środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 5: Wewnątrz piramidy


Była w tym człowieku tajemnica, tajemnica, którą chciał wyjaśnić. Ale w gruncie rzeczy jest tylko tajemnicą biedy, która ludziom odbiera imię i przeszłość.
Albert Camus
Kamose siedział przed namiotem i palił papierosa, po raz pierwszy od wielu dni ciesząc się, że archeolodzy zajęli się swoimi sprawami i zostawili go w spokoju. Ostatnimi czasy miał dość ciągłych pytań o samopoczucie oraz rzucanych w jego stronę pseudo ukradkowych, uważnych spojrzeń, jakby za chwilę znów miały powrócić nawroty choroby.
Na szczęście po dokładnych badaniach drugi lekarz obalił teorię z zatruciem. Według jego opinii przyczyną była nieodpowiednia dieta oraz długie przebywanie na słońcu. Zdaniem Lucy, która niepytana wtrąciła swoje trzy grosze, nagminne palenie. Jednakże to uspokoiło szefową i nie nalegała na wyjazd mężczyzny z Egiptu, w przeciwieństwie do pani Haviland. Kamose już kilka razy przekonywał matkę, że wszystko w porządku, ale nie docierało to do niej. Miał jednak nadzieję, że ojciec kategorycznie wypleni z jej głowy głupie pomysły przyjazdu tutaj lub czegoś w tym stylu.
Lecz najbardziej żałował, że od tamtej nocy nie widział więcej Sahirah. Z chęcią porozmawiałby z dziewczyną i wyciągnął z niej, co myśli na temat berła Elleshara i tych wszystkich historii opowiadanych przez jej babcię. A przede wszystkim chciał zapytać, dlaczego celowo podała mu złe informacje o tym, jak dojść do jej domu. Jednak więcej nie zakradła się do namiotu mężczyzny, a nie miał odwagi, by pójść do niej w odwiedziny i ponownie, na własne życzenie spotkać staruchę. To było ponad jego siły i wiedział, że nigdy w życiu nie znajdzie w sobie tyle odwagi. Chociaż bardzo chciałby wiedzieć, co działo się z Sahirah.
Nagle w obozie zrobiło się niesamowicie głośno. Wszelkie myśli na temat staruchy i jej wnuczki odeszły na dalszy plan. Kamose domyślił się, że musiało stać się coś ważnego, ponieważ Lucy nigdy nie podnosiła głosu. Może znaleźli mumię Elleshara lub jego berło, pomyślał. Przez chwilę nasłuchiwał, mając nadzieję, że może uda mu się usłyszeć powód dyskusji, ale znajdował się za daleko, by rozróżnić poszczególne słowa. Zdawało mu się jednak, że głosy zbliżają się w jego stronę.
Już chciał wstać, by zorientować się w sytuacji, gdy nagle usłyszał swoje imię wykrzyczane przez Lucy tak głośno, że chyba wszyscy w obozie musieli ją słyszeć. Poniechał wcześniejszego zamiaru, postanawiając czekać, aż szefowa sama zainicjuje rozmowę. Najgorsze jednak było to, że nie miał pojęcia, co mogło ją tak zezłościć. Odkąd zachorował, nie zrobił nic, co wywołałoby u niej takie emocje. Nawet nie szwendał się samotnie po wiosce, by nie dolewać niepotrzebnie oliwy do ognia. Zresztą i tak nie było tam nic ciekawego do roboty, a nie chciał przez przypadek wpaść na staruchę. Na dodatek, gdy ból głowy ustąpił, mógł pomagać przy rozszyfrowywaniu hieroglifów i zdaniem Lucy nauczyć się przy tym czegoś pożytecznego.
Chyba że matka jednak zrobiła coś głupiego, przemknęło mu przez myśl. Nie znał szefowej dobrze, przez co nie miał pojęcia o granicach cierpliwości kobiety. A pani Haviland niemal każdego potrafiła wyprowadzić z równowagi. W duchu modlił się, by chodziło o coś innego, bo inaczej dni, które spędziłby jeszcze w Egipcie, mógłby policzyć na palcach jednej ręki.
Z żalem zgasił wypalonego do połowy papierosa, by dodatkowo nie denerwować Lucy. Wrzucił go do namiotu, chcąc udawać grzecznego studenta. Ledwo zdążył powrócić na swoje poprzednie miejsce i rozsiąść się wygodnie, by twierdzić, że odpoczywa, gdy podniesione głosy ucichły. Jednakże dopiero po jakiejś minucie dostrzegł zbliżającą się w jego stronę szefową. Jak zwykle miała na głowie kowbojski kapelusz, teraz lekko przekrzywiony na lewą stronę. Mocno zagryzała dolną wargę, nie wyglądała na zadowoloną.
Gdy znalazła się przy namiocie Kamose, usiadła obok mężczyzny, wyciągając przed siebie niesamowicie długie nogi. Przez chwilę Brytyjczyk zastanawiał się, jak Lucy wyglądałaby w krótkiej spódniczce, ale szybko wyrzucił niestosowne myśli z głowy. Najpierw pozna powód jej wzburzenia, później może pozwolić sobie na fantazjowanie. Sam pospiesznie skrzyżował nogi, by nawet w tej pozycji nie czuć się przy niej jak karzeł. Od dawna tego nie robił, ale w tamtym momencie przeklął swój niski wzrost i miał ochotę zapalić, mimo że kobiecie to przeszkadzało.
– Coś się stało – bardziej stwierdził niż zapytał, przerywając ciszę, która nastała między nimi, i wręcz sprzyjała głupim myślom.
– Ech, powinnam w porę opanować emocje – westchnęła Lucy. – Teraz cały obóz postawiłam na nogi. Zero profesjonalizmu.
Zdjęła z głowy kapelusz, a pojedyncze blond kosmyki opadły na czoło i policzki. Spoglądała przed siebie, wyraz twarzy miała skupiony, jakby nad czymś rozmyślała. Kamose nie wiedział, co powinien w tej sytuacji zrobić. Postanowił uzbroić się w cierpliwość i poczekać, aż Lucy sama powie, co ją tu przywiodło, wolał chwilowo nie wspominać, że usłyszał swoje imię. Jednakże zastanawiał się, z kim kłóciła się szefowa, zanim dotarła do jego namiotu, i żałował, że ten ktoś nie znalazł się w jego polu widzenia.
– Każdemu się zdarza – zabrał głos, widząc, że jej nie spieszy się do mówienia. – I tak uważam, że jesteś świetną szefową.
To nagięcie prawdy było chyba zbyt oczywiste, ponieważ odwróciła głowę w jego stronę, unosząc do góry prawą brew. Kamose był pod wrażeniem i zazdrościł jej, że tak potrafiła. Sam w dzieciństwie starał się nauczyć tego gestu, ale mu nie wyszło.
– Bo nie odesłałam cię do domu po chorobie? – zapytała, nadal bacznie lustrując go wzrokiem.
– Lekarz powiedział, że nie widzi przeciwwskazań, bym został w Egipcie do końca września – stwierdził, nie wiedząc, co miałby odpowiedzieć. – Powiesz mi, co się stało? Znaleźliście be… coś? – pospiesznie się poprawił, przypominając sobie, że nie miał głośno mówić ani o Ellesharze, ani o jego magicznym berle.
– Nie, nie dotarliśmy jeszcze do miejsca pochówku zwłok. Wnętrze tej piramidy to istny labirynt, czasem mam wrażenie, że ten, kto ją zbudował, nie chciał, by ktokolwiek mógł dostać się do serca grobowca. Budowniczy stworzył zupełnie inny plan korytarzy, takiego do tej pory nigdzie nie spotkano – wyjaśniła Lucy, bawiąc się rondem kapelusza.
Wyglądała na przygnębioną, co postarzało ją o kilka lat. Kamose po raz pierwszy zastanawiał się, jak długo Lucy żyła już na świecie. Zakładał, że ma trzydzieści parę, ale teraz z chęcią dowiedziałby się, ile to było to parę.
Pod wpływem nagłego impulsu chciał pocieszyć szefową, ale szybko zaniechał tego pomysłu, nie wiedział nawet, co spowodowało zły humor. Sądził, że nie mogło mieć to związku z pracą, ponieważ w ostatnim czasie z uśmiechem na twarzy opowiadała o kolejnych odkryciach. A może jednak?, przemknęło przez myśl mężczyźnie. W końcu nie wiedział, czego Gamal wymagał od Lucy. Przecież teraz mogło się okazać, że nie była w stanie spełnić części umowy, bo wcześniej nikt nie przewidział jakiejś ewentualności.
– Chciałabym, abyś jutro wybrał się z nami do piramidy i coś zobaczył – powiedziała po chwili, ale nie patrzyła na Kamose, skupiając wzrok na leżącym na kolanach kapeluszu.
– Co? – zapytał od razu, czując, że w głowie robi mu się coraz większy mętlik. Może i przez przypadek poznał prawdziwy cel archeologów, ale nie spodziewał się, że z tego powodu cokolwiek się zmieni, szczególnie że nie był ekspertem w tej dziedzinie, przez co nikt nie pytał go o zdanie.
– Wolałabym, abyś to najpierw zobaczył – nie ustępowała Lucy, a Kamose domyślił się, że nic więcej z niej nie wyciągnie. Kobieta potrafiła trzymać język za zębami. – Wyruszamy wcześnie rano, więc lepiej odpocznij – dodała, chcąc wstać i zająć się swoimi sprawami.
– Dlaczego zainteresowaliście się akurat nim? – spytał szybko, by jeszcze na trochę zająć czas Lucy. Szczególnie że ta kwestia od dawna go intrygowała, a ostatnio nie miał okazji wypytać Andrew. Co więcej, kolega nie podchodził do rozmów na ten temat zbyt optymistycznie. – Na pewno było wielu wielkich wojowników czy faraonów. To ma związek z berłem? – dodał podejrzliwie, ponieważ nie przypuszczał, by szefowa traktowała opowieści o magii poważnie.
Ku zdziwieniu Kamose kobieta się roześmiała. Był to wesoły i przyjemny śmiech, mężczyzna zorientował się, że słyszał go po raz pierwszy.
– Aż ciężko mi uwierzyć, że tego nie wiesz – rzekła, nadal uśmiechając się szeroko, jednak po chwili znów spoważniała. – Z powodu sposobu, w jaki zostało zapisane imię Elleshara.
– Czyli? – dociekał zaintrygowany Kamose.
– Alfabetem łacińskim, którego, jeżeli twoja starucha miała rację, trzy i pół tysiąca lat temu nie znano. Zresztą nawet teraz w Egipcie z niego nie korzystają, mają swój własny.
Kamose nie wiedział, co odpowiedzieć. Jeszcze kilka godzin temu zdawało mu się, że wszystko zaczyna się układać i nie czeka go więcej niespodzianek. Teraz zastanawiał się, ile tajemnic miał jeszcze przed sobą. Pewnie sporo, znając moje szczęście, westchnął w duchu.
~ * ~
Kamose nie mógł uwierzyć, że to działo się naprawdę i w końcu został dopuszczony do elitarnej grupy, która zagłębiała się wewnątrz piramidy. Nie przejmował się powodem ani trochę dziwnym zachowaniem Lucy, najważniejsze, że zobaczy, jak wyglądał w środku grobowiec. I będzie miał się czym pochwalić, gdy wróci do szkoły. Wiedział, że niejeden student zzielenieje z zazdrości.
Mimo że już raz widział piramidę z bliska i mógł zajrzeć do środka, to znów zrobiła na mężczyźnie piorunujące wrażenie. Aż nie do pomyślenia było, że trzy i pół tysiąca lat temu ludzie potrafili zbudować coś tak wspaniałego, wznoszącego się wysoko ku niebu. Od razu przypomniał sobie głupie dowcipy brata, jakimi raczył go przed wyjazdem. Utrzymywał on, że budowle były tak naprawdę statkami kosmicznymi, które wylądowały na Ziemi w starożytnym Egipcie, a faraonowie ubzdurali sobie, że to znak od bogów i wykorzystali je jako grobowce. Często dodawał, że znów wzbiją się w powietrze, gdy Kamose znajdzie się w środku.
Młody mężczyzna uśmiechnął się na to wspomnienie, po czym oderwał wzrok od piramidy i szybko dogonił resztę grupy, która już stała przy wejściu. Andrew rozdał każdemu latarkę, a Lucy po raz dwudziesty przypomniała Kamose, że ma trzymać się ze wszystkimi oraz pod żadnym pozorem nie próbować samotnej eksploatacji korytarzy, gdyż łatwo mógłby się zgubić i trochę czasu spędzić wewnątrz grobowca, ponieważ archeolodzy nie zbadali jeszcze wszystkiego.
Kamose zapewnił szefową, że rozumie. Nawet mu do głowy nie przyszło, by zrobić coś podobnego. Co prawda samotne badanie piramidy i ostateczne odnalezienie berła Elleshara byłoby fantastyczną przygodą oraz przyniosłoby mu podziw wśród archeologów. Jednak wolał nie wcielać tego pomysłu w życie, perspektywa zgubienia się i spędzenia kilku dni w ciemnościach bez jedzenia i picia przechyliła szalę. Nie warto ryzykować.
Weszli do piramidy i już po kilkunastu krokach natrafili na pierwszy zakręt. Po jego pokonaniu światło słoneczne całkowicie przestało docierać do wnętrza, dlatego każdy z czterech archeologów musiał oświetlać sobie drogę latarką. Kamose szedł na samym końcu, co bardzo mu odpowiadało. Dzięki temu mógł bliżej oraz dokładniej przyjrzeć się wszystkiemu i nikt go przy tym nie podganiał. Chociaż początkowo nie zobaczył nic poza kamiennymi ścianami.
– Staraj się też patrzeć pod nogi, by nie potknąć się o kamienie – dobiegł go głos Lucy, która prowadziła pochód.
Kamose do tej pory nie dostrzegł na posadzce ani małych, ani dużych przeszkód, ale postanowił zachować większą ostrożność. Nie chciał się potknąć i zrobić z siebie pośmiewiska na oczach Lucy, Andrew, Jacka i Egipcjanina o dziwnym imieniu. Oglądanie pustych ścian szybko znudziło mężczyznę i zastanawiał się, kiedy miną pierwsze hieroglify lub dotrą do tego czegoś, co miał zobaczyć.
By jakoś uatrakcyjnić wyprawę (być może ostatnią, gdyż nie miał pewności, czy Lucy kiedykolwiek zechce go jeszcze wziąć ze sobą), zaglądał w mijane po drodze odnogi. Światło latarki nie sięgało daleko, więc widział jedynie kawałek korytarza, a dalej już tylko nieprzeniknioną ciemność. Przez chwilę zastanawiał się, co kierowało archeologami, że obrali taką, a nie inną trasę. Już chciał o to zapytać, gdy w jednym z bocznych korytarzy dostrzegł jakiś ruch.
Może to nietoperze, pomyślał, gdyż nic innego nie przyszło mu do głowy. Tylko czy te zwierzęta w ogóle występują w Egipcie?
Zawahał się przez chwilę. Zerknął w stronę archeologów, Jack, który szedł przed nim, znajdował się zaledwie dwa kroki od Kamose. Przecież nic się nie stanie, tylko upewnię się, co to było, zadumał. Zwlekał jeszcze trzy sekundy, po czym skręcił w boczną odnogę, postanawiając zrobić tylko kilka kroków, a potem od razu wrócić do reszty grupy. Sądził, że z łatwością ich znajdzie, widząc w oddali światło latarek. Nie zorientują się, że zniknął, a nawet jakby, to powie, że rozwiązało mu się sznurowadło i dlatego został w tyle.
Wcześniejsze ostrzeżenia Lucy jakby wyparowały mężczyźnie z głowy. Kilka kroków zamieniło się w kilkanaście. A wszelki zdrowy rozsądek zniknął, gdy po lewej stronie dostrzegł kolejną odnogę. Chciał ją minąć, ale wtedy przez ułamek sekundy zobaczył w ciemności maleńkie światełko. Zawahał się. Może powinienem zawołać resztę?, przemknęło mu przez myśl, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Przecież się nie zgubi i z łatwością ich znajdzie, ewentualnie sam wróci do wyjścia, gdyż doskonale pamiętał drogę, jaką tu przyszedł. Ciekawość wzięła górę, musiał przekonać się, co to było. Kto wie, czy rzeczywiście nie znalazł serca grobowca.
Gdy skręcił i ostrożnie poruszał się do przodu, pamiętając o ostrzeżeniu Lucy, poczuł jakiś dziwny lęk. Nie wiedział, z czym mógł on się wiązać, chociaż coś na dalekich granicach świadomości podpowiadało mu, że jednak powinien. Brnął dalej do przodu, nie mając zamiaru poddawać się z powodu irracjonalnego strachu.
Kątem oka dostrzegł coś po lewej stronie i zatrzymał się. Poświecił latarką, by zorientować się, że natrafił na namalowane na kamieniach obrazki. Podszedł bliżej, by lepiej przyjrzeć się rysunkom. Dwóch mężczyzn stało naprzeciwko siebie, każdy z nich w uniesionej ręce trzymał berło. Ich ciała otaczały płomienie. Za jednym z nich znajdowała się zburzona budowla, u stóp drugiego wił się wąż. Widok zwierzęcia sprawił, że Kamose poczuł nieprzyjemnie dreszcze. Brytyjczyk zastanawiał się, czy któryś z nich mógł być Ellesharem. Żałował, że na to pytanie nigdy nie pozna odpowiedzi.
Jeszcze przez chwilę oglądał rysunki, po czym postanowił iść dalej, gdy nagle zorientował się, że obok postaci znajduje się coś jeszcze. Skierował w to miejsce światło latarki i rozczarowany cicho westchnął. W ścianie wyżłobiono jedynie jakieś linie i zawijasy. Domyślił się, że to stosowane w tamtych czasach pismo hieratyczne, może opisywano zdarzenie przedstawione obok. Niestety, nie potrafił go odczytać. Trochę żałował, że nie było z nim kogoś, kto by to zrobił.
Odrobinę zawiedziony, że nic więcej już tu nie wskóra, poszedł dalej. Minął dwa kolejne boczne korytarze, czując, że powinien cały czas iść prosto. Nawet do głowy mu nie przyszło, że już dawno musiałby zobaczyć owo światełko, gdyby rzeczywiście istniało. Po kilkudziesięciu krokach natrafił na następny rysunek. Ten przedstawiał trójkę młodych mężczyzn z łukami w rękach oraz pięć zwierząt, których Kamose nie potrafił zidentyfikować. Uznał, że to bez znaczenia, liczył się sens ukazanej sceny, nie dokładność namalowanej zwierzyny łownej.
Brytyjczyk żałował, że starożytni Egipcjanie nie byli większymi artystami w przypadku malowideł. Chciał wiedzieć, czy któryś z tamtych mężczyzn otoczonych ogniem znajdował się także tutaj, jednakże nie był w stanie dojść do żadnych wniosków. Nawet ta trójka zdawała się do siebie niesamowicie podobna.
Oddalając się, przelotnie rzucił okiem na hieratykę, jednak i tym razem nie potrafił jej rozszyfrować. Kamose zrobił kolejne kilkanaście kroków, po czym ku swemu olbrzymiemu zdziwieniu stwierdził, że przed nim znajduje się ściana. Trafił na ślepy korytarz. Nie wiedział dlaczego, lecz nie podobało mu się tu. Czuł, że bez względu na wszystko musi iść dalej, do przodu.
Najpierw pchnął ścianę, licząc, że się obróci lub coś w tym stylu, jak zdarzało w filmach, ale nic takiego się nie wydarzyło. Nie poczuł nawet najmniejszego drgnięcia, świadczącego o tym, że coś takiego było możliwe. Następnie przyjrzał się jej uważnie, jakby spodziewając się, że dostrzeże jakąś dźwignię, czy wystający kamień Jednak i tym razem się rozczarował. Stał przed najzwyklejszą ścianą, mimo że jego umysł sugerował coś zupełnie innego.
Niezadowolony odwrócił się na pięcie i cofnął do najbliższego rozwidlenia. Tam ponownie odbił w bok z nadzieją, że uda mu się obejść przeszkodę. Nagle do nozdrzy Kamose dotarł nieprzyjemny zapach. Skrzywił się, próbując jakoś osłonić nos przy dalszym marszu, jednak na wiele się to nie zdało. Smród stawał się coraz gorszy. Mężczyźnie zaczynało się robić wręcz niedobrze, zrobił jeszcze dwa kroki w przód, gdy nagle zakręciło mu się w głowie. Oparł się o ścianę, by nie upaść. Dłonią nacisnął kamień, który po chwili ustąpił.
W ścianie po prawej stronie, jakby znikąd, pojawiło się przejście. Kamose tak to zaskoczyło, że upuścił latarkę. Zdołał usłyszeć dźwięk rozbijanego szkła, po czym wokół zapanowały nieprzeniknione ciemności. Mimo mdłości mężczyzna zaklął szkaradnie kilka razy. Co miał teraz zrobić? Znalazł się zupełnie sam w jakimś bocznym korytarzu, w którym tak cuchnęło, że czuł, iż zaraz zwymiotuje. W tamtym momencie bardzo żałował, że nie posłuchał Lucy i zdecydował się na tak lekkomyślną przygodę.
Przez kilka sekund stał bez ruchu, zastanawiając się, co dalej zrobić. Uznał, że najlepiej będzie po omacku spróbować dostać się do wyjścia z piramidy. Już się odwracał, gdy przypomniało mu się, że w kieszeni spodni miał zapalniczkę. Poczuł olbrzymią ulgę, uświadamiając sobie, że posiadał jakieś światło. Co prawda niewielkie, ale zawsze. Stwierdził, że nigdy nie rzuci palenia, chociażby zależało od tego jego życie.
Wyciągnął zapalniczkę z kieszeni i zapalił. Mały płomień rzeczywiście nie dawał wiele światła, ale zawsze coś. Wiedział, że teraz się nie zgubi. Już chciał ruszyć w drogę powrotną, podczas której musiałby obmyślić wiarygodne kłamstwo dla Lucy, gdy ciekawość znów wzięła górę. Przecież nic się nie stanie, jak tylko zajrzę, co znajduje się w tym tajnym korytarzu, może to właśnie tam ukryto berło, pomyślał.
Ostrożnie zbliżył się do przejścia i przeszedł przez nie, mając nadzieję, że nic nie leżało na posadzce. Gdyby teraz skręcił albo złamał nogę, byłoby po nim. Uniósł zapalniczkę wysoko w górę, rozglądając się dookoła. Na lewej ścianie znajdował się kolejny rysunek. Podszedł do niego, orientując się, że przedstawiał mężczyznę i kobietę. Jednego z tych w płomieniach, stwierdził zaintrygowany własnym odkryciem. Jednakże to jego towarzyszka bardziej zainteresowała Kamose. Chciał jej się dokładniej przyjrzeć, ponieważ kogoś mu przypominała, już na końcu języka miał jej imię, ale nie zdążył…
Nagle poczuł ogromny ból. Zapalniczka zgasła i wypadła mężczyźnie z ręki, kilka razy odbiła się od podłogi, tocząc w głąb korytarza. Kamose krzyknął, po czym stracił przytomność. Bezwładne ciało upadło na kamienną posadzkę.
~ * ~
I oto ostatni rozdział części pierwszej. Mam wrażenie, że jakoś szybko to przeleciało. Możliwe, że dlatego, iż są wakacje, a wtedy czas zawsze szybciej płynie. I już niemal połowa minęła…
A z racji, że upały się skończyły (liczę, że już nie wrócą, przynajmniej w tym roku), to zaczęłam więcej pisać, bo chciałabym do końca września mieć na dysku ukończoną Legendę Elleshara. Jak wyjdzie, to się okaże. Z założenia nie ma to być długa historia, bo jeden główny bohater to za mało, by pobić rekord stu sześciu rozdziałów ;)

23 komentarze:

  1. Już pierwsza część się skończyła? Dość szybko. No ale może lepiej, że ta historia ma być krótsza, bo szkoda by było, gdybyś ją zawiesiła tak jak "Sprawę Oskara".
    Czy to już teraz Kamose się przeniesie? To jego samowolne chodzenie po piramidzie było bardzo lekkomyślne. Jest jednak młody i ciekawski, pewnie dlatego się skusił, kiedy zobaczył to światełko i chciał zobaczyć co tam jest mimo wcześniejszych ostrzeżeń Lucy i swoich postanowień, że nie będzie się odłączał.
    Ogólnie opis wejścia do grobowca bardzo mi się podobał, wyszedł dość klimatycznie, czuć było emocje bohatera, gdy przemierzał kolejne korytarze. Zastanawiam się też, co to były za malowidła i dlaczego według Lucy imię Elleshara było zapisane normalnym alfabetem, skoro go nie znano wtedy. Czyżby to miało związek z tym, że Kamose się przeniesie w tamte czasy i może jakoś wpłynie na przeszłość? No i mnie zastanawia, co było w tym korytarzu, który znalazł na końcu i w którym zasłabł. I czy pozostali zauważą jego brak, czy może jakaś dziwna magia zadziała i sprawi, że zapomną o tym, że ktoś taki w ogóle z nimi był? No, ciekawi mnie, jak to się rozwiąże, i jak dalej będzie wyglądała sytuacja chłopaka. Pewnie z początku nie będzie mógł uwierzyć, bo w końcu takie rzeczy nie zdarzają się w normalnym świecie, a on jest taki racjonalny. Jego zderzenie z takim odmiennym światem może być dla niego trudne, ale do opisywania interesujące ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę zgodnie z planem i tak wyszło, a nie widziałam powodu, by wszystko jeszcze bardziej rozwlekać, bo zrobiłoby się nudno. Szczerze, to sama trochę się zdziwiłam, że tak szybko skończyła się część pierwsza i niebawem skończę pisać drugą, ale za to postanowiłam dodać czwartą, zamiast podsumowania wszystkiego w epilogu ;) Sądzę, że trzecia będzie najdłuższa, bo tam najwięcej musi się wydarzyć. Czasem krótkie historie są miłą odskocznią, bo łatwiej jest się zmobilizować do ich zakończenia :)
      Tak, w kolejnym rozdziale Kamose będzie już w starożytnym Egipcie i niemały przeżyje szok, gdy zorientuje się, co się wydarzyło i jego racjonalne podejście do świata zostanie wystawione na wielką próbę. Ale o tym więcej w następnych rozdziałach.
      Natomiast na wyjaśnienia tego, co zdarzyło się w piramidzie oraz co stanie się z Kamose trzeba będzie poczekać na część czwartą.

      Usuń
  2. W takim wypadku pozostaje mi tylko czekać na kolejną część :)
    Rozdział cudowny. Ciekawa jestem, co sie teraz stanie. Bardzo ciekawa. Jak mogłaś przerwać w takim momencie?!?!?!

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś mi mówi, że te tajemnicze napisy w piśmie hieratycznym wcale nie są. A nawet jeśli, to zapewne jest to tak stare pismo, że niełatwo będzie je przeczytać. Sam fakt, że w grobowcu umieszczono napisy łacińskie, jak wspominała Lucy, karze mi stwarzać nienormalne wręcz teorie, które nie mają racji bytu! Dla mnie to jest jakaś pokręcona historia sci-fi, w której naprawdę główną rolę odegrali kosmici. Z tym, że ja nie uważam, że piramidy są statkami kosmicznymi... Raczej pokusiłaby się o stwierdzenie, że Elleshar był jakimś kosmitą, czy kimś, o postaci ludzkiej, a jego berło dlatego miało tak wielkie moce, że pochodziło z jego ojczystej planety i jest stworzone na jakichś niesamowitych, na znacznie wyższym poziomie technologiach, o których ludzie mogą tylko pomarzyć. Wiem, że zapewne ta teoria jest śmieszna, ale, niestety, tak wpływa "Doctor Who" na człowieka. Zupełnie wszystko jest prawdopodobne i widzi się rzeczy, które są wręcz niedorzeczne. Mimo tego mam jednak nadzieję, że uda Ci się mnie zaskoczyć. Byłoby bardzo fajnie ;d
    Zachowanie Lucy było podejrzane. Wydzierała się na cały obóz tylko po to, aby powiedzieć potem Kamose, że musi coś zobaczyć? I dlaczego akurat on miał to zobaczyć? Może w tym grobowcu została uwieczniona jakaś jego podobizna, czy coś? Może jego przodkowie (albo on sam, kto wie...) kiedyś znaleźli się w tym miejscu i ich pobyt został uwieczniony na PRZEPIĘKNYCH malowidłach starożytnych Egipcjan? Bo Kamose może mówić co chce, ale ja i tak uważam, że wszystkie hieroglify oraz malowidła naścienne np. w jaskiniach itp. są po prostu niesamowicie piękne!
    Rzeczywiście muszę przyznać, że bardzo szybko zleciała ta pierwsza część. Aż się nie mogę temu nadziwić. Dopiero co dodawałaś pierwszy rozdział, a już zaczyna się dwójeczka. Jestem pod wrażeniem, naprawdę. Oby tak dalej! ;D
    I mimo wszystko mam nadzieję, że dość szybko uda Ci się dodać kolejną część, bo szczerze mówiąc już nie mogę się jej doczekać. biedny Kamose ma naprawdę ciężkie życie. jak nie mdleje, to dostaje czymś po czuprynie. Ciekawe, kto go tak urządził? Może to inni archeolodzy, którzy jednak postanowili się go pozbyć? Albo jakiś strażnik piramidy, który nie mógł dopuścić, aby chłopak zabrnął za daleko? Bo mogło być i tak, że właśnie on zbliżał się do środka grobowca, gdzie jest ukryte berło, a zadaniem strażnika było za wszelką cenę go powstrzymać? No, nic nie wiadomo. Jedno jest jednak pewne - Ty mu nie dasz spokojnego życia. Nie ma szans! ;D
    Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na rozpoczęcie drugiej części!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię "Doctora Who" i twoja teoria bardzo mi się spodobała ;) Ale nie zdradzę, czy ma cokolwiek wspólnego z prawdą.
      Też z chęcią dałabym Kamose po głowie, że tak mówił o malowidłach, które zobaczył w piramidzie. Akurat tymi jaskiniowymi to nigdy specjalnie się nie interesowałam, ale egipskie zawsze mi się podobały. Nie tylko rysunki, ale też rzeźby. Same piramidy też są jak dzieła sztuki, biorąc pod uwagę, jakie sprzęty posiadali ludzie w tamtych czasach.
      Ponieważ jest to jedyne opowiadanie, które obecnie publikuję, to dodaję rozdziały co tydzień i idzie szybciej. No i to też kwestia przyzwyczajenia, bo skoro mam zapasy, to po co czekać, szczególnie że mam wrażenie, że wtedy wszystko niesamowicie wydłużam.
      Jak tak piszę drugą część, to też mam wrażenie, że Kamose nigdy nie zazna spokoju. Jeszcze nie wiem, jak będzie podchodzić do wydarzeń, które czekają go w trzeciej, ale w czwartej znów mu nieszczęścia na głowę spadną.
      A co do komentarza pod poprzednim rozdziałem, to nie Andrew, a Jack dał Kamose papierosa. Jednak ten też trzyma się blisko Lucy i wie o wszystkim, więc teoria może pokrywać się z prawdą.

      Usuń
  4. Na początku zdziwiłam się, jednocześnie nie wiedząc czemu trochę zawiodłam, że to jednak nie Starucha otruła Kamose tą ohydną herbatą XD Serio, nie wiem dlaczego chciałabym, żeby ona tego dokonała, chociaż nie miałaby w tym żadnego celu. Nieważne. Zaskoczyła mnie Lucy, że zaprosiła Kamose na wyprawę do piramidy. Jakby coś ona wiedziała... Intryguje mnie ona. Mogła przecież wybrać każdego innego studenta, a tu Kamose... No i oczywiście, wiedziałam, że na grzecznym badaniu się nie kończy. Od razu, gdy Kamose spostrzegł światełko, było jasne, że pójdzie za nim i odłączy się od grupy. Podziwiam go, bo ja ie byłabym taka odważna. No i ciekawe co go czeka. Sądzę, że pewnie to, o czym trochę napisałaś w opisie opowiadania. Aż nie mogę się doczekać tej drugiej części. To prawda, że pierwsza minęła dość szybko, ale to dobrze, że nie wydłużałaś jej na siłę.
    I tak na marginesie: ja też muszę przyznać, że lubię gdy ktoś podnosi brew do góry i w dzieciństwie się tego uczyłam. Tylko w przeciwieństwie do Kamose, czasami mi to wychodzi :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też gdybym była na miejscu Kamose, grzecznie trzymałabym się grupy, bo perspektywa zgubienia się byłaby zbyt straszna. Zresztą dla mnie samo chodzenie po jakiś staruch jaskiniach lochach czy bunkrach już jest interesujące, nawet jeśli to tylko szlak turystyczny.
      Natomiast na wszystkie wyjaśnienia związane z Lucy i archeologami trzeba będzie poczekać do części czwartej.

      Usuń
  5. Ten rozdział był chyba jednym z najciekawszych do tej pory. Zastanawia mnie co chciała pokazać Kamose Lucy i co ona wie na temat berła.
    Jak tylko przeczytałam, że chłopak ma możliwość odwiedzenia piramidy, czułam że ta wycieczka nie będzie zwyczajna. Podobał mi się sposób w jaki opisywałaś to chodzenie Kamose między korytarzami. Było w tym trochę tajemnicy i niepewności. No i końcówka była świetna. Kim była ta kobieta z hieroglifu? Do głowy przychodzi mi tylko Sahirah (może była w jakimś innym wcieleniu czy coś). I kto pozbawił przytomności Kamose? Pierwsza myśl: Starucha.
    Teraz chyba czeka nas podróż do starożytności. Ciekawa jestem jak tam się odnajdzie nasz młody bohater i co się wydarzy. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Wątpliwości, niestety, rozwiać nie mogę, bo za dużo spoilerów by się pojawiło, ale w swoim czasie wszystko okaże się jasne. Chociaż trochę trzeba będzie na to poczekać.
      Tak, akcja kolejnego rozdziału rozgrywać się będzie już w starożytności i druga i trzecia część opowiadania będzie rozgrywać się już tyko tam.

      Usuń
  6. Przepraszam za opóźnienie.
    Piąty rozdział i już koniec pierwszej części? Szybko :D
    Widzę, że akcja się jeszcze bardziej rozkręca. Kamose wreszcie nie został pominięty :) Wejście do piramidy musi być bardzo ciekawe... Coś tak czułam, że Kamose zbłądzi xD Te rysunki na ścinach były intrygujące, zwłaszcza mężczyzna z płomieni i znajoma kobieta...
    Fajnie, że dostaliśmy kawałek z Lucy, bo kobieta wydaje się ciekawą postacią. Zastanawiające były też ciepłe myśli Kamose... Czyżby w przyszłości miało się coś jeszcze wydarzyć między tą dwójką? :P
    Coś czuję, że teraz czeka nas najlepsza część historii :D
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga za to będzie trochę dłuższa, teoretycznie trzecia powinna być najdłuższa, ale u mnie z planami to różnie bywa.
      A dziewczyna dla Kamose to kolejny problem... Gdy zaczynałam, wiedziałam, kto nią będzie, nawet miałam w głowie epilog, a teraz doszły trzy inne kandydatki i nie mogę się zdecydować i co chwilę zmieniam zdanie. Ale pewnie jak dojdzie co do czego, to Kamose sam zdecyduje, nagle prowokując jakąś sytuację.

      Usuń
  7. Dziwne... jego choroba to naprawdę tylko zła dieta i słońce? A może lekarz nie potrafił wykryć, co to było, może to coś, czego nikt nie zna... Bo mimo wszystko ta choroba była podejrzana. ;) Uh, a cóż to się stało, że Lucy chciała, żeby zobaczył ich odkrycie? Dlaczego właśnie on? Do tej pory do niczego go nie dopuszczali, a teraz... Najbardziej jednak zaskoczyło mnie, gdy sam wybrał się w głąb piramidy, zamiast iść za grupą. Nie bał się? Przecież nie wiadomo, co w takiej piramidzie może się kryć. Ale podziwiam go za odwagę. :) Dziwne... te rysunki. Z kim skojarzyła mu się kobieta? Może ze staruszką albo jej wnuczką? Tylko one dwie przychodzą mi do głowy. ;d Yh... ale ten jego nagły ból... Co jest? Dlaczego? Może ten smród, co czuł wcześniej... może to było coś trującego. Ale dlaczego ból? Aj, nie wiem już, co sądzić, ale podoba mi się ta końcówka cholernie. :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Mogę zdradzić, że kwestia choroby będzie jeszcze wspomniana pod koniec opowiadania, ale na razie nic więcej nie mówię ;) Spoilery są złe, a ja i tak je lubię...
      Ja na miejscu Kamose na pewno nie odważyłabym się zapuścić sama w korytarze piramidy, ale on jest odważny i nie bał się, sądząc, że znajdzie drogę do wyjścia i że nic złego stać się nie może. I oczywiście się przeliczył i na pewno nie zapomni tego do końca życia.
      A kobieta z rysunku to chyba tożsamość zmieni, bo wpadło mi do głowy zupełnie inne zakończenie. Dobrze że nie podałam imienia, bo teraz bym sobie w brodę pluła.

      Usuń
  8. Dziękuję :)
    Ja akurat jestem typowym umysłem ścisłym i za historią nigdy nie przepadałam :P Wyjątkiem może była starożytna Grecja i jeszcze zawsze lubiłam początki państwa polskiego. Najbardziej cieszyłam się, gdy w drugiej klasie liceum na zawsze pożegnałam się z historią.
    Zadziałał syndrom głównego bohatera i Kamose dał się ponieść przygodzie :) A tak na poważnie, to trochę już w tym wszystkim tkwi i jednak chciałby poznać wszystkie tajemnice. Jednak wolałby, by ktoś mu wszystko opowiedział, gdy siedziałby spokojnie w namiocie, niż samemu ryzykować i narażać się na nieprzyjemności.
    Akurat archeolodzy nie mieli w tej kwestii wiele do powiedzenia. Gamal zdecydował, że Kamose pojedzie. A ponieważ to on za wszystko płaci, Lucy nie mogła się sprzeciwić. I stąd też takie zachowanie względem studenta.
    Tak, akcja kolejnego rozdziału rozgrywać się będzie już w starożytności.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szybko nadszedł koniec pierwszej części. Myślę jednak, że w bardzo ciekawy sposób ten etap opowiadania został zakończony. Ciągnie do dalszego czytania, do poznania kolejnych przygód Kamose i zobaczenia jak poradzi sobie w starożytnym Egipcie. Choć mam raczej umysł ścisły, historii szczerze nienawidzę, to chętnie poczytam o tamtych czasach.
    Jestem ciekawa jak Kamose sobie poradzi. Na pewno ciężko będzie mu uwierzyć, że przeniósł się w czasie. Dla mnie (myślę, że dla innych również) byłby to ogromny szok. Najpierw myślałabym, że śnię a potem, że zwariowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat jestem typowym umysłem ścisłym i za historią nigdy nie przepadałam :P Wyjątkiem może była starożytna Grecja i jeszcze zawsze lubiłam początki państwa polskiego. Najbardziej cieszyłam się, gdy w drugiej klasie liceum na zawsze pożegnałam się z historią.
      Dla Kamose także to będzie szok, gdy zorientuje się, że znajduje się w zupełnie innym miejscu i to nie tylko w przestrzeni, ale także czasie, skąd ciężko jest po prostu wrócić. A jak sobie z tym poradzi i co go czeka, zostanie opisane w kolejnych rozdziałach ;)

      Usuń
  10. Wybacz duże opóźnienie i brak komentarzy pod dwoma poprzednimi rozdziałami, ale dopiero co je nadrobiłam. Końcówka wakacji uświadomiła mi dość brutalnie, że pora wziąć się do roboty i naprodukować jakieś zapasy testu, bo za moment będzie trzeba się zabrać za naukę do kampanii wrześniowej. Niestety :(

    Akcja się zagęszcza i muszę przyznać, że absolutnie się wciągnęłam. Szukałam nawet książki w podobnym stylu, ale niestety znaleziony Anubis nie spełnił moich oczekiwań... Muszę przyznać, że przygody Kamose podobają mi się o wiele bardziej :)

    Tyle emocji! Niecierpliwie czekam na rozpoczęcie kolejnej części! :)

    Pozdrawiam gorąco,
    maxie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja się cieszę, że mam jeszcze cały wrzesień. Najgorsze że w tym roku nie będę mogła się lenić na początku semestru, tylko od października wziąć się ostro do pracy...

      Usuń
  11. Witaj i wybacz! Nie miałam dostępu do komputera, byłam na wakacjach...
    Rozdział niesamowity! Powtarzam - n.i.e.s.a.m.o.w.i.t.y ! <3
    Uwielbiam Egipt i przygody Kamose i błagam o więcej ich w kolejnej częsci! Dużo tajemniczości.
    Zdziwiła mnie diagnoza na temat jego ''choroby'' , coś czuję, że lekarz nie bardzo go zbadał i nie chodzi tu tylko o Słońce i dietę...
    W ogóle zdziiwiłam się, że on odczepił się od grupy, no kurde! Ja bym się bała :D No ale dobra ! Przecież to odważny chłop jest !
    Ale i tak wszyscy coś ukrywają przed biedaczkiem, myślę jednak, że niedługo sam Kamose coś odkryje...
    No i ta cała Lucy... dziwna sprawa... Czekam na kolejne ARCYDZIEŁO <3
    Brawo ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Właściwie to szybko wszystkie tajemnice się nie wyjaśnią, a na dodatek pojawią się kolejne i Kamose jeszcze długo nie zazna spokoju.
      Ja na miejscu Kamose na pewno nie odważyłabym się zapuścić sama w korytarze piramidy, ale on jest odważny i nie bał się, sądząc, że znajdzie drogę do wyjścia i że nic złego stać się nie może. I oczywiście się przeliczył i na pewno nie zapomni tego do końca życia.

      Usuń
  12. Rozdział bardzo mi się podobał. Jestem ciekawa, dlaczego Lucy krzyczała się na cały obóz, a potem kazała iść do piramidy Kamose. Przecież traktuje go jak dzieciaka, który się na niczym nie zna. Myślę, że mogło tam być jakieś malowidło z jego podobizną i dlatego tak zareagowała. Tylko, że mężczyzna się nie dowiedział, bo poszedł inną drogą. To było lekkomyślne, ale podobał mi się opis kiedy błądził po korytarzach.
    Ciekawe, dlaczego zemdlał.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No dobrze, czas na kolejny rozdział. Standardowo zacznę od błędów, które rzuciły mi się w oczy ;)

    "Na szczęście, po dokładnych badaniach drugi lekarz obalił teorię z zatruciem." - zbędny przecinek.
    "Tylko czy w te zwierzęta w ogóle występują w Egipcie?" - pierwsze 'w' zbędne.
    "Zwlekał jeszcze trzy sekund, po czym [...]" - literówka, powinno być 'sekundy'.

    Muszę przyznać, że podziwiam Kamose - ja to mam jednak zbyt bujną wyobraźnię i gdy opisywałaś jego wędrówkę po piramidzie oraz to, że zobaczył w bocznym korytarzu jakiś ruch, od razu do głowy nasunęło mi się milion krwawych rozwiązań całej akcji xD A na sam początek wysunął się film 'Aliens vs. Predators', gdzie akcja rozgrywała się właśnie w jednej ze starożytnych piramid :P A że jestem ogromną fanką obu serii, no to widziałam w tych korytarzach śliniące się Alieny, które czyhają na życie niewinnego Kamose xD Cóż, to tylko ja i moja wyobraźnia ;P
    W każdym razie fajnie oddałaś klimat tej całej sytuacji - i właśnie to jest na ogromny plus! Gdyby nie to, nie siedziałabym cała w napięciu, oczekując jakiegoś potwora za zakrętem ;P
    Z niecierpliwością przeczytam jutro kolejny rozdział, bo widzę, że akcja zaczyna nabierać tempa! I zacznie się właściwa zabawa :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy