środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 7: Książę, którego nie było


Grunt to teoria? Praktyka i tak cię zaskoczy.
Dora Hamisson
Kamose podarował sobie zwiedzanie pałacu i okolic, ponieważ słońce powoli znikało za horyzontem i robiło się już późno. Co prawda mógł znaleźć w pamięci obrazy tutejszego ja, ale musiałby bardzo mocno się skupić, by wydobyć z umysłu konkretne wspomnienia i obrazy księcia. Wolał zobaczyć wszystko na własne oczy i zachować w pewniejszej, współczesnej części swojej osoby. Skoro jakimś cudem został przeniesiony do starożytnego Egiptu, chciał z tego korzystać, przeżyć jak najwięcej przygód, nie siedzieć w pokoju, przez całe życie udając chorego, bojąc się stawić czoła nieznanemu.
Ze smakiem zjadł to, co przyniosły kobiety i zamierzał wcześniej położyć się spać, ponieważ organizm odczuwał zmęczenie. Jednak sen wcale nie chciał przyjść. Żałował, że nie znano tu zegarków, gdyż całkiem stracił orientację w upływie czasu. Do późnych godzin nocnych Kamose rozmyślał o pięknej niewolnicy i Semenenre. Głównie o łączących ich relacjach, ale często myśli wiodły go do zawartości flakonika. Co takiego miał spowodować jasnoniebieski płyn? Zabić? Ta opcja wydawała się mężczyźnie najsensowniejsza, gdyż dotychczas nie zrobił nic, za co kapłani chcieliby go ukarać. Przynajmniej takie było jego zdanie.
Rano książę obudził się niewyspany i obolały. Gdy otworzył oczy, słońce niemal go oślepiło, dlatego przeklął kilka razy. Na pół nieprzytomny usiadł na łóżku i potargał włosy. Wtedy zorientował się, że po jego pokoju kręciły się dwie niewolnice. Jedna sprzątała rozbity wczoraj flakonik, druga układała na stoliku śniadanie. Żadna z nich nie była ową pięknością, więc Kamose je zignorował. Zarazem czuł lekkie ukłucie żalu i postanowił dowiedzieć się więcej o tamtej kobiecie.
Zjadł ze smakiem, po czym, nadal trzymając w dłoniach puchar wypełniony piwem, podszedł do okna. Oczywiście wychodziło na wschód i poranne słońce każdego dnia sprawi mu niemiłą pobudkę. Budują piramidy i pałace, a nie znają rolet, prychnął w myślach. Jednak zły nastrój całkiem wyparował z Kamose, gdy wyjrzał na zewnątrz.
Widział ciągnące się w dole ogrody królewskie. Wysokie drzewa, kwiaty, ścieżki wyznaczone między trawnikami oraz sadzawki. Mężczyźnie zdawało się, że w jednej ktoś się kąpał, ale nie przyglądał się dłużej. Kamose żałował, że znajdował się dość wysoko i nie mógł wyskoczyć przez okno, by z bliska nacieszyć się tymi cudami, lecz postanowił, że jeszcze dziś to zrobi. Dopiero po chwili zorientował się, że w wielu miejscach trawa żółkła. Przypomniał sobie słowa Teje, a z podświadomości wydobył mgliste wspomnienia starożytnego ja. Od kilku tygodni panowała ogromna susza, nie spadła ani jedna kropla deszczu. A jeśli ten stan potrwałby dłużej, kraj czekały przykre konsekwencje. Rodzina królewska tak szybko tego nie odczuje, jednak zarządcy ziem zaczną się skarżyć i winić za wszystko kapłanów, faraona i bogów.
Za ogrodami znajdowały się budynki mieszkalne najbogatszych mieszkańców Teb. Kamose wiedział, że dalej, nieco po lewej stronie, ulokowano targowisko. Rzadko tam bywał, gdyż cieszący się największą sławą kupcy przybywali wprost do pałacu, by faraon wraz z rodziną nie musieli się fatygować do nich. Natomiast jeszcze bardziej w lewo ku niebu wznosiła się świątynia Amona-Re. Z tego miejsca jej nie widział, z czego zawsze bardzo się cieszył.
Gdy skończył śniadanie, założył białą, sięgającą przed kolana przepaskę oraz szeroki, ozdobiony różnokolorowymi, drogocennymi kamieniami pas, przy którym umocował sztylet. Broń posiadała złotą rękojeść z wygrawerowanym wizerunkiem małpy i pełniła głównie funkcję dekoracyjną, nie służyła do walki. Jednakże ostrze było na tyle ostre, że bez problemu mógłby wbić je w pierś człowieka, zabijając na miejscu.
Podarował sobie zakładanie peruki, uznając, że zawadzałaby mu, a potem cała głowa by go swędziała. Złotego diademu jednak nie pominął, każdy napotkany Egipcjanin musiał już z daleka wiedzieć, że miał do czynienia z księciem. Na szyi zawiesił łańcuch z tego samego metalu, po czym uznał, że był gotowy do wyjścia.
Początkowo chodził korytarzami pałacu bez celu. Gdy po raz pierwszy minęła go jakaś niewolnica, jego ja z dwudziestego pierwszego wieku poczuło się trochę nieswojo. Nigdy nie pokazywał się publicznie tak skąpo ubrany, bo nie wypadało. Co więcej, przepaska przypominała mu spódniczkę i wprawiała w lekkie zażenowanie. Nie był Szkotem i nigdy nie miał na sobie czegoś takiego.
Jednakże z czasem to uczucie jakby zeszło na dalszy plan, a potem całkiem przestał o tym myśleć. Tutaj taki strój był normalny. Gdyby wytrzasnął skądś spodnie i je założył, uchodziłby za dziwaka niegodnego tytułu księcia.
Początkowo podziwiał architekturę pałacu zbudowanego dla Teje, nie mogąc uwierzyć, że ogląda go w pełnej okazałości, takim, jakim został zbudowany. Nie ruiny, przy których musiał sobie wszystko wyobrazić, nie mając pewności, czy chociaż trochę zbliżył się do prawdy.
Z czasem jednak przyłapał się na tym, że starał się odnaleźć piękną niewolnicę. Tak bardzo chciał z nią jeszcze raz porozmawiać, zapytać o jej znajomość z Semenenre. Księciu musiałaby wyznać prawdę. Ale nigdzie jej nie było. Zdawała się jakby ulotnym snem, który już nigdy nie miał się powtórzyć.
Nagle naszła Kamose ochota, by zapalić. Automatycznie sięgnął do kieszeni i zorientował się, że przepaska takowych nie posiadała. A gdyby miała, to nie znalazłby w środku papierosów. Jęknął cicho, gdy uświadomił sobie, że w starożytnym Egipcie nie znano tytoniu w żadnej postaci. Nawet palenie czegoś takiego jak fajka, zdawałoby się tak starego jak świat, odpadało. Nie było i jeszcze długo nie będzie. Nie ten rejon, nie te czasy. Nie to życie…
– Kamose! Kamose!
Mężczyzna odwrócił się, słysząc swoje imię. Ujrzał biegnącą w jego stronę dziewczynkę. Nie dałby jej więcej niż jedenaście, dwanaście lat, ale zawsze miał problem z oszacowaniem wieku, więc wolał nie sugerować się swoimi przypuszczeniami.
Na pierwszy rzut oka skojarzyła mu się z dziewczynkami, które bardzo chcą udawać księżniczki, a ich głupi rodzice przystają na to i upodabniają dzieci do lalek Barbie. Egipcjanka miała na sobie błękitną sukienkę, w pasie przyozdobioną kamieniami szlachetnymi. Na rękach połyskiwało w promieniach słońca mnóstwo bransoletek. Na szyi powiesiła złotą kolię, Kamose wydawało się, że biżuteria musiała być ciężka. W sięgającą ramion perukę wplotła kolorowe koraliki. I oczywiście założyła diadem.
Uścisnęła mężczyznę serdecznie, po czym na jej rumianej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Kamose od razu przypomniał sobie, kim była. Iset, jedna z jego młodszych sióstr. Jego ukochana siostrzyczka.
– Wiesz, jak długo już cię szukam? – oznajmiła, udając obrażoną. – Obiecałeś, że pójdziemy razem, a teraz błąkasz się bez celu po pałacu, jakbyś specjalnie mnie unikał – zakończyła, tupiąc nóżką, by okazać niezadowolenie.
Kamose z dwudziestego pierwszego wieku cieszył się, że nie miał… nie będzie miał młodszej siostry, bo by zwariował. Później doszedł do wniosku, że pani Haviland na pewno postarałaby się, aby jej dziecko nie wyrosło na rozpuszczoną księżniczkę, która dostaje wszystko, co chce. Problem polegał na tym, że Iset urodziła się w rodzinie faraona, więc mogła robić to, na co miała ochotę.
– Gdzie? – zapytał bez zastanowienia Kamose. Wystarczyłoby, aby chwilę pomyślał i poznałby odpowiedź. Jednak standardowo najpierw działał, potem się zastanawiał.
Nagle dotarło do niego, że doskonale rozumie, co mówiła do niego Iset, a także niewolnice. A przecież jego współczesne ja nie znało języka, którym posługiwano się w starożytnym Egipcie. Całkiem ignorując coraz bardziej zdenerwowaną siostrę, zastanawiał się, czy udałoby mu się powiedzieć coś po angielsku. Albo jak w jego ustach zabrzmiałoby słowo, jakiego w tych czasach nie znano. Już chciał to wypróbować, mówiąc samochód, ale dziewczynka nie dała bratu dojść do słowa.
– Nie drocz się ze mną jak Sitamon! – zawołała oburzona. – Nie lubię cię i już więcej się do ciebie nie odezwę! – dodała, krzyżując ręce na piersi i dumnie unosząc głowę do góry. Zdaniem Kamose w tamtym momencie wyglądała śmiesznie.
– To wina wczorajszego słońca. – Semenenre oraz tego, że nie do końca jestem twoim bratem, dokończył w myślach. – Co takiego zrobiła Sitamon? – zapytał, mając nadzieję, że udobrucha Iset. Kobiety w każdym wieku uwielbiały narzekać, plotkować i obgadywać innych.
Kamose nie pomylił się. Dziewczynka od razu zapomniała o złości i zaczęła mówić:
– W końcu dopnie swego – mruknęła zasmucona – a przez to jeszcze bardziej zadziera nosa i uważa się za ucieleśnienie bogini.
Mężczyzna chciał wtrącić, że to bluźnierstwo, ale się powstrzymał. Jego współczesne ja wiedziało, że żadni bogowie nie istnieją, przynajmniej nie w tych czasach.
– Matka powiedziała, że wpłynie na ojca i doprowadzi do tego, by ożenił się z Sitamon oraz uczynił ją drugą Wielką Królewską Małżonką – kontynuowała dziewczynka. – Rozumiesz to?! Drugą! Ten tytuł zarezerwowany jest tylko dla jednej żony faraona. Dlaczego ona zawsze dostaje to, co chce?
Bo jest starsza, chciał powiedzieć Kamose, ale się powstrzymał. Wiedział, że ten argument i tak nie trafiłby do świadomości Iset. Dziewczynka nadal próbowałaby ogłosić światu niesprawiedliwość, jaka ją spotkała.
– Przynajmniej ty nie musisz wychodzić za swojego ojca i rodzić mu dzieci – powiedział bez zastanowienia, dopiero później orientując się, jaki błąd popełnił.
– Jak możesz?! Wiedziałeś, że to moje marzenie, a teraz zachowujesz się jak… jak Sitamon! – krzyczała, nie przejmując się mijającymi ich niewolnicami.
Kobiety ukradkiem przemykały pod ścianami, spiesząc do swych zajęć, jakby nie interesowała ich kłótnia rodzeństwa. Kamose był ciekaw, czy później wymieniają się usłyszanymi w ciągu dnia plotkami. Podobno służba zawsze wiedziała najwięcej o wszystkim, co działo się w domu pana, może w starożytnym Egipcie było tak samo.
– Przepraszam, Iset – próbował naprawić sytuację książę. Opanuj się, głupku, znajdujesz się teraz w czternastym wieku przed narodzinami Chrystusa. Tutaj te obrzydlistwa są normalne, musisz przywyknąć, dodał w myślach, starając się nie skrzywić i nie dać siostrze kolejnego powodu do złości. – Przecież jeszcze nic nie zostało przesądzone. Masz czas, jesteś jeszcze dzieckiem.
– Dzieckiem?! – wrzasnęła tak głośno, że nawet jedna z niewolnic zatrzymała się i z trwogą spojrzała na księżniczkę. – Mam już jedenaście lat, jakbyś zapomniał. Matka była zaledwie rok starsza, gdy wyszła za mąż.
Kamose, zacznij myśleć, zanim coś powiesz, upomniał się w duchu mężczyzna, po czym dodał na głos:
– Przejęzyczyłem się, chodziło mi o młodą kobietę. Pomyśl, Sitamon ma już dziewiętnaście lat, a do tej pory nikt się nią nie zainteresował. – Zapewne dlatego, że matka o to zadbała, chcąc, by jej przepiękna córka została kolejną żoną faraona i zdobyła najwyższą pozycję, jaką może osiągnąć kobieta w Egipcie. – Uważam, że masz przed sobą lepsze perspektywy. Przecież nikt nie może się z tobą równać, Iset.
Najwyraźniej dziewczynka uwierzyła w pokrętne tłumaczenia brata, gdyż na jej twarzy ponownie zagościło zadowolenie, a wargi wygięły się w szerokim uśmiechu.
– Masz rację, pokażę Sitamon, że jestem od niej lepsza. Jeszcze będzie mi zazdrościć.
Wtedy Kamose z dwudziestego pierwszego wieku przypomniał sobie, że młodsza siostra nigdy nie dorówna starszej. Co prawda obie wyjdą za mąż za faraona, ale to Sitamon zostanie obok swojej matki Wielką Królewską Małżonką. Nigdy jej jednak nie dorówna. Mężczyźnie zrobiło się żal Iset, ale wiedział, że nic nie może na to poradzić. Marzenia dziewczynki nie mogą zostać spełnione, gdyż historia napisała… napisze? inny scenariusz.
– Idziemy? – wyrwała go z zadumy księżniczka. – Nie chcę się spóźnić na tak wielkie wydarzenie – dodała z ekscytacją, a Kamose po raz kolejny zaczął zastanawiać się, gdzie chciała go zaprowadzić. Żałował, że nie może o nic zapytać, bo dziewczynka znów wpadłaby w złość.
Książę kiwnął głową i pozwolił, by prowadziła. Zdążyli zrobić zaledwie kilka kroków, gdy ktoś zagrodził im drogę. Kiedy Kamose go zobaczył, wpadł na Iset, omal nie przewracając siostry, gdyż zaskoczył go widok Egipcjanina. Zarazem dzięki temu od razu go rozpoznał. Chociaż jego starożytne ja wiedziało kto to. Mężczyzna miał charakterystyczną, wydłużoną twarz, szerokie usta oraz bystre, brązowe oczy. Zdaniem Kamose wyglądał dość śmiesznie z szerokimi biodrami oraz nienaturalnie długimi palcami u dłoni i stóp. Jego współczesne ja zaczęło się zastanawiać, która z teorii dotyczących syna Amenhotepa III była prawdziwa. Chorował na zespół Marfana, czy jego wygląd wiązał się z androgynią. Bardziej skłaniał się do tego pierwszego, ale wolał nie wyciągać pochopnych wniosków.
– Tak głośno krzyczałaś, Iset, że słyszeli cię wszyscy w pałacu – oznajmił schrypniętym głosem. – Najwyższy czas uświadomić sobie, że tylko najstarsi dostają to, co najlepsze. My musimy zadowolić się resztkami, które ich nie interesują. Totmes zostanie faraonem, a Sitamon drugą Wielką Królewską Małżonką. Dobrze ci radzę, byś szukała męża wśród kapłanów lub wysoko urodzonych, a nie czekała, aż ojciec zwróci na ciebie uwagę, bo to nigdy nie nastąpi.
– Wiem, że mi się uda – próbowała bronić swoich racji dziewczynka, jednak w kącikach jej oczu zalśniły łzy. – Nie przyrównuj mnie do siebie, bo to zupełnie co innego. Ja się nie poddam… Kamose we mnie wierzy – dodała pewniej, spoglądając na brata z nadzieją, że ją poprze. Jednakże do niego ledwo docierało to, co mówiła Iset.
– Trzymasz jej stronę? – dopytywał z niedowierzaniem Echnaton. – Czy zawarliście jakieś przymierze, bo sam masz chętkę na tron po śmierci ojca, pomimo że ani Totmes, ani ja z niego nie zrezygnujemy?
Kamose nadal się nie odzywał, nie mogąc uwierzyć w to, czego właśnie się dowiedział. Jeszcze przed chwilą był zafascynowany Echnatonem, chciał odkryć jego tajemnicę, odkryć, dlaczego zachowało się tak niewiele informacji o jego dzieciństwie. Być może poznałby powody, dla których przyszły faraon wprowadził reformy religijne, z całego panteonu bogów uznając tylko jednego – Atona.
Jednak wszystko odeszło na dalszy plan. Ostatecznie nie wiedział, kiedy Totmes umarł czy zginął, umożliwiając bratu objęcie tronu, i specjalnie go to nie interesowało. Przez kolejne lata miało prawo zdarzyć się wiele, nawet głupi upadek ze schodów mógł zabić najstarszego z książąt.
Coś innego wpłynęło na obecny stan mężczyzny. Ostatnio więcej czytał na temat tych czasów, szczególnie po spotkaniu ze staruchą, i wiedział jedno, Amenhotep III i Teje mieli tylko dwóch synów – Totmesa i Echantona. Żaden książę Kamose nie istniał w tych czasach!
Wydawało mu się, że grunt ucieka mu spod stóp, że zaraz runie w ciemną otchłań. Nagle zrobiło mu się przeraźliwie zimno, mimo że słońce mocno grzało i jeszcze kilka minut wcześniej miał ochotę na orzeźwiającą, długą kąpiel w lodowatej wodzie. Zadrżał, gdy krople potu spłynęły po karku. Kim on był?
Przecież nie mogło być mowy o pomyłce, nie takiej, która całkiem wymazałaby z historii syna faraona z jego najważniejszą żoną. Nie, gdzieś musiano zapisać istnienie trzeciego syna, by kilka tysięcy lat później jakiś archeolog natrafił na tę wzmiankę. Kamose zrozumiałby brak jakichkolwiek informacji, gdyby przeniósł się do innych czasów. Jednak w dwudziestym pierwszym wieku wiedziano bardzo dużo o Nowym Państwie i osiemnastej dynastii. Znano imiona członków rodziny królewskiej, nawet tych, którzy nie mieli się w przyszłości wyróżnić niczym szczególnym. Co prawda czasem nie wiedziano, czy dane dziecko na pewno było synem tej lub owej królowej, ale wzmianka o nim zachowała się przez wieki. Więc dlaczego nie w tym wypadku? Co mogło się zdarzyć? Czy może miało się zdarzyć?
– Kamose, dobrze się czujesz? Strasznie pobladłeś, na pewno wyzdrowiałeś już na tyle, by wstać z łóżka?
Echanton potrząsnął bratem, który dopiero wtedy powrócił do rzeczywistości, mimo że nadal nie potrafił jej zaakceptować. Żałował, że w ogóle trafił do starożytnego Egiptu. Tak bardzo chciał wrócić do swoich czasów, nawet jeśli wiązałoby się to z powrotem do Wielkiej Brytanii, zignorował pouczenia Lucy. Nie sądził, że kiedykolwiek tak bardzo zatęskni za domem, rodziną, przyjaciółmi czy nawet archeologami, mającymi przed nim tyle tajemnic. Ta przygoda nie była tego warta!
– Kamose? – usłyszał pełen troski głos Iset. Dziewczynka chwyciła go za rękę i mocno ścisnęła. – Jeżeli nadal jesteś chory, to nie musiałeś dla mnie wstawać. Świat się nie zawali, jeśli nie pójdziemy.
– Już dobrze – powiedział powoli Kamose, gdy trochę otrząsnął się z szoku. Nie mógł dłużej tak stać i nie reagować, bo tylko wzbudzał niepotrzebną sensację wokół swojej osoby, która w najgorszym wypadku skończyłaby się wezwaniem kapłana. A wątpił, by tym razem tak łatwo udało mu się pozbyć podejrzanego lekarstwa. – Naprawdę – zapewnił, ale po wyrazie twarzy Iset zrozumiał, że nie uwierzyła.
– Idziecie pod świątynię, by zobaczyć, jak najwyższy kapłan wzywa deszcz? – prychnął z sarkazmem Echnaton, momentalnie zapominając o dziwnym zachowaniu brata. Najwyraźniej ta kwestia o wiele bardziej go interesowała.
– Wzywać deszcz? – powtórzył nieprzytomnie Kamose. Spojrzał przez okno, po czym roześmiał się głośno, ignorując brata i siostrę. – Niebo jest błękitne, ani jednej chmury. Jak niby ma padać? Kapłani powariowali, że w ogóle chcą próbować?
– Widzę, że mój młodszy braciszek w końcu poszedł po rozum do głowy – uznał zadowolony Echnaton i uśmiechnął się lekko.
– Kamose, nie bluźnij! – niemal w tym samym momencie krzyknęła Iset.
A kto robił to wcześniej i się tym nie przejmował?, pomyślał mężczyzna, ale nic nie powiedział.
– Rzeczywiście powinieneś jeszcze poleżeć w łóżku – uznała dziewczynka z powagą. – Chyba logiczne, że wzywa się deszcz wtedy, gdy trwa susza i nic nie wskazuje na to, by miało padać. Ojciec złożył dary i ofiarę w świątyni Amona-Re, dlatego najwyższy kapłan, Antef, spełni wolę faraona.
– Właściwie to z chęcią wezmę udział w tym wielkim wydarzeniu – stwierdził po chwili Kamose. – Chodźmy! – zawołał wesoło na samą myśl, że ujrzy klęskę kapłanów.
Iset ruszyła raźno przed siebie, jakby zapominając o dziwnym zachowaniu brata. Echnaton także do nich dołączył, jednak on nie spuszczał uważnego wzroku z Kamose.
~ * ~
W teorii miał być jutro, ale skoro jurto będzie za niecałe cztery godziny, a rozdział jest sprawdzony, to dodałam.
I jeszcze jedno wyjaśnienie. Echnaton przyjął to imię po wstąpieniu na tron, bo tak naprawdę miał na imię Amenhotep (IV gdy został faraonem). Ale uznałam, że za dużo tych Amenhotepów i później były fragmenty, w których jedno z drugim się plątało. Dlatego u mnie zmienił imię wcześniej, zresztą Echnaton bardziej mi się podoba ;)

24 komentarze:

  1. Prvi smo! Ali ne vidimo tebe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chińszczyzny tu nie chcemy

      Usuń
    2. Srbski jezik liči na poljski!
      szkoda, że ro spamu nie weszło :P

      Usuń
    3. haha! ale byka walnęłam :P

      Usuń
    4. ha ha ha, ale zabawne
      ciekawe co następne się wszyje :P

      Usuń
    5. Remi w spodenki, aby mu się nie rozerwały przy przemianie

      Usuń
    6. http://1.bp.blogspot.com/-RIBUruDCsoo/TxuRtJLDbHI/AAAAAAAAA6I/W9UMywBv8vo/s1600/sirius_black-sketch-Felicia_Cano.jpg kłacek. i tak go nie otworzysz.

      Usuń
  2. "Sitamon zostanie obok swojej marki Wielką Królewską Małżonką" chyba powinno być 'matki' :)
    rozdział bardzo mi się podobał. ciekawie się czyta o Kamose, kiedy gubi się we własnych wspomnieniach i ciężko mu wyciągnąć te dotyczące Egiptu, bo mieszają się ze współczesnością. trochę mylą mi się te wszystkie imiona i podziwiam Cię, że się w tym wszystkim łapiesz.
    jestem ciekawa sceny wywoływania deszczu, bo faktycznie to może być ciężka sprawa, ale czuję, że w opowiadaniu znajdzie się więcej elementów fantasy więc kto wie?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Zanim zaczęłam pisać, poczytałam trochę o rodzinie faraona i jakoś wszystko samo do głowy weszło (tylko "Semenenre" muszę kopiowac, bo ciągle jakąś literówkę robię, i pomyśleć, że sama wymyśliłam to imię...). Zresztą same imiona to dodatek, bo dla mnie liczą się postacie. Gdyby nie to, że takie osoby istniały, to w pierwszej wersji tekst byłby opatrzony pojedynczymi literami z adnotacją, by wpisać tam imię, gdy w końcu przestać się lenić i coś wymyślić.
      A wywołanie deszczu miało być w tym rozdziale, ale się nie zmieściło :/ Ostatnio za bardzo się rozpisuję, bo później w pewnym momencie też musiałam dzielić.

      Usuń
  3. Wspaniale czyta się o czasach starożytnego Egiptu :D

    Miałam niezły ubaw, gdy Kamose był rozdarty pomiędzy swoimi ,,ja'' z różnych czasów i jak strzelał gafę za gafą. Na jego miejscu też pewnie czułabym się dziwnie. Trzeba właściwie ważyć każde słowo ;)

    Iset wydaje się sympatyczną małą dziewczynką. Też mi jej szkoda, bo jako ta młodsza zawsze dostanie tylko ,,ogryzki'' po starszym rodzeństwie. No i to pragnienie bycia żoną ojca... W pierwszej chwili nie byłam pewna, czy dobrze przeczytałam. Dopiero potem przypomniałam sobie, że pewnie w tamtych czasach to była normalka. Córki faraona wyrastały z marzeniami późniejszego zostania jego żonami. To ohydne :(

    Zaintrygował mnie Echnaton, mam wrażenie, że po dziwnym zachowaniu brata będzie miał go teraz na oku. I to przywoływanie deszczu podczas upałów... Wydaje się to głupie, ale z tego co pamiętam, kapłani wykorzystywali swoją wiedzę na temat gwiazd i pogody, by potem zabłysnąć przed ludźmi rzekomą magią. Tutaj jednak nie jestem pewna, jak będzie, czy to tylko sztuczki, czy naprawdę mogą mieć tu miejsca magiczne zdarzenia.

    No i to wstrząsające odkrycie Kamose... Jestem ciekawa, co jest grane, skąd on się tam wziął, skoro we współczesności nic o nim nie wiadomo :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      No tak, Kamose jeszcze nie raz strzeli gafę, zanim nauczy się, że lepiej milczeć.
      Dla mnie też perspektywa wyjścia za mąż za ojca wydaje się ohydna i paskudna, ale skoro Amenhotep III ożenił się z dwiema ze swoich córek to chciałam to uwzględnić. I zarazem Iset miała jakiś poważniejszy powód do oburzenia, nie jakąś głupotę. Ale takie to były czasy, gdzie nic nie stało na przeszkodzie związkom córki z ojcem, czy małżeństwu rodzeństwa.

      Usuń
  4. Rozdział mi się podobał. Ciekawe jest to przenikanie się świadomości i wspomnień Kamose. Co chwilę coś go zaskakuje i ma takie małe wpadki. Iset jest urocza i zabawna z tym jej uporem w prześcignięciu starszej siostry, ale z drugiej strony można ją zrozumieć. Nie chce być gorsza. Jednak wyjście za mąż za własnego ojca mnie odrzuca. Ale teraz mamy zupełnie inne czasy i obyczaje. Tylko zastanawia mnie czemu Kamose jest księciem skoro żadne źródła o nim nie wspominają? O co tu chodzi? A i wywoływanie deszczu może być interesujące. Ciekawe czy kapłanom się to uda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Dla mnie też perspektywa wyjścia za mąż za ojca wydaje się ohydna i paskudna, ale w tamtej kulturze to było normalne i nikogo nie gorszyło. W wypadku Sitamon nawet jej matka nalegała na to małżeństwo.
      A sprawa z Kamose wyjaśni się dopiero dużo później i chwilowo nie będzie zbytnio zaprzątała mu głowy, bo pojawią się inne problemy.

      Usuń
  5. Wybacz, że z takim opóznieniem ;(((( Mam dużo na głowie, od września mogę nieregularnie komentować też, weekendy szkoła -,-

    Rozdział fantastyczny! <3
    Iset mi się podoba ci powiem, zobaczymy jak dalej pokierujesz jej postacią ;) Jedne co mnie , może nie zdziwiło - bo tam to można było się spodziewać, że w tych czasach się to działo - ale przeraziło, że w ogóle tak było... no z ojcem... hmmm
    Kamose Księciem? No proszę... proszę :P
    Ci powiem, że lubiłam bardzo czasy starożytnego Egiptu, poszukiwałam różne informacje na ten temat, czytałam encyklopedie, rysowałam piramidy na kartkach, ale twoje opowiadanie trafiło prosto w moje serce ! <3 ;*:*:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Akurat sama Iset wielkiej roli nie odegra, będzie raczej bohaterem pobocznym, pod wpływem późniejszych wydarzeń całkiem zniknie. Bardziej polubiłam Echatona i to on najczęściej będzie występować w drugiej części.
      Dla mnie też perspektywa wyjścia za mąż za ojca wydaje się ohydna i paskudna, ale w tamtej kulturze to było normalne i nikogo nie gorszyły małżeństwa z rodzicami czy rodzeństwem.

      Usuń
  6. Podobał mi się ten rozdział ^^. Fajnie opisujesz ten starożytny Egipt z perspektywy bohatera, a to dopiero początek, i jak widać, wciąż ma pamięć swojego życia z XXI wieku, choćby wtedy, gdy brakuje mu papierosów, albo kiedy dziwnie się czuje w tamtejszym ubraniu. Fragment, kiedy rozmyślał o spodniach mnie naprawdę rozbawił ^^. Ale w sumie racja - dla niego ten ubiór był dziwaczny i niestosowny, ale w tamtych czasach normalny. Czekam na więcej tego typu kwiatków pokazujących różnice między dawnymi a obecnymi czasami - to jest świetne. Albo to, jak zastanawiał się, czy umiałby wypowiadać jakieś angielskie słowa.
    Zaciekawiła mnie postać Iset. Zachowuje się jak takie normalne dziecko, choć bardzo zaskoczyłaś mnie tym motywem z chęcią poślubienia ojca. To jest naprawdę obrzydliwe, ale może faktycznie w tamtych czasach takie rzeczy się zdarzały? Pewnie tak. Kamose z XXI wieku też wydawał się zbulwersowany myślą o jedenastoletnich dziewczynkach poślubiających własnego ojca. To obleśne, ale w dawnych czasach działo się dużo obleśnych rzeczy, które dziś uchodzą za bulwersujące, ale wtedy były normalne.
    Swoją drogą, zastanawia mnie, jak to było z tym pojawieniem się Kamose w tamtych czasach. Bo początkowo myślałam, że tam faktycznie istniał ktoś taki i mężczyzna po prostu dziwnym trafem "wcielił się" w swojego imiennika. Ale jeśli ktoś taki nie istniał, to może faktycznie to jakaś dziwna magia? Może Kamose, pojawiając się tam, niechcący zmienił historię, ale nikt poza nim nie jest tego świadomy, bo wydają się zachowywać, jakby Kamose był wśród nich od zawsze. Ale jego racjonalnemu umysłowi pewnie ciężko się jakoś z tym oswoić. Teraz sobie też przypomniałam, że w którymś rozdziale było wspomniane, że imię Elleshara zostało zapisane normalnym alfabetem. Może to też ma coś wspólnego z jego pojawieniem się w tych czasach? I zastanawia mnie, czy Elleshar kiedyś się pojawi, i kim on będzie.
    Czekam na kolejny odcinek ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Pamięć z XXI wieku pozostanie z nim do końca. Co prawda z czasem przyzwyczai się do życia w Egipcie, ale za papierosami czy innymi przedmiotami codziennego użytku nadal będzie tęsknić.
      Dla mnie też perspektywa wyjścia za mąż za ojca wydaje się ohydna i paskudna, ale skoro Amenhotep III ożenił się z dwiema ze swoich córek to chciałam to uwzględnić. I zarazem Iset miała jakiś poważniejszy powód do oburzenia, nie jakąś głupotę. Ale takie to były czasy, gdzie nic nie stało na przeszkodzie związkom córki z ojcem, czy małżeństwu rodzeństwa. Na dodatek w tamtych czasach bardzo szybko zawierano małżeństwa, jedenasto czy dwunastoletnie dziewczynki uważano za dorosłe i odpowiednie do rodzenia dzieci.
      Co do przeniesienia się Kamose, to on rzeczywiście "wcielił się" w innego Kamose, który był księciem Egiptu. Chodziło mi o to, że w XXI wieku nie istniały żadne wzmianki o tym, że faraon miał trzeciego syna o imieniu Kamose, a mimo to ktoś taki istniał.
      W późniejszych rozdziałach pojawi się trochę więcej wzmianek o Ellesharze. W każdym razie mam zamiar go wprowadzić, ale dużo później ;)

      Usuń
  7. No to się wszystko rozkręciło i pokręciło :D Ale bardzo pozytywnie! Rozdział czytało mi się wspaniale. Właśnie zapomniałam w ostatnim komentarzu napisać o tej błękitnej fiolce. Ale coś mi się wydaje, że nie miała ona pomóc Kamose, tylko zaszkodzić.
    Trochę zszokowałam się pewnymi obyczajami panującymi w Egipcie, ale zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście kiedyś działy się straszne rzeczy. Dalej nie mogę przełknąć, że córka ma wyjść za ojca. I to na dodatek mając kilkanaście lat. Najgorsze jeszcze, że to było powszechnie normalne i wręcz pożądane, a inne wypadki były patologią. Niepojęte. Nie chciałabym żyć w starożytności!
    Polubiłam młodszą siostrzyczkę Kamose. Jest urocza! Mam nadzieję, że będzie o niej więcej.
    Tylko właśnie! Dlaczego nigdzie nie pisało o księciu Kamose? Czy przez to, że on trafił z XXI w. do Egiptu starożytnego oznacza, że przeszła historia się zmieniła "dodając" syna faraonowi? (jakkolwiek głupio to brzmi :P) A może odegrał on jakąś straszną rolę i przez to został wymazany z wszystkich historii? Albo był jakiś spisek, który do tego doprowadził? Coraz więcej pytań! A ja chcę znaleźć na nie odpowiedzi! No nic, poczekamy! :D
    Jedyną zaletą, że Kamose trafił do Egiptu jest to że nie może palić.Chociaż nie będzie się truł :D Ale sądzę, że dla niego jest to jedna z najgorszych wad.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! Ciekawe co się wydarzy na przywoływaniu deszczu. Może pojawi się niewolnica?
    Dużo weny życzę i miłego weekendu! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      O błękitnym napoju mogę powiedzieć tyle, że za jakiś czas zostanie wyjaśnione, co to było. Ale na razie milczę ;)
      Akurat sama Iset wielkiej roli nie odegra, będzie raczej bohaterem pobocznym, pod wpływem późniejszych wydarzeń całkiem zniknie. Bardziej polubiłam Echatona i to on najczęściej będzie występować w drugiej części.
      Obecnie na pewno brak papierosów jest dla niego czymś potwornym, ale z czasem będzie musiał się odzwyczaić, bo substytutu nie znajdzie. Ale jeszcze długo będzie pomstować na ich brak.

      Usuń
  8. Ok, miałam trzy rozdziału do nadrobienia i za Chiny nie spodziewałam sie, ze akcja az tak przyspieszy i ze przybierze taki obrót... Wiedziałam rzecz jasna, k oczekiwałam tego, ze K przeniesie do niedługo do starożytnego Egiptu, jednak myslalam, ze najpierw dowiemy sie czegos wiecej o S i jej babce... Jestem przekonana,ze maja z tym wszytskim cos wspólnego...wiec moze Twoim zamiarem jest ich pojawienie sie w czasach starożytnych? W koncu jak K sam stwierdził , musi znaleźć kogoś,mzeby wyjaśnić te dziwna sytuacje, wiec nie zdziwilabym sie,zeby dowiedział sie tego od tej dwójki... Bardzo fajnie wymyslilas to, ze K ma swoja role w tym drugim świecie i ze wlasciwie juz cała sobie przypomniał. Podoba mi sie tez to, ze jest świadom tych dwoch żyć najwyraźniej tlko w wersj old. Ciekawe, czy jz wczesniej tak podróżował, tlko ze tego nie pamieta? Ja chba bym oszalała,ale on o początkowym szoku radzi sobie całkiem niezłe, nawet jesli nie pamieta smaków starożytnego Egiptu... Faktycznie, megazastanawiajace jest, dlaczgo w xxi wieku nie ma żadnych zmianek o takim księciu... Mysle,ze ma to wiele wspólnego z Berlem czy tez legend,a z tym wszytskim, co jest tutaj tajemnica. Jestem bardzo zaintrygowana, co tez dla nas szykujesz oraz ta niewolnca. Podoba mi sie tez nowa, a moze wlasnie stara rodzina Kamosego,szczegolnie młodsza siostra. Świetna była ta rozmowa, w ktorej k zapomniał,ze nie jest juz w xxi wieku xD czekam z niecierpliwoscia na cd, chciałabym poznać faraona i dowiedziec sie wiecej o zamku xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Co do staruchy i Sahirah to mogę powiedzieć jedynie, że ich zamiary szybko nie wyjdą na jaw. A gdyby wszystko wyszło na jaw przed przeniesieniem się Kamose do przeszłości, to cała historia potoczyłaby się inaczej.
      Niestety, u Kamose od muszę to zrobić, do realizacji celu jest wielka przepaść. Jednak pod wpływem pewnych wydarzeń będzie starał się dowiedzieć więcej o czasach, do których trafił.

      Usuń
    2. Zapomniałam zapytać sie o najważniejsze... Interesujesz sie starożytnym Egiptem,prawda? Musisz naprawde przygotowywać sie do pisania tych notek pod względem merytorycznym... To jeszcze bardziej zwieksza moj szacunek do siebie. Korzystając z okazji,chce Cie poinformować,ze najpewniej jutro pojawi sie nowy odcinek na odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com ;)

      Usuń
    3. Szczerze powiedziawszy, to nie interesuję się starożytnym Egiptem, ani w ogóle historią. Byłam szczęśliwa, gdy w drugiej klasie liceum na zawsze pożegnałam się z tym przedmiotem.
      Ale przed pisaniem tej części trochę czytałam na ten temat i zagłębiłam się w historię faraona i jego dzieci, by tu nagle z jakąś głupotą nie wylecieć. I życiorys Echnatona podsunął mi parę pomysłów i zarazem najlepszą możliwość za zakończenie jednego z wątków ;)

      Usuń
  9. Lecę za ciosem - zostało mi mało do nadrobienia, więc bez zbędnych słów przejdźmy do błędów, które udało mi się wychwycić :)

    "Zabić? Ta opcja wydawała się mężczyźnie najsensowniejsza, gdyż dotychczas nie zrobił nic, za co kapłani chcieliby go ukarać." - okej z tego zdania wynika lekkie masło maślane, chyba że ja go źle zrozumiałam, choć godzina jeszcze wczesna i moje myślenie pozostaje na względnie dobrym poziomie. Czemu opcja zabicia wydaje mu się najsensowniejsza? Z drugiej części zdania wynika coś zupełnie odwrotnego - przecież Kamose nie zrobił niczego, za co kapłani chcieliby go ukarać, a więc nie mieli powodu, by go zabić. Jedna część zdania wyklucza drugą.
    "Widział ciągnące się w dole ogrody królewskie. Wysokie drzewa, kwiaty, ścieżki wyznaczone między trawnikami oraz sadzawki, mężczyźnie zdawało się, że w jednej ktoś się kąpał, ale nie przyglądał się dłużej." - przed słowem 'mężczyźnie' powinna być kropka - zdanie jest trochę za długie, a ten człon z mężczyzną jest jakby trochę inną myślą od tej pierwszej. A jeśli nie kropka, to chociaż średnik.
    "Nawet palenie czegoś takiego, zdawałoby się tak starego jak świat, jak fajka odpadało." - źle skonstruowałaś zdanie - bardziej poprawnie powinno wyglądać tak: "Nawet palenie czegoś takiego jak fajka, zdawałoby się tak starego jak świat, odpadało."
    "– To wina wczorajszego słońca – Semenenre oraz tego, że nie do końca jestem twoim bratem, dokończył w myślach." - decydując się na taką budowę, kropka w dialogu raczej powinna być.
    "Zapewne dlatego że matka o to zadbała [...]" - przed "że" przecinek.
    "Żaden książę Kamose nie istniał w tych czach!" - literówka, 'czasach'.
    "Co prawda czasem nie wiedziano, czy dane dziecko na pewno było synem tej lub owej królowej. Ale wzmianka o nim zachowała się przez wieki." - w tym przypadku zrezygnowałabym z podziału na dwa zdania i połączyła w jedno, zwłaszcza że pasują do siebie bardzo dobrze.
    " A kto robił to wcześniej i się tym nie przejmował, pomyślał mężczyzna, ale nic nie powiedział." - zdanie zostało zapisane w formie pytania, więc na końcu powinien być znak zapytania. Pisanie w takiej formie zdań, a po znaku zapytania stawiać przecinek, jest jak najbardziej poprawna ;)

    Cóż - zaczyna być coraz ciekawiej! Poznajemy nowe postaci, nowych bohaterów, dajesz nam posmakować nieco egipskiej, starożytnej kultury, przybliżasz też nieco historii tamtych czasów - dla mnie jak najbardziej na plus! Podoba mi się także to, że następuje konflikt dwóch osobowości Kamose - ten ze współczesności wali gafę za gafą, z kolei ten starożytny nigdy w życiu by czegoś takiego nie zrobił. Fajnie to nakreśliłaś i takie coś super pasuje do klimatu.
    Nadal brakuje mi nieco trzeźwego myślenia Kamose ze współczesności - owszem, nagle ogarnął, że żadnego księcia o jego imieniu w rodzinie królewskiej nie było, ale chyba powinien jakoś... nie wiem, trochę panikować? Rozmyślać o tym, jak to wszystko odkręcić? A on po prostu, tak jak wspominałam we wcześniejszym rozdziale, po prostu pogodził się z faktem i żyje pełnią życia - a przynajmniej takie można odnieść wrażenie. Trochę to razi, ale nie aż tak mocno, by nie chcieć czytać tego dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy