Każda z naszych myśli, każde z
naszych słów kreuje przyszłość.
Louise L. Hay
Kamose obudził się,
od razu otwierając oczy. Nie znajdował się już na pustyni. Powoli usiadł i
rozejrzał się dookoła. Był w swoim pokoju. Zdziwiony stwierdził, że ktoś zabandażował
mu lewe ramię i głowę, nie pamiętał jednak, by tang go zranił. Książę chciał
odnaleźć Echnatona i przekonać się, że brat wyszedł cało z walki, ale czuł się
słabo, wolał jeszcze trochę poleżeć i nabrać sił.
Wtedy do komnaty weszła
Esmilla, niosąc na tacy puchar, misę z owocami i talerz z ciepłym, jeszcze parującym
chlebem. Gdy dostrzegła, że Kamose odzyskał świadomość, uśmiechnęła się do
niego szeroko. Wyglądała na zadowoloną. Jedzenie i picie postawiła na stoliku,
a sama usiadła na łóżku, chociaż wiedziała, że za takie zachowanie powinna
zostać ukarana.
– Jak się czujesz, książę?
– zapytała z troską.
– Sam nie wiem –
odpowiedział zgodnie z prawdą Kamose. – Jestem zdezorientowany i trochę boli
mnie ramię, chociaż tang mnie nie zranił.
– Nie zranił? – powtórzyła
Esmilla. – Albo straciłeś już przytomność, albo to do ciebie nie dotarło.
Fragment czaszki tanga utkwił ci w ramieniu i trzeba było go wyciągnąć. Ciesz
się, że masz sprawną rękę. Daj, zmienię ci opatrunek.
Niewolnica podwinęła
spódnicę i Kamose zauważył, że do uda miała umocowany skórzany mieszek, z którego
teraz wyjęła dwa flakoniki, w jednym znajdował się znajomy jasnoniebieski płyn.
Z wprawą odwinęła bandaż i posmarowała ranę szarą maścią z drugiej buteleczki,
po czym założyła świeży opatrunek.
– Jesteś rebeliantką? –
zapytał wprost Kamose, gdy skończyła.
– A nawet jakby? –
odpowiedziała pytaniem na pytanie, uważnie obserwując księcia błyszczącymi
oczami.
– Nie przyszłaś do mnie
wtedy.
Esmilla zaśmiała się
krótko, a w jej oczach zabłysły wesołe ogniki. Rozsiadła się wygodniej na łóżku
i wzięła z misy garść daktyli, by zjeść ze smakiem.
– Nie mogłam, chociaż
bardzo chciałam – powiedziała szczerze. – Wypij, poczujesz się lepiej – dodała,
wskazując na flakonik z jasnoniebieskim płynem.
Kamose miał lekkie
wątpliwości, ale postanowił jej posłuchać. Gdyby Esmilla chciała go zabić,
zapewne zrobiłaby to wcześniej i nie w tak oczywisty sposób. Wypił płyn i
skrzywił się, ponieważ był przeraźliwie gorzki. Język mu zdrętwiał, przez co w
efekcie dwoma dużymi łykami opróżnił zawartość pucharu. Na szczęście świeża
woda trochę poprawiła mu posmak w ustach.
– Ohydne – mruknął pod
nosem.
– To lekarstwo, nie
przysmak na deser – zadrwiła Esmilla.
Kamose od razu poczuł różnicę.
Płyn rozgrzał go i lekko uśmierzył ból w ramieniu. Nawet umysł nie zdawał się
już tak otępiały jak jeszcze kilka minut wcześniej.
– Powiesz mi, co się
stało?
– A skąd pewność, że ja
wiem? – odparła wymijająco kobieta.
– Powiedzmy, że tak
podpowiada mi intuicja.
– Pierwsze słyszę o
męskiej intuicji – rzekła, śmiejąc się serdecznie. – Twoi bracia żyją i mają
się dobrze. Totmes nie widział, jak pokonałeś tanga, dlatego Echnaton
opowiedział, że podczas waszej walki nagle piorun strzelił z nieba i
roztrzaskał łeb bestii.
– Dlaczego? – przerwał jej
zaskoczony Kamose.
– By cię uratować. To
chyba oczywiste. – Widząc niezrozumienie malujące się na twarzy księcia,
wyjaśniła: – Nie wszyscy rodzą się z darem, Kamose. A ci nieliczni, którzy go
posiadają, zostają kapłanami i tam uczą się, jak go wykorzystywać i kierować
wedle własnej woli. Albo zasilają szeregi rebeliantów.
– Ale ja jestem zwykłym
człowiekiem! – zaprotestował książę. – Zresztą żadna magia nie istnieje! Nigdy
nie istniała.
Esmilla westchnęła, po czym
spojrzała w stronę tacy, którą przyniosła. Nagle, zupełnie bez ostrzeżenia
kawałek chleba zadrżał, chwilę później uniósł się w powietrze i poszybował
prosto na wyciągniętą dłoń kobiety. Kamose patrzył na nią z niedowierzaniem. To
przeczyło wszelkiej logice, przeczyło temu, co wiedział o tych czasach.
Przeczyło przyszłości, w której żył, ponieważ tam nikt nie władał magią, a
niemożliwością było, by nagle wszyscy ludzie posiadający ten dar zginęli.
Nie, to musiał być jakiś cyrkowy trik. Iluzja mająca na
celu zmylenie mnie, próbował
przekonać się w myślach Kamose. Tylko
skąd lód na pustyni?
– Rozumiem, że może być ci
ciężko w to uwierzyć, ale taka jest prawda. I musisz ją zaakceptować albo
umrzeć – dodała bezwzględnie.
– Umrzeć? – powtórzył
Kamose. – Nie chcę tego, w ogóle nad tym nie panowałem, to stało się samo, gdy…
Zresztą nieważne. Skoro Echnaton skłamał, to mogę spokojnie żyć dalej, nikt nic
nie wie, nikt nie domyśli się prawdy.
– Jakby ci to wyjaśnić –
zaczęła powoli Esmilla. – Widzisz, o ile faraon uwierzy, że bogowie ochronili
jego synów, o tyle Antef nie. On nie jest głupi i domyśli się, co tak naprawdę
się wydarzyło. Nie wiem, jak postąpi, ale jeśli uzna, że ty i Echnaton mu
zagrażacie, to was zabije. Co więcej, musisz zaakceptować swój dar, bo taki się
urodziłeś, to część ciebie. Możesz się buntować, ale nic ci to nie da. Ciesz
się, że masz jeden z najpospolitszych talentów, którego każdy może się w
mniejszym lub większym stopniu nauczyć. Gdybyś był widzącym, mógłbyś mieć
pretensje do całego świata.
– Widzącym? – zapytał
Kamose.
Mimo że wszystko wydawało
mu się jak wyjęte z książki fantastycznej, zainteresowało go to, co mówiła
Esmilla. A jeżeli rzeczywiście nic nie mógł na to poradzić, wolał wiedzieć jak
najwięcej, by w przyszłości znaleźć wyjście z każdej sytuacji.
– Są różne dary. Jedne
wyjątkowe i niepowtarzalne, inne pojawiające się sporadycznie czy takie,
których można się nauczyć. Widzący posiadają tylko ten jeden jedyny, w snach
ukazuje im się przyszłość. Duchy ostrzegają ich przed niebezpieczeństwem,
pokazują drogę, którą należy obrać, by nie doprowadzić do zagłady świata. Czasem
widzą pismo bogów, ale tylko nieliczni potrafią je odczytać. Niestety, widząca
rebeliantów nie jest tak potężna, w przeciwieństw do ulubienicy Antefa. Ale ona
jeszcze się doigra, masz moje słowo – zapewniła go Esmilla.
Kamose ciężko było w to
uwierzyć. Widzący przypominali mu wróżbitów, którzy sądzili, że za pomocą kart,
herbacianych fusów czy kryształowych kul potrafili przewidzieć przyszłość. Pan
Havilan gardził takimi ludźmi, uznając ich za oszustów i złodziei.
– Pismo bogów? – zapytał
sceptycznie. – Nigdy o czymś takim nie słyszałem – dodał. Znał jedynie
hieroglify, hieratykę i demotykę. W szkole uczył się tylko o tych trzech
odmianach pisma, bo w starożytnym Egipcie nic innego nie istniało. Co prawda
później zaczęto zapożyczać wyrazy z języka greckiego, ale do tego czasu miną
jeszcze lata.
– Nie jestem widzącą, ale
Khepri nam je narysowała. Pamiętam kilka znaków, mogę ci je pokazać, jak chcesz
– zaproponowała.
Kamose zgodził się,
kiwając głową. Nie wierzył w zdolności jasnowidzów, ale zobaczenie pisma bogów
to inna sprawa. Esmilla rozejrzała się wokół, głęboko się nad czymś
zastanawiając i przegryzając przy tym dolną wargę. Po chwili wzięła z kolejną
garść daktyli i zaczęła układać je obok siebie. Robiła to powoli i z rozwagą,
zapewne chcąc jak najlepiej odwzorować to, co widziała wcześniej. Księciu
jednak wystarczyło, że ujrzał część litery, by ją rozpoznać.
– To łacina! – zawołał,
spoglądając na niedokończone „E”. Od razu zrozumiał, że popełnił błąd.
– Potrafisz to odczytać?!
– krzyknęła zaskoczona Esmilla, szeroko otwierając oczy ze zdumienia. Odruchowo
machnęła ręką i strąciła ze stołu daktyle, które potoczyły się we wszystkie
strony. – To niemożliwe… - dodała już ciszej, nieznacznie odsuwając się od
księcia. – Jesteś wojownikiem, Khepri tak mówiła… Nie możesz… - jąkała się, nie
potrafiąc składnie wypowiedzieć ani jednego zdania.
Kamose czuł się
zdezorientowany, nie przypuszczał, że znajomość łaciny postawi go w takim
położeniu. Szczególnie że sam wiedział, że nie miał nic wspólnego z widzącymi, potrafił
przewidzieć przyszłość tylko dlatego, że uczył się… będzie się o tym uczyć za trzy i pół tysiąca lat. W snach nigdy nie
nawiedzały go żadne duchy, a alfabet łaciński to dla niego chleb powszedni jak
hieroglify i hieratyka dla Egipcjan. Gdyby mógł cofnąć czas, zawczasu ugryzłby
się w język.
Zarazem chciał uspokoić
Esmillę, jednak nie wiedział, co miałby zrobić. Nic sensownego nie przychodziło
mu do głowy, dlatego siedział i milczał, wpatrując się w swoje kolana. Część
Kamose chciała, by mężczyzna wyjawił niewolnicy prawdę, ale inna przypominała o
zachowaniu ostrożności. Nie znał jej, nie wiedział, kim była. Nie miał także
pojęcia, czy mógł jej ufać. Może mówiąc to wszystko, chciała go tylko
przeciągnąć na stronę rebeliantów?
– To nie tak jak myślisz –
przerwał krępującą, przedłużającą się ciszę Kamose. – Nie wiem, jak mam ci to
wyjaśnić, ale nie jestem jednym z tych twoich widzących, mimo że wiem trochę
czy może nieco więcej o przyszłości. A pismo bogów to alfabet, który w
przyszłości będzie rozpowszechniony na całym świecie – dopowiedział, chociaż
dręczyły go wątpliwości. Czy miał prawo zdradzać przyszłość? Ta wiedza mogła
doprowadzić do drastycznych zmian. O ile
już czegoś nie zepsułem, pomyślał.
– Jeśli to nie duchy cię
prowadzą, to kto? – zapytała po chwili Esmilla.
Zaskoczenie minęło, lecz
na jego miejscu pojawiła się podejrzliwość. Kamose nie mógł jej za to winić,
ale chciał, by go zrozumiała. Tylko ona była w stanie powiedzieć mu więcej i
być może zaprowadzić na trop Elleshara. Ja
sam, chciał odpowiedzieć. Część mnie,
która pochodzi z dwudziestego pierwszego wieku nowej ery.
– To dość skomplikowane,
może kiedyś ci to wyjaśnię, gdy ty powiesz mi o swoim darze – rzekł wymijająco,
licząc, iż to wystarczy. Odetchnął w duchu, gdy Esmilla uśmiechnęła się,
unosząc jeden kącik ust do góry. – Nie wierzę w duchy, czymkolwiek są. Ani w
cały panteon bogów, których nawet nie sposób zliczyć – oznajmił, zanim ugryzł
się w język.
Rozmowa o magii
spowodowała, że zdrowy rozsądek zwinął się w kłębek i zasnął w najdalszej
części umysłu. Kamose miał tylko nadzieję, że nie wpakuje się w kolejne
kłopoty. To, co powiedział, dla Egipcjan było bluźnierstwem, szczególnie że sam
faraon to Horus w ludzkiej postaci.
Książę czekał na reakcję
niewolnicy, bojąc się zabrać głos, gdy przypomniał sobie, że słyszał już o
przepowiadających przyszłość duchach. Sahirah twierdziła, że dzięki temu jej
babcia tak wiele wiedziała. Czyżby to znaczyło, że magia przetrwała do
dwudziestego pierwszego wieku? Czy miało się okazać, że palone na stosie w
późniejszych wiekach czarownice naprawdę posiadały nadprzyrodzone zdolności?
Czy współcześni ludzie ukrywali ten dar, bojąc się konsekwencji? A może
istniała nawet ukryta społeczność, która kultywowała stare tradycje? Kamose
zdawało się, że z jego poukładanego, logicznego świata nie pozostały już nawet
gruzy, wszystko momentalnie obróciło się w niwecz.
– Mówisz jak Antef –
wyrwał go z zamyślenia sarkastyczny głos Esmilli.
– Ale to rebelianci chcą
zniszczyć świątynie – zdziwił się Kamose.
– A kto ci to powiedział?
Rebelianci chcą zniszczyć Antefa, to on zagraża przyszłości imperium. Widzisz,
od dawna najwyżsi kapłani starali się szukać ludzi z darami, zabierali ich do
świątyń i tam kształcili. Każdy mógł rozwinąć swoje umiejętności i pomóc
Egipcjanom, oczywiście, za odpowiednią cenę.
– Przecież dary i bogowie kłócą się ze sobą –
wtrącił sceptycznie Kamose, nie potrafiąc w ciszy poczekać, aż kobieta skończy
mówić.
– Kiedyś byłam kapłanką i
wierzę, że te umiejętności ofiarowali nam bogowie. To, co potrafimy, nie mogło
wziąć się samo z siebie – oznajmiła twardo Esmilla.
Kamose od razu pomyślał o
ewolucji i genetyce. Czyżby wymyślony przez Marvela gen X miał istnieć
naprawdę? Żałował, że nie zna się tak dobrze na biologii i nie może wszystkiego
dokładniej przeanalizować.
– A co z Antefem? –
powiedział, chcąc zakończyć drażliwy temat.
– Antef sądzi, że dar
powinien służyć do czegoś więcej niż tylko pomagania innym. Niestety, jest na
tyle potężny, że bardzo szybko wspiął się szczyt hierarchii najważniejszej ze
świątyń. Co więcej, zgromadził wokół siebie wielu sprzymierzeńców, którzy sądzą
podobnie. Według niego osoby obdarzone powinny stać na czele państwa i do tego
ciągle dąży – do obalenia rodu faraona. Już ma w garści Amenhotepa III, Totmes
także ufa jego radom, chociaż z nieco większą ostrożnością. Lecz to tylko
kwestia czasu.
– No dobrze – zaczął
ostrożnie Kamose, nie chcąc doprowadzić do kolejnej nieprzyjemnej wymiany zdań.
– Ale nawet jak Antef przejmie władzę – chociaż
nie powinno się to zdarzyć, pomyślał, pamiętając o faktach historycznych –
to długo nie pożyje, jego następca wcale nie musi być taki zły. Bo dzieci to on
chyba nie ma? – zapytał, żałując, że nie potrafi sobie tego przypomnieć. – I co
tak naprawdę chcą zrobić rebelianci? Wypowiedzieć wojnę kapłanom, chociaż
świątynie są dla nich równie święte?
– Istnieją sposoby na
przedłużenie życia…
– Świetnie, jeszcze
okazuje się, że nieśmiertelność to coś normalnego – po raz kolejny przerwał jej
Kamose. Coraz to nowsze informacje były jeszcze bardziej absurdalne niż
poprzednie. Od przesuwania przedmiotów i
wywołania deszczu do nieśmiertelności, zadrwił w myślach.
– Słuchaj, jak do ciebie
mówię i nie przerywaj – fuknęła ze złością Esmilla. – Miałam na myśli życie
kilkadziesiąt lat dłużej, nie w nieskończoność. I sądzę, że nawet twój mały
móżdżek pojmie, że to wystarczy, by wszystko obrócić w ruinę. Rebelianci to
głównie kapłani, którzy uciekli ze świątyń, bo nie podobało im to, co się
dzieje. Chcemy zabić Antefa i przywrócić dawny porządek, nie niszczyć takich
jak my.
– No to trzymam za… –
urwał w połowie zdania, marszcząc brwi, po czym uważnie przyjrzał się Esmilli.
Wyniosła i poważna, za wszelką cenę dążąca do obranego celu. Mógł założyć się o
wszystko, że nigdy się nie poddała i nie zawróciła z raz obranej ścieżki. Nagle
Kamose domyślił się, czego tak naprawdę od niego chciała i po co udawała
niewolnicę w pałacu faraona. – Od początku wiedziałaś, że posiadam dar i
dlatego kazałaś mi się trzymać z daleka od Antefa. Chcesz, bym przyłączył się
do rebeliantów?
– Jesteś taki jak my i nie
sądzę, by los Egiptu oraz twojej rodziny był ci obojętny – oznajmiła prosto z
mostu, jednak uwadze księcia nie uszło, że nie odpowiedziała na jego pierwsze
pytanie. – Musisz pogodzić się z tym, w jakich czasach żyjesz i wybrać jedną ze
stron. Może Antef cię nie zabije, jeśli pójdziesz do niego, przysięgniesz wierność
i zrzekniesz się prawa do tronu. Ale wątpię, jeżeli mam byś szczera. Zamorduje
cię z zimną krwią, by nie ryzykować, że w przyszłości lud pójdzie za tobą.
– Nie chcę znów wybierać
jednej ze stron – szepnął Kamose.
Sam nie był już do końca
pewny, czy dobrze zrobił, ufając archeologom i ignorując ostrzeżenia staruchy.
Gdyby posłuchał babci Sahirah, prawdopodobnie nigdy nie wszedłby do piramidy i
nie przeniósł się do starożytnego Egiptu, by tym razem zaplątać się w znacznie
poważniejszy konflikt.
W jednym jednak Esmilla
miała rację, nie mógł stać obok i tylko się przyglądać, czekając, aż problem
sam się rozwiąże. Chodził tu o przyszłość rodziny faraona, jego rodziny. Wbrew
własnej woli Kamose został w to wszystko zaplątany i musiał się zaangażować. I
kto wie, czy tym samym nie wpłynąć na bieg historii.
– Zastanawiałeś się, czy
iść na spacer z Iset, czy na przyjęcie z Sitamon? – zakpiła Esmilla. Kamose
dopiero wtedy uświadomił sobie, że jako książę nie musiał podejmować żadnych
istotnych decyzji, a jedynie spełniać wolę faraona, ewentualnie Wielkiej
Królewskiej Małżonki.
– Gdybym miał tylko takie
problemy, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – rzekł, nie potrafiąc
się powstrzymać. – Muszę przemyśleć to, co mi powiedziałaś. A tak w ogóle to
jestem księciem i należy mi się szacunek – oznajmił twardo, zarazem czując się
głupio, że wykorzystuje swoją pozycję, by zrobić na złość kobiecie.
– Trzeba było upomnieć
mnie wcześniej, książę – powiedziała,
przesadnie akcentując ostatnie słowo. Puste flakoniki włożyła do woreczka
przyczepionego do uda, odsłaniając przy tym niemal całe nogi. Kamose mógł się
założyć, że zrobiła to specjalnie. – Wcześniej ci to nie przeszkadzało, książę.
Wstała z łóżka i otrzepała
spódnicę. Już chciała wyjść z pokoju, jednak zawahała się, jeszcze raz
odwracając się w stronę Kamose.
– Uważaj na siebie, bo
Antef tak tego nie zostawi – powiedziała z troską, po czym delikatnie
pogłaskała mężczyznę po policzku.
Kamose chciał chwycić jej
rękę i zatrzymać kobietę, jednak ona odsunęła się w porę i pospiesznie wyszła z
pokoju. Został sam z mętlikiem w głowie i trudną decyzją do podjęcia.
~ * ~
Następnym razem nie będę
obiecywać, że rozdział na pewno ukaże się w jakiś konkretny dzień, bo znów nic
z tego nie wyjdzie.
W każdym razie chciałam
jeszcze napisać, że w tym semestrze (z racji okropnego planu, którego sama nie
mogłam sobie ułożyć i mnóstwa okienek) z komentarzami u was pojawiać się będę
jedynie w weekendy. Wiadomo, czasem może zdarzyć się wyjątek, ale raczej rzadko,
bo ostatnio tylko w środy mam czas, by wszystko przeczytać (jakoś pożytecznie
trzeba spożytkować nudne wykłady).
No, to życie Kamose jest zagrożone. Nie wątpię, że Antef już knuje, jak go zabić. Jestem ciekawa, czy Kamose ze współczesności też ma jakiś dar. Może jeszcze go nie odkrył... Przed nim ciężka decyzja, ale w sumie chyba lepiej dla niego, jak przyłączy się do rebeliantów niż do Antefa, który raczej nie będzie dla niego łaskawy.Nieźle się wkopał przy tej kobiecie... teraz będzie jeszcze uznawany za widzącego. Mam nadzieję, że to nie jest taka, że ona, a nie Antef coś knuje, heh... Ale, nie no, nie wydaje mi się, chociaż kto ją tam wie. ;d
OdpowiedzUsuńDecyzja bardzo ciężka, bo od tego, co Kamose zrobi zależy cała jego przyszłość, nie tylko przetrwanie ale także ewentualny powrót do współczesnych czasów. W każdym razie czas nieco nagli i w kolejnym rozdziale będzie wiadome, co postanowi.
UsuńNatomiast ewentualne posiadanie mocy przez Kamose ze współczesności na razie pozostawię w tajemnicy ;) Rozważałam różne możliwości i już wiem, co zrobię, w każdym razie zostanie to wyjaśnione.
Ciekawy ten rozdział. Biedny ten Kamose, ciągle mdleje ;). Po poprzednim rozdziale tak przypuszczałam, że to, co zrobił, to efekt jakiegoś daru. Ciekawe tylko, na czym konkretnym on polega, co jeszcze można za jego pomocą zrobić, i czy można się nauczyć używać tego świadomie. No i też mnie zastanawia, czy Kamose ze współczesności też miał taki dar, czy nie. I w ogóle jestem ciekawa, czy we współczesności też istnieją ludzie z darami, ale może po prostu dużo bardziej się z nimi kryją? W każdym razie to wszystko, czego się dowiedział, na pewno dość mocno podkopało jego światopogląd i wiarę w rzeczywistość bez magii, bóstw i innych dziwnych rzeczy.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się też, jaką rolę w tym wszystkim ma Esmilla, i czy rzeczywiście to jej strona jest tą dobrą. W każdym razie, Kamose pewnie będzie zagrożony, jeśli Antef faktycznie coś knuje, i jeśli dowie się, że ma on dodatkowe zdolności. No i też jeszcze ten alfabet - czyżby ktoś w jakichś wizjach zobaczył takie pismo, które w tych czasach było jeszcze nieznane, ale dla Kamose już oczywiste i normalne? Ciekawe, czy ujawni to, że je zna, i jakie to będzie mieć konsekwencje. Może to on stanie się Ellesharem? Chyba, że to faktycznie ktoś inny będzie. Ale przynajmniej zaczyna się powoli wyjaśniać, skąd łaciński napis w grobowcu z czasów, kiedy nie używano jeszcze takiego alfabetu.
No, czekam na kolejny odcinek, bo jestem bardzo ciekawa, co dalej ^^.
Dziękuję :)
UsuńTeż jakiś czas temu doszłam do tego wniosku, Kamose chyba jakieś rekordy pobija w ciągłym mdleniu. Dlatego też później jeden dodatkowy raz mu podarowałam, niech się chłopak cieszy.
Kwestia daru i tego, co się z nim wiąże, a także możliwości używania go będzie powoli wyjaśniana przez kolejne rozdziały. Co się zaś tyczy pisma bogów, to na to trzeba będzie trochę poczekać, szczególnie że Kamose nie wziął pod uwagę jednej bardzo ważnej rzeczy ;)
Natomiast ewentualne posiadanie mocy przez Kamose ze współczesności na razie pozostawię w tajemnicy ;) Rozważałam różne możliwości i już wiem, co zrobię, w każdym razie zostanie to kiedyś wyjaśnione.
Witaj Jaenelle w ten piękny niedzielny dzień :)
OdpowiedzUsuńWybacz, za spóznienie jednodniowe :D Ale już jestem!
Rozdział pochłonęłam jak moje ulubione biszkopty czekoladowe.
Cudownie wszystko nam opisałaś. Współczuję Kamose, to musi być straszne tak ciągle mdleć -,-
Mam nadzieję, że dołączy do Antefa... no ale czas pokaże.
Zaintrygował mnie alfabet...hmmm... ciekawa sprawa, myślę, że to jeszcze wiele zamiesza w życiu Kamose.
GENIALNE, GENIALNE, GENIALNE ! <3
No,przynamniej wreszcie pogadał z niewolnica... I prawie wyglądał swój sekret. Moze i łacina jest dla Kampsego czymś normalnym,ale chyba nie do konca zajarzyl,ze w tych czasach jezCze nie powinni o tym wiedziec, a wiec moze faktycznie ta dziewczyna potrafi zaglądać w przyszłość. Albo tez z niej wróciła, tylko ze juz kompletnie straciła pamięć co do tych wydarzeń?w koncu to wlasnie grozi Kamosem? Czy nie? Mam nadzieje,ze nie. Bo wtedy nie starał y sie o rozwiazanie zagadki i ewentualny powrot. Cóż, ciekawie robi sie z ta mafia, musze przyznac, ciekawe ile jest takich osób w starożytnym Egipcie. I czemu dar Kamosego jest pospolity? W koncu chyba rzadko jest sie w stanie tak poradzić z dzika bestia xD no ale ok. Jestem ciekawa. Czy Kamose bedzie ćwiczył swoje umiejętności. Mam nadzieje,ze tak. I ze nieraz bedzie rozmawiał z niewolnica. Tylko ze dziwi mnie, ze w tm poście ani razu nie było wzmianek p tym,ze interesuje sie nia jako kobiet..przelo mu czy co? Xd czekAm na cd, rozdzial bardzo Dobry, chic troche szkoda,ze jednowatkowy.
OdpowiedzUsuńNo proszę, wiele się działo, a w rozdziale była tylko jedna rozmowa. Cieszę się, że wreszcie pojawiła się ta niewolnica i powiedziała więcej niż jakieś zagadkowe zdania. Zastanawiałam się, kiedy znowu o niej poczytam i wreszcie mogę to zrobić. No i poznać wiele odpowiedzi! Och, to była prawdziwa uczta dla mojego umysłu z którego wychodziło wiele pytań :D
OdpowiedzUsuńSytuacja rzeczywiście staje się bardziej klarowna. Przede wszystkim wiem już dokładnie, że istnieje magia. Faktycznie było już wiele dowodów na to wcześniej, ale jakoś myślałam, że można to wytłumaczyć to w jakiś inny sposób. Jestem ciekawa o co chodzi z tym wydłużaniem życia. Czy będzie jakiś rytuał? Potężne zaklęcie? Magiczne zioła?
Z tą łaciną to wpadł! Był naprawdę nierozważny. Nie jest pierwszy dzień w Starożytnym Egipcie, dlatego myślałam, że ugryzie się w język, zanim powie coś z przyszłości. Ale nie można go za to winić. Dla niego łacina była oczywista, po prostu powiedział, zanim pomyślał. Jestem pewna, że zrobiłabym to samo :D
Jestem przekonana, że Kamose zwróci się w stronę rebeliantów. Tu w końcu będzie chodzić o jego życie. Jestem ogromnie ciekawa jak się to wszystko potoczy!
Ej, to ten płyn nie był trujący? Kurczę, a ja myślałam, że tu był jakiś grubszy spisek :D Wiem, wszędzie się dopatruję spisków :D
Podsumowując: rozdział świetny! Byłam zaciekawiona od samego początku do końca! Brawa! <3
Tylko spostrzegłam, że zjadło Ci jedną literkę w wyrazie "cisz". Miało być "ciesz" prawda? :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na nowy rozdział:
http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com
Trochę siedziało w tych obu rozdziałach.
OdpowiedzUsuńW poprzednim bardzo podobał mi się fragment walki z Tangiem. Potwór naprawdę był przerażający z opisu. Trochę zmartwiło mnie to, że Kamose powoli traci to starożytne ja, bo w takim przypadku będzie skazany jedynie na człowieka z powłoką archeologa. Ale jednak zebrała się w nim siła i jakby znienacka przypomniało mu się jak się włada mieczem. Nie wiem, czy to jeden z przebłysków ze starożytnego ja, czy może jednak miało coś znaczenie z tym jego darem, którym pokonał Tanga...
No i przechodzimy do obecnego rozdziału.
Rozmowa z Esmilą bardzo interesująca.Wyjaśniło się, co ten Antef knuje przeciwko faraonowi. Nie wygląda to za dobrze. Kamose ma bardzo trudną decyzję do podjęcia, bo tak... Jeśli nie pomoże rebeliantom, może się to przyczynić do obalenia faraona. A jeśli pomoże, to rodzina może się od niego odwrócić, bo przecież ich ścigają... No chyba, że Kamos w jakiś sposób przekona braci do tego, że nie można ufać Antefowi.
I jeszcze pozostaje niewyjaśniona zagadki, gdzie przebywa Elleshar, bo o tym nie wspomniał kobiecie.
Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg :*
Bardzo przyjemnie czytało mi się ten rozdział.
OdpowiedzUsuńRozbawił mnie ten moment z łaciną. To zaskakujące, że coś, co dla współczesnego człowieka nie jest niczym niezwykłym, tutaj jest uważane za jakieś prorokowanie i magię. Z drugiej strony to, co miało miejsce na pustyni, były czysto magiczne.
Fajnie, że Esmila i Kamose trochę się zbliżyli i wreszcie szczerze porozmawiali. Dziewczyna ma charakterek - żeby tak śmiało mówić do syna faraona? :P
No i niepokoją mnie również ci kapłani.
Pozdrawiam.