sobota, 18 października 2014

Rozdział 12: Ponownie między młotem a kowadłem

Każda z naszych myśli, każde z naszych słów kreuje przyszłość.
Louise L. Hay
Kamose obudził się, od razu otwierając oczy. Nie znajdował się już na pustyni. Powoli usiadł i rozejrzał się dookoła. Był w swoim pokoju. Zdziwiony stwierdził, że ktoś zabandażował mu lewe ramię i głowę, nie pamiętał jednak, by tang go zranił. Książę chciał odnaleźć Echnatona i przekonać się, że brat wyszedł cało z walki, ale czuł się słabo, wolał jeszcze trochę poleżeć i nabrać sił.
Wtedy do komnaty weszła Esmilla, niosąc na tacy puchar, misę z owocami i talerz z ciepłym, jeszcze parującym chlebem. Gdy dostrzegła, że Kamose odzyskał świadomość, uśmiechnęła się do niego szeroko. Wyglądała na zadowoloną. Jedzenie i picie postawiła na stoliku, a sama usiadła na łóżku, chociaż wiedziała, że za takie zachowanie powinna zostać ukarana.
– Jak się czujesz, książę? – zapytała z troską.
– Sam nie wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą Kamose. – Jestem zdezorientowany i trochę boli mnie ramię, chociaż tang mnie nie zranił.
– Nie zranił? – powtórzyła Esmilla. – Albo straciłeś już przytomność, albo to do ciebie nie dotarło. Fragment czaszki tanga utkwił ci w ramieniu i trzeba było go wyciągnąć. Ciesz się, że masz sprawną rękę. Daj, zmienię ci opatrunek.
Niewolnica podwinęła spódnicę i Kamose zauważył, że do uda miała umocowany skórzany mieszek, z którego teraz wyjęła dwa flakoniki, w jednym znajdował się znajomy jasnoniebieski płyn. Z wprawą odwinęła bandaż i posmarowała ranę szarą maścią z drugiej buteleczki, po czym założyła świeży opatrunek.
– Jesteś rebeliantką? – zapytał wprost Kamose, gdy skończyła.
– A nawet jakby? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, uważnie obserwując księcia błyszczącymi oczami.
– Nie przyszłaś do mnie wtedy.
Esmilla zaśmiała się krótko, a w jej oczach zabłysły wesołe ogniki. Rozsiadła się wygodniej na łóżku i wzięła z misy garść daktyli, by zjeść ze smakiem.
– Nie mogłam, chociaż bardzo chciałam – powiedziała szczerze. – Wypij, poczujesz się lepiej – dodała, wskazując na flakonik z jasnoniebieskim płynem.
Kamose miał lekkie wątpliwości, ale postanowił jej posłuchać. Gdyby Esmilla chciała go zabić, zapewne zrobiłaby to wcześniej i nie w tak oczywisty sposób. Wypił płyn i skrzywił się, ponieważ był przeraźliwie gorzki. Język mu zdrętwiał, przez co w efekcie dwoma dużymi łykami opróżnił zawartość pucharu. Na szczęście świeża woda trochę poprawiła mu posmak w ustach.
– Ohydne – mruknął pod nosem.
– To lekarstwo, nie przysmak na deser – zadrwiła Esmilla.
Kamose od razu poczuł różnicę. Płyn rozgrzał go i lekko uśmierzył ból w ramieniu. Nawet umysł nie zdawał się już tak otępiały jak jeszcze kilka minut wcześniej.
– Powiesz mi, co się stało?
– A skąd pewność, że ja wiem? – odparła wymijająco kobieta.
– Powiedzmy, że tak podpowiada mi intuicja.
– Pierwsze słyszę o męskiej intuicji – rzekła, śmiejąc się serdecznie. – Twoi bracia żyją i mają się dobrze. Totmes nie widział, jak pokonałeś tanga, dlatego Echnaton opowiedział, że podczas waszej walki nagle piorun strzelił z nieba i roztrzaskał łeb bestii.
– Dlaczego? – przerwał jej zaskoczony Kamose.
– By cię uratować. To chyba oczywiste. – Widząc niezrozumienie malujące się na twarzy księcia, wyjaśniła: – Nie wszyscy rodzą się z darem, Kamose. A ci nieliczni, którzy go posiadają, zostają kapłanami i tam uczą się, jak go wykorzystywać i kierować wedle własnej woli. Albo zasilają szeregi rebeliantów.
– Ale ja jestem zwykłym człowiekiem! – zaprotestował książę. – Zresztą żadna magia nie istnieje! Nigdy nie istniała.
Esmilla westchnęła, po czym spojrzała w stronę tacy, którą przyniosła. Nagle, zupełnie bez ostrzeżenia kawałek chleba zadrżał, chwilę później uniósł się w powietrze i poszybował prosto na wyciągniętą dłoń kobiety. Kamose patrzył na nią z niedowierzaniem. To przeczyło wszelkiej logice, przeczyło temu, co wiedział o tych czasach. Przeczyło przyszłości, w której żył, ponieważ tam nikt nie władał magią, a niemożliwością było, by nagle wszyscy ludzie posiadający ten dar zginęli.
Nie, to musiał być jakiś cyrkowy trik. Iluzja mająca na celu zmylenie mnie, próbował przekonać się w myślach Kamose. Tylko skąd lód na pustyni?
– Rozumiem, że może być ci ciężko w to uwierzyć, ale taka jest prawda. I musisz ją zaakceptować albo umrzeć – dodała bezwzględnie.
– Umrzeć? – powtórzył Kamose. – Nie chcę tego, w ogóle nad tym nie panowałem, to stało się samo, gdy… Zresztą nieważne. Skoro Echnaton skłamał, to mogę spokojnie żyć dalej, nikt nic nie wie, nikt nie domyśli się prawdy.
– Jakby ci to wyjaśnić – zaczęła powoli Esmilla. – Widzisz, o ile faraon uwierzy, że bogowie ochronili jego synów, o tyle Antef nie. On nie jest głupi i domyśli się, co tak naprawdę się wydarzyło. Nie wiem, jak postąpi, ale jeśli uzna, że ty i Echnaton mu zagrażacie, to was zabije. Co więcej, musisz zaakceptować swój dar, bo taki się urodziłeś, to część ciebie. Możesz się buntować, ale nic ci to nie da. Ciesz się, że masz jeden z najpospolitszych talentów, którego każdy może się w mniejszym lub większym stopniu nauczyć. Gdybyś był widzącym, mógłbyś mieć pretensje do całego świata.
– Widzącym? – zapytał Kamose.
Mimo że wszystko wydawało mu się jak wyjęte z książki fantastycznej, zainteresowało go to, co mówiła Esmilla. A jeżeli rzeczywiście nic nie mógł na to poradzić, wolał wiedzieć jak najwięcej, by w przyszłości znaleźć wyjście z każdej sytuacji.
– Są różne dary. Jedne wyjątkowe i niepowtarzalne, inne pojawiające się sporadycznie czy takie, których można się nauczyć. Widzący posiadają tylko ten jeden jedyny, w snach ukazuje im się przyszłość. Duchy ostrzegają ich przed niebezpieczeństwem, pokazują drogę, którą należy obrać, by nie doprowadzić do zagłady świata. Czasem widzą pismo bogów, ale tylko nieliczni potrafią je odczytać. Niestety, widząca rebeliantów nie jest tak potężna, w przeciwieństw do ulubienicy Antefa. Ale ona jeszcze się doigra, masz moje słowo – zapewniła go Esmilla.
Kamose ciężko było w to uwierzyć. Widzący przypominali mu wróżbitów, którzy sądzili, że za pomocą kart, herbacianych fusów czy kryształowych kul potrafili przewidzieć przyszłość. Pan Havilan gardził takimi ludźmi, uznając ich za oszustów i złodziei.
– Pismo bogów? – zapytał sceptycznie. – Nigdy o czymś takim nie słyszałem – dodał. Znał jedynie hieroglify, hieratykę i demotykę. W szkole uczył się tylko o tych trzech odmianach pisma, bo w starożytnym Egipcie nic innego nie istniało. Co prawda później zaczęto zapożyczać wyrazy z języka greckiego, ale do tego czasu miną jeszcze lata.
– Nie jestem widzącą, ale Khepri nam je narysowała. Pamiętam kilka znaków, mogę ci je pokazać, jak chcesz – zaproponowała.
Kamose zgodził się, kiwając głową. Nie wierzył w zdolności jasnowidzów, ale zobaczenie pisma bogów to inna sprawa. Esmilla rozejrzała się wokół, głęboko się nad czymś zastanawiając i przegryzając przy tym dolną wargę. Po chwili wzięła z kolejną garść daktyli i zaczęła układać je obok siebie. Robiła to powoli i z rozwagą, zapewne chcąc jak najlepiej odwzorować to, co widziała wcześniej. Księciu jednak wystarczyło, że ujrzał część litery, by ją rozpoznać.
– To łacina! – zawołał, spoglądając na niedokończone „E”. Od razu zrozumiał, że popełnił błąd.
– Potrafisz to odczytać?! – krzyknęła zaskoczona Esmilla, szeroko otwierając oczy ze zdumienia. Odruchowo machnęła ręką i strąciła ze stołu daktyle, które potoczyły się we wszystkie strony. – To niemożliwe… - dodała już ciszej, nieznacznie odsuwając się od księcia. – Jesteś wojownikiem, Khepri tak mówiła… Nie możesz… - jąkała się, nie potrafiąc składnie wypowiedzieć ani jednego zdania.
Kamose czuł się zdezorientowany, nie przypuszczał, że znajomość łaciny postawi go w takim położeniu. Szczególnie że sam wiedział, że nie miał nic wspólnego z widzącymi, potrafił przewidzieć przyszłość tylko dlatego, że uczył się… będzie się o tym uczyć za trzy i pół tysiąca lat. W snach nigdy nie nawiedzały go żadne duchy, a alfabet łaciński to dla niego chleb powszedni jak hieroglify i hieratyka dla Egipcjan. Gdyby mógł cofnąć czas, zawczasu ugryzłby się w język.
Zarazem chciał uspokoić Esmillę, jednak nie wiedział, co miałby zrobić. Nic sensownego nie przychodziło mu do głowy, dlatego siedział i milczał, wpatrując się w swoje kolana. Część Kamose chciała, by mężczyzna wyjawił niewolnicy prawdę, ale inna przypominała o zachowaniu ostrożności. Nie znał jej, nie wiedział, kim była. Nie miał także pojęcia, czy mógł jej ufać. Może mówiąc to wszystko, chciała go tylko przeciągnąć na stronę rebeliantów?
– To nie tak jak myślisz – przerwał krępującą, przedłużającą się ciszę Kamose. – Nie wiem, jak mam ci to wyjaśnić, ale nie jestem jednym z tych twoich widzących, mimo że wiem trochę czy może nieco więcej o przyszłości. A pismo bogów to alfabet, który w przyszłości będzie rozpowszechniony na całym świecie – dopowiedział, chociaż dręczyły go wątpliwości. Czy miał prawo zdradzać przyszłość? Ta wiedza mogła doprowadzić do drastycznych zmian. O ile już czegoś nie zepsułem, pomyślał.
– Jeśli to nie duchy cię prowadzą, to kto? – zapytała po chwili Esmilla.
Zaskoczenie minęło, lecz na jego miejscu pojawiła się podejrzliwość. Kamose nie mógł jej za to winić, ale chciał, by go zrozumiała. Tylko ona była w stanie powiedzieć mu więcej i być może zaprowadzić na trop Elleshara. Ja sam, chciał odpowiedzieć. Część mnie, która pochodzi z dwudziestego pierwszego wieku nowej ery.
– To dość skomplikowane, może kiedyś ci to wyjaśnię, gdy ty powiesz mi o swoim darze – rzekł wymijająco, licząc, iż to wystarczy. Odetchnął w duchu, gdy Esmilla uśmiechnęła się, unosząc jeden kącik ust do góry. – Nie wierzę w duchy, czymkolwiek są. Ani w cały panteon bogów, których nawet nie sposób zliczyć – oznajmił, zanim ugryzł się w język.
Rozmowa o magii spowodowała, że zdrowy rozsądek zwinął się w kłębek i zasnął w najdalszej części umysłu. Kamose miał tylko nadzieję, że nie wpakuje się w kolejne kłopoty. To, co powiedział, dla Egipcjan było bluźnierstwem, szczególnie że sam faraon to Horus w ludzkiej postaci.
Książę czekał na reakcję niewolnicy, bojąc się zabrać głos, gdy przypomniał sobie, że słyszał już o przepowiadających przyszłość duchach. Sahirah twierdziła, że dzięki temu jej babcia tak wiele wiedziała. Czyżby to znaczyło, że magia przetrwała do dwudziestego pierwszego wieku? Czy miało się okazać, że palone na stosie w późniejszych wiekach czarownice naprawdę posiadały nadprzyrodzone zdolności? Czy współcześni ludzie ukrywali ten dar, bojąc się konsekwencji? A może istniała nawet ukryta społeczność, która kultywowała stare tradycje? Kamose zdawało się, że z jego poukładanego, logicznego świata nie pozostały już nawet gruzy, wszystko momentalnie obróciło się w niwecz.
– Mówisz jak Antef – wyrwał go z zamyślenia sarkastyczny głos Esmilli.
– Ale to rebelianci chcą zniszczyć świątynie – zdziwił się Kamose.
– A kto ci to powiedział? Rebelianci chcą zniszczyć Antefa, to on zagraża przyszłości imperium. Widzisz, od dawna najwyżsi kapłani starali się szukać ludzi z darami, zabierali ich do świątyń i tam kształcili. Każdy mógł rozwinąć swoje umiejętności i pomóc Egipcjanom, oczywiście, za odpowiednią cenę.
– Przecież dary i bogowie kłócą się ze sobą – wtrącił sceptycznie Kamose, nie potrafiąc w ciszy poczekać, aż kobieta skończy mówić.
– Kiedyś byłam kapłanką i wierzę, że te umiejętności ofiarowali nam bogowie. To, co potrafimy, nie mogło wziąć się samo z siebie – oznajmiła twardo Esmilla.
Kamose od razu pomyślał o ewolucji i genetyce. Czyżby wymyślony przez Marvela gen X miał istnieć naprawdę? Żałował, że nie zna się tak dobrze na biologii i nie może wszystkiego dokładniej przeanalizować.
– A co z Antefem? – powiedział, chcąc zakończyć drażliwy temat.
– Antef sądzi, że dar powinien służyć do czegoś więcej niż tylko pomagania innym. Niestety, jest na tyle potężny, że bardzo szybko wspiął się szczyt hierarchii najważniejszej ze świątyń. Co więcej, zgromadził wokół siebie wielu sprzymierzeńców, którzy sądzą podobnie. Według niego osoby obdarzone powinny stać na czele państwa i do tego ciągle dąży – do obalenia rodu faraona. Już ma w garści Amenhotepa III, Totmes także ufa jego radom, chociaż z nieco większą ostrożnością. Lecz to tylko kwestia czasu.
– No dobrze – zaczął ostrożnie Kamose, nie chcąc doprowadzić do kolejnej nieprzyjemnej wymiany zdań. – Ale nawet jak Antef przejmie władzę – chociaż nie powinno się to zdarzyć, pomyślał, pamiętając o faktach historycznych – to długo nie pożyje, jego następca wcale nie musi być taki zły. Bo dzieci to on chyba nie ma? – zapytał, żałując, że nie potrafi sobie tego przypomnieć. – I co tak naprawdę chcą zrobić rebelianci? Wypowiedzieć wojnę kapłanom, chociaż świątynie są dla nich równie święte?
– Istnieją sposoby na przedłużenie życia…
– Świetnie, jeszcze okazuje się, że nieśmiertelność to coś normalnego – po raz kolejny przerwał jej Kamose. Coraz to nowsze informacje były jeszcze bardziej absurdalne niż poprzednie. Od przesuwania przedmiotów i wywołania deszczu do nieśmiertelności, zadrwił w myślach.
– Słuchaj, jak do ciebie mówię i nie przerywaj – fuknęła ze złością Esmilla. – Miałam na myśli życie kilkadziesiąt lat dłużej, nie w nieskończoność. I sądzę, że nawet twój mały móżdżek pojmie, że to wystarczy, by wszystko obrócić w ruinę. Rebelianci to głównie kapłani, którzy uciekli ze świątyń, bo nie podobało im to, co się dzieje. Chcemy zabić Antefa i przywrócić dawny porządek, nie niszczyć takich jak my.
– No to trzymam za… – urwał w połowie zdania, marszcząc brwi, po czym uważnie przyjrzał się Esmilli. Wyniosła i poważna, za wszelką cenę dążąca do obranego celu. Mógł założyć się o wszystko, że nigdy się nie poddała i nie zawróciła z raz obranej ścieżki. Nagle Kamose domyślił się, czego tak naprawdę od niego chciała i po co udawała niewolnicę w pałacu faraona. – Od początku wiedziałaś, że posiadam dar i dlatego kazałaś mi się trzymać z daleka od Antefa. Chcesz, bym przyłączył się do rebeliantów?
– Jesteś taki jak my i nie sądzę, by los Egiptu oraz twojej rodziny był ci obojętny – oznajmiła prosto z mostu, jednak uwadze księcia nie uszło, że nie odpowiedziała na jego pierwsze pytanie. – Musisz pogodzić się z tym, w jakich czasach żyjesz i wybrać jedną ze stron. Może Antef cię nie zabije, jeśli pójdziesz do niego, przysięgniesz wierność i zrzekniesz się prawa do tronu. Ale wątpię, jeżeli mam byś szczera. Zamorduje cię z zimną krwią, by nie ryzykować, że w przyszłości lud pójdzie za tobą.
– Nie chcę znów wybierać jednej ze stron – szepnął Kamose.
Sam nie był już do końca pewny, czy dobrze zrobił, ufając archeologom i ignorując ostrzeżenia staruchy. Gdyby posłuchał babci Sahirah, prawdopodobnie nigdy nie wszedłby do piramidy i nie przeniósł się do starożytnego Egiptu, by tym razem zaplątać się w znacznie poważniejszy konflikt.
W jednym jednak Esmilla miała rację, nie mógł stać obok i tylko się przyglądać, czekając, aż problem sam się rozwiąże. Chodził tu o przyszłość rodziny faraona, jego rodziny. Wbrew własnej woli Kamose został w to wszystko zaplątany i musiał się zaangażować. I kto wie, czy tym samym nie wpłynąć na bieg historii.
– Zastanawiałeś się, czy iść na spacer z Iset, czy na przyjęcie z Sitamon? – zakpiła Esmilla. Kamose dopiero wtedy uświadomił sobie, że jako książę nie musiał podejmować żadnych istotnych decyzji, a jedynie spełniać wolę faraona, ewentualnie Wielkiej Królewskiej Małżonki.
– Gdybym miał tylko takie problemy, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – rzekł, nie potrafiąc się powstrzymać. – Muszę przemyśleć to, co mi powiedziałaś. A tak w ogóle to jestem księciem i należy mi się szacunek – oznajmił twardo, zarazem czując się głupio, że wykorzystuje swoją pozycję, by zrobić na złość kobiecie.
– Trzeba było upomnieć mnie wcześniej, książę – powiedziała, przesadnie akcentując ostatnie słowo. Puste flakoniki włożyła do woreczka przyczepionego do uda, odsłaniając przy tym niemal całe nogi. Kamose mógł się założyć, że zrobiła to specjalnie. – Wcześniej ci to nie przeszkadzało, książę.
Wstała z łóżka i otrzepała spódnicę. Już chciała wyjść z pokoju, jednak zawahała się, jeszcze raz odwracając się w stronę Kamose.
– Uważaj na siebie, bo Antef tak tego nie zostawi – powiedziała z troską, po czym delikatnie pogłaskała mężczyznę po policzku.
Kamose chciał chwycić jej rękę i zatrzymać kobietę, jednak ona odsunęła się w porę i pospiesznie wyszła z pokoju. Został sam z mętlikiem w głowie i trudną decyzją do podjęcia.
~ * ~
Następnym razem nie będę obiecywać, że rozdział na pewno ukaże się w jakiś konkretny dzień, bo znów nic z tego nie wyjdzie.
W każdym razie chciałam jeszcze napisać, że w tym semestrze (z racji okropnego planu, którego sama nie mogłam sobie ułożyć i mnóstwa okienek) z komentarzami u was pojawiać się będę jedynie w weekendy. Wiadomo, czasem może zdarzyć się wyjątek, ale raczej rzadko, bo ostatnio tylko w środy mam czas, by wszystko przeczytać (jakoś pożytecznie trzeba spożytkować nudne wykłady).

9 komentarzy:

  1. No, to życie Kamose jest zagrożone. Nie wątpię, że Antef już knuje, jak go zabić. Jestem ciekawa, czy Kamose ze współczesności też ma jakiś dar. Może jeszcze go nie odkrył... Przed nim ciężka decyzja, ale w sumie chyba lepiej dla niego, jak przyłączy się do rebeliantów niż do Antefa, który raczej nie będzie dla niego łaskawy.Nieźle się wkopał przy tej kobiecie... teraz będzie jeszcze uznawany za widzącego. Mam nadzieję, że to nie jest taka, że ona, a nie Antef coś knuje, heh... Ale, nie no, nie wydaje mi się, chociaż kto ją tam wie. ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Decyzja bardzo ciężka, bo od tego, co Kamose zrobi zależy cała jego przyszłość, nie tylko przetrwanie ale także ewentualny powrót do współczesnych czasów. W każdym razie czas nieco nagli i w kolejnym rozdziale będzie wiadome, co postanowi.
      Natomiast ewentualne posiadanie mocy przez Kamose ze współczesności na razie pozostawię w tajemnicy ;) Rozważałam różne możliwości i już wiem, co zrobię, w każdym razie zostanie to wyjaśnione.

      Usuń
  2. Ciekawy ten rozdział. Biedny ten Kamose, ciągle mdleje ;). Po poprzednim rozdziale tak przypuszczałam, że to, co zrobił, to efekt jakiegoś daru. Ciekawe tylko, na czym konkretnym on polega, co jeszcze można za jego pomocą zrobić, i czy można się nauczyć używać tego świadomie. No i też mnie zastanawia, czy Kamose ze współczesności też miał taki dar, czy nie. I w ogóle jestem ciekawa, czy we współczesności też istnieją ludzie z darami, ale może po prostu dużo bardziej się z nimi kryją? W każdym razie to wszystko, czego się dowiedział, na pewno dość mocno podkopało jego światopogląd i wiarę w rzeczywistość bez magii, bóstw i innych dziwnych rzeczy.
    Zastanawiam się też, jaką rolę w tym wszystkim ma Esmilla, i czy rzeczywiście to jej strona jest tą dobrą. W każdym razie, Kamose pewnie będzie zagrożony, jeśli Antef faktycznie coś knuje, i jeśli dowie się, że ma on dodatkowe zdolności. No i też jeszcze ten alfabet - czyżby ktoś w jakichś wizjach zobaczył takie pismo, które w tych czasach było jeszcze nieznane, ale dla Kamose już oczywiste i normalne? Ciekawe, czy ujawni to, że je zna, i jakie to będzie mieć konsekwencje. Może to on stanie się Ellesharem? Chyba, że to faktycznie ktoś inny będzie. Ale przynajmniej zaczyna się powoli wyjaśniać, skąd łaciński napis w grobowcu z czasów, kiedy nie używano jeszcze takiego alfabetu.
    No, czekam na kolejny odcinek, bo jestem bardzo ciekawa, co dalej ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Też jakiś czas temu doszłam do tego wniosku, Kamose chyba jakieś rekordy pobija w ciągłym mdleniu. Dlatego też później jeden dodatkowy raz mu podarowałam, niech się chłopak cieszy.
      Kwestia daru i tego, co się z nim wiąże, a także możliwości używania go będzie powoli wyjaśniana przez kolejne rozdziały. Co się zaś tyczy pisma bogów, to na to trzeba będzie trochę poczekać, szczególnie że Kamose nie wziął pod uwagę jednej bardzo ważnej rzeczy ;)
      Natomiast ewentualne posiadanie mocy przez Kamose ze współczesności na razie pozostawię w tajemnicy ;) Rozważałam różne możliwości i już wiem, co zrobię, w każdym razie zostanie to kiedyś wyjaśnione.

      Usuń
  3. Witaj Jaenelle w ten piękny niedzielny dzień :)
    Wybacz, za spóznienie jednodniowe :D Ale już jestem!
    Rozdział pochłonęłam jak moje ulubione biszkopty czekoladowe.
    Cudownie wszystko nam opisałaś. Współczuję Kamose, to musi być straszne tak ciągle mdleć -,-
    Mam nadzieję, że dołączy do Antefa... no ale czas pokaże.
    Zaintrygował mnie alfabet...hmmm... ciekawa sprawa, myślę, że to jeszcze wiele zamiesza w życiu Kamose.
    GENIALNE, GENIALNE, GENIALNE ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No,przynamniej wreszcie pogadał z niewolnica... I prawie wyglądał swój sekret. Moze i łacina jest dla Kampsego czymś normalnym,ale chyba nie do konca zajarzyl,ze w tych czasach jezCze nie powinni o tym wiedziec, a wiec moze faktycznie ta dziewczyna potrafi zaglądać w przyszłość. Albo tez z niej wróciła, tylko ze juz kompletnie straciła pamięć co do tych wydarzeń?w koncu to wlasnie grozi Kamosem? Czy nie? Mam nadzieje,ze nie. Bo wtedy nie starał y sie o rozwiazanie zagadki i ewentualny powrot. Cóż, ciekawie robi sie z ta mafia, musze przyznac, ciekawe ile jest takich osób w starożytnym Egipcie. I czemu dar Kamosego jest pospolity? W koncu chyba rzadko jest sie w stanie tak poradzić z dzika bestia xD no ale ok. Jestem ciekawa. Czy Kamose bedzie ćwiczył swoje umiejętności. Mam nadzieje,ze tak. I ze nieraz bedzie rozmawiał z niewolnica. Tylko ze dziwi mnie, ze w tm poście ani razu nie było wzmianek p tym,ze interesuje sie nia jako kobiet..przelo mu czy co? Xd czekAm na cd, rozdzial bardzo Dobry, chic troche szkoda,ze jednowatkowy.

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę, wiele się działo, a w rozdziale była tylko jedna rozmowa. Cieszę się, że wreszcie pojawiła się ta niewolnica i powiedziała więcej niż jakieś zagadkowe zdania. Zastanawiałam się, kiedy znowu o niej poczytam i wreszcie mogę to zrobić. No i poznać wiele odpowiedzi! Och, to była prawdziwa uczta dla mojego umysłu z którego wychodziło wiele pytań :D
    Sytuacja rzeczywiście staje się bardziej klarowna. Przede wszystkim wiem już dokładnie, że istnieje magia. Faktycznie było już wiele dowodów na to wcześniej, ale jakoś myślałam, że można to wytłumaczyć to w jakiś inny sposób. Jestem ciekawa o co chodzi z tym wydłużaniem życia. Czy będzie jakiś rytuał? Potężne zaklęcie? Magiczne zioła?
    Z tą łaciną to wpadł! Był naprawdę nierozważny. Nie jest pierwszy dzień w Starożytnym Egipcie, dlatego myślałam, że ugryzie się w język, zanim powie coś z przyszłości. Ale nie można go za to winić. Dla niego łacina była oczywista, po prostu powiedział, zanim pomyślał. Jestem pewna, że zrobiłabym to samo :D
    Jestem przekonana, że Kamose zwróci się w stronę rebeliantów. Tu w końcu będzie chodzić o jego życie. Jestem ogromnie ciekawa jak się to wszystko potoczy!
    Ej, to ten płyn nie był trujący? Kurczę, a ja myślałam, że tu był jakiś grubszy spisek :D Wiem, wszędzie się dopatruję spisków :D
    Podsumowując: rozdział świetny! Byłam zaciekawiona od samego początku do końca! Brawa! <3
    Tylko spostrzegłam, że zjadło Ci jedną literkę w wyrazie "cisz". Miało być "ciesz" prawda? :)
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na nowy rozdział:
    http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę siedziało w tych obu rozdziałach.
    W poprzednim bardzo podobał mi się fragment walki z Tangiem. Potwór naprawdę był przerażający z opisu. Trochę zmartwiło mnie to, że Kamose powoli traci to starożytne ja, bo w takim przypadku będzie skazany jedynie na człowieka z powłoką archeologa. Ale jednak zebrała się w nim siła i jakby znienacka przypomniało mu się jak się włada mieczem. Nie wiem, czy to jeden z przebłysków ze starożytnego ja, czy może jednak miało coś znaczenie z tym jego darem, którym pokonał Tanga...
    No i przechodzimy do obecnego rozdziału.
    Rozmowa z Esmilą bardzo interesująca.Wyjaśniło się, co ten Antef knuje przeciwko faraonowi. Nie wygląda to za dobrze. Kamose ma bardzo trudną decyzję do podjęcia, bo tak... Jeśli nie pomoże rebeliantom, może się to przyczynić do obalenia faraona. A jeśli pomoże, to rodzina może się od niego odwrócić, bo przecież ich ścigają... No chyba, że Kamos w jakiś sposób przekona braci do tego, że nie można ufać Antefowi.
    I jeszcze pozostaje niewyjaśniona zagadki, gdzie przebywa Elleshar, bo o tym nie wspomniał kobiecie.

    Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo przyjemnie czytało mi się ten rozdział.
    Rozbawił mnie ten moment z łaciną. To zaskakujące, że coś, co dla współczesnego człowieka nie jest niczym niezwykłym, tutaj jest uważane za jakieś prorokowanie i magię. Z drugiej strony to, co miało miejsce na pustyni, były czysto magiczne.
    Fajnie, że Esmila i Kamose trochę się zbliżyli i wreszcie szczerze porozmawiali. Dziewczyna ma charakterek - żeby tak śmiało mówić do syna faraona? :P
    No i niepokoją mnie również ci kapłani.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy