nie wyglądasz na tyle.
– Och, dziękuję – zadrwiła.
– Będziesz przez chwilę poważny, czy mam cię jednak wyrzucić za drzwi? Ciężko
mi o tym mówić, a ty i tak ze mnie szydzisz.
– Przepraszam – rzekł
szczerze Kamose. – Nie chciałem, by tak to zabrzmiało. Po prostu jakoś tak nie
mogłem się powstrzymać. Mówiłaś poważnie?
– Tak. Pytałeś wcześniej o
ofiary – kontynuowała Esmilla. – Nigdy nie potrzebowałam wzywać szału bojowego
Atan, ale za mój dar bogini zażądała innej ofiary. Mogę przejąć czyjeś ciało,
przedłużając w ten sposób własne życie.
Kamose dopiero po chwili
zorientował się, że patrzył na kobietę z szeroko otwartymi ustami. Zamknął je
pospiesznie i głośno przełknął ślinę. Chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił
wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Przychodząc tutaj, nie spodziewał się takiego
wyznania.
– Czy ktoś jeszcze to
potrafi? – szepnął z trudem, przypominając sobie rozmowę z Esmillą odbytą po
pokonaniu tanga. Istnieją sposoby na
przedłużenie życia, powiedziała mu wtedy.
– Nigdy o nikim takim nie
słyszałam – odpowiedziała, a Kamose odetchnął z ulgą. – To jeden z tych
wyjątkowych darów – dodała, spoglądając na swoje kolana. – Nawet inne kapłanki
Atan nie potrafiły go zaakceptować.
Bóg nie ma znaczenia,
chciał powiedzieć Kamose, ale ostatecznie uznał, że tę uwagę lepiej zachować
dla siebie. Po raz pierwszy cieszył się z reform, jakie miał wprowadzić
Echnaton, o ile historia nadal biegła właściwym torem. Gdyby ludzie o tak
nieograniczonych zdolnościach przetrwali do czasów nowożytnych, świat
wyglądałby zupełnie inaczej. Prawdopodobnie
w ogóle bym go nie poznał, westchnął w duchu.
– Jak zorientowałaś się,
że posiadasz ten specjalny dar? – zapytał po chwili Kamose.
– Byłam kapłanką Anat w
Tanis, wiedziałam, że posiadam dar i szkolono mnie w używaniu go. Bardzo szybko
przyswajałam nową wiedzę i zapanowałam nad moimi umiejętnościami. Mówiono, że
cieszę się dużym względem bogini. Miałam zostać najwyższą kapłanką w świątyni,
ale to nie spodobało się jednej z moich towarzyszek, uważała, że ona nadaje się
do tej roli o wiele lepiej. Pewnego dnia napadła na mnie, próbując zabić i
pozbyć się rywalki. Udałoby jej się, bo zaatakowała znienacka, nie dając mi
szansy na obronę. Jednak gdy leżałam na ziemi bliska śmierci, Anat ulitowała
się nade mną. Przeniosła mojego ducha do ciała tamtej kobiety.
– Modliłaś się, by Anat
cię wyleczyła? – rzekł Kamose, starając się sformułować pytanie tak, by w żaden
sposób nie obrazić Esmilli. – Co się stało z osobowością, duchem tamtej
kobiety? Walczyłaś z nią o panowanie nad ciałem?
– Błagałam Anat, by
pozwoliła mi dalej żyć, bym nie musiała się jeszcze udawać do świata zmarłych.
Gdy przejęłam nowe ciało, ducha tamtej kobiety już w nim nie było. Później
odkryłam, że przenosi się do mojego starego ciała i od razu umiera.
– Możesz przejąć czyjeś
ciało w każdej chwili? – pytał dalej Kamose. – Czy musi to być ktoś, kto też
posiada dar, czy to nie ma znaczenia?
– Mogłabym tego dokonać
nawet teraz, ale będę bardzo słaba, skrócę swoje nowe życie i szybciej będę
potrzebowała kolejnego ciała. Zawsze czekałam na moment, gdy byłam bliska śmierci,
za każdym razem czuję, że już nadszedł ten czas. Do tej pory wybierałam
kobiety, które także władały darem, nie chciałam ryzykować jego utraty.
Dlaczego w ogóle wypytujesz mnie o te szczegóły? Też chcesz przedłużać swoje
życie w ten sposób?
– Nie! – odpowiedział
szybko Kamose, wzdrygając się na samą myśl. Ale
inni tak. Szczególnie że tak często o odkryciu wyjątkowych mocy decydował
przypadek.
Ponownie zaległa między
nimi cisza. Nie do końca zdając sobie z tego sprawę, Kamose wystukiwał na
kamieniu melodię jednej ze swoich ulubionych piosenek, starając się uporządkować
w głowie wszystko, czego dowiedział się w ciągu ostatnich godzin. Magiczne
zdolności całkowicie przestały mu się podobać. Miał nadzieję, że Antef nie był
schematycznym książkowym czarnym charakterem, bo wtedy przyszłość malowała się
w wyjątkowo czarnych barwach.
– Ulżyło mi, że mnie
zrozumiałeś – wyrwał go z zadumy głos Esmilli.
Kamose spojrzał na nią
lekko zdezorientowany. Nigdy nie pomyślał o tym, że ją rozumie, a tym bardziej
nie wypowiedział swojego zdania na głos. Szczególnie że do zrozumienia było mu
daleko. Dopiero po chwili zorientował się, że kobieta musiała źle
zinterpretować jego dalszą obecność w jej domu. Tak naprawdę liczył na dalsze
wyjaśnienia, miał więcej pytań.
Już chciał sprowadzić ją
na właściwe tory, ale wtedy Esmilla zbliżyła się do niego i pocałowała prosto w
usta. Jej wargi były ciepłe i miękkie. Kamose odwzajemnił pieszczotę,
pogłębiając pocałunek i przyciągając kobietę bliżej siebie. A potem całkowicie
uległ namiętności, zapominając, że jeszcze kilka minut wcześniej obiecał sobie,
że nigdy do tego nie doprowadzi.
~ * ~
Postanowiłam usunąć z
ramki obok informację o dacie publikacji kolejnego rozdziału. Nie chcę dawać
słowa, którego potem nie dotrzymam. Jeżeli zgodnie z własnymi założeniami uda
mi się wyprodukować jeden rozdział na tydzień (co jakoś słabo widzę,
szczególnie że to, co napisałam wczoraj nadaje się tylko do usunięcia),
rozdziały będę publikowała co dwa tygodnie, w innym wypadku co trzy.
Nie powinnam słuchać Lei
Michele podczas spaceru z pieskiem, bo od razu mi się zachciewa pisać drugą część
Braci Duszy. Dobrze, że mnie trochę ogranicza brak czasu, więc pewnie głupot
robić nie będę.
Po długim zastanowieniu i
przemyśleniu wszystkiego dokładnie postanowiłam, że będę pisała UTRACONY TRON.
Na blogu został już opublikowany rozdział pierwszy, na który serdecznie
zapraszam.
Jakim psem? Syriuszkiem vel kĺaczkiem vel władcą ewentualnie pśutkiem . Wstyd po prostu.
OdpowiedzUsuńkłaczkiem to by był, gdyby mi takich pomysłów nie podrzucał, zapewne z pełną premedytacją
UsuńHa, powiedziałam sobie, że przeczytam jeszcze dziś wieczorem i dałam radę, chociaż kiedy zaczynałam oczy mi się kleiły. :D Ale wraz z czytaniem przestawały, dzięki, Jaenelle. :D
OdpowiedzUsuńNiesamowicie podoba mi się dar Esmilli (i dar sam w sobie, i rozdział :D). Na pewno z początku musiała czuć się z tym okropnie, jakby nie było odbierała innym ludziom życie. Zastanawiam się, czy gdyby nie tamta kapłanka, która chciała ją zamordować odkryłaby w sobie ten dar... Ciekawa sprawa.
Pocałunek, hm. Liczyłam na coś takiego. :D Kamose pewnie będzie to przeżywał, ale wróżę im dobrze, więc chyba nie ma się co martwić, prawda?
Wybacz krótki i pewnie bardzo mało treściwy komentarz, ale już zasypiam, a naprawdę bardzo chciałam skomentować od razu po przeczytaniu. Ach, a co do Lei - absolutna racja! Jej głos ma taką moc, że od razu porusza i uwalnia wenę. A teraz pracuje nad drugim albumem i mimo że nie lubię popu ani niczego podobnego to w jej wykonaniu posłucham wszystkiego. <3
Pozdrawiam serdecznie. :)
Dziękuję :)
UsuńEsmilla była dość młoda, gdy pierwszy raz zmieniła ciało, więc wszystko mogło się zdarzyć i równie dobrze swój dar mogłaby odkryć w zupełnie innych okolicznościach.
Tak się składa, że ostatnie rozdziały Braci pisałam, słuchając na okrągło Lei, ponieważ pokryło się to mniej więcej z wydaniem płyty. No i teraz głownie z tym mi się kojarzy...
Nie dziwię się, że nie chciała Kamose powiedzieć, jaki ma dar. Na pewno czuje się okropnie z myślą, że odbiera innym ludziom życie cenę aby swoje przydłużyć. Cóż, gdyby cały czas korzystała z daru, to kto wie, może będzie nawet w XXI wieku i Kamose po powrocie do swoich czasów ją spotka? :D Byłoby fajnie, tym bardziej, że chyba między nimi iskrzy.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na następny rozdział i pozdrawiam :D
Istnieje taka możliwość, że Esmilla dotrwałaby do XXI wieku i przeżyła trzy i pół tysiąca lat, szczególnie że "wieczne życie" to coś, co zawsze pociągało ludzi. Jednak spotkanie jej już takie proste nie jest.
UsuńOch, to składanie ofiar z dzieci aż przyprawiło mnie to o dreszczyk. Też bym nie chciała być świadkiem czegoś takiego.
OdpowiedzUsuńA dar Esmilii to rzeczywiście dość nietypowa moc. Wchodzenie w czyjeś ciało, by przedłużyć sobie życie. Rzeczywiście to mogło wzbudzić co u niektórych zburzenie. Ciekawe czy to Kamose zrozumie, bo najwidoczniej kobieta źle zinterpretowała jego zachowanie.
A do tego zaczyna coś pomiędzy nimi iskrzyć! :)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg!
Chwilowo nie będę zdradzać, jak się wszystko między tą dwójką ułoży i czy Kamose ją zrozumie. Wszystko niebawem się wyjaśni i skomplikuje. Chociaż to drugie to samo wyszło...
UsuńCiekawwy blog. Ponieważ nie czytałam go od początku to nie mogę powiedzieć jak bardzo fajny jest, ale wydaję mi się, że jest całkiem ok. Ten rozdział w jakiś sposób pokazał co potrafisz jako autorka i mi się to podoba. Płynie przechodzisz z tematu na temat, starasz się opisywać, a według mnie tylko osoby, które opisują, a nie dialogują są w stanie coś konkretnego stworzyć, co mnie zadowoli.
OdpowiedzUsuńDo tego masz dobry styl i nie męczysz. Skoro ja to mówię, to sobie weź to do serca, bo w tej kwestii to nie lubię słodzić blogerom. :D
Pozdrawiam serdecznie i jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie ;)
somethingdiffernet-imagine.blogspot.com
Dziękuję :)
UsuńZ przechodzenia z tematu na temat zawsze mam największy problem. Zawsze w głowie mam ogólny plan, jak ma potoczyć się akcja w rozdziale, a potem się okazuje, że bohaterowie mają inne plany.
Też nie lubię, gdy rozdziały składają się z samych dialogów, wtedy nawet dobrze nie da się tego czytać.
Dokładnie! A niektórzy i tak powiedzą, że o wiele lepiej się to czyta, bo to tylko rozmowa...
UsuńWłaściwie rozumiem , dlaczego Esmila nie lubi nowic o swoim darze, nawet jak na rzeczywistość w której żyją jest naprawdę oryginalny i...wielu na ewno chciałoby umieć to samo . Choć z czymś takim to pewnie sie trzeba urodzić. Aczkolwiek uwaga Kamosgo o jego wieku była całkiem zabawn, Haha. Cóż, jestem bardzo ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie. Nie mogę sie doczekać ciagu dalszego. Ja tan jestem za kontynuacją Braci Duszy ;) Condawiramurs
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZ tego wszystkiego wyniknie coś zupełnie innego niż planowałam, szczególnie że rozdział, który obecnie piszę miał wyglądać zupełnie inaczej. Ale przynajmniej znów wróciła mi radoßć z pisania tej historii.
A drugą część Braci Duszy może zacznę, gdy to opowiadanie się skończy, bo prowadzenie trzech blogów jest ponad moje siły.
Wow, ta końcówka... Ale już wcześniej czułam, że bohaterowie mają się ku sobie. Dar Esmilli to faktycznie ciężka sprawa. Z jednej strony kradnie komuś życie... z drugiej zaś nie prosiła o to. Myślę, że jeszcze nie można powiedzieć, iż Kamose ją zrozumiał, ale na pewno w jakiś sposób zaakceptował.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńOdkąd uznałam, że związek z Nefretete nie ma większego sensu i przez Echnatona wszystko niepotrzebnie by się skomplikowało, to Esmilla zajęła jej miejsce. Zresztą Kamose od początku się w niej zauroczył i pewnie i tak postawiłby na swoim.
A czy zrozumiał i zaakceptował to, co się dowiedział, zostanie powiedziane niebawem.