Życie nie daje nam tego, co chcemy,
tylko to, co dla nas ma.
Władysław Stanisław Reymont
Wieczorem Kamose z
niecierpliwością wyczekiwał niewolnicy, jednak ona się nie pojawiła. Początkowo
sądził, że zatrzymały ją inne obowiązki, lecz wraz z upływem minut i godzin
musiał sam przed sobą przyznać, że kobieta nie przyjdzie. Mężczyzna jeszcze
długo wpatrywał się przez okno w uśpione, pogrążone w ciemnościach nocy miasto,
zastanawiając się, dlaczego nie dotrzymała słowa. Możliwe, że w ogóle nie
chciała tego zrobić, powiedziała to, by zmusić go do odejścia z tamtego
korytarza i zaniechania dalszych prób podsłuchania rozmowy Amenhotepa III z
Antefem. Tylko dlaczego go pocałowała? Bo
jesteś księciem, synem Wielkiej Królewskiej Małżonki, głupku, pomyślał,
mimo że nie spodobało mu się to wyjaśnienie. W duchu wątpił, by kobiecie aż tak
na tym zależało.
Długie godziny spędził,
zastanawiając się nad postępowaniem kobiety. Zasnął dopiero nad ranem, ale sen
nie przyniósł ukojenia, ponieważ śnił o domu, który, jak mu się zdawało,
utracił na zawsze.
~ * ~
Kamose skrycie liczył na
to, że niewolnica przyjdzie się z nim zobaczyć kolejnego dnia, lecz nic takiego
nie stało się ani nazajutrz, ani następnego dnia, ani przez kolejne trzy.
Wszelkie próby odnalezienia kobiety także spełzły na niczym, jakby nagle
wyparowała z pałacu. Czasem książę miał wrażenie, że tak naprawdę nigdy jej tu
nie było, ponieważ nikt z pytanych nie widział jej na oczy. Żałował, że nie
znał jej imienia, wtedy na pewno byłoby mu łatwiej.
Kolejny tydzień spędził na
omijaniu szerokim łukiem kapłanów i świątyni, szukaniu niewolnicy, zwiedzaniu
Teb razem z Iset, chociaż dziewczynka nazywała to spacerami po mieście, oraz
samotnym przesiadywaniu w ogrodach. Często rozmawiał z Echnatonem, jednak nie
poruszali już żadnych istotnych zdaniem Kamose kwestii, głównie dyskutowali o
sytuacji w państwie, skutkach długotrwałej suszy oraz relacjach między Egiptem
a podległymi mu królestwami Syryjskimi czy Grecją. Zdaniem starszego z braci
wzajemne stosunki nie układały się najlepiej i tylko żelazna ręka i mądre
decyzje królowej Teje powstrzymywały wybuch wojny.
Kamose w pełni się z nim
zgadzał. Jego ja z dwudziestego pierwszego wieku nie miało jednak serca, by
powiedzieć, że właśnie teraz przypada jeden z najlepszych okresów państwa
Egipskiego, że potem będzie już tylko gorzej i nawet sam Echnaton, zaślepiony
reformami religijnymi, zignoruje politykę zagraniczną i przyczyni się do tego,
że podległe państwa ogłoszą swą niezależność oraz zaatakują Egipt, sądząc, że
uda im się zakończyć rządy faraona.
Dziewiętnastego dnia,
licząc od przywołania deszczu przez Antefa, Sitamon zabrała Kamose na przyjęcie
organizowane przez jej przyjaciół. Po tym zdarzeniu Iset przez trzy dni nie
odzywała się do brata, uważając, że ją zdradził. Mężczyzna ani trochę nie
przejmował się humorami młodszej siostry i zgodził się na propozycję starszej
jedynie z ciekawości. Ostatecznie trochę się zawiódł. Cały wieczór spędził z
nieznanymi mu Egipcjanami, zmuszany do rozmów na tematy, o których nie miał
zielonego pojęcia – sztuka, muzyka i znane osobistości. Musiał przyznać, że pod
tym względem świat się nie zmieniał. Hierarchia wartości młodych ludzi
pozostawała taka sama.
Wielu gości wzięło ze sobą
swoje instrumenty, by zabawić gospodarzy i pochwalić się talentem muzycznym.
Jedni radzili sobie świetnie i w dwudziestym pierwszym wieku mogliby zyskać
uznanie na całym świecie, inni fałszowali tak, że Kamose miał ochotę zatkać
uszy, lecz wiedział, że nie zostałoby to dobrze przyjęte w towarzystwie.
Żałował, że w ogóle dał
się namówić na przyjęcie, ponieważ po wyjściu cały przesiąkł zapachem
najróżniejszych kadzideł i perfum. Jednakże Sitamon była zachwycona i jeszcze
przez kilka kolejnych dni opowiadała, jak dobrze się bawiła. Korzystając z
okazji, że byli sami, Kamose zapytał ją, czy kiedykolwiek słyszała coś o
Ellesharze, jednak siostra tylko prychnęła urażona, oznajmiając, by zapytał
głównego dowódcę wojsk faraona. Jej nie interesowali wojownicy. Książę poczuł
się lekko rozczarowany, ale z drugiej strony nie liczył na wiele. Temat
niewolnicy przemilczał; czuł, że chwilowo lepiej o tym nie rozmawiać, nawet Echnatonem
i Sitamon.
Właśnie tamtej nocy po raz
kolejny zobaczył piękną niewolnicę. Kamose i Sitamon zbliżali się do pałacu od
strony bocznego wejścia prowadzącego przez ogrody, gdy książę ujrzał ją stojącą
w cieniu jednego z drzew. Początkowo w ogóle by jej nie dostrzegł, jednak
kobiecie towarzyszył mężczyzna ubrany w białe, rzucające się w oczy szaty. Semenenre, rozpoznał go od razu i
zatrzymał się gwałtownie. Więc jednak się
znają, uznał, przyglądając się pogrążonej w rozmowie parze.
– Coś się stało, Kamose? –
zapytała po chwili Sitamon, orientując się, że bart został w tyle.
– Ciszej – szepnął. –
Zakradnę się trochę bliżej i podsłucham, o czym rozmawiają – dodał, wskazując
głową niewolnicę i kapłana.
– Oszalałeś?! – syknęła
groźnie księżniczka. – Nie wtrącaj się w sprawy kapłanów Amona-Re. Nic ci do
tego, o czym rozmawia z tą… kobietą – dokończyła po chwili wahania, nie
potrafiąc znaleźć lepszego określenia.
– Możesz wracać, nie
trzymam cię tutaj siłą.
– I mam zostawić mojego
głupiego brata. Ty i Echnaton jesteście tacy sami, tylko byście się pakowali w
kłopoty – prychnęła.
Kamose i Sitamon ostrożnie
zbliżyli się do rozmawiającej pary. Księżniczka wskazała głową na rosnące
nieopodal krzaki. Ukryli się za nimi, licząc, że niewolnica i kapłan będą tak
zajęci sobą, że nie zorientują się, że ktoś ich podsłuchuje.
– Mam już dość twojego
zrzędzenia – dobiegł ich wzburzony głos kobiety. – Nic ci się nie podoba! Kiedy
zrozumiesz, że przyszłam tu, by ci pomóc?!
– Nie podnoś głosu –
upomniał ją Semenenre, z trwogą rozglądając się wokół.
– Bo w środku nocy na
pewno ktoś nas podsłucha – zadrwiła niewolnica. – Och, i znowu tak na mnie
patrzysz. Co ci się nie podoba w tym ciele?
– Nie powinnaś tego robić,
Esmillo. To nie jest dobre.
– To mój dar i mam zamiar
go wykorzystać – oznajmiła z dumą niewolnica. – Tylko dzięki niemu mogłam się
tu dostać.
– I niepotrzebnie to
zrobiłaś – powiedział twardo Semenenre. – Wszystko zepsujesz, już za bardzo się
wtrącasz i zaczynasz mieszać. Antef nie jest kimś, z kim możesz się mierzyć,
zrozum to w końcu.
– Nie przyszłam tu, by
walczyć z twoim przełożonym – prychnęła Esmilla. – Jestem tu na bezpośrednią
prośbę Ur-Atuma. Mam chronić synów faraona, ponieważ grozi im wielkie
niebezpieczeństwo.
– Miałaś szukać Elleshara
– przypomniał jej ostro Semenenre.
Kamose serce zaczęło
szybciej bić w piersi. Elleshar istniał i na dodatek nie tylko on go szukał i
nie potrafił znaleźć. Całą uwagę skupił na rozmowie pary, by nie uronić ani
jednego słowa.
– Bo Falan tak
powiedziała? Czy dlatego że tamtej nocy nie mogłeś się powstrzymać i
podsłuchałeś jej rozmowę z Antefem?
– Dobrze wiesz, że Falan
jest znacznie potężniejsza od Khepri. Potrafi odczytać znaki, widzi o wiele
więcej, niż możesz przypuszczać, a mimo to kusisz los i się tu zjawiasz.
– Założę się, że gdyby ona była tu zamiast mnie, zachowywałbyś
się zupełnie inaczej – powiedziała Esmilla, nie kryjąc szyderstwa w głosie. –
Wierz lub nie, ale czas Falan powoli dobiega końca, a ja mam zamiar zaryzykować
i przejąć jej dar. Och, nie patrz tak na mnie, Semenenre, i nie praw mi
morałów. Tylko ja znam sposób, by pokonać Antefa.
– Już od dawna chwalisz
się planem, którego nie potrafisz zrealizować. Ostrzegam cię, trzymaj się z
daleka od synów faraona.
– Bo co? Zrobię to, co
uznam za stosowne. I pamiętaj, że szukałam twojego mistycznego Elleshara, bo
twierdziłeś, że tylko on będzie miał w sobie moc zdolną zapanować nad berłem.
Jeżeli coś zagrozi synom Amenhotepa III, to zgodnie z rozkazem przeprowadzę ich
przez pustynię. Miłej nocy, Semenenre.
Kamose i Sitamon usłyszeli
oddalające się kroki kobiety, po chwili także kapłan odszedł w stronę bramy, na
szczęście nie patrząc w ich stronę. Księżniczka zadrżała i mocno przytuliła się
do brata, który objął ją ramieniem.
– Ona jest rebeliantką –
szepnęła, jakby bała się, że jedno z nich nadal mogło ich usłyszeć. – Znasz ją?
– Nie – skłamał bez
mrugnięcia okiem Kamose.
Wiedział, że gdyby wyznał,
że kobieta była niewolnicą, to Sitamon od razu poinformowałaby o tym Teje lub
samego faraona. Książę najpierw chciał sam porozmawiać z Esmillą, szczególnie
że wiedziała coś na temat Elleshara, a jeszcze wcześniej musiał dowiedzieć się
więcej o rebeliantach. Przypomniał sobie, że wcześniej słyszał o nich, gdy
podsłuchał rozmowę Amenhotepa III i Antefa. Czy dlatego wtedy odciągnęła go od
nich? By nie mógł jej zdemaskować?
~ * ~
Dziesięć dni po podsłuchaniu
rozmowy niewolnicy z Semenenre do Teb wrócił Totmes. Wraz z przybyciem
dziedzica i ulubieńca Amenhotepa III dotychczasowe dość spokojne i monotonne
życie zostało raz na zawsze przełamane.
Gdy Kamose pierwszy raz go
zobaczył, najstarszy syn faraona zrobił na nim piorunujące wrażenie. Właśnie
tak wyobrażał sobie wielkich wojowników i nie mógł uwierzyć, że to nie Totmes
był Ellesharem, gdyż komuś takiemu poświęciłby własne życie. Książę przewyższał
go o pół głowy, co wyróżniało go na tle Egipcjan. Był bardzo dobrze zbudowany,
mięśnie wyraźnie rysowały się na ramionach i brzuchu. Jego twarz od razu
przywodziła na myśl kogoś szlachetnie urodzonego, szczególnie gdy patrzył na
innych z powagą i wyższością, jakby starł się przeniknąć w głąb duszy.
Kamose nie potrafił
zrozumieć, jakim cudem ktoś taki umarł przed słabowitym Echnatonem i nie
przejął dziedzictwa po ojcu. Ciągle pamiętał słowa brata, który wspomniał o
tym, że kapłani przepowiedzieli wielkość Totmesa i wróżyli mu długie, pełne
zwycięstw życie. Rozumiał także, dlaczego Echnaton śmiał się z tego, nawet
niewykształcony niewolnik pracujący na roli potrafiłby przepowiedzieć taką
przyszłość swemu przyszłemu faraonowi.
Po raz kolejny Kamose nie
był pewny, czy trafił do swojej przeszłości. Nie wierzył we wróżby, jednak przy
tej jego wola powoli zaczynała słabnąć. Jeśli Totmes to nie Elleshar, to musi
być mu pisany tron faraona.
Trzy dni po powrocie do
pałacu Totmes wezwał braci do swoich komnat, chcąc z nimi porozmawiać. W trójkę
siedzieli na poduszkach wśród wonnych kadzideł, których zapach drażnił Kamose. Do
tej jednej rzeczy mężczyzna nie mógł się przyzwyczaić, wolał już przechadzać
się obok tygrysów Teje, niż wąchać mdlące opary. Cały czas usługiwało im siedem
niewolnic, nalewając piwo do kielichów, podając chleb, owoce i przekąski oraz
wedle życzenia wachlując dużymi, wykonanymi z piór jakiegoś ptaka wachlarzami.
Nie było wśród nich
Esmilli. Kamose ostatni raz widział niewolnicę tamtej nocy, gdy rozmawiała z
Semenenre, później jakby wyparowała. Sitamon nigdy więcej o niej nie
wspomniała, jednak mężczyzna uważał, że siostra nikomu nie powiedziała o tym,
co podsłuchali. W innym wypadku ktoś by go przesłuchał.
– Faraon chciał wam
przekazać wieści osobiście, ale wyraził zgodę, bym ja to zrobił – Totmes zwrócił
się do Echnatona i Kamose, wygodniej rozsiadając się na poduszkach i upijając
duży łyk piwa. – Cieszcie się, bo dostąpicie zaszczytu udania się do Amurru i
przypomnienia królowi, kto jest jego suwerenem – oznajmił z dumą, uśmiechając
się do braci.
Kamose jęknął w duchu. Był
pewien, że Amenhotep III zapomniał o tym pomyśle lub wysłał do podległego
państwa innych zwierzchników. Przez ostatni spokojny miesiąc najmłodszy z
książąt zdążył zadomowić się w Tebach i uznać, że właśnie tutaj, w teoretycznie
bezpiecznym pałacu poczeka na Elleshara.
Natomiast Echnaton
prychnął, po czym roześmiał się krótko i szyderczo. Nie przejmował się bratem,
który patrzył na niego ze złością.
– To wola faraona –
upomniał go Totmes.
– Władca Amurru nie
przysłał ostatniej daniny, dlatego mamy tam jechać i upomnieć się o własność
ojca – szydził dalej Echnaton. – A może nadal spłacamy dług zaciągnięty u Amona
za tamten deszcz?
– Posuwasz się za daleko,
bracie!
– Mówię, co myślę,
sądziłem, że już do tego przywykłeś – powiedział twardo Echnaton, nawet na
moment nie ulegając pod naporem spojrzenia Totmesa. – Dlaczego ty nie jedziesz?
– zapytał już spokojniej.
– Ojciec sobie tego nie
życzy; uważa, że jakiś czas powinienem zostać w Tebach. Mi też się to nie
podoba, chciałbym ruszyć na południe, krążą pogłoski, że pojawili się tam
rebelianci.
Kamose wahał się przez
chwilę. Z chęcią wtrąciłby się do rozmowy, by zapytać o rebeliantów, ale nie
wiedział, jak na to zareagują bracia. Pamiętał reakcję Sitamon, gdy
przypuszczała, że Esmilla jest jedną z nich. Sądził, że jako książę powinien
coś o nich wiedzieć, a nie chciał, by brak podstawowej wiedzy doprowadził do
zadawania pytań i ostatecznego zdemaskowania. Po krótkiej bitwie zwyciężyła
ciekawość.
– Co oni robią? – spytał,
starając się, by głos mu nie zadrżał i nie zdradził zdenerwowania.
Niespodziewanie Totmes
roześmiał się głośno, klepiąc Kamose po ramieniu. Najmłodszemu z braci ani
trochę się to nie spodobało i obawiał się, że za chwilę wszystkie jego
tajemnice zostaną odkryte. Gdy kątem oka dostrzegł przenikliwe spojrzenie
Echnatona skierowane w jego stronę, zadrżał, czując zimne dreszcze na całym
ciele.
– Świetny żart, Kamose –
zawołał Totmes, nadal się śmiejąc. – Tego mi brakowało w Memfis.
Najmłodszy z braci
wiedział już, że popełnił olbrzymi błąd. Uśmiechnął się nerwowo, mając
nadzieję, że to w pełni usatysfakcjonuje Totmesa, który zaprzestanie dalszego
drążenia tematu. Zarazem starał się skupić całą siłę woli, by wydobyć z umysłu
informacje starożytnego ja na temat rebeliantów. Zero efektu.
Starał się zachować spokój
i nie wpaść w panikę, szczególnie w towarzystwie braci, ale zaniki starożytnej
osobowości zdarzały się coraz częściej. Przerażało go to, ponieważ powoli zdany
był na siebie w tym obcym świecie.
– Ale wracając do
rebeliantów – ciągnął Totmes – dowiedziałem się wielu interesujących rzeczy. To
nie są zwykli bandyci okradający słabych i biednych, jak sądziliśmy wcześniej.
Im chodzi o coś znacznie więcej, buntują się przeciwko władzy faraona, próbując
strącić go z tronu, by sami mogli władać Egiptem. Co więcej, za nic mają bogów,
plugawią świątynie i głoszą, że nie istnieje żadna siła wyższa. Gdyby mogli,
zakradliby się do pałacu i zamordowali nas we śnie – oznajmił z powagą, gładząc
przy tym rękojeść sztyletu przypiętego do pasa. – Ale mnie nie udałoby im się
tak łatwo zaskoczyć – dodał dumnie.
Ale Esmilla mówiła, że chce nam pomóc, chronić synów
faraona, przemknęło przez myśl
Kamose, lecz nie powiedział tego na głos. Za dużo musiałby wtedy wyjaśniać.
– W każdym razie was to
chwilowo nie dotyczy, bo jedziecie na północ. Może gdy wrócicie, problem
rebeliantów zostanie już rozwiązany – rzekł beztrosko Totmes. Kamose kątem oka
zerknął na Echnatona, wyraz twarzy brata zdradzał coś zupełnie innego, nie
wierzył on w tak szybkie rozwiązanie problemu. W tym wypadku sam niechętnie
musiał się z nim zgodzić. – Pojedziecie pewnie za dwa, trzy tygodnie, więc
doradcy ojca wszystko wam wyjaśnią – kontynuował Totmes – dlatego też chciałem
wam zaproponować małe polowanie. Pojedziemy w trójkę i będziemy się dobrze
bawić. Może zabijemy bestię, której skórę podarujemy faraonowi w prezencie
ślubnym. Co wy na to? – zapytał, uśmiechając się szeroko.
W pierwszym odruchu Kamose
chciał powiedzieć, że nie wybiera się na żadne polowanie, bo nie ma zamiaru dać
się pożreć dzikiej bestii. Wzmianka o ślubie jednak zbiła go z pantałyku i
głupi pomysł brata zszedł na dalszy plan.
– Z kim? – spytał
zaskoczony.
– Z Sitamon, oczywiście.
Nie miałem wam tego mówić, bo dzisiaj odbędzie się uczta, na której ta
wiadomość zostanie oficjalnie ogłoszona. Ale przecież mogę liczyć na moich
braci, że nic nie wspomną naszej siostrze.
– W końcu dopięła swego –
mruknął z pogardą Echnaton.
– Taka jest wola faraona –
upomniał go Totmes.
– Raczej naszej matki.
– To bez znaczenia. Ślub
się odbędzie bez względu na to, co ty
o tym myślisz. Przyzwyczaj się, że z twoim zdaniem nikt się nie liczy –
zakończył temat Totmes. Echnaton mocno zacisnął pięści, ale nic więcej nie
powiedział. – Tym bardziej przyda nam się polowanie. Przygotujcie się,
wyruszymy wcześnie rano za pięć dni.
Kamose jęknął w duchu,
przeklinając swój los, ponieważ nikt nie zapytał go o zdanie. Zastanawiał się,
czy istniała jakaś szansa, by nie wziąć udziału w polowaniu. Miał pięć dni, by
wpaść na jakieś rozwiązanie, ale w głowie żadnych pomysłów.
~ * ~
I znów nie wiem, co mam
zrobić… Ostatnio sporo pisałam na nowe opowiadanie i tak mnie korci, by zacząć
publikację. Doszłam jednak do wniosku, że wtedy rozdziały na tym blogu
pojawiałyby się co dwa tygodnie. Szczególnie że niebawem zaczyna się szkoła i
nie miałabym czasu, by pisać tyle, aby publikować jeden rozdział w tygodniu na
obu blogach, a rozwiązanie, by robić to na przemian wydaje mi się
najsensowniejsze. Cóż, jeśli za tydzień nie pojawi się jedenastka, to oznacza,
że na Utraconym tronie dałam rozdział
pierwszy.
Oczywiście, z napisaniem
całej historii do końca września też nic nie wyszło, ale mogłam się tego
spodziewać. Nie potrafię pisać na siłę, bo potem muszę za dużo poprawiać lub
kasować całe fragmenty, bo mi się nie podobają. Przerwy też są dobre, bo potem
wstępują w człowieka nowe, większe chęci.
za tydzień będzie kotlet? to muszę robić zapasy...
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, że kiedy nie mam weny, nie umiem się zmusić do pisania. Miałam ambitne plany skończenia całości IŚ, ale niestety, wena nie dopisała, przy pisaniu na siłę musiałam potem wywalić ze 12 tysięcy wyrazów tekstu... No i w sierpniu jeszcze pisałam ten bonus, który mi się bardzo rozrósł ;P. Ale i tak z tego, co widzę z boku bloga, to masz 20 rozdziałów napisanych, nieźle ^^. Na pewno będę czytać to opowiadanie dalej, bo tego nowego to nie obiecuję - high fantasy to wybitnie nie mój klimat.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sam rozdział - podobał mi się, zresztą jak zwykle ^^. Tak myślałam, że kobieta jednak nie przyjdzie, bo chyba byłoby za wcześnie, gdyby już teraz wszystkiego się dowiedział. Ciekawe tylko, dlaczego nie przyszła; może wcale nie miała takiego zamiaru, a chciała go tylko odciągnąć z tamtego korytarza?
Zastanawia mnie ta jej podsłuchana rozmowa. Czyżby Esmilla wcale nie była osobą, za jaką się podaje, a za pomocą jakichś tajemniczych zdolności, o których wspomina, przeniknęła do pałacu pod taką postacią? No, ciekawi mnie to, tak samo jak zastanawiają mnie jej zamiary i to, czy faktycznie chce chronić Kamose i jego braci i jeśli tak, to w jakim celu. Tak samo, jak ciekawią mnie zamiary Semenenre i to, dlaczego rozmawiał z kobietą, skąd wie, kim ona jest. Padło też imię Elleshara - czyli oni wiedzą, kim on jest, albo próbują się dopiero dowiedzieć? Robi się coraz bardziej tajemniczo.
Poza tymi tajemnicami mamy także trochę zwykłego życia w starożytności - relacje z rodzeństwem, refleksje na temat zachowania młodzieży w tamtych czasach (heh xD), tęsknotę za domem. Ale dobrze, że robisz przeskoki czasowe i nie opisujesz każdego dnia z osobna, ani też nie kondensujesz całej akcji opowiadania na przestrzeni zaledwie kilku dni. Tak jak teraz jest dobrze.
Hm, ciekawe też, czy faktycznie pojadą na tą misję, i jakie to będzie mieć skutki dla opowiadania. Pewnie bez powodu byś tego nie wprowadzała.
No, czekam na kolejne odcinki ^^.
Dziękuję :)
UsuńRzeczywiście na niektóre wyjaśnienia byłoby jeszcze za wcześnie, a w niektóre rzeczy Kamose by nawet nie uwierzył. Jednak długo nie będzie musiał czekać na ponowne spotkanie z niewolnicą.
Myślę, że pod koniec tej części (albo zaraz na początku następnej) wszystkie kwestie dotyczące motywów Esmilli się wyjaśnią. Jednak kilka innych ważniejszych spraw z nią związanych zostawię sobie na później ;)
Chyba nie umiałabym dokładnie opisywać każdego dnia (czy nawet co drugiego), jakie Kamose spędził w Tebach, szczególnie że nic interesującego nie robił, bo nawet sam nie wie, co powinien zrobić. No i realia historyczne też trochę ograniczają i jeśli czegoś nie wiem, wolę przemilczeć i inaczej poprowadzić akcję, niż pisać głupoty.
Wybacz, że tyle czasu nie dawałam znaków życia i nic nie komentowałam, ale odkąd zaczęła się szkoła mam koszmarnie mało czasu.
OdpowiedzUsuńNo dobra, a teraz po kolei.
Nie mam pojęcia jakim cudem kapłan wywołała deszcz. Co to za cholerne sztuczki?! Ale jak widać i sam Kamose był zaskoczony. W ogóle bardzo fajnie to wszystko opisujesz. Jego relacje z Iset i momenty "zapomnienia się". Zdążyłam też polubić Echnatona. Jest taki rozsądny i nie daje się omamić.
Bardzo, ale to bardzo zainteresowała mnie służąca. Jej niespodziewane spotkanie z Kamose było intrygujące i jeszcze ten pocałunek oraz ostrzeżenie. Ciekawe dlaczego nie przyszła do Kamose wieczorem, tak jak obiecała. No i stosunek faraona do młodszych synów powalający nie jest. Super tatuś, nie ma co :) No, ale to starożytność w końcu.
Nie spodziewałam się, że Kamose zaryzykuje i zapyta brata o Elleshara. Widać, że w jakiś sposób mu zaufał. Niepokoją mnie tylko zaniki w egipskich wspomnieniach Kamose. Coś się dzieje. No i kurcze, kim jest w końcu Elleshar?
A i w tym rozdziale nareszcie dowiedziałam się co nieco o tajemniczej niewolnicy, która chyba wcale niewolnicą nie jest. Zaintrygowała mnie jej rozmowa z kapłanem. Czyżby ta kobieta miała zdolność do zmieniania wyglądu? No i czy rzeczywiście chce chronić dzieci faraona?
Jeeej... Tyle rzeczy się zadziało i tyle tajemnic. Mam nadzieję, że następny rozdział przeczytam i skomentuję szybciej.
Pozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńNiewolnica będzie się jeszcze niejednokrotnie pojawiała, więc sądzę, że z czasem wszystkie wątpliwości na jej temat zostaną rozwiane. Ale sprawę jej zdolności utrzymam w tajemnicy najdłużej ;)
Właściwie to nawet nie wiem, jak w starożytności wyglądały relacje między faraonem, a jego młodszymi synami. Zresztą Amenhotep III rodzinny nie był (najbardziej interesowały go bogactwa), a skoro ma swojego wybranego przez bogów ulubieńca i dziedzica, to resztę spycha na dalszy plan.
A Kamose, pytając o Elleshara, zupełnie nie spodziewał się takiej odpowiedzi, dlatego zaryzykował. Przypuszczał, że brat wyjawi mu tożsamość wojownika i cała sprawa szybko się rozwiąże.
Przepraszam za spóznienie! :( Nie mogłam się ogarnąć
OdpowiedzUsuńOooo bardzo ciekawy wątek z wywołaniem deszczu, jednak jak on to zrobił?
Ta służąca i wątek z nią, bardzo mnie zaintrygował... podoba mi się jej relacja z Kamose ;)
Widać, też że Faraon nie jest zbyt chyba zżyty z synami .... przykre, jednak biorąc pod uwagę TAMTE czasy ( za którymi szalałam od dziecka - encyklopedie, rysunki, filmy dokumentalne o mumiach :D i szaleję do dziś ) to się nie dziwię...
No i kim jest ta Esmilla, nie podoba mi się... i czy ona chce dobra dla Kamose, czy może coś szykuje?
Bardzo za**bista notka :D Super oddajesz emocje i opisy <3 Kocham tego bloga ! <3
Dziękuję :)
UsuńNiewolnica będzie się jeszcze niejednokrotnie pojawiała, więc sądzę, że z czasem wszystkie wątpliwości na jej temat zostaną rozwiane. Jak dobrze pamiętam, to w dwunastym powie trochę więcej o sobie.
Właściwie to nawet nie wiem, jak w starożytności wyglądały relacje między faraonem, a jego młodszymi synami. Zresztą Amenhotep III rodzinny nie był, a skoro ma swojego wybranego przez bogów ulubieńca i dziedzica, to resztę spycha na dalszy plan.
A wątek deszczu był kilka rozdziałów wcześniej.
Rozdział bardzo interesujący.
OdpowiedzUsuńCiekawa sprawa z tą niewolnicą i Samenerem. Widać kobieta przybyła do pałacu, by chronić synów faraona... teraz wyjaśnia się, dlaczego patrzyła Kamosowi, z pewnością nie wiedziała jak się zachowywać w takich sytuacjach. No i pojawił się wątek Elleshara i berła, no i w końcu Kamose poznał jej imię. Zastanawiam się, kim jest ta Esmilla.
Fragment powrotu Totmesa też bardzo interesujący. Na miejscu Kamose też bym się przeraziła, gdybym musiała iść na jakieś polowanie... W dodatku mężczyzna powoli ma zaniki w pamięci z tego "starożytnego ja"... ciekawe co jest powodem do tych zaników pamięci...
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :*
co za błędy robię...
Usuńmiało być: "patrzyła Kamosowi prosto w oczy" :)
Dziękuję :)
UsuńNiewolnica będzie się jeszcze niejednokrotnie pojawiała, więc sądzę, że z czasem wszystkie wątpliwości na jej temat zostaną rozwiane. No i akurat samego imienia nie chciałam tak długo trzymać w tajemnicy, ale wcześniej w żaden sposób nie potrafiłam wpleść go w kontekst. A nie wyobrażam sobie, by Kamose po prostu o to spytał.
Lekki poślizg w dodaniu komentarza, ale to przez to, że musiałam zająć się innymi palącymi kwestiami... W każdym razie zaczynamy zabawę! :)
OdpowiedzUsuń" [...]relacjach między Egiptem, a podległymi mu królestwami Syryjskimi [...]" - jeśli coś porównujesz, to między czymś a czymś nie ma przecinka. To taki wyjątek od reguły przy stawianiu przecinka przed "a".
" [...] zgodził się na propozycje starszej jedynie z ciekawości." - z tekstu wynika, że chodziło o jedną propozycję, a więc na końcu musi być "ę".
"Temat niewolnicy przemilczał, czuł, że chwilowo lepiej o tym nie rozmawiać [...]" - ten pierwszy przecinek zamieniłabym na średnik, lepiej będzie to wszystko brzmieć.
'Ojciec sobie tego nie życzy, uważa, że jakiś czas powinienem zostać w Tebach." - ponownie pierwszy przecinek powinno się zamienić na średnik.
Hm, za bardzo nie wiem, co mam napisać w ogólnych wrażeniach na temat rozdziału. Był, bo był, nadal zastanawiam się, dlaczego starożytne ja zaczyna zanikać, jestem cholernie ciekawa, co będzie na polowaniu, bo przecież Kamose może się nieźle na nim zbłaźnić, a do tego tajemnicza niewolnica nieco uchyla rąbka tajemnicy, choć tak naprawdę niczego tak do końca nie wyjaśnia.
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, może wtedy zawiąże się nieco więcej akcji :)
I mam nadzieję, że niedługo zaczniesz publikować "Utracony tron", bo jestem bardzo ciekawa tej powieści :)
Dziękuję :)
UsuńNo tak, od następnego rozdziału zacznie się więcej dziać, co nie do końca spodoba się Kamose. A tym samym także więcej wyjaśniać.
Esmilla musiałaby być niezwykle głupia, gdyby w takim miejscu rozmawiała o tych najbardziej skrywanych rzeczach. Ale niebawem zdradzi więcej wprost ;)
teraz rozumiem chyba jeszcze mniej niż wcześniej. NIewolnica to duży gracz, jak widzę, choć trochę żaluję,że nie rozmawiała bezpośrednio z Kamose:p najwyraźniej Elleshar istnieje, choć nie tylko Kamose go szuka...kim on jest?? i co tamci robią z tym berłem? Jak dla mnie pojawiło się w tym ostatnim dialogu za dużo egipskich imion i niestety nie do koćna ogarnęła,co kto i jak, ale widzę,że sprawa jest zdecydowanie bardziej zagmatwana... no i rebelianci chyba tak na dobrą sprawę są patriotami, wydaje mi sięże piękna kobieta naprawdę chce zadbać o synów faraona... i prawdopodobnie dlatego nie ufa Najwyższemu kapłanowi. Jeśli chodzi o najstarszego brata, może i jest dobrym niewolnikiem, ale wydaje mi sie,że nie jest aż tak inteligentny... chyba jest maskotką w rękach ojca, a przede wszystkim kapłana. niezbyt mi się podobał, ten drugi jest zdecydowanie lepszy. nie rozumiem też,czemu Kamose nagle traci coraz więcej wspomnień z episkiego ja...i aż mnei zżera,żeby się dowiedzieć, o co chodzi, czemu tak się stalo? ale wiem,że to pod koniec,więc cierpliwie czekam :P jeśli masz do przodu dwadzieścia rozdziałów,to nie ma co narzekać. Dla mnie byłoby to spełnieniem marzeń,aczkolwiek wiem,że nierealnym :p zapraszam na odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com, jestem ciekawa Twojej opinii.czekam na I rozdział/prolog na Utraconym Tronie :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta wzmianka o przyjęciu, gdzie Kamose twierdzi, że w gruncie rzeczy niewiele się zmieniło przez ten szmat czasu. Myślę, że to może być prawda. Czasy się zmieniają, ale pewne zachowania pozostają.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Kamose ma choć już jakiś cień pojęcia, kim jest niewolnica. Dalej intryguje mnie jej postać. Jestem ciekawa, czy połączy siły z synem faraona, by odnaleźć Elleshara.
Totmes też mi się spodobał - prawdziwy wojownik. Ale i tak bardziej lubię Echnatona, lubię jego trzeźwe spojrzenie i komentarze :D Widzę natomiast, że Kamose popełnił kolejną gafę. Wiem, że zżera go ciekawość, ale tutaj trzeba być przede wszystkim ostrożnym. Lepiej milczeć niż powiedzieć coś niepokojącego. Echnaton i tak już chyba coś podejrzewa ;)
A więc Sitamon jednak poślubi swojego ojca. Bleee :D
Pozdrawiam ;)
Zdziwiłam się, że niewolnica nie przyszła do Kamose, jak obiecała. Obstawiam, że nie mogła przyjść, mimo że chciała. A już się ciekawiłam co takiego powie, czy coś wyjaśni w sprawie kapłanów i czy może wie coś o Ellesharze. No cóż, to ostatnie się wyjaśniło, bo wie. Ale kim jest ten wojownik? Ciągle zadaję sobie to pytanie i nie mogę rozwiązać tej łamigłówki. Ale pewnie dowiemy się pod koniec. :D
OdpowiedzUsuńCoś czułam, że ten wypad z Sitamon zakończy się spotkaniem niewolnicy. Jestem ciekawa, czy jej intencje rzeczywiście są szczere. Nie wiem czemu, ale w sumie jej ufam. Tylko jakie niebezpieczeństwo grozi książętom? Wszystko coraz bardziej jest pogmatwane, ale za to jeszcze bardziej ekscytujące. W ogóle ta rozmowa z kapłanem była bardzo zagadkowa i intrygująca. Naprawdę, czytałam z bijącym sercem.
Ciągle nie mogę przetrawić zbliżającego się ślubu Sitamon z faraonem, a już szczególnie ekscytacji księżniczki tym wydarzeniem. Ja to bym nie chciała żyć w tamtych czasach :D
A rozdziały co dwa tygodnie to nawet lepiej, bo równiez nie będę miała za wiele czasu, by wpadać często na blogi.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Dobra, jestem! Wiem, że teraz to mogę się cmoknąć i spadać stąd, ale jednak zostawię komentarz. ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie wiem, od czego zacząć, bo troszkę rozdziałów miałam do nadrobienia - dokładnie od "Księcia, który nie istnieje", jeśli dobrze pamiętam. Mam nadzieję, że nie przeinaczyłam tytułu. Chciałam napisać "nie było", więc jakby co, to się nie śmiać proszę! ^^
Wciąż mam pewne problemy z imionami nowych bohaterów, bo nagle w jednym rozdziale pojawiło się ich multum. Cała rodzina Kamose z czasów starożytności jest tak naprawdę nowością. Sama już nie wiem, kto jest kto, ale co do jednego mam pewność. Totmes na pewno nie jest tajemniczym Ellesharem. Co więcej mam pewne przypuszczenia co do tego, kto nim jest, ale nie będę spoilerować, w razie, gdybym miała rację ;d A wydaje mi się, że może to być prawdą. W sumie pewne informacje, które zawarłaś w ostatnich kilku rozdziałach za tą teorią przemawiają. Dałaś nam coś do zrozumienia i to dość dobitnie, więc wydaje mi się, że mogę mieć rację. Ale nie będę się nad tym rozwodzić. Wyjdzie w praniu i wtedy będę się cieszyć, albo śmiać z własnej naiwności!
Niewątpliwie zjawienie się Kamose w tamtych czasach musiało mieć jakiś cel. A przynajmniej wydaje mi się, że przyniesie pewne skutki w przyszłości. I to dość spore, prawda? ;> Chłopak zapewne ma do odegrania wielką rolę, choć sam nie zdaje sobie z tego sprawy.
Co do jego rodzeństwa - z początku ta mała wydała mi się dość zabawna, ale potem zaczęła odgrywać taką rozpieszczoną księżniczkę i mnie to zniechęciło. W sumie ze wszystkich lubię tylko Totmesa, który ma według mnie jakieś cechy dobre, choć wydaje się być całkowicie negatywnie nastawiony do brata. Tak jakoś czuję, że ta ich więź, która zdaje się nie istnieć, jednak się rozwinie i zostaną przyjaciółmi, gotowymi oddać za siebie życie ;>
oczywiście mogę się mylić!
Wiem, że to były inne czasy, ale Sitamon z jej chorą chęcią poślubienia własnego ojca (zresztą tej małej też nie rozumiem...) mnie po prostu obrzydziła. I może to jest subiektywna ocena, ale ja nie jestem w stanie czytać o tej dziewczynie jak o kimś normalnym. po prostu nie, i tyle.
Ogólnie mówiąc bardzo zaskoczyła mnie ta przenośnia Kamose do starożytności. Już nawet nie chodzi o to, że kocham tamten okres historii i z jeszcze większą ochotą czytam to opowiadanie. po prostu ciekawi mnie, jak dalej poradzisz sobie ze starożytnym Egiptem. Co nieco o nim wiem, więc będę z utęsknieniem oczekiwać na piękne ( bo w Twoim wykonaniu!) opisy obyczajów i wyglądu tego kraju za czasów panowania faraonów. Mam nadzieję, że jeszcze coś takiego się tu znajdzie, bo według mnie to są takie małe kruczki, które mogą jedynie wzbogacić to bardzo dobre opowiadanie ;)
Jeszcze raz przepraszam Cię za tak długą zwłokę. Musiałam odpocząć.
pozdrawiam serdecznie! :)
Cruncut