Trzeba zawsze iść naprzód,
powtarzając „Dam sobie radę”, nawet kiedy się wie na pewno, że tak nie będzie.
Stephen King – Ręka mistrza
Z racji wczesnej
pory większość rebeliantów jeszcze nie wstała, przez co wędrówka wśród domków
odbyła się bez przeszkód. Kamose bardzo się z tego cieszył, ponieważ nie miał
ochoty na dodatkowe spotkania z osobami pokroju Chibale. Rozmowa z Ur-Atumem
też mu się nie uśmiechała, ale wiedział, że w tym wypadku nie mógł nic
powiedzieć. Przede wszystkim chciałby przez chwilę pobyć sam, przemyśleć sprawę
berła oraz Elleshara.
Kamose był pogrążony w
myślach i w ogóle nie zwracał uwagi na otoczenie. W ostatniej chwili
zorientował się, że idąca przed nim Nefretete się zatrzymała i zrobił to samo,
zanim by się z nią zderzył.
Stali przed budynkiem,
który od pozostałych różnił się jedynie tym, że był prawie dwa razy większy. Na
pierwszy rzut oka nic nie wskazywało na to, że mógł w nim rezydować przywódca
rebeliantów. Szare, nierówne i brudne ściany bardziej odstraszały niż zachęcały
do wejścia. Od frontu dom nie posiadał okien, jedynie niskie drzwi, by wejść do
środka trzeba było się mocno pochylić.
Kamose przez chwilę
zastanawiał się, czy Ur-Atum mógł być karłem. Chciał nawet o to zapytać, ale
ostatecznie zrezygnował, bojąc się, że czekający na nich w środku przywódca
usłyszałby jego pytanie. Co więcej, nie wiedział, czy w tych czasach w ogóle
znano takie określenie jak karzeł. Trochę w to wątpił, a nie uśmiechało mu się
teraz tego tłumaczyć.
Nefretete dwa razy
zapukała do drzwi, po czym, nie czekając na odpowiedź, weszła do środka. Kamose
zawahał się przez chwilę, nie wiedząc, co powinien zrobić, lecz w tym samym momencie
Pepi pchnął go delikatnie w ramię, dając znak, by przekroczył próg jako drugi.
Książę wszedł do środka,
dyskretnie rozglądając się wokół. Pokój, w którym się znalazł nie był duży,
jednak robił olbrzymie wrażenie w porównaniu z tym, co widziało się na
zewnątrz. Najwyraźniej Ur-Atum nie potrafił zrezygnować z pięknych przedmiotów
lub starał się podkreślić swoją pozycję nawet wśród rebeliantów.
Okno znajdowało się po
przeciwnej stronie drzwi, przez co do pomieszczenia docierało światło słoneczne
i Kamose mógł wszystko dokładnie zobaczyć. Ściany w pokoju były szare jak te na
zewnątrz, jednak pokrywało je mnóstwo przeróżnych malowideł. Po pobieżnych
oględzinach książę zorientował się, że większość przedstawiała różne postacie,
głównie mężczyzn, walczących z innymi ludźmi lub zwierzętami, a także wizerunki
bogów. Jak w sali tronowej faraona,
pomyślał. Może Ur-Atum uwiecznił swoje
chwalebne zwycięstwa i dokonania? Ciekaw był jednak, czy przywódca
rebeliantów jak władca Egiptu naginał prawdę lub przypisywał sobie zaszczyty
innych.
Pomieszczenie umeblowano
raczej skromnie, jednak dobór i wykonanie przedmiotów mocno temu przeczyły. Pod
oknem umieszczono krzesło ze złotymi zdobieniami, mające pełnić funkcje tronu,
mimo że Ur-Atum nie posiadał żadnych praw do władzy w państwie. Po lewej
stronie stał stolik, na którym postawiono jedzenie i picie, na tyle blisko, by
przywódca nie musiał wstawać. Pod pozostałymi ścianami znajdowały się przeróżne
naczynia i posągi. Jeden rzut oka wystarczył, by stwierdzić, że musiały sporo
kosztować. Kamose nie zwracał na nie jednak większej uwagi.
Książę skupił się przede
wszystkim na mężczyźnie siedzącym na imitacji tronu. Nie potrafił wiele
powiedzieć o jego wzroście, lecz jeden rzut oka wystarczył, by stwierdzić, że
nie miał do czynienia z karłem. Wygląd Ur-Atuma jednak mocno go rozczarował.
Spodziewał się kogoś, kto całym sobą aż krzyczał, że był wojownikiem i należało
się z nim liczyć. Przywódcę rebeliantów wyobrażał sobie jak starszą wersję Totmesa,
tyle że mądrzejszą. W rzeczywistości patrzył na zwyczajnego, niczym nie
wyróżniającego się człowieka, starszego od Amenhotepa III, który cały czas się
garbił.
Zdaniem Kamose strój
Ur-Atuma także działał na jego niekorzyść. Miał na sobie białe, długie szaty
charakterystyczne dla kapłanów oraz mnóstwo biżuterii. Złote łańcuchy,
bransolety wysadzane kamieniami szlachetnymi, a także przepaskę na głowie. Aż dziw, że brakuje korony i berła,
pomyślał książę, za wszelką cenę starając się nie skrzywić z niesmaku. Wtedy
zobaczył buty mężczyzny i omal nie roześmiał się z sarkazmem. Te sandały
świadczyły o zamożności i bardzo wysokiej pozycji w państwie, przeznaczone były
dla członków rodziny faraona lub najwyższych kapłanów. Ktoś taki jak przywódca
rebeliantów nie miał prawa ich zakładać.
U stóp mężczyzny leżały
dwa psy, które nie spuszczały oczu z przybyszy. Może i nie były to lwy, tygrysy
czy inne dzikie bestie, z jakimi ostatnimi czasy miał styczność Kamose, ale i
tak zdawało mu się, że nikt ich tak do końca nie oswoił, jeden zły ruch, a
rzuciłyby się delikwentowi do gardła.
– Więc to o nim mówiła
Khepri? – zapytał Ur-Atum, nie okazując nawet najmniejszego zainteresowania,
jakby rozmawiali o pogodzie, nie wydarzeniach wielkiej wagi.
Kamose starał się dostrzec
w przywódcy jakieś pozytywne cechy, lecz jak dotąd starszy mężczyzna niczym go
do siebie nie przekonał. I ja
spodziewałem się, że on może mi pomóc wrócić do domu?, jęknął w duchu, za
wszelką cenę starając się zachować neutralny wyraz twarzy.
– To on – odpowiedziała
Esmilla. – Książę Kamose, trzeci syn Amenhotepa III i Teje. Ten, który
doprowadzi do zmian w całym państwie Egipskim. Dwadzieścia trzy lata temu to o
nim śnili wszyscy widzący, nie o Totmesie, jak powiedział Antef.
– Nie wyróżnia się niczym
szczególnym – ocenił przywódca, chociaż przyglądał się młodemu mężczyźnie
zaledwie przez chwilę. – Jesteś pewna, że dobrze wybrałaś, Esmillo? Spędziłaś w
Tebach zaledwie dwa miesiące, sądziłem, że co najmniej rok zajmie ci dokładne
przyjrzenie się wszystkim synom faraona, szczególnie że miałaś polegać na
własnej intuicji, nie zdaniu Semenenre.
Ty też nie,
chciał odpowiedzieć Kamose, ale w porę ugryzł się w język, gdyż byłoby to
bardzo nieuprzejme. W oazie rządził Ur-Atum i książę musiał to zaakceptować bez
względu na to, czy ten człowiek mu się podobał.
– Jego siłą jest
nieograniczony umysł – rzekła Esmilla, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. –
Posiada dar, za pomocą którego udało mu się pokonać tanga. Co więcej, potrafi
przeczytać pismo bogów.
– Także stosunki
polityczne Egiptu z Amurrem zmusiły nas do szybszego działania – dodała
Nefretete.
Kamose miał jednak
wrażenie, że Ur-Atum nie usłyszał ostatniego zdania. Na wzmiankę o piśmie bogów
oczy mężczyzny niemal wyszły z orbit. Zszokowany, z szeroko otwartymi ustami
patrzył na księcia, przez chwilę nie będąc w stanie nic powiedzieć ani zrobić.
– To… przerasta moje
wszelkie wyobrażenia – wyjąkał, robiąc dłuższą przerwę po każdym słowie. – W
końcu dowiem się, co bogowie chcieli przekazać Khepri. Nie będę już dłużej
musiał polegać na podsłuchanych przez Semenenre informacjach, które i tak
przekręca lub przekazuje później niż powinien. Sam Amon-Re przychylnie na nas
spojrzał! – zawołał Ur-Atum, wznosząc ręce.
Kamose już chciał
powiedzieć, że z chęcią rozszyfruje pismo bogów. Zresztą był ciekaw, co takiego
ukazało się mieszkańcom starożytnego Egiptu. Wszystkie słowa jednak utknęły mu
w gardle. Dopiero teraz zrozumiał, że znajomość alfabetu łacińskiego to jedno.
Nie miał pojęcia, o jaki język chodziło! Kolana niemal się pod nim ugięły,
ponieważ wątpił, by była tu mowa o angielskim. I to na dodatek współczesnym.
Zapewne łacina,
przemknęło mu przez myśl. Początkowa ekscytacja w jednej chwili całkiem z niego
wyparowała. Dlaczego byłem tak głupi i
nie potrafiłem zapanować nad emocjami i językiem, gdy Esmilla układała z
winogron „E”? Bo myślałem o powrocie do domu, odpowiedział sam sobie. Gdybym mógł cofnąć czas i postąpić inaczej…
bardzo szybko wyrzucił ten pomysł z głowy. Raz cofnął się w czasie, przez co
wpakował się w mnóstwo kłopotów i sytuacji bez wyjścia. Jedno takie
doświadczenie wystarczyło Kamose na całe życie.
– Czy mógłbym o coś
zapytać? – odezwał się, otrząsnąwszy z ponurych rozważań. I tak już nic nie
mógł zrobić, by cokolwiek naprawić. Ur-Atum kiwnął głową, więc książę
kontynuował: – Skąd rebelianci wiedzieli, że jeden z synów faraona posiada dar,
że coś zdarzy się w jego życiu i całkiem go odmieni? I dlaczego teraz?
– Dwadzieścia trzy lata
temu każdemu z widzących ukazywała się ta sama wizja, mówiąca o tym, że
niebawem wydarzy się coś wielkiego, co może doprowadzić do zmian. Niestety, w
całym państwie Egipskim tylko jedna osoba potrafiła to odpowiednio
zinterpretować – Falan. Antef jako pierwszy został o wszystkim poinformowany i
całe zdarzenie obrócił na własną korzyść, przez lata nikt nie poznał prawdy.
– Nadal nic z tego nie
rozumiem – rzekł nieśmiało Kamose, gdy zorientował się, że Ur-Atum nie miał
zamiaru kontynuować tematu. – Co takiego zrobił Antef? – uściślił, bojąc się,
że znów zostanie uraczony pokrętnym wyjaśnieniem, z którego nic nie wynikało.
Przywódca rebeliantów
westchnął teatralnie, po czym spojrzał na księcia, jakby miał przed sobą
karalucha, nie innego człowieka. Co
więcej, inteligentniejszego, pomyślał, biorąc pod uwagę swoje wykształcenie
i pochodzenie. Cierpliwie czekał, zaciskając mocno usta, by nie powiedzieć
niczego nieodpowiedniego, co w efekcie uraziłoby mężczyznę. Po chwili Ur-Atum
machnął ręką w kierunku Esmilli, dając znak kobiecie, by ona to wyjaśniła.
– Już po narodzinach można
stwierdzić, czy dziecko otrzymało od bogów dar. Prawdopodobnie Antef za każdym
razem sprawdzał, czy potomkowie faraona go posiadają. Nie było to trudne, gdy
weźmie się pod uwagę, że kapłani są mile widziani w pałacu o dowolnej porze
dnia i nocy – wytłumaczyła Esmilla. – Zaufani ludzie od razu poinformowali go,
że trzeci syn Amenhotepa III jest jednym z nas, mimo że Antef nie piastował jeszcze
funkcji najwyższego kapłana. Na szczęście lub nieszczęście, w zależności, z
której strony na to patrzeć, obecny przy tej rozmowie był jeden z nowicjuszy,
Semenenre.
– Semenenre jest
rebeliantem? – wtrącił z niedowierzaniem Kamose.
– Co cię tak dziwi? –
odezwał się Ur-Atum. – Semenenre to jedyny kapłan Amona-Re, który przejrzał na
oczy i pojął słuszność naszej sprawy. Dzięki temu mamy szpiega w samej świątyni
i bardzo szybko dowiadujemy się o planach Antefa.
Esmilla zrobiła taką minę,
jakby nie do końca zgadzała się z przywódcą. Wszystkie wątpliwości pozostawiła
jednak dla siebie.
– Wracając do
wcześniejszego tematu – kontynuowała po chwili – nie wiemy, dlaczego Antef
pozostawił cię przy życiu, pozorując wypadek. Sprzeciwił się woli bogów i
zablokował twój dar. Nigdy nie miałeś się o nim dowiedzieć, nigdy nie
powinieneś był uwolnić mocy, ale w jakiś sposób ci się to udało.
Przezwyciężyłeś tę barierę, sądzę, że miało to związek z przełomem sprzed dwóch
miesięcy – dodała, spoglądając Kamose prosto w oczy.
Książę spuścił głowę,
woląc patrzeć na własne stopy. To wszystko zaczynało się wymykać zdrowemu
rozsądkowi. Dlaczego jego ja z dwudziestego pierwszego wieku potrafiło używać
mocy, skoro to starożytne ja urodziło się z tymi zdolnościami? Zdaniem Kamose
jedno przeczyło drugiemu.
– Nikt inny nie
zorientował się, co zrobił Antef? – zapytał, nie chcąc poruszać tematu swojej
podwójnej osobowości przy Ur-Atumie.
– Antef ogłosił, że
bogowie objawili mu, iż Totmes zostanie największym wojownikiem w historii
Egiptu. Poszerzy granice państwa i dokona czynów, o jakich nie śniło się
faraonowi. Widzący zaakceptowali tę interpretację wizji, nikt nie doszukiwał
się podstępu. Aż kilka miesięcy temu sny powróciły, zdaniem Falan informowały o
wielkiej zmianie, która wpłynie na cały kraj.
– Chyba nie sądzicie, że
chodzi o mnie – powiedział Kamose, starając się opanować, by głos mu nie
zadrżał, zdradzając, co tak naprawdę czuł.
Nie był bohaterem i nawet
nie chciał nim być. Totmes mógł wziąć sobie tę rolę, mimo że zrodziła się z
kłamstwa Antefa. Wiedział więcej od innych tylko dlatego, że cofnął się w
czasie, ponieważ w jego świecie to wszystko teoretycznie już się zdarzyło.
Gdyby rzeczywiście miał dokonać czegoś wielkiego, potrafiłby pomóc rebeliantom
w walce z oploffingami, znalazłby sposób, by wyzwolić moc, jeżeli faktycznie
wiązało się to z jego osobowością z dwudziestego pierwszego wieku.
– Nie! – krzyknął, cofając
się o kilka kroków. Jeden z psów uniósł łeb, czekając, czy mężczyzna spróbuje
wyjść z budynku. Prawdopodobnie wtedy rzuciłby się na niego, by udaremnić ten
zamiar. – Nie mogę się w to mieszać!
Starał się nie patrzeć na
Esmillę, Nefretete i Pipiego, nie chciał widzieć ich twarzy, wolał nie
wiedzieć, co pomyśleli sobie o tym nagłym wybuchu. Ur-Atum pozostał jednak
niewzruszony, splótł dłonie na kolanach i mierzył Kamose wzrokiem, czekając,
czy nastąpi kolejny wybuch.
– Powinieneś być mi
wdzięczny, gdyż uratowałem cię od Antefa. Najwyraźniej na dworze Amenhotepa III
nie uczą, jak traktować wybawców – oznajmił z pogardą Ur-Atum.
– To nie ma nic wspólnego
z wdzięcznością! Ja… – urwał, nie potrafiąc dobrać odpowiednich słów.
Nie mogę mieszać się w historię, dokończył w myślach. Nie wiedział, czy trafił do
własnej przeszłości, czy alternatywnego świata, ale to przestało mieć jakiekolwiek
znaczenie. Powinien pełnić rolę gościa, obserwatora, nie czynnego uczestnika
najważniejszych wydarzeń. Każda, nawet najbardziej błaha decyzja mogła
doprowadzić do przerażających skutków w przyszłości.
– Ja nie jestem waszym
wybrańcem – spróbował jeszcze raz. Głos drżał mu z emocji. – Nie potrafię
walczyć, daru użyłem tylko raz w krytycznym momencie, by ocalić życie mojemu
bratu. Może i znam litery, które ukazują się widzącym, ale wątpię, bym potrafił
je odczytać. Nie jestem wojownikiem, widzącym ani czarodziejem. Pozwól mi stąd
odejść – zakończył błagalnie, mocno zaciskając pięści.
Ur-Atum bez wzruszenia
słuchał słów Kamose. Zanim się odezwał, wziął ze stolika kilka daktyli i zjadł
je powoli, rozkoszując się niepewnością, która malowała się na twarzy księcia.
– Nigdzie stąd nie
odejdziesz – oznajmił w końcu przywódca. – Możesz się buntować i narzekać, ile
chcesz, ale w końcu zaakceptujesz, że o tobie mówiły wszystkie wizje. Falan i
Khepri nie miały co do tego żadnych
wątpliwości, poza tym widząca Antefa przewidziała to w dniu twoich narodzin. Po
drugie nie próbuj mnie więcej okłamywać, skoro znasz pismo bogów, jednocześnie
oznacza to, że potrafisz je odczytać. I zrobisz to, by doprowadzić mnie do
Elleshara, który stanie na czele armii rebeliantów i zabije najwyższego
kapłana, przywracając dawny porządek w Egipcie.
Elleshar nic nie zmieni, przeczysz sam sobie, pomyślał Kamose, ale się nie odezwał. Może zabić Antefa i wszystkich jego
zwolenników, ale wasze szczęście nie potrwa długo. Gdy Echnaton zasiądzie na
tronie, zniszczy was wszystkich. Zburzy świątynie, zabije kapłanów i świat
zapomni o magicznych zdolnościach, jakie posiadaliście. Historia potoczy się
tak, jak powinna, a magia zachowa się tylko w legendach, w których prawdziwość
nikt nie wierzy.
– A skoro posiadasz dar,
zaczniesz się uczyć, jak z niego korzystać. W normalnych okolicznościach
powinienem wysłać cię w miejsce, gdzie szkolą się wszyscy nowicjusze, ale
jesteś zbyt cenny. I ostrzegam cię pierwszy i ostatni raz, nie próbuj
sprzeciwiać się mojej woli, bo gorzko tego pożałujesz. Dzisiaj możesz odpocząć,
a jutro spotkasz się z Khepri. Idźcie już – odprawił ich, machając ręką. – Nefretete,
przyjdź do mnie w południe, by zdać raport.
Kobieta kiwnęła głową, po
czym wszyscy opuścili budynek.
~ * ~
Białka się mierzą, więc
znalazłam chwilę na dodanie rozdziału. Ostatnio tak sobie myślę, że powinnam
zacząć pisać pracę magisterską, a nie zastanawiać się nad opowiadaniem, które
chciałabym pisać, gdy zakończę to. Ech, i tak jest jeszcze na to czas…
A zmieniając temat, to nie
wiem, czy w przyszłym tygodniu pojawi się nowy rozdział, ponieważ jadę na
konferencję naukową i przed wyjazdem mogę nie znaleźć już czasu, by go
przejrzeć i dodać.
Coz, moze i dowódca rebeliantów z wyglądu mało imponujący, no i nieco zbyt przypominający władców Egiptu na moj gust, ale jednak charakter i zdecydowanie niezbedne władcy z pewnością posiada. Mysle, ze nie uwierzył w ani jedno słowo Kamosego i trudno mu się dziwić. Mam wrażenie, ze musi miec cos wspólnego z fąraonami bądź kapłanami, miejsce, w którym mieszka, to,jak je urządził, dobitnie na to wskazuje...ciekawe. Kamose jestbwięc najwyraźniej ważniejszy , niz do tej pory sadziliśmy i zaczynam się zastanawiac, czy to nie xxi wiek był jakimś rodzajem iluzji, a moze nie iluzji, ale orźeniesieniem w czasie, tak, aby książę nie wiedział, kim do tej pory był. Choc z drugiej strony jak mogłby prowadzić dwa zycia naraz... Ech, trudno to ogarnąć. Jestem ciekawa, jak dokładniej wygladaja plany rebeliantów i czy Kamose bedzie potrafił im rozczytac te pisma xD
OdpowiedzUsuńPrzez tą przerwę w pisaniu nie wiem, czy wzmianka o tym się już pojawiła, czy też nie. W każdym razie pojawiła (lub pojawi) się krótka wzmianka o tym, że większość rebeliantów kiedyś była kapłanami, stąd taka dekoracja wnętrza w przypadku Ur-Atuma.
UsuńTu masz rację, przywódca nie uwierzył w ani jedno słowo Kamose i wątpię, by kiedykolwiek się przekonał do jego racji. Dla większości Egipcjan to, co mówi Kamose jest abstrakcją, czymś nie do pojęcia.
A o pismach będzie więcej w kolejnym rozdziale ;)
Rozbawiło mnie to, że Kamose i przywódca rebeliantów spojrzeli sobie w oczy i obydwoje pomyśleli, że nie widzą przed sobą nikogo wyjątkowego ;) Ur-Atum na razie niespecjalnie wzbudził moją sympatię, aczkolwiek widać, że ma pewne cechy przywódcze i nie pozwoli sobie na niesubordynację.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Kamose, nagle na jego barki runęła cała mistyczna przepowiednia i oczekiwania wielu ludzi.
Jestem ciekawa, co będzie dalej :)
No tak, Kamose nie będzie miał teraz lekko. Rebelianci wyobrażają sobie, że będzie w stanie dokonać cudów, a on sam jest całkiem zagubiony w nowym otoczeniu, a także w świecie.
UsuńA jak sobie będzie z tym radzić, niebawem się okaże ;)
Mam nadzieje, że wybaczysz moją nieobecność pod ostatnim rozdziałem. Miałam ostatnio dość sporo na głowie.
OdpowiedzUsuńRozdział 18:
Myślę, że Kamose dobrze zrobił, mówiąc im prawdę o sobie. Ta ciągła tajemnica o prawdziwym pochodzeniu ino zżerałaby go od środka, a zresztą, już i tak z ledwością powstrzymuje się od tego, by nie palnąć coś głupiego. To wyznanie z pewnością sprawi, że Nefretete będzie inaczej go spostrzegała.
Rozdział 19:
Obecny rozdział, jak na razie taki spokojny. Jedynie to spotkanie z dowódcą rebeliantów. Ur-Atum wydaje się na chwilę obecną w porządku, nie wiem za bardzo, co o nim jeszcze napisać.
Nie dziwię się, że Kamosa ta sprawa z "wybrańcem" go przerasta. Rozumiem decyzję mężczyzny, dlaczego nie chce się w to wplątywać. Zmiana historii może przynieść złe skutki. Pewnie Kamos będzie kombinował, jak wrócić z powrotem do domu, ale wiem, że łatwo nie będzie.
Pozdrawiam serdecznie :*
Wszystkie nieobecności jak najbardziej rozumiem, sama też mam ostatnio za dużo na głowie...
UsuńNa pewno Kamose nieco ulżyło, gdy trójka rebeliantów poznała prawdę, jednak teraz będzie przebywał też z innymi ludźmi i znów będzie musiał uważać na to, co mówi, gdyż nie wszyscy go zrozumieją, a inni mogą domagać się dokładniejszych wyjaśnień.
Niestety, mimo że Kamose nie chce się w to wszystko mieszać, to nie zawsze będzie mógł o tym sam zdecydować. Szczególnie, że dla rebeliantów jest kimś wyjątkowym.