poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 23: Dar Esmilli


Są serca powody, o których rozsądek nie słyszał.
Pascal
Dom Esmilli znajdował się na obrzeżach obozu rebeliantów, wręcz został ulokowany nieco z dala od pozostałych budynków. Kamose zastanawiał się, co mogło być powodem. Czy odseparowanie brało się z tego, co inni myśleli o kobiecie? Czy może sama chciała oddalić się od reszty? Po chwili zapytał o to towarzysza, licząc, że może chłopak wiedział więcej na ten temat.
Pepi wzruszył jedynie ramionami, po czym zatrzymał się, nie chcąc za bardzo zbliżać się do domu Esmilli.
– Zawsze trzymała się z dala od ludzi – odezwał się po chwili Pepi. – Zresztą nikt nigdy nie zabiegał o jej towarzystwo, skoro… – urwał, po czym podjął inny wątek, nie chcąc kontynuować poprzedniego. – Gdyby nie ty i wszystko, co się teraz dzieje, pewnie wyjechałaby do innego obozu.
Gdyby nie ty, utknęło w głowie Kamose. Szybko jednak oprzytomniał. Pepi na pewno miał na myśli jego zdolności oraz rolę, jaką przypisywano mu w odnalezieniu Elleshara. Nie uczucia, którymi tutaj nikt specjalnie się nie przejmował. W tamtej chwili wiele by oddał za zwyczajne, serdeczne uściśnięcie ręki Andrew, nie mówiąc o spotkaniu z rodziną. Tą prawdziwą, kochającą go bezinteresownie, nawet gdy sprawiał problemy, nie faraonem, którego miłość zależna była od zaszczytów, jakie przynosiło się Egiptowi.
– Nie osądzaj jej zbyt pochopnie – wyrwał Kamose z zadumy głos Pepiego, gdy starał się wyrzucić z głowy wspomnienia o rodzinie, zbyt bolesne w obecnej sytuacji.
Zdezorientowany Kamose nie wiedział, co chłopak miał na myśli. Już chciał poprosić o dokładniejsze wyjaśnienie, jednak ten odwrócił się na pięcie i powoli odchodził.
Czy ja kiedykolwiek oceniłem tu kogoś pochopnie?, zadumał zbliżając się do wejścia. Nie potrafił przypomnieć sobie takiej sytuacji, dlatego słowa Pepiego trochę go zabolały. Co więcej, widział już tyle dziwnych i przeczących zdrowemu rozsądkowi rzeczy, iż wątpił, by tajemnica Esmilli, o której nikt nie chciał mówić, mogła go zaskoczyć lub wpłynąć na sympatię, jaką darzył kobietę.
Zapukał do drzwi, lecz gdy czekał, aż kobieta otworzy lub zaprosi go do środka, wcześniejsza pewność momentalnie zniknęła. Przecież jego domysły na temat daru mogły okazać się fałszywe, a Esmilla chciała, by trzymał się z daleka nie bez powodu. Pierwsza zasada tego dziwnego starożytnego Egiptu: mimo że pewne fakty w teorii do siebie pasują, za chwilę może się okazać, że to tylko zapowiedź kolejnego koszmaru rodem z filmów grozy, wyrecytował w myślach Kamose. Już chciał się powoli wycofać i swoją teorię wypróbować w praktyce, lecz wtedy drzwi otworzyły się.
– Cześć – przywitał się szybko Kamose, powstrzymując się przed uściskaniem kobiety i pocałowaniem w policzek. Nie chciał dopuścić jej do słowa jako pierwszej, popełnił jednak błąd, za długo zastanawiając się, czy w Egipcie znano takie powitania, czy może znów powiedział coś niezrozumiałego.
– Ile razy mam ci jeszcze powiedzieć, że masz zostawić mnie w spokoju, zanim to do ciebie dotrze? – zezłościła się kobieta.
Chciała zamknąć mu drzwi przed nosem, jednak Kamose w porę się zorientował i szybko wślizgnął się do środka, przechodząc pod ramieniem kobiety. Nie wyglądała na zadowoloną i pomyślał, że jeszcze chwila, a wyrzuci go siłą, korzystając ze swoich telepatycznych umiejętności. Lub zamieni w żabę, pomyślał, o ile to wchodziło w zakres podstawowych umiejętności rebeliantów.
– Czego nie zrozumiałeś, gdy powiedziałam, byś zostawił mnie w spokoju?! Nie chcę być powodem dodatkowych cierpień, więc w tej chwili wyjdź. Albo wyrzucę cię siłą – dokończyła, ale już nie tak pewnie.
– To wyrzuć. I tak nie dam ci spokoju. Wyważę drzwi lub… wymyślę coś innego – dokończył, przeklinając w duchu wahanie. – Możesz mnie powstrzymywać swoją mocą… darem – poprawił się szybko, by Esmilla dobrze go zrozumiała. – Ale nawet ty nie możesz być czujna przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Ostatnie słowa zdezorientowały kobietę, co Kamose uznał za dobry znak. Zresztą tym razem mówił szczerze, nie podda się bez względu na to, co ona postanowi. Miał już dość tych wszystkich sekretów, które do niczego go nie doprowadziły.
– Rozumiem, że możesz czuć się rozczarowany, a nawet zraniony, ale wierz mi, że to dla ciebie lep…
– Skąd możesz wiedzieć?! – przerwał jej Kamose, mając serdecznie dość, gdy decydowano za niego. Wolał poznać nawet najgorszą prawdę, przynajmniej zanim trafił do starożytnego Egiptu, i samemu wyciągnąć wnioski. – Zdążyłem się już zorientować, że to jakiś mroczny sekret, o którym nikt nie chce mówić. Rozumiem, że pozostali cię odtrącili, ale sama przyznałaś, że jestem inny. Dlatego chcę w końcu usłyszeć całą historię. Zresztą i tak chciałem zapytać cię o twój dar, bo chyba już zrozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi i jak odczytać pismo bogów.
– Mój dar nie ma nic wspólnego z pismem bogów – powiedziała Esmilla, uważnie przyglądając się mężczyźnie. Wyraz twarzy jej złagodniał, co Kamose przyjął za dobry znak.
– Bezpośrednio pewnie nie, miałem na myśli sam mechanizm. Mogę zostać?
Esmilla z wahaniem skinęła w końcu głową. Kamose uśmiechnął się szeroko, zadowolony z obrotu sytuacji. To pierwsze małe zwycięstwo wzbudziło w nim taką euforię, że, ignorując zdrowy rozsądek, przytulił kobietę. Początkowo stała jak skamieniała, nie do końca rozumiejąc, co się działo. Zanim jednak spróbowała go odepchnąć, odsunął się nieznacznie.
– Nie mógłbyś zachowywać się jak dawniej – mruknęła, zamykając drzwi. – Wszystko tylko utrudniasz.
– Chciałem pokazać, że jestem po twojej stronie. Zresztą nie tylko ja… – zadumał, uświadamiając sobie, że Pepi zawsze mówił o kobiecie z szacunkiem. Kamose zastanawiał się, jaki był stosunek chłopaka do tych wszystkich mrocznych sekretów. Czyżby nie chciał o tym mówić, bo wśród rebeliantów panowała taka zasada?
– To ci nie wyszło.
Esmilla zaprowadziła go do pomieszczenia niewiele różniącego się od tego, w którym sam mieszkał. Ponieważ Ur-Atum cenił sobie kobietę, Kamose spodziewał się, że w jej domu będzie więcej ozdób czy cennych przedmiotów. Nawet Khepri się lepiej urządziła, pomyślał ze smutkiem. Zarazem zastanawiał się, w jakich warunkach ulokowano Nefretete. Czyżby była księżniczka i przyszła królowa Egiptu także musiała znosić takie życie, wszystko co lepsze oddając przywódcy?
Kamose rozejrzał się wokół. Przy jednej ze ścian znajdowało się posłanie, obok niego stała toaletka, na której znajdowały się tylko najpotrzebniejsze drobiazgi. Po przeciwnej stronie ulokowano dość płaski kamień, służący za prowizoryczny stolik, wokół niego leżały poduszki.
Esmilla gestem zachęciła go, by usiadł, po czym z sąsiedniego pomieszczenia przyniosła dzban piwa oraz świeży chleb. Na widok pieczywa Kamose od razu poczuł się głodny. Nie jadł nic od rana, a rozwiązywanie magicznych zagadek tylko wzmogło apetyt.
Ukradkiem obserwował kobietę ustawiającą na prowizorycznym stole jedzenie, gdy jego wzrok przykuł przedmiot leżący obok kamienia. Zapominając, że znajdował się w gościnie, wziął do ręki wykonaną z drewna laskę. Przy rączce wyrzeźbiono trzy splecione ze sobą węże. Było to piękne i staranne wykonanie, lecz najbardziej zdziwił mężczyznę materiał, w końcu drewno było towarem luksusowym, nie wykorzystywano go w taki sposób.
Po chwili zorientował się, że Esmilla uważnie mu się przygląda, więc odłożył przedmiot na miejsce. Zarumienił się lekko ze wstydu i zażenowania. Powinien najpierw zapytać, czy może obejrzeć laskę, a nie od razu brać ją w ręce. Pokusa tym razem okazała się silniejsza, ale nie potrafił wyjaśnić dlaczego. Miał mgliste wrażenie, że powinien pamiętać, że już kiedyś to widział, ale nie umiał sobie przypomnieć ani kiedy, ani gdzie. Może to skrawki pamięci starożytnego ja, wywnioskował, uznając, że chwilowo nie warto się tym przejmować.
– Co ci się znów stało? – zapytała Esmilla, przerywając niezręczną ciszę.
Kamose dopiero teraz zorientował się, że był tak poruszony wnioskami, do jakich doszedł po rozmowie z Pepim, że zupełnie zapomniał o rozcięciu na ręce. Krew już nie leciała, ale zaschła wokół rany. Zresztą skóra też się zaczerwieniła.
– Ach, to… – zaczął, nie bardzo wiedząc, jak wyjaśnić to w kilku słowach. – Potrzebowałem czegoś do pisania, by odczytać pismo bogów – dodał, pomijając, że okazało się to niepotrzebne.
– Jedno wyklucza drugie – oznajmiła Esmilla, a Kamose po tonie jej głosu bez trudu zorientował się, że mu nie uwierzyła.
Nie czekając na dalsze wyjaśnienia mężczyzny, z drugiego pomieszczenia przyniosła naczynie z wodą. Usiadła obok Kamose i starannie obmyła mu ranę, po czym przewiązała kawałkiem materiału.
– Na pewno nie chcesz wyjść i zapomnieć o mnie? – zapytała, jakby spodziewała się, że tym razem coś to zmieni.
– Na pewno – odpowiedział Kamose. Wziął do ręki kawałek chleba i odgryzł kawałek. – Chcę się wszystkiego dowiedzieć.
– Uważaj, o co prosisz – ostrzegła go Esmilla. – Jestem kapłanką Anat… – zaczęła, po czym zawahała się, nie wiedząc, jak kontynuować opowieść.
– Możesz być nawet kapłanką Seta, nic mnie to nie obchodzi. Już ci to powiedziałem – wszedł jej w słowo Kamose. I nie mam w głowie encyklopedii, dodał w myślach. Nie wiedział nic na temat Anat ani jej wyznawców. Prawdopodobnie nie była popularną boginią lub jej kult został przyniesiony do Egiptu z jakiegoś innego państwa.
– Drwisz ze mnie? Zakładam, że nic nie wiesz na temat Anat.
– I co z tego? Nie przyszedłem tu na pogawędkę o religii. Możesz wierzyć, w kogo chcesz, o ile swoich decyzji nie tłumaczysz wolą bogów.
– Anat to bogini miłości i płodności, a także niezwykle potężna i budząca grozę wojowniczka. Szał bitewny, jaki zsyła na swoich wyznawców, pozwala na pokonanie silnych przeciwników, jednak cena jest bardzo wysoka. W ofierze musi zostać złożone dziecko.
Kamose przebywał w starożytnym Egipcie już na tyle długo, by zrozumieć, jak istotną rolę w społeczeństwie pełniły dzieci. Składanie ich w ofierze musiało być dla żyjących w tych czasach ludzi czymś paskudnym, obrazą wobec tradycji nakazującej posiadanie wielkich rodzin i dbanie o potomstwo.
Ucząc się historii, Kamose wielokrotnie natrafiał na wzmianki o składaniu ludzkich ofiar, więc sama idea mocno nim nie wstrząsnęła. Miał tylko nadzieję, że nigdy nie zostanie zmuszony do oglądania takiego obrzędu, bo to ponad jego siły. Poczuł dreszcze na myśl, że Esmilla mogła być jedną z kapłanek trzymających sztylet i zadających śmiertelny cios niewinnemu, płaczącemu dziecku. Starał się przegonić ten obraz z głowy, licząc, że kobieta nigdy tego nie robiła.
– Te… ofiary mają coś wspólnego z twoim darem? – zapytał. Musiał poznać prawdę, mimo że wolałby zmienić temat. Wymienienie opinii na temat pogody byłoby w sam raz.
Chwycił puchar. Upił łyk, by zwilżyć zaschnięte wargi, a przy okazji zająć czymś ręce. Ani trochę nie podobało mu się przedłużające się milczenie. W takim wypadku odpowiedź mogła być tylko jedna, ta najgorsza.
– Mam prawie dwieście lat – powiedziała Esmilla.
Kamose omal nie opluł się piwem. Słowa kobiety całkiem wyprowadziły go z równowagi. Co ma piernik do wiatraka, pomyślał skołowany. Odstawił puchar na prowizoryczny stolik, by przez przypadek się nie oblać.
– Tak, a ja jakieś minus trzy tysiące trzysta dziewięćdziesiąt – prychnął Kamose, nie potrafiąc się powstrzymać od komentarza. – Nie wyglądasz na tyle.
– Och, dziękuję – zadrwiła. – Będziesz przez chwilę poważny, czy mam cię jednak wyrzucić za drzwi? Ciężko mi o tym mówić, a ty i tak ze mnie szydzisz.
– Przepraszam – rzekł szczerze Kamose. – Nie chciałem, by tak to zabrzmiało. Po prostu jakoś tak nie mogłem się powstrzymać. Mówiłaś poważnie?
– Tak. Pytałeś wcześniej o ofiary – kontynuowała Esmilla. – Nigdy nie potrzebowałam wzywać szału bojowego Atan, ale za mój dar bogini zażądała innej ofiary. Mogę przejąć czyjeś ciało, przedłużając w ten sposób własne życie.
Kamose dopiero po chwili zorientował się, że patrzył na kobietę z szeroko otwartymi ustami. Zamknął je pospiesznie i głośno przełknął ślinę. Chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Przychodząc tutaj, nie spodziewał się takiego wyznania.
– Czy ktoś jeszcze to potrafi? – szepnął z trudem, przypominając sobie rozmowę z Esmillą odbytą po pokonaniu tanga. Istnieją sposoby na przedłużenie życia, powiedziała mu wtedy.
– Nigdy o nikim takim nie słyszałam – odpowiedziała, a Kamose odetchnął z ulgą. – To jeden z tych wyjątkowych darów – dodała, spoglądając na swoje kolana. – Nawet inne kapłanki Atan nie potrafiły go zaakceptować.
Bóg nie ma znaczenia, chciał powiedzieć Kamose, ale ostatecznie uznał, że tę uwagę lepiej zachować dla siebie. Po raz pierwszy cieszył się z reform, jakie miał wprowadzić Echnaton, o ile historia nadal biegła właściwym torem. Gdyby ludzie o tak nieograniczonych zdolnościach przetrwali do czasów nowożytnych, świat wyglądałby zupełnie inaczej. Prawdopodobnie w ogóle bym go nie poznał, westchnął w duchu.
– Jak zorientowałaś się, że posiadasz ten specjalny dar? – zapytał po chwili Kamose.
– Byłam kapłanką Anat w Tanis, wiedziałam, że posiadam dar i szkolono mnie w używaniu go. Bardzo szybko przyswajałam nową wiedzę i zapanowałam nad moimi umiejętnościami. Mówiono, że cieszę się dużym względem bogini. Miałam zostać najwyższą kapłanką w świątyni, ale to nie spodobało się jednej z moich towarzyszek, uważała, że ona nadaje się do tej roli o wiele lepiej. Pewnego dnia napadła na mnie, próbując zabić i pozbyć się rywalki. Udałoby jej się, bo zaatakowała znienacka, nie dając mi szansy na obronę. Jednak gdy leżałam na ziemi bliska śmierci, Anat ulitowała się nade mną. Przeniosła mojego ducha do ciała tamtej kobiety.
– Modliłaś się, by Anat cię wyleczyła? – rzekł Kamose, starając się sformułować pytanie tak, by w żaden sposób nie obrazić Esmilli. – Co się stało z osobowością, duchem tamtej kobiety? Walczyłaś z nią o panowanie nad ciałem?
– Błagałam Anat, by pozwoliła mi dalej żyć, bym nie musiała się jeszcze udawać do świata zmarłych. Gdy przejęłam nowe ciało, ducha tamtej kobiety już w nim nie było. Później odkryłam, że przenosi się do mojego starego ciała i od razu umiera.
– Możesz przejąć czyjeś ciało w każdej chwili? – pytał dalej Kamose. – Czy musi to być ktoś, kto też posiada dar, czy to nie ma znaczenia?
– Mogłabym tego dokonać nawet teraz, ale będę bardzo słaba, skrócę swoje nowe życie i szybciej będę potrzebowała kolejnego ciała. Zawsze czekałam na moment, gdy byłam bliska śmierci, za każdym razem czuję, że już nadszedł ten czas. Do tej pory wybierałam kobiety, które także władały darem, nie chciałam ryzykować jego utraty. Dlaczego w ogóle wypytujesz mnie o te szczegóły? Też chcesz przedłużać swoje życie w ten sposób?
– Nie! – odpowiedział szybko Kamose, wzdrygając się na samą myśl. Ale inni tak. Szczególnie że tak często o odkryciu wyjątkowych mocy decydował przypadek.
Ponownie zaległa między nimi cisza. Nie do końca zdając sobie z tego sprawę, Kamose wystukiwał na kamieniu melodię jednej ze swoich ulubionych piosenek, starając się uporządkować w głowie wszystko, czego dowiedział się w ciągu ostatnich godzin. Magiczne zdolności całkowicie przestały mu się podobać. Miał nadzieję, że Antef nie był schematycznym książkowym czarnym charakterem, bo wtedy przyszłość malowała się w wyjątkowo czarnych barwach.
– Ulżyło mi, że mnie zrozumiałeś – wyrwał go z zadumy głos Esmilli.
Kamose spojrzał na nią lekko zdezorientowany. Nigdy nie pomyślał o tym, że ją rozumie, a tym bardziej nie wypowiedział swojego zdania na głos. Szczególnie że do zrozumienia było mu daleko. Dopiero po chwili zorientował się, że kobieta musiała źle zinterpretować jego dalszą obecność w jej domu. Tak naprawdę liczył na dalsze wyjaśnienia, miał więcej pytań.
Już chciał sprowadzić ją na właściwe tory, ale wtedy Esmilla zbliżyła się do niego i pocałowała prosto w usta. Jej wargi były ciepłe i miękkie. Kamose odwzajemnił pieszczotę, pogłębiając pocałunek i przyciągając kobietę bliżej siebie. A potem całkowicie uległ namiętności, zapominając, że jeszcze kilka minut wcześniej obiecał sobie, że nigdy do tego nie doprowadzi.
~ * ~
Postanowiłam usunąć z ramki obok informację o dacie publikacji kolejnego rozdziału. Nie chcę dawać słowa, którego potem nie dotrzymam. Jeżeli zgodnie z własnymi założeniami uda mi się wyprodukować jeden rozdział na tydzień (co jakoś słabo widzę, szczególnie że to, co napisałam wczoraj nadaje się tylko do usunięcia), rozdziały będę publikowała co dwa tygodnie, w innym wypadku co trzy.
Nie powinnam słuchać Lei Michele podczas spaceru z pieskiem, bo od razu mi się zachciewa pisać drugą część Braci Duszy. Dobrze, że mnie trochę ogranicza brak czasu, więc pewnie głupot robić nie będę.
Po długim zastanowieniu i przemyśleniu wszystkiego dokładnie postanowiłam, że będę pisała UTRACONY TRON. Na blogu został już opublikowany rozdział pierwszy, na który serdecznie zapraszam.

15 komentarzy:

  1. Jakim psem? Syriuszkiem vel kĺaczkiem vel władcą ewentualnie pśutkiem . Wstyd po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kłaczkiem to by był, gdyby mi takich pomysłów nie podrzucał, zapewne z pełną premedytacją

      Usuń
  2. Ha, powiedziałam sobie, że przeczytam jeszcze dziś wieczorem i dałam radę, chociaż kiedy zaczynałam oczy mi się kleiły. :D Ale wraz z czytaniem przestawały, dzięki, Jaenelle. :D
    Niesamowicie podoba mi się dar Esmilli (i dar sam w sobie, i rozdział :D). Na pewno z początku musiała czuć się z tym okropnie, jakby nie było odbierała innym ludziom życie. Zastanawiam się, czy gdyby nie tamta kapłanka, która chciała ją zamordować odkryłaby w sobie ten dar... Ciekawa sprawa.
    Pocałunek, hm. Liczyłam na coś takiego. :D Kamose pewnie będzie to przeżywał, ale wróżę im dobrze, więc chyba nie ma się co martwić, prawda?
    Wybacz krótki i pewnie bardzo mało treściwy komentarz, ale już zasypiam, a naprawdę bardzo chciałam skomentować od razu po przeczytaniu. Ach, a co do Lei - absolutna racja! Jej głos ma taką moc, że od razu porusza i uwalnia wenę. A teraz pracuje nad drugim albumem i mimo że nie lubię popu ani niczego podobnego to w jej wykonaniu posłucham wszystkiego. <3
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Esmilla była dość młoda, gdy pierwszy raz zmieniła ciało, więc wszystko mogło się zdarzyć i równie dobrze swój dar mogłaby odkryć w zupełnie innych okolicznościach.
      Tak się składa, że ostatnie rozdziały Braci pisałam, słuchając na okrągło Lei, ponieważ pokryło się to mniej więcej z wydaniem płyty. No i teraz głownie z tym mi się kojarzy...

      Usuń
  3. Nie dziwię się, że nie chciała Kamose powiedzieć, jaki ma dar. Na pewno czuje się okropnie z myślą, że odbiera innym ludziom życie cenę aby swoje przydłużyć. Cóż, gdyby cały czas korzystała z daru, to kto wie, może będzie nawet w XXI wieku i Kamose po powrocie do swoich czasów ją spotka? :D Byłoby fajnie, tym bardziej, że chyba między nimi iskrzy.
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieje taka możliwość, że Esmilla dotrwałaby do XXI wieku i przeżyła trzy i pół tysiąca lat, szczególnie że "wieczne życie" to coś, co zawsze pociągało ludzi. Jednak spotkanie jej już takie proste nie jest.

      Usuń
  4. Och, to składanie ofiar z dzieci aż przyprawiło mnie to o dreszczyk. Też bym nie chciała być świadkiem czegoś takiego.
    A dar Esmilii to rzeczywiście dość nietypowa moc. Wchodzenie w czyjeś ciało, by przedłużyć sobie życie. Rzeczywiście to mogło wzbudzić co u niektórych zburzenie. Ciekawe czy to Kamose zrozumie, bo najwidoczniej kobieta źle zinterpretowała jego zachowanie.
    A do tego zaczyna coś pomiędzy nimi iskrzyć! :)

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowo nie będę zdradzać, jak się wszystko między tą dwójką ułoży i czy Kamose ją zrozumie. Wszystko niebawem się wyjaśni i skomplikuje. Chociaż to drugie to samo wyszło...

      Usuń
  5. Ciekawwy blog. Ponieważ nie czytałam go od początku to nie mogę powiedzieć jak bardzo fajny jest, ale wydaję mi się, że jest całkiem ok. Ten rozdział w jakiś sposób pokazał co potrafisz jako autorka i mi się to podoba. Płynie przechodzisz z tematu na temat, starasz się opisywać, a według mnie tylko osoby, które opisują, a nie dialogują są w stanie coś konkretnego stworzyć, co mnie zadowoli.
    Do tego masz dobry styl i nie męczysz. Skoro ja to mówię, to sobie weź to do serca, bo w tej kwestii to nie lubię słodzić blogerom. :D

    Pozdrawiam serdecznie i jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie ;)
    somethingdiffernet-imagine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Z przechodzenia z tematu na temat zawsze mam największy problem. Zawsze w głowie mam ogólny plan, jak ma potoczyć się akcja w rozdziale, a potem się okazuje, że bohaterowie mają inne plany.
      Też nie lubię, gdy rozdziały składają się z samych dialogów, wtedy nawet dobrze nie da się tego czytać.

      Usuń
    2. Dokładnie! A niektórzy i tak powiedzą, że o wiele lepiej się to czyta, bo to tylko rozmowa...

      Usuń
  6. Właściwie rozumiem , dlaczego Esmila nie lubi nowic o swoim darze, nawet jak na rzeczywistość w której żyją jest naprawdę oryginalny i...wielu na ewno chciałoby umieć to samo . Choć z czymś takim to pewnie sie trzeba urodzić. Aczkolwiek uwaga Kamosgo o jego wieku była całkiem zabawn, Haha. Cóż, jestem bardzo ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie. Nie mogę sie doczekać ciagu dalszego. Ja tan jestem za kontynuacją Braci Duszy ;) Condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Z tego wszystkiego wyniknie coś zupełnie innego niż planowałam, szczególnie że rozdział, który obecnie piszę miał wyglądać zupełnie inaczej. Ale przynajmniej znów wróciła mi radoßć z pisania tej historii.
      A drugą część Braci Duszy może zacznę, gdy to opowiadanie się skończy, bo prowadzenie trzech blogów jest ponad moje siły.

      Usuń
  7. Wow, ta końcówka... Ale już wcześniej czułam, że bohaterowie mają się ku sobie. Dar Esmilli to faktycznie ciężka sprawa. Z jednej strony kradnie komuś życie... z drugiej zaś nie prosiła o to. Myślę, że jeszcze nie można powiedzieć, iż Kamose ją zrozumiał, ale na pewno w jakiś sposób zaakceptował.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Odkąd uznałam, że związek z Nefretete nie ma większego sensu i przez Echnatona wszystko niepotrzebnie by się skomplikowało, to Esmilla zajęła jej miejsce. Zresztą Kamose od początku się w niej zauroczył i pewnie i tak postawiłby na swoim.
      A czy zrozumiał i zaakceptował to, co się dowiedział, zostanie powiedziane niebawem.

      Usuń

Obserwatorzy