Im mniej człowiek wie, tym łatwiej
mu żyć.
Erich Maria Remarque
Kamose wyszedł z
namiotu i przeciągnął się, rozprostowując ręce i nogi. Popołudniowa drzemka
dobrze mu zrobiła, a na dodatek jakoś spożytkował ciągnące się w
nieskończoność skwarne godziny. Wyjął z kieszeni znoszonych, lnianych spodni
ostatnią paczkę papierosów, jaka mu została z zapasów przywiezionych z domu, i
zapalił. Zaciągnął się głęboko, po czym wypuścił z ust szary obłoczek dymu. Od
razu poczuł się lepiej i nawet perspektywa spędzenia kolejnego wieczoru z rzędu
na czytaniu następnej nudnej i pożyczonej książki nie wydawała się taka ponura.
Kamose miał dwadzieścia
trzy lata. Natura nie obdarowała go wysokim wzrostem, przez co zawsze ginął w
tłumie. Co więcej, w przeszłości zapoczątkowało to wiele komentarzy i wyzwisk
ze strony szkolnych kolegów, ponieważ także większość koleżanek go przerosła.
Jednakże nigdy się tym nie przejmował, starając się obrócić wszystko w żart.
Głupie docinki zniknęły, gdy zaczął studia.
Aktywne życie i uprawianie
sportów sprawiło, że był dobrze zbudowany. Kamose miał pociągłą, opaloną twarz,
brązowe oczy oraz lekko garbaty nos. Ciemne, kręcone włosy sięgały mu przed
ramiona, a policzki i podbródek pokrywał szorstki, niegolony od kilku dni
zarost.
Mężczyzna od niechcenia
obserwował powoli zbliżające się do linii horyzontu słońce, zastanawiając się,
czy uda mu się nakłonić jedną z osób, które za dwa dni wybiorą się do miasta po
większe zakupy, by kupiła mu papierosy. Szefowa ekspedycji, Lucy Dugan, nie
pochwalała tego nałogu, więc musiałby to zrobić dyskretnie. Chyba że jakoś dałby
radę namówić kobietę, aby pozwoliła mu zabrać się z nimi. Przynajmniej w ten
sposób jakoś oderwałby się od monotonii.
Już automatycznie Kamose
skierował wzrok na malujące się w oddali piramidy. Miał ochotę wyjątkowo
paskudnie przekląć, lecz w ostatniej chwili się powstrzymał. Nie wiedział, czy Lucy
nie wróciła już przypadkiem do obozu. A jeśli tak, to istniało olbrzymie
prawdopodobieństwo, że usłyszałaby mężczyznę. Wypowiadanie niecenzurowanych
słów także zostało zabronione. Jednak w tym wypadku za niesubordynację szefowa
wymierzała kary, zlecając dodatkowe, często nieprzyjemne zajęcia. W takim
wypadku na sto procent mógłby zapomnieć o wyprawie do miasta.
Kamose nie mógł uwierzyć,
że ponad miesiąc temu tak bardzo ekscytował się na myśl wyjazdu do Egiptu.
Cieszył się i każdemu znajomemu z uczelni powtarzał po kilka razy, że udało mu
się zdobyć to stypendium i załapać na tak niesamowitą wyprawę. Zdawało mu się,
że badanie piramid będzie czymś, co zapamięta do końca życia. Co prawda z
jednej strony tak się stanie, ale jako doświadczenie, którego w żaden sposób
nie należy powtarzać. Zapał uleciał z mężczyzny po tygodniu i od tamtej pory
żałował, że nie odmówił lub z kimś się nie zamienił, ponieważ zapowiadało się,
że te wakacje zaliczy do nieudanych.
– Wiesz, że Lucy się wścieknie,
gdy zobaczy, że palisz – wyrwał go z zadumy znajomy głos.
Kamose odwrócił się w
stronę dźwięku, po czym wyszczerzył zęby w uśmiechu na widok Andrew Gordera.
Mężczyzna miał niemal trzydzieści lat, jednak mimo różnicy wieku obaj dość
szybko złapali wspólny język. Ciężko było mówić o przyjaźni, ponieważ znali się
zaledwie miesiąc, ale później może się to zmieni, szczególnie że po powrocie do
Wielkiej Brytanii nie mieli zamiaru przestać utrzymywać kontaktów. Na dodatek
archeolog mieszkał całkiem blisko Cambridge, gdzie studiował Kamose.
– Jeśli mnie złapie –
odpowiedział, dopalając papierosa. Zgaszonego peta wrzucił do namiotu z
zamiarem późniejszego posprzątania. – Powinna się już przyzwyczaić, nie tylko
ja tutaj palę.
– Ale ty przywiozłeś
największe zapasy – rzekł Andrew, po czym oboje zaśmiali się serdecznie. – Masz
ochotę wybrać się na piwo? – zasugerował.
– To też jest zabronione –
przypomniał Kamose, jednakże uśmiech nie zniknął z jego twarzy. – Nie musisz
dwa razy powtarzać.
Takie drobne wykroczenia
były jego jedyną rozrywką i nie miał zamiaru z nich rezygnować. Przeważnie
udawało im się to zatrzymać w sekrecie, szczególnie że nie byli jedynym
członkami ekspedycji, wybierającymi się raz na jakiś czas na coś mocniejszego. Zresztą
szefowa musiała doskonale zdawać sobie z tego sprawę, nie była głupią kobietą.
Mimo że raz zostali przyłapani przez Lucy, to Kamose zupełnie się tym nie przejął.
Dugan powiedziała, co leżało jej na wątrobie, nie szczędząc przekleństw,
nadmiernie się zdenerwowała, ale po mężczyźnie spłynęło to jak woda. To ona
marnowała sobie życie, przejmując się takimi głupotami.
Razem z Andrew ruszyli w
stronę niedużego miasteczka, mieszczącego się nieopodal obozu rozbitego przez
archeologów. Ponieważ mieszkali tam jedynie tubylcy, nie mogło być mowy o
wynajmie czegokolwiek i cała ekipa musiała zadowolić się namiotami. Kamose w
ogóle to nie zdziwiło, gdyż miejsce znajdowało się na całkowitym odludziu
niedaleko pustyni. Jednak czasem zastanawiał się, czy w przyszłości nie zaczną
pojawiać się tu liczni turyści, by zobaczyć piramidy i poznać ich historię.
Jakakolwiek by ona nie była, bowiem nic jeszcze nie zostało odkryte.
– Dlaczego Kamose? –
zagadnął Andrew, gdy opuścili teren obozu.
Mężczyzna spojrzał na
niego, ze zdumieniem marszcząc brwi. Zupełnie nie rozumiał, co kolega miał na
myśli. Archeolog musiał zrozumieć to nieme przesłanie, ponieważ sprecyzował
pytanie:
– Dlaczego mówią na ciebie
Kamose? Naprawdę nazywasz się przecież Edmund.
– To moje drugie imię.
Edmund Kamose Haviland, do usług jaśnie pana – zawołał, kłaniając się przed
kolegą.
– Nie żartuj sobie ze mnie
– powiedział, śmiejąc się z wygłupów towarzysza.
– Nie, mówię poważnie.
Mogę ci pokazać moje dokumenty, jak mi nie wierzysz.
– I co to znaczy? –
dociekał Andrew.
Kamose mógł się założyć,
że zaintrygowała go ta kwestia. Zresztą nie byłby jedynym. Wiele osób pytało
go, co oznacza to imię lub dlaczego takie. Nawet Lucy to zaciekawiło i wydobyła
z mężczyzny wszystkie informacje podczas ich pierwszej rozmowy.
– Jeżeli spodziewasz się
mrożącej krew w żyłach historii, to muszę cię rozczarować – zażartował Kamose.
– Moi rodzice twierdzą, że poczęli mnie podczas wakacji w Egipcie i na pamiątkę
tego jakże wspaniałego wydarzenia postanowili nadać mi egipskie imię. Niestety,
zamiast poszukać we współczesnych źródłach, przejrzeli te pochodzące z
czasów starożytnych – zakończył lekko skonsternowany tak rażącą pomyłką.
Po tych słowach Andrew
wybuchnął serdecznym śmiechem, nie potrafiąc się już dłużej powstrzymać. Po
chwili Kamose także do niego dołączył. Z jednej strony cieszył się, że chociaż
w taki sposób mógł wyróżnić się na tle innych. I zawsze wzbudzał zainteresowanie
nowo poznanych ludzi, przez co łatwiej było mu podrywać dziewczyny.
– Dobrze, że nie Pepi czy Tutenchamon,
to dopiero brzmi okropnie – zażartował archeolog.
– To jeszcze nic.
Powiedzieli mi, że zastanawiali się też nad Iset, a to przecież była kobieta. W
takim wypadku od razu zmieniłbym to imię po uzyskaniu pełnoletniości. I tym
razem nie żartuję – dodał poważnym tonem Kamose. – Cóż to by było za
upokorzenie przebywać w środowisku ludzi, którzy doskonale zdawaliby sobie z
tego sprawę.
W dobrych nastrojach
dotarli pod jeden z nielicznych barów znajdujących się w miasteczku. Jednak dla
Kamose ta nazwa była całkowicie nieadekwatna. Wnętrze było ciasne, ciemne i
lekko obskurne. Znajdowało się tam kilkanaście drewnianych stolików o różnej
wielkości, z czego wiele kołysało się na wszystkie strony, gdyż miały nogi
nierównej długości. Do każdego przystawiono kilka krzeseł, także różnorodnych,
jednakże w tym wypadku przeważnie nie przechylały się na wszystkie strony i
można było usiąść bez obawy, że spanie się na zakurzoną podłogę.
Gdyby to zależało od
niego, młody mężczyzna nigdy by się tu nie pokazał, jednakże w innych barach
członkowie ekspedycji nie byli mile widziani. Kamose nie wiedział, dlaczego
tubylcy tak nieprzyjemnie i nieżyczliwie nastawili się do archeologów, nawet
tych kilkunastu osób pochodzących z Egiptu, skoro mieli pieniądze. Właściciele
lokali nieźle by na nich zarobili, ponieważ każdy od czasu do czasu chciał
napić się czegoś mocniejszego, a w takim wypadku łatwy zarobek przeszedł im
koło nosa.
Mężczyźni zamówili jedyne
dostępne w barze piwo i usiedli przy wolnym stoliku. O tej porze dnia nie mieli
jeszcze problemu ze znalezieniem miejsca. Tubylcy zaczną się schodzić dopiero
za dwie, trzy godziny.
Kamose upił łyk alkoholu i
lekko się skrzywił. Trunek nie smakował tak dobrze jak w domu, ale było to
lepsze niż nic. Do tej pory się nie otruł, więc w przyszłości też nic mu nie
groziło. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów, ze smutkiem stwierdzając, że
zostało tylko pięć. Cztery, pomyślał,
wyjmując jednego i zapalając. Tyle dobrego, że nie musiał wychodzić na
zewnątrz, nikomu nie przeszkadzało palenie w pomieszczeniu.
– Nie wydajesz się
zadowolony z przyjazdu tutaj – zagadnął Andrew. – Prawdziwa ekspedycja to nie
to samo co studiowanie, co nie?
– To nie tak –
odpowiedział zgodnie z prawdą Kamose. – W zeszłe wakacje udało mi się załapać
na takie prawdziwe wykopaliska archeologiczne. Wiesz, kopanie w ziemi i w ogóle.
To było świetne, bo przynajmniej coś się robiło i każdy był zaangażowany,
dostawał jakiś swój przydział, uczył się czegoś.
– Za te prawdziwe wykopaliska archeologiczne
powinienem się obrazić – wtrącił Andrew. – Nie sądziłeś chyba, że tutaj
będziesz kopał w piasku z nadzieją, że coś uda ci się znaleźć.
– Nie jestem głupi – prychnął lekko urażony Kamose.
– Ale sądziłem, że częściej będę mógł wejść do piramid, a do tej pory mogłem
jedynie raz zajrzeć do środka. Co więcej, tylko siedzę w obozie i muszę sam
znajdować sobie jakieś zajęcia. Nie ma zupełnie nic do robienia, żadnych zdjęć,
katalogów, przerysowywania hieroglifów czy prób ich rozszyfrowania. Na dodatek
do tej pory nic nie zostało znalezione, nawet jeden głupi obrazek na ścianie –
żalił się mężczyzna.
– Przecież nie ma
pewności, że cokolwiek znajdziemy, piramida już kiedyś mogła zostać ograbiona –
próbował jakoś zmienić nastawienie kolegi Andrew.
– Przecież nikomu nie
przyszłoby do głowy, by zabrać kości czy zmazać rysunki ze ścian – nie dawał za
wygraną Kamose. – Zresztą, nie sądzę, by zaszli dalej niż kilkanaście kroków w
głąb piramidy, skoro badają każdy jej cal. Czego oni się spodziewają? Pułapek
jak w filmach przygodowych?
– Pracuję z Lucy kilka lat
i mogę cię zapewnić, że w pracy wie, co robi. Pewnie niebawem będziemy mieć
tyle pracy, że jeszcze zatęsknisz za nudą.
– Lubię pracę – mruknął
cicho Kamose, nie zgadzając się ze słowami Andrew. Dopalił papierosa, uznając,
że to przez to, iż nie miał nic do robienia tyle palił i tak szybko wyczerpał
zapasy. – Ta, niebawem znajdą berło Elleshara i od razu zacznie się zabawa. A
tak w ogóle to co to za imię, przecież nie jest egipskie? – dodał, starając się
chociaż trochę udawać, że zapał i zaangażowanie już całkiem z niego nie
uleciały.
– Nie bluźnij, gdyż gniew
Amona jest straszny – rozległ się czyjś charczący głos.
Osoba, która to
powiedziała mówiła łamaną, ciężką do zrozumienia angielszczyzną, przez co
Kamose przez dłuższą chwilę zastanawiał się, czy dobrze zrozumiał przekaz.
Takich głupot nie słyszał u żadnego z Egipcjan pracujących przy badaniu piramid
ani u kilku tubylców, z którymi do tej pory rozmawiał. Całą siłą woli
powstrzymał się od zaśmiania na głos, jednakże sarkastycznego uśmieszku nawet
nie starał się ukryć.
Odwrócił się w stronę
dźwięku głosu, zastanawiając się, czy ta osoba ma dobrze z głową. Nawet się nie
zdziwił, gdy ujrzał drobną, pomarszczoną starowinkę, opierającą się na
drewnianej lasce. Przy rączce zostało coś wyrzeźbione, ale Kamose nie potrafił
powiedzieć, co to dokładnie było. Nie wiedział dlaczego, ale coś w środku
ciągnęło go, aby z bliska przyjrzał się ozdobie. Szybko wyrzucił tę myśl z
głowy, stwierdzając, że to wyjątkowo głupie i chyba powoli sam zaczyna
wariować. Przeniósł wzrok na twarz kobiety i dopiero teraz zorientował się, że jedno
oko zakrywała czarna przepaska, drugie było wielkie i wyłupiaste. Patrząc w
nie, czuł nieprzyjemne dreszcze na ciele, ani trochę mu się to nie podobało.
– Pani tak na poważnie
mówiła z tym Amonem? – przerwał nieprzyjemną ciszę. – Przecież to mitologia.
Dopiero po chwili Kamose
zorientował się, że musiał popełnić jakiś błąd, gdyż ludzie przebywający w
barze zaczęli ukradkiem im się przyglądać, jakby czegoś oczekiwali. Natomiast
inni pospiesznie opuścili budynek, nawet nie dopijając piwa.
– Kamose, daj spokój. To
jakaś wariatka – odezwał się Andrew. – Zbierajmy się, bo spóźnimy się na
kolację, a wiesz, jaka Lucy jest drażliwa na tym punkcie.
– To wy jesteście szaleni!
– zawołała twardo staruszka, jednakże grozę tych słów popsuła niewyraźna
wymowa. – Nie macie prawa zakłócać spokoju grobowca Elleshara. To, co spoczęło
obok jego ciała ma potężną moc i musi pozostać w ukryciu.
– Więc w końcu trafiliśmy
na dobry grobowiec – powiedział z entuzjazmem Andrew.
– Potężną moc? – zapytał ze
zwątpieniem Kamose niemal w tym samym momencie. – Co, łupnie we mnie
błyskawicami, jak go dotknę?
– Jesteście obcy, nigdy
tego nie zrozumiecie – zachrypiała staruszka. – Wy będziecie mieć na sumieniu
nas wszystkich!
– Dla pani wiadomości jest
to prywatna ekspedycja, finansowana głównie przez Msamakiego Gamala. I chyba
nie muszę mówić, że pan Gamal jest Egipcjaninem, nie Brytyjczykiem – wyjaśnił
dumnie Andrew. – Chodź, nic tu po nas – dodał, w dwóch łykach dopijając piwo.
Kamose niechętnie
posłuchał kolegi, sam nie wiedząc dlaczego. Miał wrażenie, że coś tu się nie
zgadzało. Co więcej, z chęcią posłuchałby, co staruszka miała do powiedzenia na
temat Elleshara, gdyż do tej pory dowiedział się jedynie, iż był to wielki
wojownik, żyjący w okresie panowania osiemnastej dynastii faraonów, jednakże
dokładniejszego czasu nie dało się określić. No i posiadał berło, którego szukali
archeologowie.
Przy drzwiach jeszcze raz
obejrzał się za siebie. Kobieta stała w tym samym miejscu, nadal spoglądając na
ich stolik. Po chwili pokręciła głową, jednakże Kamose nie potrafił
zinterpretować tego gestu. Zbyt wiele mógł znaczyć.
– Nie mówiłeś, że
wcześniej znaleźliście już jakieś wzmianki na temat tego całego Elleshara –
zagadnął, gdy oddalili się od baru. Wiele rozmawiali podczas ostatniego
miesiąca i to o różnych rzeczach, a Andrew ani razu nawet się nie zająknął na
ten temat, co nie podobało się koledze.
– Dwa lata temu
natrafiliśmy na wzmiankę dotyczącą Elleshara. Długo badaliśmy tekst, próbując go
rozszyfrować i dowiedzieć się czegoś więcej. W końcu masz rację, to nie jest
egipskie imię. Pan Gamal dowiedział się o tych pracach i postanowił dołączyć do
ekipy. Wiesz, jacy oni są podejrzliwi po tym, jak Niemcy ukradli im Nefretete.
Ostatecznie wskazówki zaprowadziły nas tutaj. Oto i cała historia – wyjaśnił
pospiesznie Andrew, po czym uśmiechnął się do kolegi.
Kamose bez problemu
domyślił się, że pan Gamal jedynie za wszystko płacił, skoro nigdy o nim nie
słyszał ani nie widział go na oczy. Postanowił, że podczas następnej rozmowy
telefonicznej z bratem poprosi go, by sprawdził, kim był tajemniczy
Egipcjanin.
Z chęcią zadałby Andrew
kolejne pytania, szczególnie że mężczyzna z jakiegoś powodu zdawał się mówić o
tym wszystkim z niechęcią, jednakże wrócili już na teren obozu, po którym
kręciło się mnóstwo ludzi. Kamose domyślił się, że prawdę znają tylko
nieliczni, dlatego wolał nie robić koledze trudności, gdyby któraś z
niepowołanych osób usłyszała przez przypadek ich dyskusję.
– Ja na chwilę wpadnę
jeszcze do mojego namiotu, spotkamy się na kolacji – oznajmił niespodziewanie archeolog.
Zanim Kamose zdołał
cokolwiek odpowiedzieć, Andrew oddalił się pospiesznie. Dopiero po chwili mężczyzna
zorientował się, że kolega go okłamał, bo jego namiot znajdował się w innej
części obozu. Domyślił się, że archeolog chciał zapewne znaleźć Lucy, by
powtórzyć jej o wszystkim, co zaszło w ciągu ostatnich kilku godzin.
To całkiem zmieniło
nastawienie Kamose. Wcześniej chciał poczekać i przy okazji porozmawiać na
spokojnie z Andrew. Jednakże teraz postanowił na własną rękę dowiedzieć się
więcej na temat tajemniczego Elleshara oraz tego, co wiedzieli archeolodzy, a
czym postanowili nie dzielić się z wszystkimi. Przynajmniej nie będzie mi się już nudzić, pomyślał, powstrzymując
się przed zapaleniem kolejnego papierosa.
~ * ~
Za dużo imion na „k” i już
z Elleshar przechrzcił się w Kalleshara, na szczęście wszystko wyłapałam
podczas korekty.
Jeszcze nie zdecydowałam,
jak cząstko będę publikowała rozdziały, w wakacje chciałabym raz w tygodniu, ale
nie wiem, jak to wyjdzie. Na pewno, gdy napiszę, będę dodawać do spisu treści,
ale chwilowo bez daty publikacji.
I na koniec dwie sprawy. Zauważyłam,
że niektórzy z was jeszcze informują o nowych postach, mnie nie musicie, gdy
obserwuję, nic mi nie zginie. A co za tym idzie, ja także nie informuję,
dlatego zachęcam do dołączenia do obserwatorów. Od tego nie robię żadnych
wyjątków, bo nie mam na to czasu.
Kamose naprawdę miał przerąbane z tym wzrostem.
OdpowiedzUsuńBadanie piramid - ciekawe zajęcie :)Widać, że nie za bardzo przejął się tą Lucy :P
O kurde, jakby miał na imię Tutenchamon, to coś czuję, ze jakaś klątwa by na nim ciążyła :PPP
Też wystraszyłabym sie takiej starownki bbrrrr
ciekawe czego się dowie Kamose o ile mu się to uda.... i co knuje ten Andrew? Hmmm oby nic sie złego nie wydarzyło, choćczuję coś złegooo .
Rozdział genialny, bardzo fajny :))) WENY
Dziękuję :)
UsuńNo tak, bo gdy dziewczyna jest niska to jeszcze nic takiego, ale chłopak to już coś zupełnie innego.
Pewnie głównie przez wzgląd na klątwę rodzice postanowili oszczędzić mu takie imię :P No i to jedno z tych najbardziej znanych, a tego wolałam uniknąć.
Podoba mi się to opowiadanie, jest takie inne od wszystkich. Kamose wydaje się być porządny i szczery. Ciekawie, że ma egipskie drugie imię. Nie pochwalam tylko jego palenia papierosów, ale jest dorosły :D Intryguje mnie ten Elleshar, aż jestem ciekawa co przeżył i kim był naprawdę, ale wiem, że prędko się wszystkiego o nim nie dowiem. No i ta stara kobieta była przerażająca, ja bym się jej wystraszyła na sto procent :D
OdpowiedzUsuńA ten Andrew mi jakoś nie pasuje... Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :)
Dziękuję :)
UsuńTeż nie pochwalam nałogu, ostatnio chyba za dużo przebywałam w towarzystwie palaczy i mnie wzięło, bo do tej pory żaden z moich bohaterów nie palił, nawet ci mniej znaczący.
Chciałam trochę przybliżyć Elleshara w następnym rozdziale, ale mi się bohaterowie zbuntowali, więc będzie w trójce. Jednakże takie prawdziwe wyjaśnienia to dopiero w końcówce.
o, w sumie nie musiałam długo czekać na rozdział. mam nadzieję, że tym razem komentarz doda się bez problemu.
OdpowiedzUsuńbardzo spodobała mi się historia drugiego imienia Kamose. godne zapamiętania ^^
ach, ale z niego niedobry palacz. ciekawe, co będzie popalać jak przeniesie się do starożytnego Egiptu. w sumie nie wiem, czy mieli tam jakieś zioła :P może bambusy? tam były bambusy?
ta cała akcja z piramidami jest strasznie interesująca. wiać, ze wiele ukrywają przed chłopakiem i zastanawiam się dlaczego. czy Lucy wie, kim tak naprawdę jest Kamose? Nie sądzę... może po prostu nie ufają takiemu świeżakowi.
nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział. pozdrawiam!
Będzie mieć silną motywację, by rzucić palenie, bo tam nie znali tytoniu. Bambusów też nie było. Kurczę, teraz wyobraziłam sobie, jak Kamose próbuje jakoś ten bambus na tytoń przerobić i mnie głupawka wzięła :D
UsuńBardziej druga opcja, że nie ufają świeżakowi, studentowi, który załapał się na wyprawę, bo miał farta i w żaden sposób nie jest związany z wieloletnimi badaniami.
pomyliłam bambus z papirusem -.- cała ja...
UsuńLubię Kamose. Niby to dopiero pierwszy rozdział, ale on już zdążył wzbudzić moją sympatię. To chyba dlatego, że wydaje mi się taki prawdziwy. Ma swoje nałogi, przyzwyczajenia, nie boi się Lucy, nie jest super wysoki, nie wierzy w prawdziwość starożytnej egipskiej mitologii, a do tego jest ciekawski. To taki normalny, młody mężczyzna. Za to Andrew jest podejrzany. Niby wszystko w porządku, kolega, z którym można iść na piwo i tak dalej, ale no coś mi w nim nie pasuje. Chociaż tak jak pisałaś wyżej w komentarzu to może przez to, że Kamose jest nowy i młody mężczyzna nie do końca mu ufa.
OdpowiedzUsuńAch ta Lucy. Jaka wymagająca szefowa. Biedy Kamose, miał nadzieję na ekscytującą wyprawę, a tu niewypał (przynajmniej do tej pory) i do tego nie można palić, przeklinać, pić :) No, ale teraz to się chłopak przestanie nudzić.
A wiesz co? Kiedy w tym barze pojawiła się staruszka od razu pomyślałam o tej kapłance (bo to chyba była kapłanka, no nie?) z prologu. Ale to raczej niemożliwe, żeby to była ona, chociaż w Twoim Egipcie jest wszystko możliwe.
W każdym razie czekam na następną część i pozdrawiam.
Miło słyszeć, że główny bohater wzbudza sympatię. Wzrost to akurat efekt uboczny fabuły, bo w innych okolicznościach dałabym mu nieco więcej centymetrów, ale nie było opcji. Gdyby wierzył w prawdziwość mitologi, to w tych czasach uznaliby go za wariata, szczególnie że to Europejczyk wychowany w zupełnie innej kulturze, a do Egiptu przyjechał, by w ciekawy sposób spożytkować wakacje, przynajmniej w założeniu.
UsuńNie, to nie jest kapłanka z prologu, szczególnie że miałaby teraz jakieś trzy i pół tysiąca lat, a to jednak za dużo. I z kogoś takiego nie uczyniłabym osoby długowiecznej czy nieśmiertelnej. Jednak całkiem zwyczajną staruszką nie jest.
Bardzo fajny wstęp :) Praca archeologa zawsze wydawała mi się interesująca ;)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się że główny bohater chce od wykopalisk czegoś więcej :)
Ciekawe wytłumaczenie egipskiego imienia - niby niewinne, a na pewno coś się za tym kryje xD
Jak się pojawiła ta staruszka od razu zrobiło się ciekawie, może nawet nieco upiornie ;) Z jednej strony jej gorliwosc i złorzeczenie, z drugiej zaś spokój i sceptyczność mężczyzn, fajne zestawienie.
Po końcówce chcę więcej :D
Dziękuję :)
UsuńMnie zwykle interesowały jedynie rezultaty badań, bo taka praca w terenie to nie dla mnie, wolę laboratorium.
No tak, pojawienie się takiej jednookiej staruchy, gadającej niestworzone rzeczy może przyprawić o dreszcze. I czas zacząć otwierać różne wątki :)
Bardzo lubię Kamose. Wydaje się takim zwykłym, młodym mężczyznom. Właściwie, to ciekawe, jak on się odnajdzie w Starożytnym Egipcie bez papierosów :D Za to Andrew jest podejrzany. Dziwnie się zachowuje razem z tą Lucy.
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać, kiedy Kamose przeniesie się do Starożytnego Egiptu. Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam.
Miło mi to słyszeć :)
UsuńKamose będzie mieć silną motywację, by rzucić palenie. Nic innego nie wymyśli, bo tam nie znali tytoniu, nie będzie mógł się nawet na nic innego przerzucić. Ale dobre to dla jego zdrowia.
Przeniesie się wraz z rozpoczęciem drugiej części, ale wiem dokładnie, w którym rozdziale.
Hej! :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam dłuższą chwilkę, to od razu skomentuję, żeby mi z głowy nie wyleciało ;)
Na pewno jest mi żal tego, że przestałaś pisać "Sprawę Oskara". Szkoda mi tego opowiadania, bo naprawdę mi się podobało. Mam nadzieję, że szybko do niego powrócisz.
Jeśli chodzi o tę historię, to muszę Ci powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczona! Akcja w Egipcie - coś bardzo nowego, niespotykanego. Uwielbiam Egipt i ogólnie starożytne czasy, więc z chęcią poczytam o przeróżnych bogach egipskich, jak Amon-Re. Będzie tutaj ich więcej? Bo nie ukrywam, że bardzo interesują mnie te sprawy wierzeń starożytnych egipcjan ;)
Zastanawia mnie ten Elleshar, bo nigdy o kimś takim nie słyszałam. Czy to jest może jakaś wymyślona przez Ciebie postać? Już w prologu zasygnalizowałaś, że będzie on jedną z tych postaci, które sprowadzą kłopoty. Dlatego też tak bardzo chciałabym już wszystko o nim wiedzieć. Mam nadzieję, że rozwiniesz jego wątek, przedstawiając całą historię. A skoro to właśnie on jest tu najważniejszy, to raczej tak będzie.
Co to Kamose, to zaskoczyło mnie to imię od razu. Pomyślałąm, że może piszesz o egipcjaninie i troszkę się przestraszyłam, bo to jednak zupełnie odmienna kultura i może być ciężko wszystko łądnie odzwierciedlić. Ale potem przeczytałam, że to wcale nie egipcjanin, więc się uspokoiłam. Jego postać na razie wydaje się nie być zbytnio określoną. nie wiem sama, co o nim mysleć, ale wzbudził we mnie swego rodzaju sympatię. Myślę, że dalej może być tylko lepiej. ;)
Pozdrawiam serdecznie i życze dużo weny!
Dziękuję :)
UsuńW starożytnym Egipcie religia była bardzo istotna, więc wierzenia na pewno nie zostaną zepchnięte na dalszy plan. Szczególnie że także kapłani odgrywać będą znaczącą rolę.
Elleshar to całkowicie wymyślona przeze mnie postać, bo to nawet nie jest egipskie imię. Jego historia na pewno zostanie opowiedziana w całości i ze szczegółami, ale zarazem będzie dawkowana, by od razu nie zdradzić wszystkiego ;)
Chyba bym nie dała rady pisać o Egipcjaninie czy kimkolwiek z tamtych rejonów. Za dużo musiałabym dodatkowo czytać, a pewnie i tak popełniłabym jakieś rażące błędy. Zresztą, ta kultura nawet mnie jakoś specjalnie nie interesuje, by miało mi to sprawić przyjemność.
Miałam nadzieję, że ten rozdział pozwoli mi uzyskać choć kilka odpowiedzi na pytania, które zrodziły się po przeczytaniu prologu, ale nic z tego. Namnożyło się ich jeszcze więcej ;)
OdpowiedzUsuńWciąż nie potrafię się określić w związku z Kamose. Jest jedyny w swoim rodzaju, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości, ale nadal nie jestem pewna czy go lubię-lubię czy lubię, ale irytuje mnie częściej niżbym tego chciała. Ale wspomnienie Jona Snowa, którego mam przed oczami, gdy czytam o Kamose. Tylko, wiesz, bez tych wszystkich futer i wiecznie umęczonej miny człowieka, który chciałby zbawić świat, ale niekoniecznie ma do tego odpowiednie środki i siłę przebicia :) Niemniej, wciąż się z Kamose poznaję, ale to fajnie, że jest dla mnie zagadką, czy też moje uczucia względem niego są niejednoznaczne. Brak takich bohaterów, bo zawsze albo się tych głównych wielbi albo nie można ścierpieć (w moim przypadku sam sławetny Harry P. ;)). Ale spokojnie, dotrzemy się jeszcze i będzie w porządku. Zwłaszcza, że jest dociekliwy, co lubię. Mam wrażenie, że choć lubi spędzać z Andrew czas, to jednak nie do końca mu ufa. Z drugiej strony, rozumiem też Andrew i Lucy, którzy nie do końca są szczerzy z wszystkimi uczestnikami ekspedycji (a może tylko z Kamose) i zastanawiam się czy nie stoi za tym coś głębszego i poważniejszego, drugie dno, którego jeszcze nie odkryłaś.
Sama historia rozkręca się interesująco, zwłaszcza to "wtargnięcie" starowinki, którą od razu uznałam za kobiecinę z prologu. Nawet jeśli miałaby dość sporo lat. Tacy ludzie sprawiają, że przechodzą po plecach dreszcze, ale i tak się za nimi podąża. Ciekawe czy Kamose ją odszuka (albo czy starowinka mu na to pozwoli), żeby dowiedzieć się od niej czegoś jeszcze o Ellesharze (mam nadzieję, że prawidłowo odmieniłam ;)).
No, to chyba wszystko z mojej strony. Trochę chaotycznie, ale że ostatnio postawiłam sobie za punkt honoru regularne komentowanie (bo z czytaniem to nie mam większego problemu), to wolałam napisać cokolwiek niż przejść dalej. Później byłoby mi już ciężej wbić się w rutynę komentowania ;)
Pozdrawiam,
Dziękuję :)
UsuńJakiekolwiek nawiązania do prologu pojawią się dopiero w części drugiej, gdy Kamose przeniesie się już do starożytnego Egiptu. Na razie jedynie kilka wzmianek o Ellesharze, ale takich ogólnych.
Też nie przepadam za Harrym Potterem jako głównym bohaterem i wszystkimi innymi o podobnej kreacji, których na pęczki jest w tych wszystkich młodzieżowych fantastyczno-przygodowych książkach. Chociaż ostatnio pojawia się też sporo bohaterek, co dla mnie jest jeszcze gorsze.
Staruszka to nie jest Falan z prologu, jednakże jeszcze wystąpi, mogę powiedzieć, że w rozdziale trzecim.
To Kit Harington ma wiecznie udręczoną minę, nie tylko Jon Snow. Jak szukałam zdjęć, bo w przyszłości chciałabym zrobić karty postaci tylko jeszcze nad koncepcją się zastanawiam, to nie znalazłam ani jednego, na którym by się uśmiechał.
Pewnie to imię to nie przypadek. Jestem ciekawa, co Kamose ma wspólnego ze starożytnym Egiptem. Coś mi się wydaje, że rodzice nie nadaliby mu takiego imienia, gdyby do czegoś nie był przeznaczony, nawet jeśli nie mają o tym pojęcia. Cóż, musi być cierpliwy, a on by od razu chciał coś odkryć. Na to trzeba czasu przecież. A skoro Lucy jest doświadczona, to powinien jej zaufać. Jestem strasznie ciekawa, czego się dowiedzą. Kim był Elleshar? A ta staruszka? Pewnie w jej słowach coś było... Ooo, ściągną na siebie gniew boga i dopiero będzie. Może jeszcze ją spotkają i dowiedzą się czegoś więcej. Dobra, uważają ją za wariatkę, ale może jednak porozmawialiby z nią? :D
OdpowiedzUsuńCierpliwość nie leży w naturze Kamose. On by chciał wiedzieć od razu. Dlatego też ciągle narzeka na powolną pracę archeologów.
UsuńStaruszka jeszcze się pojawi. Początkowo tego nie planował, ale bohaterowie mieli inne zdanie i przekreślili początkowe założenia.
Wczoraj skomentowałam, ale niestety komentarz się nie dodał, żałuję :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie cały czas zastanawiałam się, dlaczego Kamose! Nie musiałam długo czekać, bo szybciutko i zręcznie nam to wytłumaczyłaś, dziękuję!
Zastanawiam się, dlaczego go lubię. Mam dwie opcje: jedna to taka, że Kamose to jedna z tych postaci, które czytelnicy lubią już od pierwszych minut obcowania z nią. Druga zaś to ta, że czytając o nim, widzę Jona, którego baaardzo lubię. Tak więc muszę chyba sobie wyobrażać kogoś innego, żeby się o tym przekonać :)
Cieszę się, że akcja powoli zaczyna się rozwijać, i że pojawienie się kobiety zachęciło Kamose do działania. Mam nadzieję, że już niedługo wydarzy się coś interesującego! I jestem bardzo ciekawa, kim jest (był) ten Elleshar.
Pozdrawiam serdecznie!
W przypadku imienia nie widziałam powodu, by zwlekać z wyjaśnieniami. No i tu w rozmowie ładnie dało się to wyjaśnić, a potem, znając mnie, miałabym problem.
UsuńCieszę się, że postać Kamose przypadła do gustu. Nie sądziłam, że już po pierwszym rozdziale zyska taką popularność :)
Tożsamość Elleshara tak szybko nie zostanie ujawniona.
Pierwszy wstęp rozmowy Kamosa i Andrew bardzo mnie zaciekawiła. Czasami rzeczywiście mamy pod naszymi imionami ukrytą historię, dlaczego mamy takie imię a nie inne^^
OdpowiedzUsuńNo, a ostatni fragment chyba był najbardziej interesujący, bo widać Kamose nie został wtajemniczony za bardzo w tą wyprawę do Egiptu. Jaki główny cel za tym stoi. Po tym podejrzanym zachowaniu kolegi Kamose teraz nie będzie się nudził i będzie chciał wyjaśnić sprawę, o której wspomniała staruszka:)
I tak w ogóle... ta staruszka. Czy aby to nie jest ta z Prologu? Może się mylę, ale jestem obecnie półprzytomna, bo siedzę teraz na szkoleniu z obsługi komputera (przerabiamy obecnie Power Pointa, więc trochę się nudzę) , toteż mogłam coś źle zrozumieć.
Jestem ciekawa, co tam dalej się potoczy.
Przepraszam w ogóle, że tak późno, lecz ostatnio nie mam dużo czasu na blogowanie.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję :)
UsuńKiedyś w gimnazjum na polskim rozmawialiśmy o imionach i rzeczywiście sporo osób miało coś na ten temat do powiedzenia, bo nie był to przypadek czy uznanie rodziców, że takie jest ładne.
Nie, to nie była staruszka z prologu. Szczególnie że wydarzenia z prologu miały miejsce w starożytnym Egipcie, a tu są czasy współczesne. Ale widzę, że to popularna teoria ;)
Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej, choć przeczytałam dawno!
OdpowiedzUsuńPo prostu zepsuł mi się internet, czy coś, no i nie mogłam wejść na bloggera.
Rozdział jest świetny. Taki klimatyczny, jest jak wprowadzenie do historii. Ta babka mnie trochę przeraziła. Już lubię Kamose. Bo kto nie lubi palaczy-buntowników?
Opis baru mi się podobał. Jak wszystko w sumie.
Nie umiem dziś pisać komentarzy, a raczej już się wypisałam (nadrabiałam zaległości).
Czekam na nn!
Weny,
Luniaczek
Dziękuję za komentarz :)
UsuńJak na razie blog niezmiernie mi się podoba. Aż nie mogę się doczekać, kiedy bohater wreszcie przeniesie się do starożytności, która zawsze była moją ulubioną tematyką na lekcjach historii.
OdpowiedzUsuńjak na razie wiele się nie dzieję, ale sam styl pisania jest niezwykle dobry, co smo w sobie zachęca mnie do pozostania tu na dłużej.
Dodałam się już do obserwatorów, postaram się tu wpadać na bieżąco, ale nie obiecuję, że zawsze pozostawię po sobie jakiś komentarz.
Pozdrawiam gorąco,
maximilienne
Dziękuję :)
UsuńPrzeniesienie do starożytności nastąpi dopiero w części drugiej. Myślę, że gdzieś w okolicy 5 czy 6 rozdziału.
Nie lubię jak akcja na początku leci na łeb na szyję, więc w najbliższych rozdziałach wszystko będzie rozwijać się powoli. No i chciałabym, by Kamose co nieco dowiedział się o Ellesharze, zanim uda się w przeszłość.
No, to teraz przyszedł czas na rozdział pierwszy - standardowo zacznę od błędów :)
OdpowiedzUsuń"Kamose wyszedł z namiotu i przeciągnął się, rozprostowując ręce i nogi." - powtórzenie 'i', proponowałabym to drugie zamienić na 'oraz'.
"Popołudniowa drzemka dobrze mu zrobiła, a na dodatek jakoś spożytkował ciągnące się w nieskończoność, skwarne godziny." - drugi przecinek zbędny.
"Zresztą, szefowa musiała doskonale zdawać sobie z tego sprawę, nie była głupią kobietą." - przecinek po 'zresztą' jest zbędny.
"Zresztą, nie byłby jedynym." - kolejny zbędny przecinek.
Niestety, zamiast poszukać w jakiś współczesnych źródłach, przejrzeli te pochodzące z czasów starożytnych – zakończył lekko skonsternowany tak rażącą pomyłką." - słowo 'jakiś' odnosi się do liczby pojedynczej, czyli jakiś przedmiot, jakiś chłopak. Natomiast do liczby mnogiej rzeczownika używa się "jakichś". Zresztą to słowo w zdaniu jest zupełnie niepotrzebne, lepiej brzmi bez 'jakiś/jakichś' ;)
"można było usiąść bez obawy, że spanie się na zakurzoną podłogę." - literówka, powinno być 'spadnie'.
"Wisz, kopanie w ziemi i w ogóle." - i następna literówka ;) "wiesz"
"Patrząc w nie, czuł nieprzyjemnie dreszcze na ciele, ani trochę mu się to nie podobało." - nieprzyjemne
"– Pani tak na poważnie mówiła z tym Amonem? – przerwał nieprzyjemną ciszę." - to zdanie znajduje się zaraz pod tym z tą literówką z wcześniej. Powtórzenie słowa "nieprzyjemne".
"Miał wrażenie, że coś tu się nie zgadza." - zgadzało. Pilnuj czasu, raczej w większości wypadków należy pisać w czasie przeszłym, jeśli takim czasem postanowiłaś pisać całą historię.
"by sprawdził, kim jest tajemniczy Egipcjanin." - znowu czas, 'był'.
"Zanim Kamose zdołał cokolwiek odpowiedzieć, oddalił się pospiesznie." - z tego zdania wynika, że to Kamose oddalił się pospiesznie, a chodziło przecież o Andrew.
Okej, to by było na tyle z błędów - najczęściej są to literówki, więc nie ma tragedii, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka po moim komentarzu :P Och, jeszcze jedno! Nadużywasz "i". Postaraj się zamieniać go na "oraz", gdy istnieje taka możliwość, jak w przypadku tego zdania na początku. Dzięki temu tekst będzie lepiej wyglądać, a i unikniesz powtórzeń :)
Cóż mogę rzec - Kamose to typowy studencik, który liczył, że studia przyniosą mu wiele dobrego, a potem zderza się z rzeczywistością - pewnie będzie też tak ze mną, ale póki co żyję ze słodką świadomością, że będę studiować ukochany kierunek: fotografię artystyczną ;P Anyway - polubiłam go, jest takim fajnym, znudzonym studencikiem z fajkiem w ręku o wyglądzie Kita, co też jest na duży plus ;P Trochę zdziwiła mnie ta Lucy i jej nieco... dziecinne podejście do studentów, którzy, oczywiście, piją, palą, klną, co jest normalne. Dlatego jej tak radykalne podejście nieco razi, przypomina mi taką złą panią z obozu, która na nic nie pozwala, wyznacza godzinę policyjną i jak kogoś przyłapie na łamaniu jej zasad, to spotyka dzieciaka 'sroga' kara. Co też podsuwa mi na myśl, czy piszesz to w naszych czasach teraźniejszych, czyli w roku 2014, bo takie zachowanie pasuje do pań starszej daty i starszych lat 'obozowania' :P
Ogółem czyta mi się cholernie szybko, gładko oraz przyjemnie, co też jest sporą zasługą szablonu oraz formatowania tekstu - fajnie to wszystko wygląda, dzięki czemu zanim się rozpędzę z czytaniem, już kończę :D
Lecę do rozdziału 2! :)
Kamose oznacza Byk się urodził.
OdpowiedzUsuńAle niecodzienna historia! Gratuluję wyobraźni, stylu pisania oraz pomysłu. Nie trawię pana nagłówka, ale mogę czytać nie patrząc na niego ^.^
OdpowiedzUsuńOby tak dalej. Mam jeszcze kilka rozdziałów do pożarcia.
Pozdrawiam,
Nagmerrie