Głęboko w ludzkiej podświadomości
tkwi przemożna potrzeba logicznego, mającego sens wszechświata, ale rzeczywisty
wszechświat jest zawsze o krok poza logiką.
Frank Herbert – Diuna
Kamose po raz
kolejny zaklął szpetnie, ciesząc się, że tubylcy nie znali angielskiego i nie
wiedzieli, co mówił. Kilkadziesiąt minut spędził, rozszyfrowując instrukcje Sahirah
napisane na odwrocie liściku, nawet przepisał je starannie na inną kartkę, by
później ponownie nie zastanawiać się nad znaczeniem niektórych wyrazów.
Jednakże po kilkukrotnym przeczytaniu opisu drogi i stwierdzeniu, że znajduje
się w małym miasteczku, postanowił nie brać kartki ze sobą. I oczywiście się
zgubił. Jednak nie w dosłownym znaczeniu tego słowa, ponieważ wiedział, gdzie
się znajdował i bez problemu wróciłby do obozu, gdyby był to jego cel.
Przez kilka sekund
zastanawiał się, czy nie wrócić do namiotu po notatki, jednak szybko wyrzucił
ten pomysł z głowy. Był mężczyzną i nie przyzna się do porażki, niemal
dokładnie pamiętał to, co napisała dziewczyna. A czy po przejściu obok
maleńkiej, ciemnej i obskurnej piekarni, z której wydobywał się nieprzyjemny
zapach, miał skręcić w pierwszą czy drugą mijaną po lewej stronie uliczkę było
nieistotnym szczegółem. By nie mieć sobie nic do zarzucenia, nawet cofnął się i
wypróbował obie opcje, ale nic mu to nie dało.
Ostatecznie doszedł do
wniosku, że Sahirah musiała dać mu błędne wskazówki. W końcu sam spędził tyle
czasu nad rozszyfrowywaniem wiadomości, że na pewno się nie pomylił i dobrze ją
odczytał. Oraz zapamiętał, by nie musieć brać małego kawałka papieru ze sobą.
Kamose bezradnie rozejrzał
się dookoła, jakby miał nadzieję, że nagle pojawi się przed nim znak
informujący o dokładnym miejscu zamieszkania kobiet. Może powinienem szukać najbardziej dziwacznego i złowieszczego domu w
okolicy?, pomyślał, po raz szósty mijając śmierdzącą piekarnię, w której
nic by nie kupił, a tym bardziej nie tknął sprzedawanego tam pieczywa, nawet
gdyby ktoś chciał mu za to zapłacić olbrzymią sumę pieniędzy.
Postanowił wrócić do
punktu wyjścia i ostatni raz podążyć za wskazówkami Sahirah. Nie chciał
rezygnować ze spotkania z jednooką staruszką, ale najwyraźniej nie będzie miał
wyboru, zawsze mógł zabawić się w szpiega i popytać archeologów o Elleshara.
Ewentualnie jutro spróbować znaleźć dom z opisu, w końcu dziewczyna nie
sprecyzowała, kiedy miał się stawić. Kilka dni to co najmniej dziewięć, chyba
że Egipcjanie mieli inny system liczenia. Albo sama starucha taki posiadała, co
było jeszcze bardziej prawdopodobne.
Kamose skorzystał ze
skrótu, by przejść między budynkami wąskimi, piaszczystymi uliczkami, zamiast
główną drogą. Uznał, że nie mogły być to tereny należące do poszczególnych
właścicieli, ponieważ zauważył, że w kilku domach drzwi frontowe znajdowały się
właśnie po tej stronie. A może dać już
sobie na dziś spokój i wrócić do obozu, by coś zjeść, przemknęło mu przez
myśl i właśnie wtedy dostrzegł wychylającą się z okna znajomą sylwetkę. Tak
przynajmniej wydawało mu się z tej odległości, nie mógł mieć stuprocentowej pewności,
ponieważ Sahirah widział w nocy, gdy pół twarzy zasłaniała chustą.
I tak nie mam nic do stracenia, uznał. Jeśli to
nie ona, to wracam do obozu. A jeśli jutro, ewentualnie za dwa dni, jej nie
znajdę, to daję sobie z nimi spokój. Nie będę błądził po tej mieścinie jak idiota.
Ruszył w stronę
odpowiedniego domu. Starł się iść normalnie, by w razie gdyby go zobaczyła, nie
pomyślała sobie, że specjalnie do nich się tak spieszył lub coś w tym stylu.
Ukradkiem zerkał w stronę dziewczyny, która dostrzegła go dopiero wtedy, gdy
znalazł się już niemal przy drzwiach. Mina jej zrzedła, potwierdzając, że to
rzeczywiście Sahirah, po czym Egipcjanka cofnęła się pospiesznie i zatrzasnęła
okno.
Jednakże Kamose musiał
przyznać, że była bardzo ładna, czego nie spodziewał się po wnuczce takiej
staruchy. Miała podłużną twarz o ciemnej, charakterystycznej dla tubylców cerze,
którą okalały gęste, kręcone, rozpuszczone włosy, oraz łabędzią szyję. Mężczyzna
przez ułamek sekundy zastanawiał się, czy tak właśnie mogła wyglądać Nefretete
za życia. Szybko jednak wyrzucił ten pomysł z głowy, królowa Egiptu na pewno
była sto razy piękniejsza, nie miała takiego małego, nieproporcjonalnego nosa i
wyłupiastych oczu.
Kamose zdziwił się, że
domu nie otaczał żaden płot, jednak szybko uznał, że może były to zwyczaje
tubylców lub mieszkańców tej uliczki. Lecz przede wszystkim nie spodziewał się,
że stanie przed najzwyklejszym, jednopiętrowym budynkiem. Na tle innych
wyróżniały go jedyne pomalowane na zielono drzwi, jak napisała w liście
Sahirah. Po kimś takim jak babcia dziewczyny, wierzącej w pokręconą i nie
mającą logicznego sensu mitologię, spodziewał się czegoś innego. Nie potrafił
dokładnie określić, co miałoby to być, ale wtedy w barze starucha zrobiła na
nim nieprzyjemne wrażenie i sądził, że właśnie w takim otoczeniu się obraca. Bardziej pasowałby do niej domek wiedźmy,
uznał.
Nie dostrzegłszy nigdzie
dzwonka czy kołatki, zapukał. Sądził, że Sahirah otworzy mu dość szybko,
ponieważ widziała go przez okno, ale się pomylił. Miał wrażenie, że czekał
dobre dwie minuty, przelotnie zastanawiając się nawet, czy na złość kobietom
nie odejść i nie wrócić jutro, gdy drzwi powoli się uchyliły.
– Sądziłam, że jednak nie
przyjdziesz – mruknęła zamiast przywitania dziewczyna, gestem zapraszając go do
środka.
Kamose zauważył, że
ponownie założyła chustę na głowę, zasłaniając część twarzy, oraz spięła
rozpuszczone wcześniej włosy. Jednak to było nic w porównaniu do oczu
dziewczyny, które teraz mógł zobaczyć po raz pierwszy. Były zielone, ale nie
takie zielone, jakie zwykle widział. Bardziej przypominały świeżą, zieloną
trawę. Jak zahipnotyzowany patrzył w nie przez dłuższą chwilę, nie potrafiąc
wydobyć z siebie ani jednego słowa czy zrobić czegokolwiek.
– Co się gapisz?! –
fuknęła Sahirah, oddalając się o kilka kroków od mężczyzny.
– Nie bądź niemiła dla
gościa, dziewczyno – zachrypiała starucha, pojawiając się nagle przy wnuczce. –
Cieszę się, że przyszedłeś, młodzieńcze.
Dopiero jej charczący głos
wyrwał Kamose z otępienia. Przywitał się ze staruszką, po czym jeszcze raz
ukradkiem zerknął na Sahirah. Po wyrazie jej twarzy od razu zorientował się, że
dziewczyna nie była zadowolona z tej wizyty. Wykrzywiła usta i zniknęła w głębi
domu, nie odzywając się ani słowem.
– Nie zwracaj na nią
uwagi, ma swoje humory – mruknęła, po czym odwróciła się na pięcie i powoli
zaczęła oddalać.
Kamose uznał, że najlepiej
podążyć za nią. W końcu nie miał zamiaru stać jak idiota pod drzwiami. Chociaż
głupie „chodź za mną” czy coś w tym stylu nie zbawiłoby staruchy. Z niemałą
ciekawością rozejrzał się dookoła. O ile na zewnątrz dom wyglądał całkiem
zwyczajnie, to w środku efekt był zupełnie inny. Wszędzie panował półmrok i
było przeraźliwie duszno, mężczyzna miał nieodparte wrażenie, że coś
nieprzyjemnego czai się w ciemnych kątach, by… No właśnie, co? Nie czuł się
dobrze w tym domu i powoli zaczynał żałować, że Sahirah nie powiedziała mu
wszystkiego podczas ich pierwszego spotkania.
Starucha poprowadziła go
przez wąski, tonący w mroku korytarz do niedużego pokoiku. Tutaj także panował
półmrok, ponieważ okna zostały zamknięte i zasłonięte ciężkimi zasłonami. Kamose nie potrafił powiedzieć, na jaki kolor zostały pomalowane ściany,
ale nie uszło jego uwadze, że w wielu miejscach farba zdarła się lub została
czymś zachlapana. Z sufitu zwisała lampa otoczona pajęczynami. Patrząc na
pokrywającą ją grubą warstwę kurzu, miało się wrażenie, że nigdy nie była
używana.
Na środku pomieszczenia ustawiono
dość duży, okrągły stół o wytartym i zarysowanym blacie, a wokół niego kilka
krzeseł. Przy ścianach stały szafki, na których piętrzyło się mnóstwo
najróżniejszych bibelotów. Większość z nich Kamose widział pierwszy raz w życiu
i nie potrafił powiedzieć, co to było, jednak miał wrażenie, że wszystko
wiązało się z Egiptem. Mimowolnie zadrżał na widok figurki nagiej kobiety
otoczonej wijącymi się u jej stóp wężami, kilka z tych zwierząt nawet okalało
jej ciało.
Szybko odwrócił wzrok,
próbując się uspokoić. To niedorzeczne bać
się jakiejś głupiej, starej figurki, pomyślał, starając się nie patrzeć na
staruchę. Jednak miał wrażenie, że ona doskonale wiedziała, co się przed chwilą
stało. Spojrzenie mężczyzny zatrzymało się na stojącym po przeciwnej stronie
pokoju regale. W równych rzędach ustawiono na nim książki, w większości bardzo
grube i już z daleka wyglądające na stare. Kamose nie potrafił stwierdzić, czego
dotyczyły, ponieważ wiele grzbietów nie zostało opatrzonych żadnym napisem,
inne natomiast były po arabsku. Lecz najbardziej zdziwiło go to, że ani na
księgach, ani na półkach nie dostrzegł żadnej pajęczyny czy nawet cienkiej
warstwy kurzu.
Staruszka usiadła przy
stole, zachęcając gestem, by gość uczynił to samo. Kamose rad, że dzięki temu
zajmie myśli czymś innym i otrząśnie się z niemiłego wrażenia, jakie zrobił na
nim ten dom, opadł na najbliższe krzesło, które nie znajdowało się bezpośrednio
obok kobiety. Zorientował się, że na jego ciele pojawiła się gęsia skórka, nie
potrafił jednak podać powodu, nie wiedział nawet, kiedy to się stało. Przede
wszystkim miał świadomość jednej rzeczy: nie podobało mu się tutaj i z chęcią
jak najszybciej wydostałby się z tego domu, nawet oknem, gdyby zaszła taka
potrzeba. Zapomniałby o Ellesharze. Co go obchodził Egipcjanin żyjący cztery
tysiące lat temu?! Jednak to uraziłoby jego dumę, a na to nie mógł pozwolić, bo
nie potrafiłby wtedy spojrzeć sobie w twarz. Ani ojcu czy bratu, chociaż oboje
nie musieliby się o tym dowiedzieć.
– Mogę zapalić? – zapytał
po chwili milczenia, czekając, aż starucha zabierze głos. Wiedział, że to bezczelne
i w normalnych okolicznościach nigdy nie zadałby podobnego pytania, bo mogłoby
ono urazić gospodarza. Jednak miał nadzieję, że w ten sposób jakoś się uspokoi.
Cieszył się, że wczoraj udało mu się zrobić sekretne zapasy papierosów, bo
inaczej jak nic by zwariował.
Kobieta kiwnęła głową,
wołając po chwili do Sahirah, by przyniosła także popielniczkę. Po minucie
dziewczyna weszła do pokoju z kwaśną miną. Niezadowolona spojrzała na Kamose
wydmuchującego z ust szary dym, po czym zaczęła rozstawiać na stole filiżanki z
czymś, co musiało być herbatą, talerzyki i tacę z ciasteczkami. Następnie
usiadła na jednym z wolnych krzeseł i dalej świdrowała mężczyznę nienawistnym
spojrzeniem. Brytyjczyk uznał, że wolał jej humory i jawnie okazywany brak
sympatii niż dziwną atmosferę panującą wokół.
– Ciekawe masz imię,
młodzieńcze… – zadumała starucha, upiwszy duży łyk herbaty, siorbiąc przy tym
hałaśliwe.
– To zwykły przypadek,
wymysł moich rodziców – stwierdził Kamose.
– Imiona nigdy nie są
przypadkowe – zachrypiała starucha.
Mężczyzna miał wrażenie,
że zabrzmiało to złowieszczo, ale starał się wyrzucić takie myśli z głowy,
jednak z marnym skutkiem. Wziął do ręki filiżankę i upił nieduży łyk napoju. W
smaku ani trochę nie przypominał mu herbaty, jaką pijał w domu. W ogóle nie
potrafił określić tego smaku, ale gorzki i drętwy płyn mu nie smakował.
Wytężając całą siłę woli zachował neutralny wyraz twarzy i się nie skrzywił, by
nie urazić gospodyń. Zastanawiał się, jak one mogły to pić. Liczył na to, że
może chociaż ciasteczka okażą się zjadliwe, lecz chwilowo wolał nie ryzykować.
Wypił jeszcze jeden duży łyk, by szybciej pozbyć się tego świństwa, po czym
zapalił kolejnego papierosa, czekając, aż starucha zabierze głos.
– Co wiesz na temat
Elleshara? – zapytała po chwili, uważnie lustrując go jednym okiem.
– Niewiele – wyznał
zgodnie z prawdą Kamose. – Tak naprawdę nigdy specjalnie nie interesowałem się
starożytnym Egiptem. Archeolodzy powiedzieli mi, że był wielkim wojownikiem i
szukają jego berła. Kilka dni temu znaleźli pierwsze hieroglify i założyli, że
żył za czasów Totmesa III – dodał, sam nie wiedząc dlaczego. Nie miał zamiaru
wszystkiego wyjawiać kobiecie, ale jakoś samo się wymsknęło.
Starucha parsknęła
nieprzyjemnym, chrapliwym śmiechem, który ani trochę nie spodobał się Kamose.
Miał wrażenie, że krew zamarza mu w żyłach i tym bardziej chciał się stamtąd
wydostać.
– Nie sądziłam, że ci współcześni archeolodzy
są tak głupi, chyba że cię okłamali, co też jest prawdopodobne. Elleshar żył w
czasach Amenhotepa III, chłopcze, i zginął, zanim syn faraona przejął władzę.
Dość młodo – dodała, uśmiechając się złowieszczo pod nosem. – Ale co do tego,
że był wielkim wojownikiem mają rację, chociaż zastanawiam się, czy zdają sobie
sprawę, dlaczego był tak ważny. Może ten cały Gamal im powiedział… – mruknęła
sama do siebie. – Elleshar, chłopcze, uratował dwór faraona i zapewnił ciągłość
osiemnastej dynastii, w innym wypadku kto wie, jak potoczyłaby się historia.
Może do dziś liczono by się z imperium egipskim. Ocalił jedno, ale tym samym
bezpowrotnie zniszczył coś innego.
– Skąd pani to wie? –
zapytał po chwili Kamose, powoli zaczynając wątpić w słuszność słów staruchy.
Andrew musiał mieć rację, kobieta była szalona.
– W jakimś celu pilnuję
jego grobowca, prawda? – prychnęła, jednak mężczyzna nie mógł oprzeć się
wrażeniu, że jakiś złowieszczy ogień płonął w jej wyłupiastym oku. – Nie
chcesz, nie wierz, ale niebawem przekonasz się, że miałam rację i to w bardzo
brutalny sposób.
– To ma związek z tym
berłem? – zadał kolejne pytanie.
– Owszem, wszystko jest z
nim powiązane. Chociaż niektórzy powiedzą ci, że to nie ma z nim nic wspólnego,
ale to głupcy, nie znający prawdy. Widzisz, chłopcze, jeden człowiek, choćby
nie wiem jak potężny, nie jest w stanie postawić imperium na głowie. To berło
dało Ellesharowi potęgę, by mógł dokonać tego wszystkiego, ono jest kluczem.
Każdy, kto je posiądzie, zyska wielką siłę. Dlatego Gamal tak go pragnie. A kto
wie, czy któryś z tych twoich pseudo przyjaciół nie pokusi się na nie, gdy
zorientują się, co mają w rękach.
Kamose słuchał staruchy,
ale nie potrafił jej uwierzyć. Żadne magiczne siły nie istniały, to było pewne.
Ani teraz, ani nigdy przedtem. Może w tutejszych legendach Elleshar posługiwał
się magicznym przedmiotem, lecz na tym koniec. Przeszłość na pewno wyglądała
zupełnie inaczej. Żałował tylko, że nigdy nie dowie się jak. Wątpił także, by
Gamal był tak głupi jak starucha i wierzył w te bajki. Jednak pozostawało
pytanie, dlaczego tak bardzo pragnął berła, że prawdziwy cel wyprawy znało
tylko kilka osób.
Mężczyzna wypił resztkę
herbaty, by zachować pozory grzeczności i jakoś poukładać myśli. Od niechcenia
włożył jedno ciasteczko do ust i zaraz miał ochotę je wypluć. Było ohydne jak
napój i przeraźliwe ostre. Czuł, jakby w jego gardle ktoś rozniecił pożar i
jeszcze go podsycał. Powoli zaczynało mu się robić niedobrze.
– I to chciała mi pani
powiedzieć? – spytał, marząc o szklance zimnej wody.
– Przynajmniej nie miałam
przed tobą tajemnic jak oni – stwierdziła, uważnie przyglądając się Kamose. Na
jej ustach pojawił się chytry uśmieszek na wspomnienie wydarzenia w barze. –
Dzięki temu możesz ich powstrzymać i nie dopuść do tragedii. Ale to twoja
decyzja i twoje sumienie. Sahirah odprowadzi cię do obozu – dodała, podnosząc
się z krzesła.
– Chyba potrafi sam
trafić, babciu? – zaprotestowała szybko dziewczyna.
– Powiedziałam już
ostatnie słowo. A ty, Kamose, przemyśl wszystko bardzo dokładnie – syknęła,
zanim wyszła z pokoju. Mężczyźnie ani trochę nie spodobał się ton jej głosu, w
jego uszach zabrzmiało to jak groźba.
Sahirah poddała się i bez
słowa, mocno zaciskając usta, wyszła z domu, a Kamose podążył zaraz za nią.
Świeże powietrze nieco ukoiło jego nerwy, ale nadal czuł się dziwnie. Głowa
zaczęła go boleć, dlatego podarował sobie zapalenie kolejnego papierosa. Nie
mógł się już doczekać powrotu do obozu, by zdrzemnąć się przez kilka minut. Z
chęcią porozmawiałby też z Andrew, ale to równie dobrze mogło poczekać do
wieczora.
– Dobrze się czujesz? Wyglądasz jakoś blado –
zagadnęła po chwili dziewczyna, spoglądając na Kamose z troską. Wcześniejsza
złość zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
– Jasne – skłamał,
starając się uśmiechnąć, jednak po wyrazie twarzy Sahirah zrozumiał, że nie za
bardzo mu to wyszło.
Ból stawał się coraz dotkliwszy.
Zaczynało go mdlić. Mężczyzna żałował, że w ogóle okazał grzeczność staruszce i
wypił herbatę. Prawdopodobnie od tego zrobiło mu się niedobrze. Do tego doszły
lekkie zawroty głowy, przez co bardziej musiał się skupić na tym, by iść
prosto. W głębi ducha cieszył się, że dziewczyna szła z nim. Przynajmniej miał
pewność, że trafi do obozu.
– Jak udało ci się
zostawić tę notatkę w moim namiocie? – zapytał po chwili Kamose, mając
nadzieję, że rozmowa odwróci jego uwagę od nieprzyjemnych doznań.
– Zakradłam się – wyznała,
nie przejmując się, że mogłoby to zostać źle odebrane. – To nie jest wcale
takie trudne, gdy wszyscy są czymś zajęci i w swojej ignorancji nie pomyślą o
tym, by pilnować obozu. Większy problem miałam ze znalezieniem twojego namiotu,
ale w pewnym momencie sam po coś do niego poszedłeś.
Kamose kiwnął głową ze
zrozumieniem i od razu tego pożałował. Przez chwilę miał wrażenie, że świat
kilka razy w zawrotnym tempie zawirował wokół niego, a później jak na złość nie
wrócił na swoje miejsce, tylko się przekrzywił. Mężczyzna zachwiał się i musiał
podtrzymać pobliskiego budynku, by nie upaść. Wziął głęboki wdech, po czym
wolno ruszył dalej.
– Nic mi nie jest –
powiedział, widząc zatroskane spojrzenie Sahirah. – Mogę cię spytać o coś
związanego z twoją babcią? – dodał po chwili. Dziewczyna zgodziła się z lekkim
wahaniem. – Wierzysz w jej opowieść? W to, że to berło rzeczywiście ma jakieś
wielkie moce, które mogą zniszczyć świat.
Dziewczyna wahała się
przez chwilę. Dwa razy otworzyła usta, jakby chciała
odpowiedzieć, lecz później zamknęła je, zanim jakiekolwiek słowo zdążyło z nich
ulecieć. Jakby w roztargnieniu zaczęła skubać frędzle zwisające z brzegów chusty.
– Sama nie wiem – rzekła w
końcu. – Też wydaje mi się to dziwne, ale… – urwała nagle, po czym zaczęła
zupełnie nowy wątek. – Ty jej nie znasz, Kamose, ona nigdy nie pomyliła się w
swoich osądach, nieważne, czego dotyczyły.
– Nie mylić się, a uznać,
że magia istnieje i podejrzewać, że jakiś bogaty biznesmen też w to wierzy, to
dwie skrajne rzeczy – nie dawał za wygraną, zastanawiając się przy tym, czy
jeszcze daleka droga do obozu. Nie ośmielił się podnieść głowy, by ocenić,
gdzie się znajdowali. Spoglądał pod nogi, by mieć pewność, że nie napotka
żadnej przeszkody i zaraz się nie przewróci. Chociaż powoli wydawało mu się, że
i tak do tego dojdzie – czuł się wyjątkowo źle.
– Nie wiem, jak mam ci to
wyjaśnić. Babcia wie rzeczy, których nie powinna wiedzieć. Gdy byłam mała,
myślałam, że to duchy dzielą się z nią swą wiedzą. Może tak jest? Duchy
faraonów i strzępy dawnych bogów egipskich szepczą jej do ucha, jak ma
postępować.
– Nie mów, że ty też
wierzysz w starożytnych bogów – jęknął Kamose. – Chcesz mi powiedzieć, że dusza
Elleshara objawiła jej się i uznała, że nie życzy sobie, by ktoś wyciągał jego
zmumifikowane zwłoki oraz to, co z nim pochowano.
Mężczyzna od razu
pożałował tego wybuchu. Wcześniej starał się mówić spokojnie, a teraz przyszło
mu zapłacić za gwałtowność. Zrobiło mu się przeraźliwie niedobrze, świat
zawirował i Brytyjczyk nie miał już sił, by chociażby ustać na nogach. Padł na
kolana, po czym zwymiotował wszystko, co miał w żołądku. Przez ciało Kamose
przeszła fala dreszczy, było mu na przemian zimno i gorąco.
Chciał się podnieść i iść
dalej, ale świat jakby uciekał przed nim. Dalszą drogę oddzielał pas ciemności,
który z każdą chwilą stawał się coraz szerszy. Zapamiętał przerażony krzyk
Sahirah i wołanie o pomoc, później był tupot czyichś stóp, ktoś chyba coś
mówił, ale nie potrafił rozróżnić słów, wszystko brzmiało jak bełkot. A potem
nie było już nic.
~ * ~
Wróciłam. Wyjazd mogę
zaliczyć do udanych, nawet pogoda dopisywała, jedynie jeden dzień padało. W
każdym razie akumulatory naładowane :) Mam nadzieję, że w kolejnych dniach nie
będzie upałów, jak zapowiadali, bym mogła pisać i trochę zapasów na przyszłość
zrobić.
Co do zaległości, to nie
sądziłam, że przez tydzień aż tyle mi się narobi… No nic, musicie dać mi kilka
dni, ponieważ znam siebie i wiem, że wszystkiego tak szybko nie skomentuję, bo
pewnie przy czwartym blogu z kolei już by mi się nie chciało, a naprędce
sklecone dwa zdania raczej nikogo nie satysfakcjonują. Jednak wszystko czytałam
z telefonu, więc aż tak nie powinnam się grzebać (przynajmniej taką mam
nadzieję).
Widziałam też, że pod
poprzednim rozdziałem pojawiło się parę pytań. Z racji, że jestem leniwa i
komentarze czytałam na bieżąco z telefonu, to nie chce mi się teraz na nowo
tego analizować, więc na wszystko odpowiem tutaj.
Fajnie, że już wróciłaś i wakacje miałaś udane ^^. Rozdział też był całkiem udany, w każdym razie, mi się podobał, coraz bardziej intryguje mnie ta historia. Może stać się całkiem niezłym ekwiwalentem "Braci duszy", teraz, gdy już ich skończyłaś. To oczywiście dopiero początek, trzeci rozdział, nie wiem, co planujesz dalej, ale na ten moment udało ci się wzbudzić we mnie ciekawość.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ten motyw odwiedzin Kamose u staruchy. Ona dużo wie, może nawet więcej, niż zdradza. Pewnie dużo w życiu widziała, i choć mężczyzna w to nie wierzy, w jej historiach pewnie kryje się sporo prawdy. Nie dziwię się jednak jego sceptyczności; w końcu żyje w normalnym świecie, pewnie nigdy nie miał styczności z żadną magią, a tu nagle wysłuchuje opowieści o magicznych artefaktach z przeszłości i otrzymuje dziwaczne przestrogi, w które trudno uwierzyć.
W poprzednim rozdziale chyba pytałam o czas akcji, no ale skoro tam już nie odpowiadałaś na komentarze, to spytam ponownie tutaj: w jakim roku toczy się akcja opowiadania, albo chociaż przybliżony czas?
Zainteresowała mnie też postać Sahirah, mam wrażenie, że nie jest tylko postacią epizodyczną, a też odegra jakąś rolę w tym opowiadaniu, tym bardziej, że jest powiązana ze staruchą, i że chyba nie przepada za głównym bohaterem ;P. To mi troszkę przypomina początki Kaelasa i Kendappy.
Końcówka jest dosyć niepokojąca. Zastanawiam się, co mu się dzieje, bo raczej pewnie nie chodzi o zwykłą herbatę? No nic, pozostaje czekać na ciąg dalszy i wyjaśnienia tego wątku. No i oczywiście jestem ciekawa, czy (i kiedy) uwierzy w opowieści staruchy i zacznie coś działać w tym kierunku, czy może przekonają się prawdy dopiero wtedy, gdy dostaną się do grobowca i wydarzy się jakieś nieszczęście.
Dziękuję :)
UsuńDalej zobaczymy, co wyjdzie ;) Mam ogólny zarys całości, ale jak to u mnie bywa pewnie w trakcie wiele rzeczy mi się odwidzi albo w trakcie pisania uznam, że w głowie niby fajnie wyglądała jakaś scena, ale jednak trzeba ją zmodyfikować, by miała sens.
Tak, starucha wie znacznie więcej, ale nie może na początku odkryć wszystkich kart. Dopiero z czasem okaże się, czego nie powiedziała Kamose. No i sama jeszcze nie zdecydowałam, jak poprowadzić jeden z wątków związany z nią i Sahirah. A jedyna "magia", jaką widział Kamose to kuglarskie sztuczki czy cyrkowi iluzjoniści, więc nie ma możliwości, by na słowo przyznał rację kobiecie.
Co do czasu akcji, to wydarzenia z prologu miały miejsce w starożytnym Egipcie, niecałe 1400 lat przed naszą erą. Obecne wydarzenia dzieją się mniej więcej współcześnie, na przełomie XX i XXI wieku. Konkretny czas dla akcji nie ma znaczenia, ale współczesna technologia jest zbyt zaawansowana, by wyskakiwać tu z rokiem 2014.
Ogarnęłam w końcu notkę, goście na weekend -,- i brak czasu...
OdpowiedzUsuńJuż na samym początku, gdy przeczytałam tytuł, to wiedziałam, że będzie ciekawie :D
Kamose nie wierzy Staruszce, ale ona ma dużą wiedzę - tak sądzę.
Może zmieni zdanie na jej temat, jak pozna dalsze tajemnice?
Bardzo wciągnęła mnie ta historia i czekam na dalsze losy Kamose <3
Wybacz, że komentuję dziś, ale niezły nieogar mam teraz -,- ;***
WENY <3
Dziękuję :)
UsuńPowiedzmy, że starucha wie więcej niż mówi i nie jest tak szalona, jak zdaje się to Kamose. Jednakże tak szybko jej nie uwierzy, bo potrzebuje dowodu.
Ta staruszka musi wiedzieć o wiele więcej niż mówi. Pewnie zdradziła tylko część tajemnicy Kamose aby zaspokoić jego ciekawość i zrobił coś aby archeolodzy zostawili to berło w spokoju. Chociaż nawet gdyby chciał coś zrobić, to pewnie archeolodzy by się tym nie przejęli i szukali dalej.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się też podejściu Kamose. Mężczyzna stąpa twardo po ziemi i nagle jakaś staruszka mówi mu o istnieniu magii. Z resztą, jej wnuczka też wydaje się do tego sceptycznie podchodzić.
Ciekawi mnie, dlaczego Kamose zemdlał. Czekam na następny rozdział.
Powiedzmy, że starucha ma plan i powiedziała Kamose tyle, by być pewną, że zrobi to, co ona by chciała, aby zrobił. Jednak wie znacznie więcej.
UsuńStarucha nie potrafiła wpoić wnuczce swojego myślenia, Sahirah sama wyrobiła sobie zdanie na niektóre tematy, dlatego ostrożnie podchodzi do wszystkich nadprzyrodzonych spraw.
Nie dziwię, że Kamose klął. Ja też bym się wkurzyła, gdybym miała rozszyfrować to okropne pismo :D
OdpowiedzUsuńNo i doczekałam się rozmowy Staruchy z Kamose! Kurczę, intryguje mnie ta kobieta. Czuję, że naprawdę wie więcej niż inni. Zwróciłam dużą uwagę na moment, w którym powiedziała, że każde imię ma jakieś znaczenie. No i to berło... Też bym tak zareagowała jak główny bohater. Racjonalnie myśląc, starucha gada głupoty. Kto normalny wierzy w takie rzeczy? Ale z perspektywy czytelnika, berło na pewno zawiera wielką moc, ale nie sądzę, by chodziło tylko o to. Nie wiem czemu, ale mam przeczucie, że jest coś jeszcze. Coś ważniejszego, co zostanie odkryte potem. No nie, poczekamy, przeczytamy i się dowiemy :D
Tymczasem żegnam i pozdrawiam serdecznie :*
PS. Pisałam, że bardzo mi się podobają te przerwy między akapitami? Jeśli nie, to piszę teraz. Jest zdecydowanie bardziej przejrzyście i wspaniale się czyta.
Dziękuję :)
UsuńOj wie, wie, ale chwilowo nic więcej nie powie, wiele rzeczy Kamose będzie musiał sam odkryć lub doświadczyć na własnej skórze w swoim czasie. Ale rzeczywiście kwestia imienia jest dość znacząca, lecz na razie nic więcej nie mówię ;)
Wczoraj w końcu znalazłam czas i nadrobiłam dwa ostatnie rozdziały.
OdpowiedzUsuńMusze Cię lojalnie ostrzec, że komentarz będzie lichy, ale ostatnio nie mam weny, jeśli chodzi o jakiekolwiek pisanie.
Zadziwia mnie to, że wszyscy w stosunku do Kamose zachowują się bardzo podejrzanie, począwszy od jego ekipy, skończywszy na staruszce i jej wnuczce. To tak, jakby wszyscy o czymś wiedzieli, ale za nic nie chcą się tym z nim podzielić. Nie dziwię się, że chłopak ma dość.
Co do samej staruszki i Sahirah - jedna jest całkowitym przeciwieństwem drugiej, ale może wynika to z faktu, że babcia ma już swój wiek, zna życie, no i najważniejsze - wie więcej. Sahirah natomiast jest zdystansowana, jednak z drugiej strony chyba także zagubiona w tym wszystkim, co ją otacza.
Czytając końcówkę, kiedy Kamose już się zataczał i mdlał, wyobraziłam sobie, że w następnym rozdziale obudzi się już w tym starożytnym Egipcie. Byłoby wtedy całkiem ciekawie!
Całość bardzo mi się podobała. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Mam nadzieję, że tym razem skomentuję go wcześniej.
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!
Dziękuję :)
UsuńNa miejscu Kamose każdy miałby dość, chyba że ktoś lubi powoli dociekać prawdy i spotykać na drodze same przeszkody.
Różnice między babcią i wnuczką przede wszystkim wynikają z wiedzy. Nawet Shirah starucha nie mówi wszystkiego i wielu rzeczy dziewczyna musi się domyślać, nie zawsze dochodząc do tych samych wniosków.
Na przeniesienie jeszcze trochę za wcześnie. Zakładam, że nastąpi to w okolicy szóstego rozdziału.
Berło naprawdę ma jakąś moc? W sumie... może w opowieści staruszki coś jest. Skoro nigdy się nie myli,to pewnie i w tej sprawie ma rację. Ale nie dziwię się, że Kamose nie chce w to wierzyć.Na jego miejscu pewnie też bym uznała, że staruszce się coś pomieszało w głowie, w końcu kobieta ma już swoje lata. W sumie to myślałam, że dowie się u niej czegoś więcej, a nie tylko tyle,no, ale zawsze to coś. Może reszta archeologów naprawdę wierzy w moc berła... Ale w takim razie do czego jest im potrzebne? Kamose musi jak najszybciej działać, bo z tego może być prawdziwe nieszczęście. :D heh... ale co mu się stało? Skąd to złe samopoczucie? Czyżby staruszka mu coś podała? Może dlatego kazała wnuczce go odprowadzić, żeby nie był sam, gdy zasłabnie. Ale po co to wszystko? Czemu chciała go... otruć? Nie wiem, co zrobiła. Ale niepokoję się.
OdpowiedzUsuńWięcej informacji Kamose będzie musiał zdobyć na własną rękę, starucha powiedziała mu tylko tyle, ile uznała za stosowne do okoliczności. Jednak całą prawdę odkryje niemal pod koniec opowiadania, ponieważ z pewnych względów nikt nie opowie mu całej historii.
UsuńNatomiast archeolodzy okażą się bardziej rozmowni, ale o tym dopiero w następnych rozdziałach.
Musę przyznać, że to wsystko robi się coraz ciekawsze... Sama nie wiemn, kogo bnardziej bym sie obawiała - Staruchy czy jej wnuczcki... Bo starucha jest dziwna i faktycznie wydaje się być jakąś czarownicą czy medium, ale przynajmniej jest stała w swoich zachowaniach czy poglądach, może wydają się być one diwne, ale są stałe... Za to S. jest bardzo zmienna.Aż za bardo... Dlaczego zachowuje się tak oschle, niegrzecznie w stosunku do Kamosego (faktycznie to nie jest normalne imię, nawet jeśli nie pierwsze...musi mieć jakieś głębsze znaczenie), gdy jest babką, zaś gdy są sami wydaje się być przyjaźnie nastawiona?? Może ten dom działa także na nią... Co takiego było w ciasteczkach czy też herbacie?? po co mialyby truć Kamosiego, skoro chcą jego pomocy? no i czy bogacz naprawdę coś wie, czy ekipa skrywa jaląś tajemnicę? jakoś trudno mi uwirzyć, żeby oni wszyscy znali i wierzyli w historię z berłem... ale pewnie ten G wierzy, bo inaczej nie byłoby takiej oslony tajemnicy, jak sądzę... Z niecierpliwością cekam na cd
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że zarówna Sahirah jak i starucha mają swoje powody, by zachowywać się tak a nie inaczej. Ale Kamose szybko ich nie pozna, bo pierwsza część historii niebawem się skończy. A to, co wie starucha ma duży wpływ na zakończenie, więc tym bardziej teraz nic nie zdradzę ;)
UsuńNie, wtajemniczeni w całą sprawę archeolodzy nie wierzą w magiczną moc berła, bo to w pewnym stopniu naukowcy, myślący racjonalnie. A co do Gamala, to znając mnie wyjdzie z czasem, bo mam kilka różnych koncepcji.
Już jestem :)
OdpowiedzUsuńCzekałam na to spotkanie ze złowieszczą staruszką, bo jest ona bardzo ciekawą postacią, która z pewnością dużo wie. Spodziewałam się też, że powie coś, co nieco wytrąci naszego bohatera z równowagi. Nie dziwię się, że nie chciał uwierzyć, ale myślę, że prędzej czy później to zrobi. Teraz jestem zaintrygowana tym berłem. Poza tym pojawia się coraz więcej niepodważalnych dowodów na to, że współpracownicy Kamose'a chcą coś przed nim zataić.
Lubię momenty z Sahirah. Są takie... tajemnicze. Poza tym podobało mi się, że Kamose porównał ją do pięknej królowej Egiptu :D
No i końcówka... Co się dzieje? Czyżby napar, podany przez staruszkę, miał jakieś dodatkowe właściwości? A może chodzi o coś innego? Mam nadzieję, że to nic poważnego :)
Pozdrawiam.
Kamose to typ, który najpierw musi coś zobaczyć, doświadczyć tego, by uwierzyć, więc stanie się to później i wcześniej, ale w końcu nie będzie miał wyboru ;)
UsuńMyślałaś kiedy o wydaniu Braci Duszy? Sądzę, że taka książka spodobałaby się wielu ludziom.
OdpowiedzUsuńNa razie nie myślałam o wydawaniu czegokolwiek, od października na poważnie chcę się skupić na pracy magisterskiej, by przez rok zrobić coś na naprawdę wysokim poziomie, no i te badania bardzo lubię, mimo że są strasznie czasochłonne i pisanie będzie taką miłą odskocznią, by jakoś się rozerwać. Może później pomyślę o tym na poważnie, ale na razie jest to jedynie hobby.
UsuńNa początku przepraszam, że dopiero komentuje. Nie miałam w ostatnio dużo czasu. Oprócz opowiadań innych zaniedbałam również swojego bloga.
OdpowiedzUsuńStaruszka jak i jej wnuczka wydają się bardzo ciekawymi osobami. Mam wrażenie, że starucha jest tą kobietą, która była w prologu. Dlatego wie tyle różnych rzeczy. Co do złego stanu zdrowia Kamose wydaje mi się, że ten poczęstunek miał coś z tym wspólnego, chociaż z drugiej strony... Myślę, że w kolejnych rozdziałach, które mi zostały to się wyjaśni.
Pozdrawiam ;)
Ha, miałam być na bieżąco, a zrobiły mi się zaległości - jak zawsze :P Ale to wina braku Internetu na wsi, więc mam nadzieję, że zostanie wybaczone :) W każdym razie wróciłam już do stolicy i teraz będę mogła nadrabiać zaległości ;)
OdpowiedzUsuńOkej, zacznijmy może od błędów, które znalazłam w treści:
"[...] że coś nieprzyjemnego czai się w ciemnych kątach, by… No właśnie co?" - W ostatnim zdaniu, patrząc na kontekst poprzedniego, powinien być przecinek przed 'co'. Jest to chyba jeden z niewielu wyjątków, kiedy ten powinien się pojawić w tak krótkim, pojedynczym zdaniu. Chodzi o podkreślenie tego 'co' - ciężko mi to wytłumaczyć, ale w poprzednim zdaniu nie dokończyłaś myśli, co tam dokładnie ma być, toteż w kolejnym musisz podkreślić to słowo. O, może w ten sposób stanie się to jaśniejsze dla Ciebie ;P
"[...] okna zostały zamknięte i zasłonięte ciężkimi zasłonami. Wobec tego Kamose nie potrafił powiedzieć [...]" - Zwrot 'wobec tego' nie pasuje tutaj w ogóle. To tak, jakby Kamose przepraszał, że nie wie, jakiego koloru są ściany. Zrezygnuj z tego i zostaw po prostu 'Kamose nie potrafił powiedzieć bla bla bla' - będzie to o wiele lepiej brzmiało ;)
"[...] co się przed chwilą stało. Spojrzenie mężczyzny zatrzymało [...]" - Po kropce powinien być akapit, bo zmieniasz wątek narracji.
"Kamose nie potrafił stwierdzić czego dotyczyły, ponieważ [...] - przed 'czego' powinien być przecinek.
"Przede wszystkim miał świadomość jednej rzeczy, nie podobało mu się tutaj [...]" - patrząc na zwrot, jakiego użyłaś do skonstruowania tego zdania, zamiast przecinka powinien być dwukropek.
"Niezadowolona spojrzała na Kamose, wydmuchującego z ust szary dym [...]" - zbędny przecinek.
"Dobrze się czujesz, wyglądasz jakoś blado?" - To zdanie lepiej by brzmiało tak: "Dobrze się czujesz? Wyglądasz jakoś blado - [...]"
"Mogę cię spytać o coś związanego z twoją babcią – dodał po chwili." - zabrakło znaku zapytania, a jest to zdanie pytające.
"Dziewczyna wahała się przez kilkadziesiąt sekund." - brzmi to nieco rozbrajająco, a sądzę, że nikt nie potrzebuje wiedzieć, że Sahirah wahała się przez dokładnie kilkadziesiąt sekund ;) Wystarczy napisać 'przez chwilę' ;)
"[...] skubać frędzle, zwisające z brzegów chusty." - zbędny przecinek.
"Chociaż powoli wydawało mu się, że i tak do tego dojdzie, czuł się wyjątkowo źle." - ten drugi przecinek zamieniłabym na małą pauzę - lepiej pasuje.
No, to wszystko z błędów, które udało mi się wychwycić.
Powiem Ci szczerze, że jestem zachwycona - pamiętam jak przez mgłę 'Wspomnienia Severusa' i od tamtej pory zrobiłaś ogromne postępy - ba! - piszesz lepiej ode mnie ;P Masz wszystko rozplanowane, wszystko ma sens, widać, że masz pojęcie, o czym piszesz, czego nie można powiedzieć o mnie xD Dlatego ta historia cholernie mnie wciągnęła, miałam przez moment wrażenie, że czytam naprawdę dobrze zapowiadającą się książkę, a rzadko kiedy mam takie uczucie, zwłaszcza w przypadku blogów, więc to już coś ;P
Na razie wyjeżdżam, ale w niedzielę zabiorę się za kolejny rozdział - muszę przyznać, że nie mogę się go doczekać, bo akcja zaczyna się robić coraz ciekawsza :) Choć zastanawia mnie zachowanie Sahirah - najpierw jest dla niego burkliwa, a potem nagle milutka. Trochę to takie... dziwne i lekko sztuczne, ale mam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni :)
Pozdrawiam! ^^
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńMiło słyszeć coś takiego od osoby, która czytała moje pierwsze teksty. Od początków Wspomnień Severusa minęły już niemal cztery lata, więc jakiś postęp byłby wskazany. No i nauczyłam się podchodzić do pisania z głową i myśleć o wszystkich wątkach, by potem nie walić głową w biurko, że nie da się czegoś odkręcić, bo się zagalopowałam, a potem zmieniłam zdanie.
I chyba pod poprzednim rozdziałem pytałaś, czy Elleshar żył naprawdę, a ja nie odpowiadałam na nic, bo mnie nie było, a potem nie chciało mi się wracać. Więc jest to postać stworzona jedynie na potrzeby fabuły, jak wielu z późniejszych bohaterów.
Nareszcie jestem ;) Mam nadzieję, że w ciągu tego wieczoru jeszcze uda mi się przeczytać kilka rozdziałów, ale w razie gdyby nie, to już napiszę komentarz. Bracia duszy było opowiadaniem, na które zaglądałam bardzo często mimo swej nieobecności w blogosferze. Chyba jedyny taki blog, na którego wręcz czułam potrzebę zaglądania. Zawsze darzyłam tą opowieść sporą sympatią. Widząc, że założyłaś nowego bloga zastanawiałam się, czy porwie mnie tak samo jak tamten. I szczerze mówiąc historia zapowiada się na bardzo ciekawą! Jestem ciekawa dlaczego staruszka wybrała sobie akurat Kamose na powiernika tajemnicy. Czyżby tylko przez sytuację w barze? Myślę, że może to mieć coś wspólnego z jego historią, może wybór drugiego imienia nie był przypadkowy? Zgadzam się z poprzedniczą, twój warsztat znacznie się poprawił, czyta się z lekkością i przyjemnością i nie boisz bawić się słowami ;) Choć pamiętam, że gdy czytałam Wspomnienia Severusa też byłam pod wrażeniem, już wtedy byłaś dobra, a widocznie praktyka czyni mistrza :D Co do Kamose, to nie jest taką typową milusią, grzeczną postacią i to jest fajne! Ma swoje nałogi, wady, zdarzają mu się wybuchy, ale wydaje się być też sympatyczny, więc polubiłam go :) Ma w sobie coś z Kaelasa, a tego bohatera też mimo wszystko darzyłam dużą sympatią. Przez myśl mi przemknęło, że Staruszka może być tą starszą kobietą z prologu, która poinformowała kapłana o synu faraona (swoją drogą jestem zaciekawiona jak rozwiniesz tą historię). Wiem, że to wydarzyło się wieki temu, jednak znając twoją wyobraźnię zawsze mogłać coś wymyślić, choć pewnie się mylę ^^ Wydaje mi się, że Sahirah może wiedzieć więcej niż się wydaje, jestem ciekawa jak rozwinie się jej znajomość z Kamose i w sumie mam skrytą nadzieję, że chłopak podejmie jakieś działania, bo bardzo chcę poznać historię Elleshara, chociaż mam wrażenie, że długo potrzymasz czytelników w niepewności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)
[zlamane-dusze.blogspot.com]